Chyba że rodzina stawia pod ścianą i każe się zdecydować.
You know you did me wrong (mmm)
Just one more cup of coffee 'fore I go (mmm)
I know I better stop and cut the show (mmm)
I'll leave you all the memories and go, I'ma go
One decyzję o tym, że chcą wyjść za mąż podjęły już dawno i chyba tylko "przyszły mąż" o tym jeszcze nie wie.
Albo nie podjął takiej decyzji. Może inaczej planuje przyszłość?
Co to za związek, w którym partnerzy trzymają się na taki dystans, że nie wiedzą o swoich zapatrywaniach na przyszłość? Nie rozmawiają o tym bo nie wypada? Małżeństwo - tabu.
Później się okaże, że mają inne decyzje co do posiadania dzieci.
Wiek: 37 Dołączyła: 08 Maj 2017 Posty: 834 Skąd: Polska
Wysłany: 2020-02-24, 18:49
R. de Valentin napisał/a:
Co to za związek, w którym partnerzy trzymają się na taki dystans, że nie wiedzą o swoich zapatrywaniach na przyszłość?
Obawiam się, że zupełnie przeciętny.
R. de Valentin napisał/a:
Później się okaże, że mają inne decyzje co do posiadania dzieci.
I bardzo często tak się dzieje, nawet kiedy jeden partner jasno komunikuje, że chce albo nie chce, to drugi potrafi liczyć na to, że temu pierwszemu "przejdzie". Skutki, jak można przypuszczać, są zwykle opłakane.
Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10445 Skąd: świat
Wysłany: 2020-02-27, 05:23
Do mnie mój były (nie, nie dlatego były) podszedł raz i powiedział "Słuchaj, kupię Ci pierścionek i [data], Ci się oświadczę, co Ty na to, przyjmiesz?", powiedziałam "OK".
Nie, to nie był żart, dzisiaj byłabym mężatką z jakoś 8 miesięcznym stażem.
Czekałam na te oświadczyny, w ogóle na ślub. Ale jakoś moje nastawienie do małżeństwa zmieniło się o 180 stopni. W zasadzie ciężko mi powiedzieć czemu. Niby nie uraz czy żal że nie wyszło, niby nawet mi z tym lepiej.
Generalnie - ja bym się nie oświadczyła, bo nie mam parcia na potwierdzenia urzędnika/księdza/szamana, że z kimś chcę/mogę być w stałym związku.
I przyznam, nie wiem, czy bym któregoś oświadczyny przyjęła. To też zależy od drugiej strony. Jak jemu by zależało bardzo- to dla mnie to nie poświęcenie, skoro mi to rybka. Nawet intercyzę podpiszę. Jakby mu nie zależało - ja bym nie naciskała.
A czy może tak ogólnie się kobieta oświadczyć? - w kulturze katolickiej by to raczej nie przeszło, a na nią zwracam uwagę, bo znaczna część ślubów w tym kraju jest uhonorowana w tymże obrządku. Tam tego "równouprawnienia" z pierwszej odpowiedzi w ankiecie nie ma.
Podsumowując - daję odpowiedź ostatnią z naciskiem na "Wisi mi to".
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
Natrafiłam na temat na innym forum. W skrócie panna czeka aż partner jej się oświadczy i gubi się w wątpliwościach czy on ma poważne zamiary wobec niej. To nie był pierwszy temat w tym stylu jaki zdarzyło mi się czytać i... zastanawiam się... jeżeli kobieta chce wziąć ślub... to dlaczego się nie oświadczy?
Odpowiedzi w takich tematach zwykle mieszczą się w dwóch schematach:
a - on nie traktuje cię poważnie, zostaw go
b - naciskaj na niego/manipuluj nim/sugeruj, że byś chciała
Jest święto, jeżeli ktokolwiek w takim temacie zasugeruje, żeby to kobieta wyszła z inicjatywą i zwyczajnie zaproponowała małżeństwo. Jak Wy się na to zapatrujecie? Czy (jako kobiety) oświadczyłybyście się? Jak (jako mężczyźni) zareagowalibyście na oświadczyny kobiety?
Uważam, że kobieta jak najbardziej może oświadczyć się mężczyźnie, jeśli żadne z nich nie ma z tym problemu.
Uważam jednak, że nie powinna tego robić tylko dlatego, że "facet nie chce/trzeba go przycisnąć.
Mam parę znajomych, którzy rozmawiali o ślubie. Wpatrzeni w siebie niesamowicie. Ona wiedziała, że on planował oświadczyny. On nie chciał zrobić tego byle jak i powtarzał jej, że znajdzie właściwy moment. Całość traktowali bardziej, jak rzecz, która się odbędzie, bo frajda... a ślub i tak już planowali.
Mieli lecieć razem na urlop do Hiszpanii. Przed wylotem ona rzuciła: Tylko nie, że w Hiszpanii, bo to Hiszpania... I to wtedy już nie będzie takie wow".
Potem tańczyli sobie razem, pod gwiazdami, w ciepłą hiszpańską noc. Spojrzał na nią i gdy jej dusza krzyczała: "O jeja jak tu pięknie... jak romantycznie... a on mi się oświadczy...", szepnął jej do ucha: "Żałuję, że Cię posłuchałem i nie wziąłem pierścionka..."
Koleżanka zdawała sobie sprawę z tego, że sama sobie zasłużyła na kolejne tygodnie czekania i postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.
Wychodził film Marvel. Oboje je kochają i zawsze zostają na "po napisach", bo wtedy jest malutki filmik zapowiadający kolejny film.
Zamiast tego jednak pojawił się krótki amatorski filmik, w którym koleżanka ze specjalnymi napisami "mówi" mu, jaki jest dla niej ważny i jak bardzo chciałaby spędzić z nim całe życie. A następnie pyta go, czy zostanie jej mężem.
Koledze bardzo się to podobało. Był zaskoczony. Dostał zegarek kieszonkowy na pamiątkę.
I teraz mają piękną historię do opowiedzenia.
Zwłaszcza że ona planowała to miesiąc... Dogadywała się z kinem, nagrywała filmik... Seans był w niedzielę, a w sobotę on jej wyskoczył z pierścionkiem.