Przede wszystkim unikam uogólnień co do mojej osoby, bardziej staram się oceniać swoje zachowania oraz unikam skrajnych ocen, raczej staram się patrzeć na siebie z obu stron. Często pomaga mi się odwoływanie do faktów, a nie przekonań, czy emocji. Jeśli z czymś czuję się źle, nie znaczy, to, że jestem zły. Nie jestem swoim stanem emocjonalnym.
To object to this inseparability of pleasure and pain, life and death, is simply to object to existence. But, of course, we cannot help objecting when the time comes. Objecting to pain is pain.
tylko chyba ciężko odnosić się obiektywnie (poprzez fakty) co do samego siebie?
No właśnie chodzi o nie odnoszenie się do samego siebie, a bardziej swoich zachowań. Dajmy na to mam zły dzień, koszmarnie zawaliłem w pracy, nie chce mi się ćwiczyć, zajadam stres, kłócę się z partnerką. Z automatu myślę o sobie, jestem beznadziejnym pracownikiem zawaliłem w pracy, do tego leń śmierdzący bo nic mi się nie chce i nawet nie umiem kontrolować tego, że jem, do tego jestem ciężarem dla innych, wszyscy mają mnie dość. Łatwo wpadam w takie uogólnienia, jestem złym pracownikiem, jestem leniem, nie umiem, WSZYSCY mają mnie dość. Zamiast tego, mogę się skupić na konkretnej sytuacji: miałem ciężki dzień w pracy - nie wszystko poszło wg mojej myśli, dałem ciała dzisiaj (to jest fakt), jestem dzisiaj bardzo zmęczony, brak mi motywacji do ćwiczeń (fakt), trudno mi dzisiaj zapanować nad nałogowym jedzeniem (fakt), pokłóciłem się z partnerką (kolejny fakt). Na tym mógłbym się zatrzymać. Ale zazwyczaj złe myśli nie odpuszczają, więc kilka pytań pomocniczych i odwołań do faktów: czy jak ktoś zrobił coś nie tak w pracy, to automatycznie klasyfikuje go jako złego pracownika? No obiektywnie, można powiedzieć, że to tak nie działa. Tutaj odwołuję się do kolejnych faktów: pracuję już tutaj dwa lata (fakt), dalej mnie trzymają, zdarzało się, że mnie chwalili (to, że ktoś mnie chwalił jest faktem) etc. Jestem zmęczony, mam obniżony nastrój po pracy (fakt), mogę się tak czuć, zwłaszcza po ciężkim dniu, nie zawsze będę pełen energii i zmotywowany (to coś na kształt faktu, prawdy), co mi daje jedzenie? Jakie towarzyszą temu emocje? (to, że czuję emocje jest faktem), na czym polegało nieporozumienie z partnerką? jak się poczułem, czego oczekiwałem i czy o tym powiedziałem?
Tak topornie to tłumaczę, ale mam nadzieję, że da się złapać sens tego.
To object to this inseparability of pleasure and pain, life and death, is simply to object to existence. But, of course, we cannot help objecting when the time comes. Objecting to pain is pain.
Jeśli chodzi o mnie to mi raczej pomaga ciężki wysiłek fizyczny,podejrzewam że to dlatego muszę czasami w pracy coś robić choć z drugiej wydaje mi się że odziedziczyłem po ojcu trochę samozaparcia bo z jednej strony czuję okropnie ale z drugiej strony nie potrafię się z tym pogodzić i przez to czasami pewnie tak ciężko pracuje fizycznie żeby z siebie wyprzeć te negatywne myśli o sobie.
Typowo babskie rzeczy czyli makijaz, ładne ubrania, dodatki
Czasami słyszę, że się za bardzo wystroiłam, ale trudno
Dodaje mi to pewności siebie i jestem dumna, że czas który w to poswiecilam sprawia, że sie podobam sama sobie bo o to wlasnie chodzi aby czuc sie dobrze ze sobą nawet jakby sie mialo chodzic w worku
Stań przed lustrem, wyprostuj się, spójrz sobie głęboko w oczy i powiedz: „Lubię Cię.”. Nawet, jeśli to nieprawda. Zwłaszcza, jeśli to nieprawda. Powtarzaj kilka razy dziennie, do skutku…
Tak jak wyżej napisał Michał, też staram się wdrażać terapeutyczne metody przy pracy nad samooceną. Próbuję wpływać na własne destrukcyjne przekonania poprzez analizę faktów, argumentację potwierdzającą fakty, dodatkowo można oczywiście jak mantrę powtarzać i przypominać sobie, bo przecież tak głębokich przekonań, które przez całe dwadzieścia cztery lata były podstawą mojego jestestwa, nie da się wyplenić z umysłu na pstryknięcie palcami. Czego w sumie nie umiem robić. Pstrykać znaczy.
Biorąc dla przykładu przekonanie o tym, że jestem gruba i brzydka. Rozpisałam sobie wszystko w kilku tabelkach, ale przedstawię to raczej w formie listy.
Jestem gruba? :
- tylko przez krótki czas w życiu moje BMI było powyżej normy,
- nie potrzebuję ubrań w rozmiarze z X na początku,
- przeglądając się w lustrze zwracam uwagę tylko na niedoskonałości,
- drobne niedoskonałości to normalne, naturalne zjawisko wśród ludzi, każdy jest inny.
Jestem szczupła:
- moje BMI mieści się w granicy normy,
- od lat oscyluję przy rozmiarach M/L
- przeglądając się w lustrze uważam się całościowo za atrakcyjną,
- mam sporo atutów, które czynią mnie atrakcyjną i tworzą mój wygląd wraz z niedoskonałościami.
Tabelki w tym stylu, czytelnie rozmazane w zeszycie, którego okładka błyszczy i jest holo. Poza tym takie teksty motywacyjne i hasła, które można powtarzać jak mantrę aż się w nie uwierzy (ale naukowo to się oczywiście inaczej nazywa), ale budujące są. Choćby takie, że jestem tak samo ważna jak inni ludzie i moje potrzeby również są tak ważne jak innych albo że nie trać energii na coś, na co nie masz wpływu albo teraz jest tak jak jest i jest ok, wszelkie zmiany mogą poczekać. Momentami brzmi to jak taki tani bullshit w stylu "masz depresję? Uśmiechnij się!", ale co tam. Nigdy nie spodziewałam się, że tak proste rzeczy mogą pomóc. Właściwie nigdy nie sądziłam, że cokolwiek jest w stanie wyciągnąć mnie z tego głębokiego na kilometry selfhejtu, a tu proszę.