Rejestracja
Rejestracja
Autoagresywni Strona Główna
  Użytkownik: Hasło:



Poprzedni temat «» Następny temat
Co sprawiło, że wygraliście z autoagresją?
Autor Wiadomość
mathers 



Wiek: 30
Dołączyła: 14 Paź 2016
Posty: 31
Skąd: Polska

Wysłany: 2016-10-15, 14:09   

Tak sobie czytałam Wasze posty i jestem pełna podziwu, że wygraliście. Ja do tej pory też myślałam, że mam to już za sobą i że zostaną mi jedynie blizny na brzuchu czy udach, ale z tydzień temu znowu to zrobiłam. Sama nie wiem dlaczego, po co. Poczułam niesamowitą ulgę, upust emocji, których było już po prostu zbyt wiele. Jedyny plus jest taki, że zrobiłam sobie tylko lekkie kreski, po których za jakiś czas już nie będzie śladu. Mam nadzieję, że kiedyś też dołączę do grona wygranych.



Mała, głupia dziewczynka, która da radę, bo musi...
 
 
Co sprawiło, że wygraliście z autoagresją?
nobody.more 
Włóczykijka



Wiek: 30
Dołączyła: 16 Maj 2016
Posty: 167
Skąd: małopolskie

Wysłany: 2016-10-15, 19:48   

mathers, Dasz radę, każdy ma swój czas i moment :)



nobody.more
 
 
 
Co sprawiło, że wygraliście z autoagresją?
natanette 


Wiek: 35
Dołączyła: 19 Lut 2017
Posty: 6
Skąd: śląskie

Wysłany: 2017-02-20, 09:44   

Moja autoagresja miała formę trichotillomanii.

W wieku około 9 lat zaczęłam bez opanowania ani myśli o konsekwencjach rwać włosy z głowy "kolekcjonując" cebulki i przyjemne doznania temu towarzyszące. Po pewnym czasie zaczęła powstawać spora łysina, którą zasłaniałam zaczesując włosy na bok. Krewni byli zdezorientowani, zdenerwowani, różne były reakcje. Trwało to dopóki sama w wieku 13 lat nie zrobiłam sobie przez przypadek terapii. Byłam dzieckiem niedopieszczonym, bez poczucia akceptacji i miłości, tworzącym z rówieśnikami same toksyczne relacje, więc lubiłam zanurzać się w świecie książek. Po lekturze jednej z nich zakochałam się w głównym bohaterze. Zadurzenie trwało miesiącami, a ja kiedy miałam tylko okazję szukałam informacji na temat tej książki. Była ona napisana na podstawie filmu, zapragnęłam więc go zobaczyć. Były to czasy, kiedy zdobyć jakiś film było o wiele trudniej niż teraz. Miałam tak wielkiego świra na punkcie tej postaci, że założyłam się wtedy z Bogiem, że jeśli będę się z całej siły powstrzymywać od wyrywania włosów (przynajmniej z głowy) to wtedy na pewno znajdę i zobaczę ten film. Nie wiem skąd taki pomysł i dlaczego akurat to miałoby zadziałać. Minęło kilka miesięcy i udawało się - włosy powoli odrastały. Jakiś czas później gdy nocowałam u koleżanki zauważyłam na jej półce ulotki kinowe - zaczęłam je przeglądać i serce zabiło mi mocniej - film z lat 80, który pragnęłam zobaczyć znów trafił do kin, ale w odnowionej wersji cyfrowej z okazji jego 20 rocznicy (a więc był to 2002 rok). Chociaż bardzo chciałam go zobaczyć to wstydziłam się poprosić kogokolwiek by ze mną poszedł. Mieszkałam na wsi więc przeglądałam prasę czy grają go w najbliższych kinach. Znalazłam jedno ogłoszenie więc zadzwoniłam by zapytać się o szczegóły. Okazało się, że nie grają go bo prawie nikt na niego nie przychodzi. Do kina nie poszłam, ale akurat zbliżał się grudzień, więc napisałam list do Mikołaja by mi przyniósł mi ten film w prezencie. I w końcu udało się - dostałam "pod poduszkę" kopię wideo tego filmu. Kiedy tylko zostałam sama w domu wsadziłam kasetę do odtwarzacza i przez kolejne 1,5 godziny gapiłam się w ekran, a z każdą minutą rosło moje rozczarowanie. Film, który sama sobie wyświetliłam w głowie czytając książkę był rewelacyjny, natomiast oryginał bardzo mnie zawiódł. Ale tak czy inaczej zostałam częściowo wyleczona - od tamtego czasu nigdy więcej nie doprowadziłam się do powstania łysiny. Włosy odrosły o wiele gęstsze niż miałam wcześniej.

