Nawet jak ta osoba ma tego świadomość i wie, że raczej nie wypali z takim idiotyzmem.
Myślę, że zwłaszcza wtedy jeśli ma tego świadomość i tego nie powie.
wiedźma napisał/a:
Właśnie jest na odwrót. Taka osoba chce rozmawiać z terapeutą, tylko boi się całkowitej szczerości.
Bo te dwa zdania nie są względem siebie sprzeczne? Przecież to jest początek okłamywania terapeuty. Choć wiem, że to nie łatwe, ale jeśli chce się być szczerym z terapeutą, to trzeba o tym powiedzieć, nawet jeśli ma to oznaczać koniec terapii. Bo nawet jeśli oboje uznacie, że tak będzie lepiej (w sensie, że zakończyć wspólną terapię) to myślę, że nie powinno się kończyć terapii ot tak, po prostu porzucając ją. Uczciwie w porozumieniu z terapeutą można dojść do różnych rozwiązań.
To object to this inseparability of pleasure and pain, life and death, is simply to object to existence. But, of course, we cannot help objecting when the time comes. Objecting to pain is pain.
Wiek: 28 Dołączył: 17 Cze 2022 Posty: 390 Skąd: Polska
Wysłany: 2022-12-19, 13:03
Michał, ta osoba stara się trzymać dystans i mówić sobie "to tylko terapeuta", ale co emocje, to emocje. Robią swoje. Po prostu chodzi tutaj o niezdrowe przywiązanie i takie egocentryczne przekonanie, że terapeuta również odczuwa jakieś uczucia (niekoniecznie romantyczne) ale że myśli o pacjencie poza pracą itd. jakby ten konkretny pacjent był ważniejszy od innych pacjentów. Pojawia się tutaj nawet zazdrość o innych pacjentów. Ale ciągle gdzieś z tyłu głowy jest ta świadomość, że to wszystko jest niezdrowe i nienormalne i że ta osoba powinna zachowywać się normalnie bo inaczej straci miesiące terapii...
Może ja nie pasuję do tych ludzi. Jeżeli ja mam znowu wyjść z tej swojej skorupy, wystawić tę rękę na zewnątrz i od razu mi odetną, to mi się nie chce, to ja się boję.
Wiek: 37 Dołączyła: 08 Maj 2017 Posty: 833 Skąd: Polska
Wysłany: 2022-12-19, 19:09
wiedźma napisał/a:
Ale ciągle gdzieś z tyłu głowy jest ta świadomość, że to wszystko jest niezdrowe i nienormalne i że ta osoba powinna zachowywać się normalnie bo inaczej straci miesiące terapii...
Przeniesienie erotyczne jest zjawiskiem pojawiającym się w terapii znacznie częściej niż mogłoby się wydawać i jest świetną okazją do pracy terapeutycznej, jeżeli oczywiście ktoś jest gotów przyjąć, że odczuwane przez niego emocje, to przeniesienie i nie mają absolutnie nic wspólnego z terapeutą jako człowiekiem w jego codziennym życiu. (I jeżeli terapeuta nie nadużywa relacji terapeutycznej). Pojawienie się takich uczuć może być sygnałem, że w procesie terapeutycznym doszło się do emocji związanych z potrzebą akceptacji, miłości, bliskości, intymności i tak dalej, najczęściej niezaspokojoną, co zwykle można interpretować jako postęp w terapii. Zachęcałabym tą osobę do porozmawiania o tych uczuciach otwarcie z terapeutą i spróbowania określenia jakie emocje i do kogo oryginalnie skierowane, przeniosła na terapeutę.
Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10445 Skąd: świat
Wysłany: 2022-12-29, 12:50
No to:
wiedźma napisał/a:
Nawet jak ta osoba ma tego świadomość i wie, że raczej nie wypali z takim idiotyzmem. Że zdaje sobie sprawę z tej granicy pacjent/terapeutka. Tylko, że po prostu trochę zbyt bardzo lubi własnego terapeutę?
Czy:
wiedźma napisał/a:
Po prostu chodzi tutaj o niezdrowe przywiązanie i takie egocentryczne przekonanie, że terapeuta również odczuwa jakieś uczucia (niekoniecznie romantyczne) ale że myśli o pacjencie poza pracą itd. jakby ten konkretny pacjent był ważniejszy od innych pacjentów. Pojawia się tutaj nawet zazdrość o innych pacjentów.
Bo dla mnie to jak sama zauważyłaś "co emocje, to emocje".
A czy osoba, która potrzebuje terapii, może w ogóle potrafić kontrolować/rozumieć/itd. własne emocje? Mi to się wydaje, że właśnie problem z emocjami skłania do podjęcia terapii.
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
Wiek: 28 Dołączył: 17 Cze 2022 Posty: 390 Skąd: Polska
Wysłany: 2022-12-29, 22:31
Euphoriall, racja, terapia jest sama w sobie trudna, a jeśli pojawiają się takie niezdrowe emocje względem terapeutki/terapeuty to wszystko komplikuje się jeszcze bardziej.
Może ja nie pasuję do tych ludzi. Jeżeli ja mam znowu wyjść z tej swojej skorupy, wystawić tę rękę na zewnątrz i od razu mi odetną, to mi się nie chce, to ja się boję.
