Moja terapeutka uważa, że urojenia wynikają z lęku, lęk zawsze wynika ze stłumionej złości.
Skoro to takie banalne, to dlaczego schizofrenia jest uznawana za chorobę przewlekłą? Po co podawane są leki? Oczywiście jest związek pomiędzy stresem, a pojawianiem się objawów wytwórczych, ale dopóki nie nauczysz się świadomie kontrolować aktywności wydzielniczej nadnerczy i przysadki, to niewiele świadomość tej zależności zmienia.
Cytat:
To w ogóle nie zmienia moich ogólnych poglądów na określanie problemów ze sobą. Zawsze chodzi o indywidualne podejście, o intencję.
Zmienia zasadniczo. Wcześniej mówiłaś, że zawsze mamy do czynienia z problemami ze sobą-teraz okazuje się, że uznajesz wyjątki.
Wiek: 28 Dołączyła: 08 Maj 2016 Posty: 299 Skąd: mazowieckie
Wysłany: 2016-05-23, 15:39
Określiłam bardzo wyraźnie, co uważam za problemy ze sobą. Pustelnicy czy ludzie z innych kultur nie podpadają pod te kategorie, bo mają zupełnie inne intencje.
Nie mam siły na tę dyskusję, skoro uważasz, że szanujesz siebie i w żaden sposób nie robisz sobie krzywdy, tnąc się, wręcz uważasz, że to to samo, co kultury, które robią sobie blizny w celu kultywowania tradycji, uważasz, że tłumienie emocji jest spoko, to ja Cię nie będę przekonywać, że tak nie jest. Aż mam ochotę napisać: miłego życia z cięciem się i unikaniem ludzi. Po co próbować to rozwiązać terapeutycznie i dawać sobie jakaś nadzieję. Lepiej uznać, że cięcie się i siedzenie w domu jest normalne i robić tak dalej. To wcale nie świadczy o problemach ze sobą.
Zaraz mi napiszesz, że osiągnęłam niesamowity progres i że wreszcie dotarło do mnie, co chciałaś mi przekazać?
No nie, ja i tak uważam, że to problem ze sobą, ale nie mam zamiaru na siłę przekonywać, obie już chyba jesteśmy zmęczone tą rozmową.
Wiek: 28 Dołączyła: 08 Maj 2016 Posty: 299 Skąd: mazowieckie
Wysłany: 2016-05-23, 15:47
Lęk zazwyczaj wynika ze złości, ale ogólnie może wynikać ze stłumionych emocji. W przypadku cięcia się wynika prawdopodobnie ze złości, po czym jest autoagresja, jak nie kierowaniem jakiejś złości w siebie?
Ufam jej opiniom, to nie są tylko jej opinie. Mogę zaraz wstawić link albo cytat z artykułu, w którym na podstawie opinii wielu terapeutów jest stwierdzone to samo.
Nie mam siły na tę dyskusję, skoro uważasz, że szanujesz siebie i w żaden sposób nie robisz sobie krzywdy, tnąc się, wręcz uważasz, że to to samo, co kultury, które robią sobie blizny w celu kultywowania tradycji, uważasz, że tłumienie emocji jest spoko, to ja Cię nie będę przekonywać, że tak nie jest.
Znów nie wiem z czego to wyczytałaś. Chyba pomieszałaś kilka niezwiązanych wątków.
Cytat:
miłego życia z cięciem się i unikaniem ludzi.
Dziękuję. Jestem ze swojego życia bardzo zadowolona.
Cytat:
Pustelnicy czy ludzie z innych kultur nie podpadają pod te kategorie, bo mają zupełnie inne intencje.
Wiek: 28 Dołączyła: 08 Maj 2016 Posty: 299 Skąd: mazowieckie
Wysłany: 2016-05-23, 15:50
Scarlet Halo, to wytłumacz, co źle zrozumiałam w tym, co niby źle wyczytałam. Cały czas mówisz, że Twoje cięcie się nie świadczy o żadnym problemie.
Cytat:
Cytat:
Wyparte emocje budzą lęk, który też jest bardzo mocno związany z ciałem.