Tak więc wyleczyło mnie absurdalne zakochanie. :)

Inne odmiany autoagresji (m.in. samobójcze plany, samooskarżenia) wyleczyła prawdziwa miłość, ale to już dłuższa historia.
https://www.youtube.com/watch?v=9KJhxX7mH2c




 
 
Co sprawiło, że wygraliście z autoagresją?
monor 
Nieistotny dysonans.



Wiek: 23
Dołączyła: 06 Cze 2016
Posty: 274
Skąd: Europa

Wysłany: 2017-02-20, 12:15   

Wydaje mi się, że to przez "przysięgę". Człowiek mnie zmusił. Stwierdziłam, że jego życie jest ważniejsze, niż to, żebym sobie ulżyła raniąc siebie.

Mnie pomogło, on mnie "wykorzystał", olał. No cóż, nie robię tego już praktycznie od trzech miesięcy.

Jestem na niego wściekła i jednocześnie dumna z siebie. No cóż. Jego wybór. :roll:




What if I left and it made no sense
And you tell your friends and they hold your hands?
Ostatnio zmieniony przez Morcades 2017-02-20, 16:30, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
 
Co sprawiło, że wygraliście z autoagresją?
ambrozjaa 



Wiek: 23
Dołączyła: 12 Lut 2017
Posty: 33
Skąd: wielkopolskie

Wysłany: 2017-02-20, 18:59   

Pomógł mi mój chłopak.
Wiele razy mu przysięgałam i łamałam obietnicę.
I dopóki on nie złamał *specjalnie* danej mi obietnicy o paleniu nie zrozumiałam jak to boli.
Był przy mnie.
Wspierał.
Cały czas zresztą jest.
A ja staram się już nie krzywdzić.
Zawsze mogę do niego zadzwonić w takiej chwili a on przyjeżdża.




Saluto la morte.
 
 
Co sprawiło, że wygraliście z autoagresją?
pinkrabbits 
mushi



Wiek: 31
Dołączyła: 11 Cze 2014
Posty: 332
Skąd: dolnośląskie

Wysłany: 2017-06-21, 13:25   

Ja sprawiłam. I terapia, i moja terapeutka.
A do terapii doprowadziła mnie moja depresja i myśli samobójcze, wiedziałam, że coś jest nie tak, i chyba jakaś część mnie zawsze wiedziała, że jednak chcę żyć. A że miałam za sobą próbę samobójczą, to wiedziałam, że to wszystko może się źle skończyć, jeśli czegoś nie zrobię.
Terapia trwała długo i w jej czasie miałam nawroty, ale ostatecznie mogę powiedzieć, że wygrałam na tzw. 'amen'. Nie wierzę, że ktoś, kto był uzależniony, może powiedzieć, że już nigdy tego nie zrobi. Ale autoagresja to dla mnie coś, co jest skończonym tematem, nawet, jeśli raz na długi czas przy silnych emocjach zdarza mi się jakiś 'przebłysk' i powrót. Skąd to wiem? Pamiętam siebie uzależnioną od AA, można powiedzieć, że nawet trochę ją rozumiem, ale nie potrafię już wejść w jej skórę. Tej osoby już nie ma.
Co do wstydu, to nie wstydzę się blizn. Czasami jest mi głupio, kiedy ktoś o nie pyta, i zwykle coś zmyślam, bo nie lubię dzielić się ze wszystkimi swoim życiem. Ale wie rodzina, wiedzą bliscy znajomi, i to mi wystarczy.




