Taki strach może być okropny. Przez niego najprostsza czynność staje się niewykonalna. Chyba niedawno pisałam na forum, że nie potrafiłam wrzucić kartki do skrzynk w spółdzielni. Szłam tam, a w mojej głowie pojawiało się : nie uda ci się. I stanęłam jak ciele przed tą nieszczęsną skrzynką. Spróbowałam raz. Porażka. Odeszłam z podkulonym ogonem...To była prosta rzecz. Banał. A poległam. Choć wiem, że tak nie może być zawsze. Chcę żyć normalnie. a nie kryć się po kątach przed wszystkim i wszystkimi. Jeśli starczy sił, bedę z tym walczyć...
Skowyt męczenników dodaje uroku piekielnemu pożarowi.Nie należy skowytem ognia podsycać, pożar, który wybuchł, nie jest piekielny, lada chwila sam zgaśnie.Nie należy ulegać pokusie skowytu - choć - nie ma co ukrywać, jest to pokusa w swych kiczowatych urokach znaczna.
Wydaje mi się, że za duża spina może być na tym, aby pozbyć się tego strachu. Według mnie, jeśli chce się być odważnym w danej kwestii to trzeba po prostu wykonać ruch. Jeśli się czegoś boisz, to jest to zielone światło do działania.
Przykład jak z umiejętnością każdą nabytą - jeśli chcesz się nauczyć jeździć na rowerze to najpierw siadasz na rowerek 3kołowy, a następnie 2kołowy z czyjąś pomocą, a następnie samemu jeździć.
Ważne również jest, aby nie bać się porażek z tego względu, że dzięki nim zdobywamy perfekcje
Nie oglądałem filmiku.........
Mów zawsze TAK. Bo mówienie TAK oznacza mówienie NIE swoim lękom !
Ja często rezygnuję z czegoś, bo właśnie boję się, że mi nie wyjdzie.
Boję się co wtedy pomyślą inni, co powie rodzina... że znów zawiodę.
Boję się też tego jak sama siebie potraktuję w takiej chwili a wiadomo, że jestem mało wyrozumiała wobec samej siebie.
Ja często rezygnuję z czegoś, bo właśnie boję się, że mi nie wyjdzie..
Tym bardziej możesz to zrobić.
Czuczi napisał/a:
Boję się co wtedy pomyślą inni, co powie rodzina... że znów zawiodę.
Jedna z największych chorób XXI wieku. Co pomyślą inni ?
Myślisz, że w rzeczywistości ludzie przejmują się tym, co zrobisz? Tak naprawdę to w większości przypadkach będą to mieli gdzieś. Ewentualnie jak zrobisz jakiś fenomen to wspomną o tym, że widzieli kobietę, która coś takiego zrobiła.
Opiniowanie innych to jest emocjonalna halucynacja na nasz temat. Ale bardziej tych osób, które sami tę opinię wydają. Bierze to się z przekonań.
Co byś pomyślała o osobie, która biegnie nago przez ulicę?
Kiedyś był taki demot :"zwycięzcy nigdy się nie poddają, poddający się nigdy nie zwyciężają, ale ci, którzy nigdy się nie poddają i nigdy nie zwyciężają są idiotami" a ja nie mam ochoty być idiotką. Rzadko ryzykuję porażkę, bo rzadko jestem w na tyle dobrej kondycji by ją spokojnie znieść i jeszcze rzadziej cokolwiek kusi mnie na tyle, bym uznała to ryzyko za opłacalne. Boję się porażki tylko wtedy kiedy nie mogę sobie na nią pozwolić, a muszę podjąć działanie i ryzyko i ten lęk mnie często paraliżuje.
Nie zastanawiałaś się nigdy, że porażka może być dobrym doświadczeniem ?
Owszem może być - wiele wniosków na przyszłość wyciągnęłam z moich pierwszych nieudanych rozmów o pracę chociażby, ale są sytuacje, w których porażka nie wchodzi w grę, bo nie stać mnie na poniesienie jej konsekwencji albo konsekwencje te oprócz mnie będą ponosiły też inne osoby.
lubieplacki napisał/a:
Lęk paraliżuje Cię wtedy, kiedy MUSISZ coś zrobić ?
Lęk paraliżuje mnie kiedy musi mi się udać. Przykładowo wiele lat temu (miałam wtedy 11 lat) pozostawiono pod moją opieką moją chorującą na raka kości babcię - była na morfinie, miała halucynacje. Chciała koniecznie wstać z łóżka do toalety (mimo, że miała pampersa - po prostu nie była w pełnym kontakcie z rzeczywistością) co skończyłoby się tym, że jej przeżarta kość udowa by się złamała pod jej ciężarem. MUSIAŁAM utrzymać ją w łóżku - żadna inna opcja nie wchodziła w grę. Takie sytuacje mnie paraliżują i unikam ich jak ognia.
Ostatnio zmieniony przez Scarlet Halo 2012-10-30, 00:21, w całości zmieniany 2 razy
Ja często rezygnuję z czegoś, bo właśnie boję się, że mi nie wyjdzie.
Boję się co wtedy pomyślą inni, co powie rodzina... że znów zawiodę.
