Wiek: 34 Dołączył: 11 Gru 2014 Posty: 123 Skąd: świat
Wysłany: 2014-12-11, 18:46
Nie ingeruję w wygląd żadnej kobiety, nie mówię jak musi się ubierać, malować czy czesać. To jest jej wola, i jeżeli tak się jej podoba to dobrze. Lubię kobiety we wszystkich odcieniach włosów, oczu, bez makijażu i z. Nie lubię jednak kiedy kobieta przesadza, nie podobają mi się tunele u kobiet (i w ogóle), nie lubię kolczyków na całym ciele i twarzy, nie lubię zniszczonych od malowania na blond włosów, nie lubię skóry jak z piekarnika, nie podoba mi się kobieta wyzywająco się ubierająca, chodząca z cycem cały czas na wierzchu i prezentująca swoje ciało każdemu na ulicy. Nawet w lato można ubrać się stosownie i chłodno. Wygląd kobiety zależy od niej samej - to fakt. Lecz jako mężczyzna mam prawo mieć własny gust, a to do czego biję to
NATURALNOŚĆ.
Nie ma kobiet brzydkich, są po prostu zaniedbane. Tutaj mam na myśli nie tylko bród czy smród, lecz też przesadne niszczenie sobie cała. Nie lubię kobiet z botoksem, z implantami, nie podniecają mnie kolczyki w łechtaczkach. Kobieta nie musi być wysoka, szczupła, na szpilkach, w seksownych strojach aby się podobała. Bardzo często zwracam uwagę na te "szare myszki" w golfach, jednym naszyjniku, w okularach, przy kości, nie tych na czele lecz tych z tyłu. Takie kobiety mnie interesują.
Apel Edzia, bądźcie sobą.
Czu, tak? A regularnie wrzucasz fotki? Nie mignęłaś mi jeszcze, a buszuję tam od jakiegoś czasu.
Nie. Raz się odważyłam. Rok temu, wysłałam zdjęcie i zostało przyjęte. To było wtedy, gdy strona wyglądała jeszcze zupełnie inaczej... Ale nawet nie mam linka. Właśnie szukam, jak znajdę to pokażę.
Czekam na zdjęcia w zakolanówkach.
Ja ostatnio wróciłam do moich starych, szerokich, czarnych 'worków'. Czuję się w nich najlepiej.
Kocham zakolanówki... Ale na kimś. Sama bym się nie odważyła, bo podejrzewam, ze wyglądałabym jak kaczka. Kupię sobie, zrobię zdjęcie i tu wstawię. Zobaczymy, jakie będą Wasze opinie.
Ostatnimi czasy wracam jednak do workowatych ciuchów. Staram się zakryć to, co mi przybyło.
Tak czytam o tych waszych worach pokutnych...
Zrezygnowałam z nich. Chyba już na dobre.
Obejrzałam swoje zdjęcia z wakacji i doszłam do wniosku, że nimi nie tylko zakrywałam problematyczne partie, ale i dodawałam sobie optycznie kilka kilogramów więcej i jakoś koncentrowałam uwagę właśnie na tych partach z niechcianymi krągłościami. Sylwetka była obciążona a ja jakaś do tego przygarbiona. Dlatego ostatnio zakładam sukienki/spódniczki, mieszam wzory i kolory, uczę się chodzić w szpilkach, bo obcasy ładnie wydłużają mi nogi. Jak się zdarzy luźniejszy ciuch, to dbam, aby nie był bezkształtnym worem. Albo żeby chociaż był kolorowym workiem.
I tej zasady trzymam się również, kiedy chodzi o "ciuchy po domu" i piżamy.
Nadal noszę czerń, ale oduczyłam się ją traktować jako barwę ochronną i maskującą.
Temat: sylwester. Problem: chcę wyglądać ładnie, ale boję się łączyć zbyt wiele kolorów. Mam sukienkę: czarna, koronkowa, na ramiączkach. Do tego beżowe szpilki. I problem z dodatkami. Chcę czerwoną szminkę i planowałam czerwone rajstopy/pończochy. Beżowe paznokcie będą pasować? Czy zrezygnować z czerwonych nóg, będzie zbyt wulgarnie? I jaka biżuteria, bo na nią nie mam kompletnie pomysłu...