Zanim przyjrzymy się lękowi, trzeba go odróżnić od strachu. Strach jest ewolucyjnie bardzo przydatną emocją, aktywizacją autonomicznego układu nerwowego, jego gałęzi współczulnej (najpierw - powoduje mobilizację organizmu do walki lub ucieczki) i przywspółczulnej (jeśli trwa długo lub walka i ucieczka uznane są za bezsensowne, powoduje paraliż, zwiotczenie). Dzięki niemu mamy energię, żeby uciekać przed tygrysem, albo chować się przed nim.
Strach bardzo wyraźnie czuć w ciele. Bardzo. W ściskaniu w brzuchu, w napięciu mięśni. Powoduje potliwość, zwężone źrenice, szybsze bicie serca, suchość w ustach, przyspieszony oddech.
Ale często to, co nazywamy strachem albo stresem, jest tak naprawdę lękiem - czyli strachem przed naszymi stanami wewnętrznymi - emocjami lub potrzebami. Jeśli takie napięcie trwa w nas długo, jest to totalnie niszczące dla naszego organizmu. Powoduje wrzody, obniżoną odporność, choroby serca i wiele, wiele innych. Sprzyja też np. uzależnieniom.
To jest bardzo ważne w psychoterapii - jeśli emocje zostaną wyparte, powodują lęk. Lęk tworzy, można powiedzieć, "zbroję mięśniową" (to termin wprowadzony przez Alexandra Lowena), która zatrzymuje dostęp do tych emocji. Innymi słowy lęk sprawia, że nie doświadczamy emocji, jesteśmy zablokowani. Być może intelektualnie mamy do nich dostęp, ale to nie jest to samo.
Żeby mieć kontakt z emocjami i doświadczyć ich w ciele, potrzebujemy zmniejszyć lęk.
Jak to zrobić? Zwracać uwagę na sygnały z ciała i łączenie ich z bodźcami, które je wywołują. Zmniejszać lęk pomagają także oddech, rozciąganie mięśni, relaksacja, masaż. Oddychanie i robienie skłonów, kiedy czujemy się napięci jest bardzo wskazane.
Można latami leczyć depresję, analizując mechanizmy obronne, albo nawet emocje, ale dopóki nie zmniejszymy lęku i nie poczujemy tej wypartej złości w swoim ciele, nie skontaktujemy się z nią cieleśnie, depresja może nie ustąpić. Żeby skutecznie walczyć z blokowaniem, tłumieniem, wypieraniem emocji, potrzebujemy intensywniej odczuwać ciało.
Wiek: 28 Dołączyła: 08 Maj 2016 Posty: 299 Skąd: mazowieckie
Wysłany: 2016-05-23, 16:05
O tym już nie ma chyba w tym artykule, mogę tylko powiedzieć to, co mi mówiła terapeutka.
U mnie to wyglądało tak:
lęk>smutek>złość - złość na samym końcu, na dole, stłumiona.
Przez to zazwyczaj jak ktoś zachowywał się wobec mnie nieodpowiednio, to ja zamiast się zdrowo pozłościć i zapomnieć o sprawie, płakałam. Bo złość stłumiłam już dawno temu, a płakać - to co trochę mniej miałam zblokowane - pozwalałam sobie bardzo rzadko, ale jednak był to mój mechanizm zastępujący złość.
Przy pierwszych ćwiczeniach na odreagowanie tej stłumionej złości u mojej terapeutki (chodziło w wyładowanie złości za nadużycie seksualne, którego doznałam w dzieciństwie, czyli, jak ustaliłyśmy, pierwsze poważne wydarzenie w moim życiu, w którym stłumiłam złość), najpierw pojawiało się zupełne wyparcie, potem lęk, próba usprawiedliwiania tej osoby (był pijany, nie wiedział, co robi), potem płacz, a potem nagle oporowe wkurzenie. Wyładowałam całą złość i wybaczyłam tej osobie w końcu też na poziomie emocjonalnym, nie tylko logicznym (logiczne: był pijany, nie mam co się na niego za to złościć, bo to nie było celowe). Co ważne, ja swojego lęku nigdy nie utożsamiałam z tym wydarzeniem z dzieciństwa, bo wypierałam je ze świadomości aż do 19ego roku życia.
