Napisałem go jakiś czas temu, a jako, że jakoś jestem bez poetyckiej formy, nie wiedziałem ani, co z nim zrobić, ani jakbym go miał poprawić. Wrzucę więc tutaj
Och droga Wenus
przemykają mgławice
dla słodkich Twych oczu
obfite ławice
spoglądam zza rogu
popuszczając Jowisze
i choć dzieli nas zieleń
całe lata świetlne rozłąki
z dołami pod wzrokem
przebiegam wszystkie łąki
Bezlik sercozłamań ostatnio przymusił mnie do poetyckiego ulania.
Mam Cię
Na wyciągnięcie dymu papierosa
A jednak
Cedry umierają w oczekiwaniu na Ciebie
Jesteśmy jak
Księżyc i słońce -odwieczni kochankowie
W myśl
O zeszłym maju smutek nakrapia oczy
Mimochodem