Ja też nienawidzę własnego ciała. Mam wrażenie, że ludzie mijający mnie na ulicy patrzą na mnie z pogardą. Chyba jestem najbrzydszą istotą na świecie, jak się porównuję do innych to szkoda gadać. . .
Ja mam duży wyrost krost na twarzy, znaczy powiem tak raz duży raz mały, wczoraj na przykład miałem na całą twarz 45% krost dziś mam jakieś 20-25%, ale nie obrzydza mnie to bo wiem że dzięki temu znalazłem piękną dziewczynę która kocha mnie za to kim jestem a nie jak wyglądam. Oczywiście uczęszczam do dermatologa
"7 miliardów żyć, a ja nie wiem sam czy
mam na tyle mocy by, pokonać w sobie całe zło?
Jeśli odrzucisz je i ty.
Ujrzymy tajne drugie dno."
Wiek: 32 Dołączyła: 24 Kwi 2014 Posty: 167 Skąd: Polska
Wysłany: 2014-10-22, 10:41
W gimnazjum i na początku liceum miałam straszne kompleksy, zarówno na punkcie samej twarzy jak i ciała. Przez to myślałam, że nikt mnie nie lubi i nigdy nie polubi. Przez to przestałam zwracać uwagę na to, jaką jestem osobą, jaka jestem wobec innych, przestałam rozwijać zainteresowania. Potem trafiłam do środowiska gdzie na wygląd nikt nie zwracał uwagi, za to ceniono ciekawą osobowość i zainteresowania. Ci ludzie mi bardzo pomogli. Przestałam się skupiać na swoich brakach w wyglądzie, nauczyłam się za to tuszować je strojem i makijażem. Teraz mogę powiedzieć, że nadal się sobie nie podobam, nadal nie lubię swojego wyglądu, ale wiem co zrobić, żeby podobać się sobie trochę bardziej. Nie myślę już tak dużo o swoim ciele - jest jakie jest.
Wariuje się wyłącznie z samotności. Póki jest przy tobie ktoś, kto widzi to, co ty, słyszy to, co ty, nie postradasz zmysłów.
Mam wrażenie, że ludzie mijający mnie na ulicy patrzą na mnie z pogardą.
Niestety, również doświadczam bezustannie tego nieprzyjemnego wrażenia. Potrafię również interpretować mimikę i zachowanie innych ludzi jako odruchy silnego obrzydzenia moją fizycznością. Czasami oczywiście naginam rzeczywistość, ale wrażenie jest tak silne i (dla mnie) oczywiste, że jest mi trudno walczyć z myślą, że absolutnie wszystkie sygnały, które rejestruję są wynikiem mojego zniekształconego osądu. Czeka mnie dużo pracy.
Jednak mimo to myślę, że obecnie moja nienawiść do siebie zelżała. Zauważyłam, że mniej skupiam się na wyszukiwaniu i wytykaniu sobie niedoskonałości i nie odczuwam już usilnej potrzeby porównywania się z każdą napotkana osobą. Nie poświęcam również czasu na seanse nienawiści i dokumentowanie minimalnych zmian zachodzących w moim ciele. Traktuję je przychylniej, bez histerii. Akceptuję, że ma swoje ograniczenia i możliwości co owocuje również zelżeniem objawów związanych z problemami z jedzeniem i przymusem katowania się ćwiczeniami. Jasne, zdarzają się dni, że czuję się jak gówno i najlepiej założyłabym papierową torbę na twarz, ale sprawy idą ku lepszemu (lepsze = brak nienawiści). Będę starać się utrzymać tę tendencję, pomimo możliwych chwil załamania.
ED zaburza postrzeganie samej siebie. I dlatego zapewne mam problemy z akceptacją swojego ciała. Inaczej pewnie nie miałabym restrykcyjnych diet i nie robiła wyczerpujących ćwiczeń przy mojej obecnej wadze...
Wiek: 25 Dołączyła: 03 Lut 2014 Posty: 708 Skąd: Polska
Wysłany: 2014-11-11, 18:28
No, dawno mnie nie było w tym dziale. No to zaczynamy...