czasem myślę że wszystko jest szaleństwem
bo świat wokół pachnie bzem i agrestem
 
 
Co sprawiło, że wygraliście z autoagresją?
jo_aśka 



Wiek: 29
Dołączyła: 12 Cze 2017
Posty: 341
Skąd: Polska

Wysłany: 2017-06-21, 22:34   

Nie wygrałam jeszcze,
Latem z cięć przerzucam się na inne formy. Nienawidzę przez to lata. Jako, że pracuję na dworze także w upałach nie mogę sobie pozwolić na noszenie długich ubrań. Często też jeżdżę nad wodę, a nie chce by było cokolwiek widać.
Może kiedyś wygram. Chciałabym tego




 
 
Co sprawiło, że wygraliście z autoagresją?
kocham.najmocni 


Wiek: 20
Dołączyła: 26 Maj 2018
Posty: 7
Skąd: lubelskie

Wysłany: 2018-05-27, 00:15   

Nie skończyłam z tym, ale bardzo bym chciała to zakończyć, ale nie mogę



"Wśród ludzi jest się także samotnym"
 
 
Co sprawiło, że wygraliście z autoagresją?
D-astel1704
[Usunięty]

Wysłany: 2018-09-30, 02:01   

Co sprawiło... hmm, z pewnością trochę samozaparcia, do tego wsparcie paru osób, szukanie siebie, trochę błądzenie w życiach innych, a w końcu... miłość.
Jejku, całą sobą życzę Wam wszystkim tu na forum, aby Wasze życie się układało, a sobie samej w tej chwili życzę... aby mimo gorszego okresu nadal nie przegrać, poradzić sobie i być silna dla siebie i innych.




 
 
Co sprawiło, że wygraliście z autoagresją?
chiroptera 
bezmiar



Wiek: 28
Dołączyła: 23 Gru 2016
Posty: 3490
Skąd: Polska

Wysłany: 2019-07-13, 23:01   

To może być najważniejszy post, jaki zamieszczę na tym forum.

Dziś mija rok czystości. Pierwszy z wielu. Gdyby nie pojedyncze potknięcie, niedługo minęłyby nawet dwa lata. Czuję, że wygrałam i mam to za sobą, chociaż tkwiłam w tym obsesyjnym nałogu prawie 9 lat i po licznych próbach rzucenia straciłam wiarę, że kiedykolwiek z tego wyjdę. Była to najtrudniejsza rzecz, jakiej dokonałam w życiu – ale okazało się, że wykonalna. I dziś stoję tu, gdzie stoję – na pewno jeszcze z kryzysami i nawrotami przede mną, ale jednak w zupełnie innym miejscu. Czuję się wolna.

Cytat:
Co sprawiło, że wygraliście z autoagresją?


1. Terapia. Bo wyjście z samookaleczenie to rzadko kiedy zmiana czysto behawioralna. Nie wystarczy wymienić cięcia się na bieganie czy słuchanie muzyki – a długo tkwiłam w przekonaniu, że wystarczy zmienić nawyk i w chwili głodu zastąpić czymś ostrze. Efekt był przewidywalny: moje zastępcze strategie odreagowywania stawały się równie destrukcyjne, co cięcie, bo doprowadzałam je do skrajności. Problemem nie był sposób odreagowywania, tylko to, co takie silne i poplątane emocje wywoływało. U każdego to będzie co innego, stąd potrzeba terapii. Zrozumienie swoich mechanizmów, odczarowanie pewnych iluzji, świadomość swoich emocji i dojście do ich źrodła – to jest to, co robi różnicę.

Przykład – myślenie magiczne. U mnie odgrywało dużą rolę w impulsach autoagresywnych. Po spóźnieniu się na autobus cięłam się, jak gdyby to miało sprawić, że czas się cofnie i zdążę. Popełniałam błąd -> cięłam się, jakbym chciała zadośćuczynić, przeprosić.

