Wiek: 28 Dołączyła: 23 Gru 2016 Posty: 3503 Skąd: Polska
Wysłany: 2020-07-04, 13:44
Delphi, Krzysiu,
Od poniedziałku zaczynam pracę, to już mniej będę tak w domu siedzieć. A 10.07 rodzice z najmłodszym bratem wyjeżdżają w góry, to odpocznę. A my widzimy się niedługo!
– Where did you go, psycho boy?
– I felt like destroying something beautiful.
My tylko bawimy się w rodzinę…w sumie oni ze mną a ja z nimi...oni (moja rodzina) potrafią się między sobą porozumieć, chyba…? Nie jestem pewna, bo ostatnio wymiksowałam się ze wszystkich rodzinnych imprez, siedzę tylko tyle i ile trzeba i żegnam ich. Nie pamiętam kiedy ktoś z nich zapytał mnie: jak się czuje, co u mnie, co w pracy. Przez większość życia lub nawet przez całe byłam z boku, zamknięta w pokoju (złotej klatce), które sama sobie zbudowałam a oni zawiesili kłódkę. A matka traktuje mnie jak małą dziewczynkę. Mam swoje lata, a słyszę idź jedź śniadanie czy inne absurdalne słowa/rozkazy. Nie wspomnę o kłótniach na co wydaje pieniądze. Ostatnia była o kupionej przez mnie książce. Tak o to panie i panowie jestem na tyle dorosła by dokładać się do rachunków i sprzątać w domu, ale już jestem małą dziewczynką w kwestii podejmowania decyzji czy wydawaniu pieniędzy.
Gdy przeglądasz się w lustrze i masz ochotę je stłuc, to nie lustro trzeba zniszczyć, to ciebie trzeba zmienić.
Najgorsze w piekle to nie palący ogień, wieczność męczarni, utrata łaski bożej czy poddanie torturom. Najgorsze w piekle jest to, że nie wiesz, czy już się w nim nie znajdujesz.
Zakręcona, nie możesz się usamodzielnić? Pracę, masz. Może wynająć pokój zamiast dokładać się do rachunków?
Pytam, nie znam sytuacji.
Pracuje, czyli zarabiam. W teorii jak najbardziej mogę wynająć pokój. Co mnie powstrzymuje: ja sama. Mama głupią nadzieję, że jeszcze coś się zmieni w kwestii stosunku mojej rodziny do mnie... głupia i naiwna jestem, tyle lat taka sytuacja trwa i nic się nie zmienia... Dwa: przeraża mnie fakt, tej zmiany. Wejścia w nową sytuację czy wspólne mieszkanie z obcymi osobami. To jedno, ale nie wiem jak to dokładnie opisać, ale czuje się jak posiadacz syndromu sztokholmskiego... że "ja" uzależniona jestem od swojego/swoich kata/katów. Zamiast uciekać gdzie pieprz rośnie to zostaje i liczę na jakąś zmianę na lepsze. To się tylko nadaje na psychoterapię...
Gdy przeglądasz się w lustrze i masz ochotę je stłuc, to nie lustro trzeba zniszczyć, to ciebie trzeba zmienić.
Najgorsze w piekle to nie palący ogień, wieczność męczarni, utrata łaski bożej czy poddanie torturom. Najgorsze w piekle jest to, że nie wiesz, czy już się w nim nie znajdujesz.
Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10450 Skąd: świat
Wysłany: 2020-07-10, 10:49
Nie wiem czy to ze mną jest coś nie tak, czy z moją siostrą... czy na nami obiema.....
Nie wiem czemu, za każdym razem, gdy się ze sobą w czymś nie zgadzamy, ona mi robi personalne wycieczki p.t. "jaka to ja jestem".
Staram się ją wtedy zlewać ciepłym moczem. Bo ta się nakręca w ch... . Wczoraj poszło o to, że, a w zasadzie to kontynuacja, że nie dołożyłam się do prezentu dla matki na 60-tkę, tylko chcę sama zrobić prezent.
Wczoraj było, że jej się mój prezent nie podoba, a ja to skwitowałam "nie musi, ja taki chcę dać" i zaczęła się jatka, jak ja to nie potrafię przyjąć rad, opinii, jak reaguję złością i fochem na nią.
Ja pierdole... tak jest za każdym razem, gdy nie jest po jej myśli.
