Adenium, nie miał mnie kto zdiagnozować...nie byłam w szpitalu..
You know you did me wrong (mmm)
Just one more cup of coffee 'fore I go (mmm)
I know I better stop and cut the show (mmm)
I'll leave you all the memories and go, I'ma go
You know you did me wrong (mmm)
Just one more cup of coffee 'fore I go (mmm)
I know I better stop and cut the show (mmm)
I'll leave you all the memories and go, I'ma go
Wiek: 33 Dołączyła: 20 Mar 2019 Posty: 2071 Skąd: wielkopolskie
Wysłany: 2020-10-20, 10:16
Cappy, ja mam wrażenie, że Ty naprawdę nie czytasz tego, co ludzie tutaj do Ciebie piszą. Jedni piszą o szpitalu, inni o tym, że po prostu powinnaś iść do psychiatry, a Ty zadajesz ciągle te same pytania co masz zrobić. Ty już dostałaś odpowiedzi, ale nie chcesz z tym nic zrobić. Robisz wszystko, by sobie nie pomóc i by w tym tkwić. Wiem, że trudno jest poprosić o pomoc dla samej siebie, kogokolwiek, ale dostajesz tutaj ciągle jasne instrukcje.
Za głośno? Co jest za głośne? Tylko cisza. Cisza, w której się człowiek rozpada jak w próżni.
Czy borderline jest neuroatypowe? Czy należy do jednej grupy ze spektrum autyzmu i ADHD?
Już lata temu mówiło się o podobieństwach między "kobiecym aspergerem" a BPD oraz częstej współchorobowośrci z ADHD. Nowe podejście jest inne, mówi o przeniesieniu borderline z zaburzeń osobowości do zaburzeń neurorozwojowych. Słyszałam o tym ostatnio na wykładzie i zaczynam zgłębiać temat.
Jakoś trafiło do mnie to podejście. Neuroatypowość może nie opisze każdej osoby z BPD, ale borderline to trochę diagnoza-worek, do którego wpada dużo osób o bardzo różnym obrazie klinicznym. Mnie w każdym razie opisze w punkt. Już od lat wahałam się, czy nie zrobić sobie diagnostyki w kierunku spektrum. Rodzice uważają, że mam aspergera, tak jak mój brat. Znam wielu Aspików i wydaje mi się, że dogaduję się w nimi lepiej niż neurotypowi, ale sama czuję się "na granicy", nie do końca pasująca do tej grupy. Tak samo z ADHD. Widzę wspólne cechy, ale diagnoza do mnie nie pasuje. Za to opisanie BPD w kontekście neuroatypowości - traf w dziesiątkę. Jest to dla mnie zauważalne szczególnie teraz, kiedy kryzysy, depresje i ześlizgi psychotyczne mam już za sobą i funkcjonuję dobrze, a mimo to widzę w sobie pewne charakterystyczności.
Jak Wam się widzi takie podejście?
– Where did you go, psycho boy?
– I felt like destroying something beautiful.
chiroptera, z jednej strony występuje to dosyć często, ale z innej, jako użytkownik bordera... Bardzo trudno mi to odnieść do siebie, nie pasuję do Aspergera, nie pasuję do autyzmu, już najbliżej mi do ADHD, ale to też nie to. Nie jestem typowym człowiekiem i mój border też nie jest typowy, więc może dlatego. Tym bardziej mi to nie pasuje odnośnie do powodów, przez które jest tak jak jest. To dla mnie super dziwne.
"Człowiek w ogóle tak potrafi: zastąpić realne iluzją. I żyć w całkowicie wymyślonym świecie.
To w zasadzie przydatna cecha"
Zwlekałam z tym od lat, miałam nawet na to odłożoną kiedyś kasę, którą chyba na jedzenie wydałam W końcu zapisałam się do psycholog zajmującej się neuroróżnorodnością na konsultację.
Nie planuję robić pełnej diagnozy, bo a) nadal uważam, że to border, który w tej chwili nie jest jeszcze za atypowość uważany; b) nic to nie zmieni w moim leczeniu (raczej), a plakietka mi niepotrzebna. Chciałabym jednak z nią pogadać, czy nie wpadam w confirmation bias/hipochondrię i czy też widzi we mnie cechy spektrum i ADD (które można równie dobrze opisać BPD). Nie chcę sobie niczego wmówić. Byłoby to dla mnie o tyle cenne, że w razie potwierdzenia poszerzyłabym swoją psychoedukację, sięgnęła po inną literaturę, stosowała wobec siebie inne metody, była bardziej wyrozumiała. ADD ma trochę wspólnego z przesuniętym wydzielaniem melatoniny, ciekawe, czy atypowe BPD też, pewnie spróbowałabym, jak podanie melatoniny wpływa na mój rytm okołodobowy. Stymulanty też rozważam, ale nie chcę sobie sama przepisać, tylko obgadać z psychiatrą, ale trochę się boję... ADHD to taka modna diagnoza teraz. Już raz mnie trochę zbyła psychiatra, jak jej powiedziałam, że mój PMS to już chyba PMDD (patologiczna wersja). A teraz dowiedziałam się, że estrogeny (których jest dużo tuż przed okresem) przez wpływ na dopaminę podkręcają objawy ADHD i współwystępowanie PMDD jest mega częste. Zakładam, że w BPD byłoby to samo. Jeszcze na fakt, że w moich zaburzeniach ważniejsze są noradrenalina i dopamina niż serotonina wskazuje to, że u mnie rzeczywiście żadne SSRI nie działały, a SNRI już świetnie. Tak samo zastanawiam się, ile moich "stanów poddepresyjnych" było po prostu epizodami, gdzie nasiliły mi się dysfunkcje wykonawcze, a apatia przyszła wtórnie.