Nie jestem terapeutą, nie wiem, jak to się ma do osobowości schizotypowej. Podejrzewam, że tak samo potrzebne jest tutaj wrócenie do trudnych wspomnień i odreagowanie tej złości, żeby już nie niszczyła.
Cały czas mówisz, że Twoje cięcie się nie świadczy o żadnym problemie
Gdzie niby napisałam, że moje samookaleczenia nie świadczą o żadnym problemie? Pisałam, że brak potrzeby kontaktu z ludźmi nie musi wynikać z jakiś zaburzeń czy problemów. Pisałam też, że samookaleczenia nie przeszkadzają mi w byciu szczęśliwą.
Cytat:
Można latami leczyć depresję, analizując mechanizmy obronne, albo nawet emocje, ale dopóki nie zmniejszymy lęku i nie poczujemy tej wypartej złości w swoim ciele, nie skontaktujemy się z nią cieleśnie, depresja może nie ustąpić.
U osób, które miały jeden epizod depresyjny szansa nawrotu wynosi 50%. U osób, które miały więcej epizodów szansa nawrotu wzrasta do 80%. Tyle w temacie skuteczności leczenia.
Cytat:
Scarlet Halo, bardzo się dzisiaj nudzisz w pracy?
Szef na urlopie. Pobrań nie ma... czekam aż mi odpowiednia godzina wybije, żeby się zmyć. Podziel się popcornem.
Wiek: 28 Dołączyła: 08 Maj 2016 Posty: 299 Skąd: mazowieckie
Wysłany: 2016-05-23, 16:14
Chochlik, Nie nudzę się w pracy, dzisiaj nie mam pracy, pomiędzy pisaniem postów robię rzeczy, które i tak wymagają komputera. A czemu się tak o mnie troszczysz?
Scarlet Halo, a ja pisałam, że samookaleczanie świadczy o braku szczęścia, nie będę po raz kolejny pisała, czemu uważam, że brak szacunku do siebie i robienie sobie krzywdy świadczą o braku szczęścia.
Nie odpowiedziałaś mi: 'Gdzie niby napisałam, że moje samookaleczenia nie świadczą o żadnym problemie?'
Cytat:
Scarlet Halo, a ja pisałam, że samookaleczanie świadczy o braku szczęścia, nie będę po raz kolejny pisała, czemu uważam, że brak szacunku do siebie i robienie sobie krzywdy świadczą o braku szczęścia.
A ja pisałam, że samookaleczenia mi w byciu szczęśliwą nie przeszkadzają. Gdzieś wyżej Chochlik pisała coś podobnego, że ma stwierdzone zaburzenia osobowości i nie przeszkadza jej to w byciu szczęśliwą. Szczęśliwie, to że uważasz że nie możemy być szczęśliwe nie wpływa na nasze poczucie szczęścia.
Wiek: 28 Dołączyła: 08 Maj 2016 Posty: 299 Skąd: mazowieckie
Wysłany: 2016-05-23, 16:27
Chochlik, na jakiej podstawie to stwierdzasz? Moja terapeutka twierdzi co innego, ale widać Ty i Scarlet, która się tnie, macie dużo więcej do powiedzenie w tym temacie.
Scarlet Halo, nie pisałam o epizodach depresyjnych, żeby było Ci przykro, tylko żeby pokazać, że dotarcie do złości może depresję zakończyć niezależnie od ilości takich epizodów.
Tak wywnioskowałam z tego, że broniłaś osób okaleczających się jako szczęśliwych i jeszcze porównywałaś ich zachowania do podtrzymywania tradycji w innych kulturach.
Mniejsza.
I ok, jak uważasz. Mówiłam już, że nie ma sensu ciągnąć tej dyskusji - widać, że Ty swojego poglądu nie zmienisz, ja swojego też nie i niech tak zostanie. Powodzenia.
edit: Chochlik, ja tylko przedstawiam swoje poglądy, to Ty odbierasz je jakoś osobiście. Tak samo Twoje stwierdzenie, że jestem nieszczęśliwa, nie robi jakoś na mnie wrażenia, choć jestem ciekawa, na czym je opierasz, a moje stwierdzenie, że cięcie się świadczy o braku szczęścia jakoś Ci przeszkadza. Nie ogarniam, ale ok. Powodzenia Wam obu w sumie.