Inny mechanizm, uciekanie. Bo to zawsze była ucieczka przed rzeczywistością, przed konfrontacją z różnymi konsekwencjami czy bólem psychicznym. Ucieczka przed odczuwaniem emocji, bo jakieś toksyczne przekonania wdrukowane w dzieciństwie mówiły, że one są złe. Dlatego rezygnacja z ucieczki wymaga odwagi.

Przestanie negowania własnych emocji. Niech są dokładnie, jakie są. Nazywanie ich, przeżywanie, nie uciekanie przed nimi. Płakanie zamiast cięcia,

Przyłapywanie się, kiedy wpadam w myślenie czarno-białe, czyli dychotomizuję, uciekam w skrajności. To, że zaspałam na zajęcia, nie oznacza, że „jest koniec świata” i „muszę umrzeć”. To katastrofizowanie – a ja tak na prawdę czuję się po prostu sfrustrowana/zestresowana/zawstydzona itp.

2. Zmiana szkodliwego środowiska. Rodzice odpowiadali za wiele moich impulsów do aa, stąd wyprowadzka uczyniła ogromną różnicę.

3. Podejście do aa jak do uzależnienia. Przyznanie się do problemu, przeanalizowanie swoich mechanizmów nałogowych, przetrwanie pierwszych miesięcy po odstawieniu (u mnie bardzo intensywne), nauka rozpoznawania głodów i radzenia sobie z nimi w zdrowy sposób, unikanie triggerów (tego, co nakręca). Uzależnienie od samookaleczania ma ten swój „plus”, że nie mamy na głowie wtórnych skutków ingerowania w biochemię organizmu egzogennymi związkami (alkoholem, narkotykami), ale i tak praktycznie wszystkie materiały z terapii uzależnień, z którymi się zapoznałam, można było bezpośrednio przełożyć na samookaleczanie.

4. Poważna decyzja. Potrzebowałam dużo czasu, żeby we mnie dojrzała. Nie można jej wymusić. Po prostu po licznych przemyśleniach zadecydowałam, że z tym kończę i wiedziałam, dlaczego tak robię. Kiedy w następnych miesiącach schizowałam, to decyzja i tak była już podjęta.

5. Odkrycie na nowo życia i świata poza samookaleczaniem. Zbudowanie nowej tożsamości, która nie kręci się wokół nałogu.

6. Medytacja mindfulness. Dla mnie przełomowa umiejętność. Bardzo zwiększyła skuteczność terapii, rozumienia swoich przeżyć na bieżąco i zatrzymywania się w odpowiedniej chwili, zanim to wszystko poplącze się w jeden wielki kołtun. Rozplątywania tego, co już się zasupłało. To dla mnie bardzo ważne w utrzymywaniu czystości: nie dać problemom i emocjom się nagromadzić, rozpracowywać je na bieżąco.

7. Techniki terapii dialektyczno-behawioralnej, czyli m.in. tolerancja dyskomfortu psychicznego i samoukojenie (nie mylić z odreagowywaniem).

8. „Ja jestem okej, ty jesteś okej“. Radykalna akceptacja siebie, nauka asertywności, komunikowania swoich granic i potrzeb. (U mnie poza rodzicami dużym triggerem były codzienne kontakty społeczne). Rozpoznawanie u siebie przeniesienia.

9. Leki. Psychotropy, hormony, suplementy (D3, B12, Mg). Dobrze dobrane pomagają.

10. Bardzo ważna była dla mnie też pewna wizualizacja, której nie chcę szczegółowo opowiadać. Opisywała moje zmagania w różnych symbolach psychicznych i w pewien sposób w ciągu kilku godzin wizualizacji przepracowałam różne „głębokie” przekonania, z którymi nie wiem, czy dałabym radę się uporać, pracując tylko na poziomie świadomości.

Lista mogłaby być dłuższa, ale to są najważniejsze rzeczy, które przyszły mi teraz do głowy. Mam nadzieję, że gdzieś to komuś się przyda czy zmotywuje. Samookaleczanie to piekło, z którego da się wyjść. Dziś już nie boli. Dziś impulsy siedzą cicho i nawet nie muszę walczyć.