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
Zakręcona, może się zmienić. Nie musi (niektorzy rodzice są niereformowalni i niestety trzeba się ich z życia "pozbyć") ale może. Wiesz kiedy? Właśnie po tym jak się wyprowadzisz! Na początku może być obraza, ale na dłuższą metę rozstanie czasem wręcz poprawia relacje z rodzicami. Przez telefon trudniej się kłócić i krytykować.
Blokujesz zmianę. Może jeszcze nie jesteś gotowa... Pytanie ile jeszcze potrzebujesz wycierpieć, żeby być.
Euph, Twojej siostrze widocznie łatwiej Cię obwiniać niż przyjąć inny, przychylniejszy punkt widzenia. Może ma do Ciebie jakiś żal? Trudno się domyślać, póki sama nie powie o co jej chodzi.
Krzysiu, tak jakby za bardzo nie ma się na to wpływu, więc nie ma co rozpatrywać w kategorii warto czy nie warto.
To object to this inseparability of pleasure and pain, life and death, is simply to object to existence. But, of course, we cannot help objecting when the time comes. Objecting to pain is pain.
Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10450 Skąd: świat
Wysłany: 2020-07-10, 16:31
Szara Eminencja napisał/a:
Euph, Twojej siostrze widocznie łatwiej Cię obwiniać niż przyjąć inny, przychylniejszy punkt widzenia. Może ma do Ciebie jakiś żal? Trudno się domyślać, póki sama nie powie o co jej chodzi.
Ona chyba sama nie wie o co jej chodzi.
Po prostu, jak nie jest po jej myśli, to się frustruje i wali pociskami gdzie popadnie, byle potem wyszło na jej, a ze mną tak nie ma.
Jeszcze mi ojciec powiedział, że zrobiła mu awanturę, że kupił samochód - a przecież ona ma ślub! Weselicho! Trza mieć pieniądze! Poje*ana akcja
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
Szara Eminencja, to polemizuj, może się dam przekonać.
Mam argument absolutny, a mianowicie moja siostra jest najlepsza na świecie i spisała się przy wychowywaniu mnie lepiej niż moja matka. Bez niej miałabym w życiu totalnie przewalone. A tak - tylko przewalone (przez pierwsze 30 lat).
Cytat:
eszcze mi ojciec powiedział, że zrobiła mu awanturę, że kupił samochód - a przecież ona ma ślub! Weselicho! Trza mieć pieniądze! Poje*ana akcja
Jak czytam takie rzeczy to mi się nóż w kieszeni otwiera. Za wesele zapłaciliśmy z mężem my sami i nie było dramy. A niektórzy to tylko do rodziców dej i dej! To się nazywa roszczeniowość i nie ma nic wspólnego z dojrzałością.
Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10450 Skąd: świat
Wysłany: 2020-07-10, 19:48
Szara Eminencja, ja rozumiem, że ona jest zestresowana, ale robienie mi pocisków przy takich błahostkach jest nieadekwatne. Ja wolę olać ciepłym moczem i może to jest błąd, może też powinnam zrobić dramę?
Może jak sobie damy "po pyskach" to zejdzie z tonu? Nie wiem, nawet mi się z nią gadać nie chce. Nawet nie pamiętam, czy kiedyś usłyszałam od niej durne "przepraszam, zachowałam się chuj*wo". Jest identyczna jak ojciec. Nie jest na wczoraj? Nie jest jak chce? To jesteś skazany na focha i pretensje. A spróbuj mieć przy tym własne zdanie.
Ja jestem chyba zbyt ugodowa. Tak, na pewno tak, ale cóż się dziwić - tak mnie ojciec wyszkolił za dzieciaka. Darciem, pasem i rzucaniem przedmiotami.
Nah, aż wku*wa złapałam.
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
Euphoriall, e tam. Dobrze robisz. Ktoś musi być mądrzejszy. No chyba, że pewnego dnia w końcu tak Ci pęknie, że będzie drama za wszystkie czasy, tak raz, a porządnie.
Szara Eminencja, nie wiem, czy absolutny, na pewno anegdotyczny… Ale cieszę się, że Tobie dobra siostra w udziale przypadła. Za to reszty współczuję.
Euphoriall, no niestety, czasem trzeba się postawić. Też kiedyś myślałem, że można nigdy, ale wtedy ludzie wchodzą na głowę, a Ty zostajesz z niezrozumieniem, co poszło nie tak i bardzo irytującym bólem brzuszka. A delikatne wyznaczenie innym granic daje przyjemne ciepło w serduszku, przy czym poprawia samoocenkę.