Ja w ogóle nie rozumiem osób, które nie jedzą mięsa... to jest po prostu dobre. Nie potrafię zrozumieć ich ideologi. Aczkolwiek nie przeszkadza mi to.
A co do ryby, to też mięso, więc albo wcale, albo niech nie nazywają się weganami (wybaczcie, jak źle odmieniam te słowa związane z wegetarianizmem ).
They say we die twice,
Once when the breath leaves our body and once, When the last person we know says our name
Zastanawiam się nad jedną sprawą i chciałabym zapytać Was o opinię.
Na diecie wegetariańskiej i wegańskiej czułam się bardzo dobrze, ale zauważyłam, że za każdym razem po powrocie do mięsa naturalnie traciłam kilka kilogramów. Nigdy nie miałam nadwagi, bo chyba nie mam do niej skłonności, ale rzeczywiście na diecie bezmięsnej stawałam się trochę większa. I podobnie jest z wegetarianami, których znam - są to raczej pulchniejsze osoby, z nadwagą lub na granicy wagi prawidłowej.
Myślicie, że to zbiegi okoliczności, czy rzeczywiście jest jakieś wytłumaczenie na to, że wegetarianie i weganie są bardziej narażeni na przybieranie na wadze?
Daithi, mięso jest bogate w białko, które jest generalnie słabym źródłem energii. W diecie mięsnej generalnie jest mniej węglowodanów niż w diecie wegetariańskiej. Chcąc dostarczyć wystarczającą ilość białka za pomocą diety bezmięsnej, często dostarcza się też więcej węglowodanów. Poza tym proporcja składników odżywczych w obu dietach jest różna i może wpływać na procesy przemiany materii. Po trzecie... łatwiej najeść się do syta kotletem niż sałatką, więc możliwe też że podaż ilościowa jedzenia jest inna.
Za to mi waga się nie zmieniła wcale po przejściu na wegetarianizm No ale nie była to diametralna zmiana, mam wrażenie, że wciąż jem to samo i tyle samo, tylko że kawałek mięsa zastępuję czymś innym.
Moim zdaniem to nie zależy od jedzenia czy niejedzenia mięsa... a bardziej od tego, ile chemicznych rzeczy jemy na co dzień. Rzeczywiście znam wielu wegetarian, którzy mięso "rekompensują" sobie czekoladkami, drożdżówkami i innymi podobnymi... i faktycznie są na granicy prawidłowej wagi.
Pennyroyal Tea, Mamona, zazdroszczę w takim razie .
Arya, nie wiem, jak dokładnie wygląda dieta wegetarian, których znam (i raczej się nie dowiem, bo średnio mnie to interesuje), ale ja zdecydowanie w czasach wegetarianizmu nie ładowałam w siebie śmieci, bardzo siebie pilnowałam, żeby dostarczać odpowiednie wartości, byłam aktywna fizycznie i dbałam o to, żeby nie przytyć... Ale trafia do mnie wyjaśnienie Scarlet i myślę, że dla mnie taka ilość węglowodanów, jaka jest w diecie wegetariańskiej/wegańskiej była dla mnie zbyt duża.
Ja też czasami zjem sobie jakieś chipsy, a za słodkie to bym mogła pokroić Ale jestem owoco- i warzywolubem, więc zazwyczaj sięgam po jakiegoś banana, czy kiwi, jak mam ochotę coś przekąsić. Za mięsem specjalnie nie tęsknię, chociaż czasem wkurzam się, jak w restauracji mam do wyboru 2-3 dania. No ale rzadko jem poza domem.
Nie jem mięsa od ponad miesiąca, jednak mój "duchowy" wegetarianizm zaczął się już w trzeciej klasie gimnazjum. Wynika to przede wszystkim ze strony ideologicznej, lecz również smakowej (kiedy spożywałem mięso, to niezbyt szczególnie mi smakowało). Myślę, że już pozostanę wegetarianinem "na linii prostej", ponieważ osiemnaście tuż tuż, i nikt siłą mnie nie przymusi do konsumpcji stworzeń.
Z mojego otoczenia właśnie najgorsze jest to, w jaki sposób traktuje się ludzi o odmiennych poglądach. O ile niektóre abberacje są w pełni przez nie akceptowane, o tyle na przykład wegetarianizm/weganizm całkowicie jest *niedopuszczalny*.