Nie spodziewałam się, że przyjdzie taki etap u mnie w terapii, że będę wkurzona na moją terapeutkę i zniechęcona do chodzenia na sesję. Ostatnio czuję przestój w terapii. Rozumiem, że to normalne, ale wydaje mi się też, że dużo ma do tego jakieś moje osłabienie zaufania do terapeutki. Zaczęłam mieć wrażenie, że jest troszkę nieprofesjonalna w pewnych kwestiach. Najbardziej poczułam się dziwnie gdy na ostatniej sesji rzuciła stwierdzeniem, że wydaje jej się , że trochę przytyłam.
To nie było powiedziane w sposób chamski. Był temat o zaburzeniach odżywiania. Akurat zobaczyłam się z nią po dwutygodniowej przerwie... Sama nie wiem co o tym myśleć.
Czuję się jeszcze gorzej, zwracam większą uwagę na mój brzuch i mimowolnie wciągam go
20września, rozmawiałaś z terapeutką o swoich odczuciach i o tym co o tym myślisz?
Jeśli czujesz się niekomfortowo przez to, co powiedziała to jak najbardziej wymaga to omówienia z nią na terapii i wówczas pomyślenia co dalej, na ile jest nadszarpnięte zaufanie.
Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10445 Skąd: świat
Wysłany: 2023-03-17, 14:46
20września napisał/a:
Nie spodziewałam się, że przyjdzie taki etap u mnie w terapii, że będę wkurzona na moją terapeutkę i zniechęcona do chodzenia na sesję.
A jest to coś totalnie normalnego.
I powinnaś jej o tym powiedzieć.
I moją pierwszą myślą było - " no tak, bo zadziałała na ED". Więc pytanie - rzeczywiście jest przestój w terapii czy Ty robisz się mocno objawowa w ED i ucieczka to woda na jego młyn?
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
Wiek: 31 Dołączyła: 22 Cze 2014 Posty: 1410 Skąd: Europa
Wysłany: 2023-03-18, 09:00
Zaczęłam nową terapię. O boże jaki to jest przeskok jak się chodzi na nfz a potem prywatnie
I chyba dopiero teraz czuję, że pracuję w terapii, że coś się zmienia.
Zawsze chodziłam na psychodynamiczną a teraz na poznawczo- behawioralną.
Czuję się zaopiekowana i bezpieczna.
Moje problemy są zaopiekowane
Sweden, rozmawiałam z nią Już wszystko sobie wyjaśniłyśmy i jest lepiej
Imperfect, tak, ten tekst, że przytyłam. Z drugiej strony po prostu ogólnie zaczęła mnie wkurzać, pojawiła się u mnie złość, ale według niej to dobrze, bo przez ten cały czas gdy chodzę na terapię, to nigdy nie okazywałam złości na terapii.
Euphoriall, jest troszkę przestój, ale dzięki wyjaśnieniu tego co poczułam, to poczułam się lepiej. Zdałam sobie sprawę z tego, że doszłam na terapii do najtrudniejszego dla mnie etapu i muszę po prostu troszkę przebić się przez ten wewnętrzny mur, ale liczę na to, że będzie okej
Dowiedziałam się jeszcze, że będę mieć przerwę w terapii od początku czerwca do końca listopada, bo terapeutka jest w ciąży
20września, czyli wszystko na plus Cieszę się, że sobie wyjaśniłyście różne kwestie. Trzymam kciuki za przebicie się przez ten mur.
Jak się zapatrujesz na tą przerwę w terapii?
Imperfect, pod względem przerwy, to jest nawet okej, jakoś daję radę. Na ostatniej sesji (pod koniec czerwca), dowiedziałam się, że cena wzrośnie ze 120 na 150 zł. W Krakowie to standardowa cena a wręcz najniższa, bo zazwyczaj ceny wahają się między 160 do ponad 200... Myślałam, że jeszcze jakoś dam radę, zwłaszcza, że terapia ma być wznowiona od grudnia, ale niestety po ponad 3 latach (w tym jedna przerwa 7 miesięczna i teraz od lipca przerwa..) będę musiała zakończyć terapię
Wczoraj dowiedziałam się, że będzie spora podwyżka za czynsz mieszkania i niestety ciężko będzie finansowo to ogarnąć.. zresztą już wcześniej było ciężko, ale jeszcze jakoś w miarę się udawało. Ech, trudno.. Pod koniec września mam wizytę u psychiatry, może coś mi doradzi.. może zmiana dawek leków, sama nie wiem. Już nawet nie czuję czy leki działają dobrze, czy w ogóle.
Wiek: 34 Dołączyła: 18 Maj 2019 Posty: 998 Skąd: Polska
Wysłany: 2023-11-25, 12:07
Zostało mi około 6 spotkań z terapeutką... czyli jakieś pół roku. Po 7latach terapii, to te pół roku to dla mnie już sama końcówka. I teraz tak się zastanawiam... chciałabym coś dać mojej terapeutce po tych latach współpracy. Kobieta jest cudowna, ma serce na dłoni... była dla mnie zawsze gdy potrzebowałam, nie tylko podczas umówionych spotkań. Nie chcę kończyć samym 'dowidzenia'.
Myślicie, że prezent jest ok? Bo różne opinie czytam... jeśli tak, to jaki?
"Been searching somewhere out there
For what's been missing right here."
LP