Myślę, że już się serio uzależniłam. Czuję się tragicznie, gdy odciągam myśli, aby tego nie brać - drżenie ciała, próby zażycia, walka aby tego nie robić... Nie wiem, jak mam to wyleczyć, a chciałabym, bo wiem, że mnie to jeszcze bardziej zniszczy.
Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10445 Skąd: świat
Wysłany: 2019-08-05, 12:25
VM37, wiem, że jest takowy w Gliwicach i ma całkiem niezłe opinie. Natomiast są też pozamiastowe, gdzie człek musi kolokwialnie mówiąc, w polu orać by mieć co jeść.
Najpierw i tam musisz iść do lekarza i o tym pogadać, bez skierowania i tak się nie dostaniesz do takiego ośrodka zamkniętego. A i kwalifikacje trzeba przejść.
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
Dzień 11 bez ćpania. Dziś miałam chwilowy kryzys i już byłam pewna, że jutro "naćpam się jak szmata", już pisałam do ludzi... A potem napisał do mnie jeden "Chodź, mam i ci dam" a ja odmówiłam. Troszkę żałuję bo jednak chciałabym być szczęśliwa choć na chwilkę ale spróbuję wytrzymać bez tego do połowy września. A narazie jestem z siebie troszkę dumna.
"... niektóre marzenia się nie spełniają
I niektórych burz nie da się przetrwać."
Xysaim, gratuluję i trzymam kciuki! Wszystkie uzależnienia to gówno.
A ja chciałam tak z innej strony napisać.
Na tym forum wisi mój post sprzed 2 lat, kiedy próbowałam pierwszy raz. Mam szczęście, bo dzięki zbiegowi pozytywnych okoliczności (brak źródeł - też ich jakoś nie szukam, ogólne zadowolenie z życia itp.) nie uzależniłam się od niczego. Od tego zdarzyło mi się jeszcze 2-3 razy, ostatnia przerwa to był aż rok. Niedawno byłam zagranicą na festiwalu i wzięłam parę rzeczy, które mieli moi znajomi. Głównie psychodeliki.
Wróciłam do domu, minęło parę dni - byłam cały czas trzeźwa - po czym obudziłam się pewnego dnia i nagle się zaczęło. Derealizacja na 100%, cały dzień minął zanim się jej pozbyłam. W ogóle miałam wrażenie, że już mi zostanie, bo nie mijała ani na chwilę (wcześniej miałam derealizacje niewywołane narkotykami, ale one trwały maksymalnie godzinę). Na tripie miałam wrażenie, że dwie czerwone lampki które widziałam z sąsiedniego kempingu, to moja przeszłość i jakaś zła siła, która się we mnie wpatruje. Od tego czasu (a minęły już dwa tygodnie) boję się czerwonych świateł. W ogóle mam bardzo podwyższony poziom lęku i wróciły mi (po roku!) ataki paniki. W życiu mi nie przyszło do głowy, żeby czegoś szukać tu na miejscu i brać dalej. Teraz już mi trochę przechodzi i chemia w głowie wraca do normy. Ale najwyraźniej pobyt w innej rzeczywistości zadziałał bardzo niekorzystnie na mój mózg, mimo, że moje podróże do innych wymiarów były w większości pozytywne.
Swoim postem chciałam tylko zwrócić uwagę, że nie zawsze uzależnienie to jedyne, co grozi osobom po narkotykach. Jestem w dobrym miejscu i miałam zaufanych znajomych, którzy mnie pilnowali i w razie czego uspokajali. W domu nie mam żadnej chęci brania czegokolwiek, mogę sobie zjechać z górki na rowerze i będę podobnie zadowolona.
Ale wszystkie substancje psychoaktywne coś przestawiają w głowie, mniej lub bardziej. Polecam wszystkim mieć to na uwadze, jeśli już się na coś decydujecie.
czasem myślę że wszystko jest szaleństwem
bo świat wokół pachnie bzem i agrestem
Nie ćpałam od około dwóch tygodni, jest trochę ciężko, nawet ostatnio śni mi się, że ćpam albo ludzie z którymi ćpałam. Ale najprawdopodobniej pójdę na odwyk, muszę tylko wybrać odpowiedni ośrodek a to okazuje się ciężkie, zwłaszcza gdy nie jest się do końca pewnym czy w ogóle warto iść do któregokolwiek z nich.
"... niektóre marzenia się nie spełniają
I niektórych burz nie da się przetrwać."
Warto. Co prawda nie zawsze z tym ośrodkiem się trafi i trzeba później "powtarzać" gdzie indziej, ale z autopsji wiem, że terapia w walce z nałogiem daje najwięcej. Poznasz mechanizmy swojego wroga, poznasz siebie, a z taką wiedzą o wiele łatwiej przyjdzie Ci wprowadzić do życia nowe, pozytywne zmiany.
rozpuszczalnik, obym wybrała odpowiedni ośrodek chociaż, bo już sama decyzja o odwyku była lekko mówiąc ciężka, a gdyby jeszcze okazało się, że to nic nie da to bym się chyba załamała.
"... niektóre marzenia się nie spełniają
I niektórych burz nie da się przetrwać."
Wiek: 29 Dołączyła: 12 Cze 2017 Posty: 341 Skąd: Polska
Wysłany: 2020-01-14, 19:41
Xysaim napisał/a:
muszę tylko wybrać odpowiedni ośrodek a to okazuje się ciężkie, zwłaszcza gdy nie jest się do końca pewnym czy w ogóle warto iść do któregokolwiek z nich.
I jak sytuacja? Mam nadzieję, że nadal jesteś zwycięzcą.
Przeprowadzałam badania do pracy magisterskiej w monarach. I powiem tak. podobało mi się funkcjonowanie tych ośrodków. niektóre ośrodki mają u siebie na miejscu hipoterapię (np. woj. mazowieckie, opolskie), a są badania pozujące, pozytywne skutki hipoterapii u osób uzależnionych.
Tak więc ja osobiście polecam monary.