To tak,jak ja... najczęściej to objawia się w takich drobnych sprawach... np na lekcji polskiego. Mam pomysł na interpretację,ale nie powiem,bo boję się,że mnie wyśmieją...
Albo coś poważniejszego - koleżanka mi się zwierza... a ja... często nie wiem co powiedzieć,bo boję się,że coś pomyśli, że ją urażę...
Jestem więźniem. Zamkniętym w klatce mego ciała. A jednak nazywam się wolnym jak sokół.
Tak na dobrą sprawę to przecież nikt, nic nie musi robić. A to jak wszystko odbierasz to jest kwestia nadawaniu znaczenia
Emaleth napisał/a:
Przykładowo wiele lat temu (miałam wtedy 11 lat) pozostawiono pod moją opieką moją chorującą na raka kości babcię - była na morfinie, miała halucynacje. Chciała koniecznie wstać z łóżka do toalety (mimo, że miała pampersa - po prostu nie była w pełnym kontakcie z rzeczywistością) co skończyłoby się tym, że jej przeżarta kość udowa by się złamała pod jej ciężarem. MUSIAŁAM utrzymać ją w łóżku - żadna inna opcja nie wchodziła w grę. Takie sytuacje mnie paraliżują i unikam ich jak ognia.
Co dobrego z tamtej sytuacji wyniosłaś oraz jakie pozytywne aspekty jesteś w stanie dostrzec?
//
LadyDracula napisał/a:
np na lekcji polskiego. Mam pomysł na interpretację,ale nie powiem,bo boję się,że mnie wyśmieją...
A zrobili coś takiego kiedyś?
LadyDracula napisał/a:
Albo coś poważniejszego - koleżanka mi się zwierza... a ja... często nie wiem co powiedzieć,bo boję się,że coś pomyśli, że ją urażę...
jak się tobie zwierza to może liczyć na jakiś feedback, spytaj ją o to.
Na myśl przychodzi mi taka sytuacja:
- Nie lubię szpinaku!
- a próbowałeś go kiedyś chociaż ?
- no nie
- to jak możesz go nie lubić, jak nigdy nie próbowałeś?
wnioski wyciągać sami
Mów zawsze TAK. Bo mówienie TAK oznacza mówienie NIE swoim lękom !
A to jak wszystko odbierasz to jest kwestia nadawaniu znaczenia
Owszem. Aczkolwiek wątpię aby podejście "mam na wszystko wy*ebane" było zdrowe i budujące, więc siłą rzeczy pojawią się sytuacje, których wynik obojętny nie będzie.
lubieplacki napisał/a:
Co dobrego z tamtej sytuacji wyniosłaś oraz jakie pozytywne aspekty jesteś w stanie dostrzec?
Szczerze... aspektów pozytywnych nie widzę... jest parę aspektów neutralnych takich jak świadomość, że mogę być postawiona w sytuacji przekraczającej moje kompetencje i umiejętności bez realnej pomocy; że jestem otoczona nieodpowiedzialnymi ludźmi; że wobec pewnych rzeczy i zjawisk jestem bezsilna; że konstruktywne argumenty nie zawsze mają rację bytu... ogólnie uzyskałam wiele informacji o tym jak bardzo do rzyci jest rzeczywistość.
W sumie nie... ale i tak się wstydzę. Ostatnio się odezwałam i profesor nawet mnie pochwalił...
A chcesz w ogóle to zmienić ? praktykując to częściej sama dostrzeżesz różnicę w wielu aspektach. Jakich? Sama do tego dojdziesz, jeśli będziesz chciała
LadyDracula napisał/a:
A wracając do sprawy z koleżanką,to już kilka razy się odważyłam. I chyba teraz lubi ze mną rozmawiać. Mimo wszystko otwieram się powoli.
Powinszować !
Mów zawsze TAK. Bo mówienie TAK oznacza mówienie NIE swoim lękom !
Tak. Chcę zmienić. Dlatego nawet przed lekcją staram się nieco opanować tekst i potem jakoś się wypowiadać... ale mój polonista to jest ewenement, poeta któremu nie wszyło z niedowartościowanym ego, który wszystkich miażdży swoim światopoglądem... więc nie tylko ja boję się odezwać
Jestem więźniem. Zamkniętym w klatce mego ciała. A jednak nazywam się wolnym jak sokół.
Dlatego nawet przed lekcją staram się nieco opanować tekst i potem jakoś się wypowiadać...
Czyli najpierw w głowie układasz sobie tekst do powiedzenia, a potem wypalasz z tym zdaniem, gdy się trafi na to pytanie ?
Jeśli Ci to pomaga to spoko
LadyDracula napisał/a:
ale mój polonista to jest ewenement, poeta któremu nie wszyło z niedowartościowanym ego, który wszystkich miażdży swoim światopoglądem... więc nie tylko ja boję się odezwać
Ważne jest działanie. Zwycięzcy od przegranych różnią się tym, że zwycięzcy po upadku dalej potrafią wstać
Mów zawsze TAK. Bo mówienie TAK oznacza mówienie NIE swoim lękom !