– Where did you go, psycho boy?
– I felt like destroying something beautiful.
 
 
Co sprawiło, że wygraliście z autoagresją?
Euphoriall 



Wiek: 34
Dołączyła: 18 Gru 2009
Posty: 10445
Skąd: świat

Wysłany: 2019-07-14, 09:43   

chiroptera, cudownie to czytać, Jestem z Ciebie dumna, sama się wzruszyłam, bo to zaje*iste uwolnić się od czegoś, co sprawia, że jest nam ze sobą źle.
Uwielbiam Cię za to, jak sobie radzisz <3




Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
 
 
Co sprawiło, że wygraliście z autoagresją?
chiroptera 
bezmiar



Wiek: 28
Dołączyła: 23 Gru 2016
Posty: 3490
Skąd: Polska

Wysłany: 2019-07-14, 11:18   

Szamanka, dziękuję! <3



– Where did you go, psycho boy?
– I felt like destroying something beautiful.
 
 
Co sprawiło, że wygraliście z autoagresją?
takajakinne 
bóg



Dołączyła: 27 Lis 2015
Posty: 1864
Skąd: zewsząd

Wysłany: 2019-07-14, 12:20   

chiroptera, no kurczę. Dobrze czytać Twoje słowa. Widać, że masz przepracowany temat.

Nigdy nie pochodziłam do autoagresji jak do uzależnienia. Muszę to przemyśleć. Chyba spłyca to problem. Ale nie wiem, nie mam jeszcze zdania na ten temat.

Cieszę się, że walczysz i zaczynasz wychodzić z problemu aa. Życzę siły w dalszych zmaganiach!




 
 
Co sprawiło, że wygraliście z autoagresją?
chiroptera 
bezmiar



Wiek: 28
Dołączyła: 23 Gru 2016
Posty: 3490
Skąd: Polska

Wysłany: 2019-07-14, 12:46   

takajakinne napisał/a:
Cieszę się, że walczysz i zaczynasz wychodzić z problemu aa. Życzę siły w dalszych zmaganiach!

Dziękuję! <3

takajakinne napisał/a:
Nigdy nie pochodziłam do autoagresji jak do uzależnienia. Muszę to przemyśleć. Chyba spłyca to problem. Ale nie wiem, nie mam jeszcze zdania na ten temat.

W moim przypadku (i kilku osób, z którymi rozmawiałam) był to ważny aspekt, choć nie jedyny. Ale domyślam się, że nie u każdego autoagresywnego mechanizmy nałogowe występują: tak samo, jak nie każdy, kto po niezdanej sesji czy zerwaniu z partnerem zapije smutki, od razu jest uzależniony od alkoholu. To mi osobiście w wychodzeniu z aa pomogły materiały z AA. :lol:




– Where did you go, psycho boy?
– I felt like destroying something beautiful.
 
 
Co sprawiło, że wygraliście z autoagresją?
void 
ad absurdum



Wiek: 33
Dołączył: 12 Sty 2019
Posty: 1734
Skąd: małopolskie

Wysłany: 2019-07-14, 13:41   

chiroptera, dużo dobrze i uczciwie wykonanej pracy. Gratuluję, tego, że dotarłaś do tego miejsca, ale też tego, że umiesz tak na to wszystko spojrzeć. Bo w tym jak to opisujesz widać faktycznie tą akceptację dla siebie, widać, że to wszystko leży na swoim miejscu, a nie jest to tylko maska. Tak naprawdę, to nie jest kwestia roku czy w ogóle czasu jaki minął. To kwestia tego co się zmieniło i faktu, że nawet jeśli to nawróci, to masz sposób w jaki umiesz sobie poradzić oraz doświadczenia, do których możesz się odwołać, że można sobie radzić. To bardzo cenne i życzę byś w tym trwała, niezależnie od tego co Cię spotyka.



To object to this inseparability of pleasure and pain, life and death, is simply to object to existence. But, of course, we cannot help objecting when the time comes. Objecting to pain is pain.
 
 
Co sprawiło, że wygraliście z autoagresją?
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,11 sekundy. Zapytań do SQL: 12