Cała sytuacja to akcja-reakcja. Zabrakło mi skarcenia Rocka za to. Jak idziesz na stand-up, to naturalnie - liczysz się z przypier...lką do ciebie, nikogo nie powinno to dziwić. Ale to nie ta impreza.
A ja się tutaj nie zgodzę. Owszem, może żarty były nie najwyższych lotów, ale to ciągle standup. Jak ktoś ucieka się do przemocy fizycznej w reakcji, to może nie powinien na takowe przychodzić. Śmiano się z gorszych rzeczy.
Castro napisał/a:
szczerze mam nadzieję, że "Naatu, naatu" z RRR
Ja się jeszcze cieszę, że dostało się też Ke Huy'owi (swoją drogą, bardzo wdzięcznie brzmiące imię).
Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10445 Skąd: świat
Wysłany: 2023-03-15, 10:45
Castro napisał/a:
Słyszałam, że wielką innowacją w tym roku była... zmiana koloru dywanu. Problemy pierwszego świata tak bardzo.
No tak! Przecież trzeba dobrze wydać te setki tysięcy dolarów na jednorazową kreację! Musi być dopasowana, prawda?
Ta innowacja przysporzyła ponoć wiele problemów.
<<< Dodano: 2023-03-31, 11:32 >>>
Kto czeka na nowego "Jokera" z Gagą i ostatni film Quentina "The Movie Critic” ręce w górę!
hasztag_team_Quentin_for_ever
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
Kto czeka na nowego "Jokera" z Gagą i ostatni film Quentina "The Movie Critic” ręce w górę!
Zobaczyć zobaczę, ale na pewno nie czekam z jakąś wielką niecierpliwością. Tak jak nie podobał mi się Taksówkarz, tła niezbyt podobał mi się też ten nowy Joker, z mojej perspektywy będący jedynie wymienionego na początku filmu remakiem, przeniesionym do innej historii. Niemniej, mając na uwadze jego bardziej realistyczne podejście do komiksów, ciekawi mnie w jaki sposób przedstawi nam toksyczną relację Jokera z jego więzienną psycholog - na pewno jest tutaj przestrzeń do wielu interesujących rozważań. A Quentin jak to też i Quentin, nie jestem fanem wszystkich jego dzieł, ale trzeba mu oddać to, że zawsze wnosi do kina coś ciekawego i świeżego.
Skręca mnie, że "Oppenheimer" wchodzi niebawem do kin, ale raczej się nie wybiorę, bo nie pójdę sam (mimo, że A. twierdzi, że mogę iść, ale samemu nie lubię chodzić do kina). Pozostaje czekać, aż będzie gdzieś dostępny...
To object to this inseparability of pleasure and pain, life and death, is simply to object to existence. But, of course, we cannot help objecting when the time comes. Objecting to pain is pain.
To object to this inseparability of pleasure and pain, life and death, is simply to object to existence. But, of course, we cannot help objecting when the time comes. Objecting to pain is pain.
void, mogę pójść z Tobą. Tak samo i na Napoleona, czy Diunę w dalszej przyszłości też chętnie bym się z kimś wybrał. Albo na jakikolwiek film rodem prosto z festiwali - męczy mnie już ta niemożność dzielenia się wrażeniami i różnymi perspektywami.
Ratunku!
Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10445 Skąd: świat
Wysłany: 2023-11-05, 07:53
Jak LUC za muzykę do filmu "Chłopi" Oskara nie dostanie, to oficjalnie dla mnie ta gala będzie ustawką jak Eurowizja.
Bo to, że nominowany jest ten film w kategorii "kino plebsu"* to chyba nikogo nie dziwi.
Widziałam, zachwyciłam się.
Dla mnie w ogóle tu nie chodziło o fabułę, grę aktorską. I też w ogóle się na nich nie skupiałam, chociaż nie czarujmy się, nawet jak ktoś przejechał szkołę na streszczeniach lektur - wie o co chodzi.
Co do gry:
:
nawet Wieniawa nie przeszkadzała, bo jest tylko parę minut.