– Where did you go, psycho boy?
– I felt like destroying something beautiful.
Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10445 Skąd: świat
Wysłany: 2023-07-21, 12:20
Ne zastanawiałaś się czy w Twoim, chiroptera, przypadku taka masturbacja psychiki jest bardziej niebezpieczna niż u nas wszystkich, niewtajemniczonych, razem wziętych?
Sama jestem ciekawa.
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
Wiek: 28 Dołączyła: 23 Gru 2016 Posty: 3498 Skąd: Polska
Wysłany: 2023-07-21, 13:11
Euphoriall, hmm, myślę, że jest okej, bo w ogóle nie patrzę już na to jak kiedyś. W sensie nie ma tu poszukiwania własnej tożsamości, potwierdzania czegoś, zaburzenia mnie nie definiują i nie potrzebuję opinii psychologa... to czysta ciekawość. Nie mam oczekiwań. Myślę, że to nie do uniknięcia, że w swojej pracy będę czasem na nowo patrzeć na swoje przeżycia z przeszłości, ale na tę chwilę się nie obawiam, bo... ja w sumie bardzo rzadko ruminuję nad tym, co było. To chyba dobry znak.
Edit: teraz po Twoim komentarzu czuję się, jakbym zrobiła coś złego.
– Where did you go, psycho boy?
– I felt like destroying something beautiful.
Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10445 Skąd: świat
Wysłany: 2023-07-26, 12:50
chiroptera, Nah, dlaczego? Ja to z troski o Ciebie zapytałam! Tak, wiem że rzadko, ale zdarza mi się bez jadowitego podtekstu o coś zapytać, chociaż wiem, że nikt mi nie wierzy.
A na poważnie to odpowiedziałaś mi na to, o co mi konkretnie chodziło czyli:
chiroptera napisał/a:
W sensie nie ma tu poszukiwania własnej tożsamości, potwierdzania czegoś, zaburzenia mnie nie definiują i nie potrzebuję opinii psychologa... to czysta ciekawość. Nie mam oczekiwań.
Bo pewnie wiesz jak to mówią o studentach psychologii? Po pierwszym roku zostają Ci, którym nie chodziło o autodiagnozę.
A Ty jesteś srogie levele wyżej jak o wiedzę chodzi, stąd pytanie, czy da się w ogóle to oddzielić.
Normalnie... będę złośliwa i z netoperka Cię na łosia przerobię!
zamiast chiroptera, będziesz alcesa, żeby nie było, że się nie postarałam
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
Na początku, gdy dostałam diagnozę bordera (trochę ponad rok temu), totalnie się z tym nie zgadzałam. Czułam się zbyt przeselekcjonowana, może to właśnie dlatego. Ale teraz.. przeraża mnie, że taka będę już na zawsze. Ostatnio (kilka dobrych miesięcy) zauważyłam, jak ogromnie bardzo utrudnia mi to życie. To takie codzienne, a co dopiero, gdy przychodzi mówić o jego bardziej skomplikowanych aspektach.
Zachowania typowe, te książkowe, także mniej lub bardziej podstawowe informacje, znałam dobrze. Swego czasu interesowałam się różnymi zachowaniami czy chorobami psychicznymi, ogólnie również powierzchownie, bo tylko tak potrafiłam, psychiatrią.
Teraz niestety to widzę. Chcąc czy nie chcąc, mimo, że to szkodliwe, zaszufladkowałam się w tej diagnozie na dobre (raczej na złe). Mój obraz świata jest tak chwiejny, że zwątpiłam w jakikolwiek półśrodek inny, niż czerń i biel. Martwi mnie to, że swoje samopoczucie uzależniam totalnie od innych osób, a bez ich "prawidłowych" zachowań nie jestem w stanie po ludzku funkcjonować i czuję, że moje życie nie może w jakikolwiek sposób istnieć dalej.
Ostatnio tak masakrycznie boję się odrzucenia przez przyjaciół i chłopaka, że zdarza mi się płakać z tego powodu i nie jestem w stanie nic robić, a czuję, że nic nie mogę zdziałać w tej kwestii. Boję się, że mnie zostawią, że nagle przestaną się odzywać, porzucą bez najmniejszego słowa. Nie wiem jak sprawiać, by byli szczęśliwi, jednocześnie na nic nie naciskając, by zatrzymać ich przy sobie. Racjonalnie patrząc, dają mi wsparcie. Ja tego nie umiem dostrzec. Czuję się sama, zrozpaczona i sponiewierana bez żadnej pomocy i sił. Pozostawiona sama sobie. Ciągła pustka od środka doprowadzi mnie kiedyś do grobu. A nad samookaleczaniem, podejmowaniem ostro ryzykownych zachowań już wcale nie panuję.
atrophio, jak ty nauczysz się z tym żyć?
śpiewały ptaki, gdy wracałem nad ranem
i nie czułem euforii, tylko to,
że przegrałem.
Pewnie terapia i niestety nie zawsze to będzie łatwe. Bo najpierw trzeba znaleźć tego terapeutę z którym "kliknie", a potem grzebać w głowie i może wydawać się to bezskuteczne w niektórych momentach. Ale oczywiście niezależnie jaką drogę obierzesz, to pamiętaj: na to, że masz jakieś zaburzenie nie masz wpływu, ale to na co masz wpływ to co z tym zrobisz. Jak ktoś ma cukrzycę, to nikt nie powie, że jego wina, ale jak uparcie nie będzie brał leków/przestrzegał zaleceń, to już można powiedzieć, że wiedział z czym to się wiąże.
To object to this inseparability of pleasure and pain, life and death, is simply to object to existence. But, of course, we cannot help objecting when the time comes. Objecting to pain is pain.