Występuje u mnie coś takiego jak krwioplucie... tam moja ślina "lubi być zabarwiona na różowo". To nie jest nowy temat, rok temu przez to samo przechodziłam... I wyszło, że to przez układ pokarmowych... Myślałam, że temat zamknięty a tu będzie powtórka z rozrywki... Może też nie panikuje przez to, że znana mi to sytuacja lub przez to, że "w domu" uważają, że przesadzam lub co ono mogą mi poradzić na to.
Gdy przeglądasz się w lustrze i masz ochotę je stłuc, to nie lustro trzeba zniszczyć, to ciebie trzeba zmienić.
Najgorsze w piekle to nie palący ogień, wieczność męczarni, utrata łaski bożej czy poddanie torturom. Najgorsze w piekle jest to, że nie wiesz, czy już się w nim nie znajdujesz.
Jednobarwna, wiem, że powinnam się tym zająć... ale jak sobie przypomnę ile "męki" tym było ostatnim razem. Musiałam się dopraszać aby skierowania na badania mi dali, przyznaję, że na badania krwi i prześwietlenie płuc bez większych problemów skierowanie dostałam. Wyniki krwi wyszły dobrze, w płucach nic nie było... więc było "nie wiemy co dalej z panią zrobić lub może to jednorazowa sprawa"... Służba zdrowia to jedna wielka porażka, przepraszam, że wkładam teraz wszystkich do jednego wora, ale tak to wygląda w większości przypadków. Pół roku czekania na gastrologa, cztery na gastroskopie. A prywatnie mnie nie stać chodzić.
Gdy przeglądasz się w lustrze i masz ochotę je stłuc, to nie lustro trzeba zniszczyć, to ciebie trzeba zmienić.
Najgorsze w piekle to nie palący ogień, wieczność męczarni, utrata łaski bożej czy poddanie torturom. Najgorsze w piekle jest to, że nie wiesz, czy już się w nim nie znajdujesz.
Zakręcona, wszyscy się chyba z tym mierzymy. Owszem, to syf. Trzeba się dopraszać o swoje, jest się traktowanym jak petent, albo zło konieczne.
Z tego co ja widzę wyjściem jest prywatna opieka np. osobiście w większości chwaliłam sobie Medicover w formie benefitu z pracy. O Lux Medzie jednak nie mam dobrego słowa (Trójmiasto).
Służba zdrowia to jedna wielka porażka, przepraszam, że wkładam teraz wszystkich do jednego wora, ale tak to wygląda w większości przypadków. Pół roku czekania na gastrologa, cztery na gastroskopie.
To nie jest wkładanie wszystkich do jednego worka, to jest ocena systemu, niewydolnej służby zdrowia a nie poszczególnych lekarzy. Kwestia domagania się badań lub zmiany lekarza rodzinnego leży w kwestii Twojej i tego jak bardzo dolegliwość Ci przeszkadza i chcesz się nią zająć.
Ja po pielgrzymowaniu po lekarzach, czy to na nfz czy poprzez prywatną opiekę medyczną (lux med, ale placówki współpracujące, bo u mnie nie ma takich luksusów jak przychodnia lux med czy Medicover), to potrzebuję czasu na pozbieranie energii, by się wybrać do kolejnego specjalisty i aby się nie odbić od czyjejś niekompetencji. Po 2 miesiącach od zrobienia badania prywatnie postanowiłam wrócić do rodzinnego z wynikiem i pytaniem co dalej... Chociaż ostatnio usłyszałam, że skoro coś mi przeszkadza w wyglądzie to oznacza, że kobiety są jednak próżne... Po czym jak zrobiłam badanie prywatnie to okazało się, że zmiany jednak mają medyczne, głębsze dno.
Ja uważam, że trzeba mieć dużo samozaparcia by zadbać medycznie o siebie, już nie mówiąc o profilaktyce, ale o zajęciu się "pilnym problemem", a już jakiś cud trafić na lekarza, który podejdzie do człowieka holistycznie i faktycznie poszuka źródła, przyczyny, a nie tylko zadziała miejscowo i za jakiś czas powtórka...