Dla mnie najważniejsze było to malarstwo i muzyka. I gdy były ujęcia dłoni - siedziałam z rozdziawionym pyskiem.
Film - złoto, amen.
*bo tymże jest dla mnie kategoria nie-hollywoodzkich filmów. Więc strajk był dla mnie jak wsadzenie wyprostowanego, środkowego palca, prosto w oko owej "fabryki snów".
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
Niedawno obejrzałam w kinie "Chłopów", lektura szkolna, która mnie ominęła, natomiast film jest świetnie zrobiony, bardzo dobrze namalowany, do tego ta muzyka...
Mimo różnych opinii czy czytanych różnic między książką a filmem, to w mojej ocenie film jest smutnym obraz wiejskiego życia i parę razy oczy mi się zaszkliły.
Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10445 Skąd: świat
Wysłany: 2024-01-08, 21:35
Postanowiłam zapoznać się z najgłośniejszymi produkcjami 2023 roku czyli Oppenheimer i Barbie.
Oppenheimer wkręcił mnie na maksa, że nawet nie zorientowałam się, że jest do bardzo długi film, Z dużą uwagą chłonęłam każdą scenę, zrobił na mnie ogromne wrażenie. Nie żałuję, że nie wybrałam kina a portal stremingowy, bo mogłam się skupić, co uważam - ten film wymaga.
Co do Barbie... cóż, kompletnie nie przekonała mnie ta wersja ukazania problemów tożsamości własnego JA, równości płciowej. I nie rozumiem zachwytu nad Gosligiem. Wyłączyłam w połowie, co rzadko mi się zdarza.
Ale za to niedawno byłam w kinie na "Piła X". Uśmiałam się...
:
...przy scenie gdy chcieli przyciągnąć stolik jelitami jednej z ofiar. Oesu to było tak słabe, naciągane, że się ubawiłam srogo.
To już nie jest ta "Piła" co pierwsze części, oj nie. Ale z braku laku ujdzie. Na pewno bardziej niż Barbie.
Ale ale! Zapominałabym. "Człowiek imieniem Otto".
Może i ckliwe, może i oklepane, Cholera, j***ć to. Tom Hanks - to jest nazwisko, które mnie zawsze elektryzuje. Film jest na podstawie książki jeżeli kogoś jeszcze nie zachęciło nazwisko aktora pierwszoplanowego.
Ja na tym filmie śmiałam się, ryczałam, miałam wielkiego facepalma nad losem bohatera. Widziałam tam takie cholernie znajome mi "szczęście".
Ale produkcja Netflixowa "Rebel Moon" mimo że rzeczywiście tam efektów specjalnych jest co nie miara, to mnie tam się ta bajeczka całkiem znośna wydaje. Fakt, ta jedna z postaci wywołała u mnie arahnofobiczne konwulsje także nie mogę powiedzieć, że obejrzałam cały film ale reszta też na zasadzie "z braku laku, lepsza niż Barbie".
Uparłam się na tą Barbie chyba dlatego, że kompletnie nie mam tych ochów i achów nad grą aktorską, ukrytym przekazem, i całą resztą zachwytów.
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
Ale ale! Zapominałabym. "Człowiek imieniem Otto".
Może i ckliwe, może i oklepane, Cholera, j***ć to. Tom Hanks - to jest nazwisko, które mnie zawsze elektryzuje. Film jest na podstawie książki jeżeli kogoś jeszcze nie zachęciło nazwisko aktora pierwszoplanowego.
Ja na tym filmie śmiałam się, ryczałam, miałam wielkiego facepalma nad losem bohatera. Widziałam tam takie cholernie znajome mi "szczęście".
Ja najpierw czytałem książkę, a dopiero potem z psiapsielem oglądałem oba filmy (najpierw amerykański, o którym piszesz, a potem szwedzki). Muszę przyznać, że wersja anglojęzyczna zrobiła na mnie dużo większe wrażenie, choć czułem się tym odrobinę zaskoczony. Zdecydowanie lepiej skróciła historię i pokazała najistotniejsze sprawy Łatwiej było mi do niej nawiązać emocjami.