Wiek: 33 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10231 Skąd: świat
Wysłany: 2020-04-15, 05:59
Złapałam się dzisiaj na tym, że mam straszne "tiki". Albo i nie wiem, czy to można do tików zaliczyć, ale... Co chwilę, jakkolwiek to nie brzmi, łapię się za brew. W sensie przykładam palce i wyglądam w tym momencie jakbym dostała migreny od myślenia
W dobie zarazy, gdy nie powinno się dotykać twarzy jest to niewskazane, a ja robię to tak mimowolnie.
I znowu klapią mi oczy, nie wiem, czy to nie powiązane, w końcu wszytko w obrębie oka się dzieje. Nah, te badania krwi co miałam zrobić to mi to teraz nerwowo wierci dziurę w brzuchu, że nie poszłam wcześniej.
Edit.
Pisząc tylko tego posta z kilka razy się "złapałam" na klapiących oczach i łapaniu za oko. I mnie to denerwuje, a jak się denerwuję, to się to intensyfikuje.
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
Wiek: 27 Dołączyła: 23 Gru 2016 Posty: 3160 Skąd: Polska
Wysłany: 2020-04-15, 21:16
Euphoriall, to brzmi jak złożony tik. Trzymam kciuki, żeby się szybko wyciszył.
A ja się w święta roztikałam na całego, łącznie z dźwiękowymi, ale to już kwestia przebywania z rodziną.
Od jakiegoś miesiąca mam taki śmieszny tik/kompuls/stim. Muszę sześć razy szybko o coś zapukać (metrum 4/4). Robię to bezmyślnie, kiedy się stresuję i przynosi jakąś chwilową ulgę.
Wiek: 27 Dołączyła: 23 Gru 2016 Posty: 3160 Skąd: Polska
Wysłany: 2020-04-16, 09:56
Euphoriall, prosty tik wymaga ruchu jednego lub kilku mięśni należących do jednej grupy, np. mrugnięcie, zmarszczenie czoła. Złożony angażuje wiele mięśni i może być bardziej skomplikowany, np. konkretny ruch ręką, pstryknięcie.
Sere mi łamą tiki męża. Jedne ewoluują z czasem w inne, wyciszają się na chwilę by potem wybuchnąć ze zdwojoną częstotliwością. Wycofuje się przez to z sytuacji towarzyskich w obawie przez ich pojawieniem się, co wcale nie poprawia jego nadszarpniętych tikaniem morali.
Ja też nie poprawiam sytuacji, bo w obliczu nieprzewidzianych i donośnych dźwięków wiele razy podskakiwałam przestraszona, a czasami zdarza mi się zastygnąć w niemym przestrachu, bo obecnie tika tym samym dźwiękiem, jaki wydawała z siebie moja matka sekundy przed najgorszymi wybuchami agresji. Nie potrafię pomóc, ale wychodzi na to, że niechcący też szkodzę.
No i kurde...ja też zaczęłam potikiwać. W jakiś sposób się zaraziłam, jakkolwiek niedorzecznie to brzmi.
Wiek: 27 Dołączyła: 23 Gru 2016 Posty: 3160 Skąd: Polska
Wysłany: 2023-02-22, 08:31
Przykro mi, Łasia… Widzę, że naprawdę utrudnia mu to życie.
Łasia napisał/a:
W jakiś sposób się zaraziłam, jakkolwiek niedorzecznie to brzmi.
Wcale nie brzmi niedorzecznie. Jak na oddział psychiatryczny wejdzie jedna osoba z tikami, to zaraz 3/4 nagle się zaraża. Sama „zaraziłam się” oglądając dokument o „epidemii Tourette’a” w jednym miasteczku, gdzie mnóstwo nastolatków nagle zaczęło intensywnie tikać. Aż szukali jakiegoś toksycznego wycieku gazu czy czegoś.
Czy mąż leczy się na zaburzenia lękowe? Może pomogłyby SSRI, SNRI lub TLPD? Albo jakaś zmiana w otoczeniu na mniej stresującą?
Czy mąż leczy się na zaburzenia lękowe? Może pomogłyby SSRI, SNRI lub TLPD? Albo jakaś zmiana w otoczeniu na mniej stresującą?
Nah, na nic się nie leczy. Ogólnie nie leczy się, nie leczył i leczyć nie zamierza. Ja go do tego nie zmuszę, podsyłałam mu artykuły na ten temat, jakieś badania i możliwości, infromowałam, zachęcałam, no ale on sam musi chcieć...
Ma możliwie zminimalizowane stresory do minimum, środowisko przyjazne na maksa. Już nawet ja sama mam dziwne rozkminy czy powiedzieć czy nie o swoim gorszym dniu albo czy zwrócić mu uwagę gdy coś ewidentnie spartaczył w obawie przed tym, żeby nie zareagował nasileniem. No ale to już lekka paranoja. Roztikany i rozdygotana, taka z nas para.