Ogólnie ostatnio akceptuje siebie, ale nic więcej. Nie potrafię cieszyć się tym, że dobrze wyglądam.
No, bo tak : długie włosy są? Są.
Niby , długie nogi, są.
Ogólnie ładna twarz jest.
Płaski brzuch, jest.
Ale co z tego? Jest to wszystko, to niech sobie będzie. Nie umiem jakoś tego wykorzystać, każdy powtarza, jaka to nie jestem wysoka i szczupła, no i co? Nie wiem dlaczego mnie to nie cieszy.
Odciski naszych palców na życiu innych nigdy nie znikają.
Wiek: 29 Dołączyła: 26 Paź 2014 Posty: 103 Skąd: Europa
Wysłany: 2014-11-11, 23:57
Ja aktualnie przeżywam okres niskiej samooceny. Wszystko mi nie pasuje. Największym minusem są u mnie nogi. Dla innych są ok - dla mnie to krótkie niepotrzebne obrzydliwe wyrostki, które bym najchętniej wymieniła. Oddałabym wiele. Przez dłuższy czas rozmyślałam nad specjalną operacją (tylko żeby je przedłużyć o jakieś 3-4 cm) - oczywiście drogą, niedostępną w PL, i bardzo groźną, bolesną i grożącą kalectwem. Na pewien czas się z tego wyleczyłam i teraz znowu to wraca... Mam po prostu takie okresy nienawiści do siebie samej. Moja twarz, nogi, całe ciało sprawia, że chce mi się płakać. Podobno jestem ładna tyle, że nie mam takiej typowej urody z okładek czasopism. Jestem strasznie niska, do tego (przynajmniej wg. mnie) mam strasznie dziecinną twarz.
Najgorsza jest ta zmienność, bo w innych okresach uznaję się za atrakcyjną, że mogę się podobać. Zaczynam się porównywać do sucide girls (dziwny przykład - wiem) i uznawać "że tak też bym w sumie mogła... w końcu mam biust, pasuje mi alternatywny wygląd".
Te straszne kontrasty zaczynają mnie wykańczać. Jednego dnia pewna siebie, zaś innego mam ochotę przepraszać, że ludzie muszą na mnie patrzeć.
Wiek: 29 Dołączyła: 26 Paź 2014 Posty: 103 Skąd: Europa
Wysłany: 2014-11-12, 18:50
Sadist napisał/a:
A jak mam 164 to... też jestem strasznie niska?
To dalej jesteś o 10 cm wyższa ode mnie i lekarze nie sugerują ci niskowzrostu, a ludzie nie śmieją się, że jesteś karłem, jesteś "na wysokości zadania" itp
Nie rozumiem twojego doczepienia się do mojej wypowiedzi...
Dohito, ja mam 165 cm i uważam że jestem niska i do tego gruba
Ciężko jest ale jakoś z tym żyje
Przecież ludzi nie ocenia się po wyglądzie. 154 cm to nie aż tak źle są niżsi ludzie .
Siedzę sama w ciemnym pokoju nie pozostawiona nikomu,
tłumiąc w sobie ból raniących mnie słów,
a żyletka znów pozostawiła na mym ciele po sobie ślad.
Wiek: 29 Dołączyła: 26 Paź 2014 Posty: 103 Skąd: Europa
Wysłany: 2014-11-12, 19:22
życie??? napisał/a:
Przecież ludzi nie ocenia się po wyglądzie. 154 cm to nie aż tak źle są niżsi ludzie .
Ja i ty może nie ale niestety słyszę niemiłe komentarze, co już nie jest przyjemne. Nie mówiąc już, że dochodzi do tego lekceważące odnoszenie się do mojej osoby. Mimo 20 lat jestem często traktowana jak dziecko, ludzie są niemili i nie okazują ani trochę szacunku. Naprawdę przez długi czas mi dokuczano z tego powodu, a takie rzeczy zostają w człowieku na długo..