Wiek: 73 Dołączył: 18 Kwi 2019 Posty: 117 Skąd: świat
Wysłany: 2019-04-23, 22:42
Cytat:
Chyba większość ludzi ma niską samoocenę to normalne.
Od znajomej szkolnej pedagog (to nieco inny poziom znajomości niż uczeń-nauczyciel) dowiedziałem się, że niska samoocena jest domeną dzisiejszych czasów, że kiedyś nie było z tym takiego problemu.
Nie wiem ile w tym prawdy, ponieważ nie żyłem w tamtych czasach, czuję jednak, że może być w tym sporo racji.
Grunt to uczyć się doceniać siebie i to robić.
herbaciarz, nie zgodziłbym się z tym, ten problem istniał również kiedyś, tylko jest takie wrażenie, przez to, że dopiero w obecnych czasach problemy psychiczne przestają być tematem tabu. Kiedyś człowiek nie miał się do kogo zwrócić, i jeżeli był po prostu słaby to szedł do lasu...
Spotkałem się ze stwierdzeniem, że kiedyś prawie samobójstw nie było, ale to absolutny fałsz, było dużo więcej niż obecnie, można to znaleźć w źródłach historycznych, przy czym kiedyś w dużej mierze maskowano takie przypadki, traktowano to jako wypadki, lub jeszcze gorzej. Mieć w rodzinie samobójcę to była hańba dla całego rodu, tak więc starano się maskować ten problem.
Wiek: 73 Dołączył: 18 Kwi 2019 Posty: 117 Skąd: świat
Wysłany: 2019-04-23, 22:49
ananas, zapewne masz rację.
Ja osobiście niezbyt zgłębiałem ten temat, skupiłem się jedynie na podniesieniu własnej, ongiś bardzo niskiej samooceny i to mi wystarczyło.
Samoocena? Co to jest samoocena? Ja nie mam żadnej, właściwie nigdy nie miałem, nigdy nie udało mi się jej wypracować, a jak próbowałem, to otoczenie skutecznie to zniszczyło.
I am happy, I'm all smiles. Just the grieving in my style. Just a problem I enjoyed. No more crying I'm
a boy.
Wiek: 22 Dołączyła: 08 Cze 2019 Posty: 32 Skąd: Polska
Wysłany: 2019-06-20, 21:11
Ja spotykam się w życiu z ludźmi albo o bardzo zaniżonej samoocenie, albo o zawyżonej.
Naprawdę rzadko trafiam na kogoś, kto podchodzi do siebie w sposób obiektywny, jak widać skrajności są w modzie.
weźcie się do roboty, poszukajcie czegoś co lubicie robić, popróbujcie różnych rzeczy i będzie dobrze
Że też Ci wszyscy ludzie, którzy mają zaniżoną samoocenę na to wcześniej nie wpadli. Może u niektórych "wzięcie się za robotę" pomaga, ale w większości przypadków tak nie jest.
I am happy, I'm all smiles. Just the grieving in my style. Just a problem I enjoyed. No more crying I'm
a boy.
Wiek: 26 Dołączył: 22 Gru 2013 Posty: 358 Skąd: Polska
Wysłany: 2019-06-21, 18:51
Commodore, bo trudno się spiąć i czymś zająć, łatwo jest płakać jaki to ja jestem beznadziejny i wiele osób na tym się zatrzymuje. To jest choroba naszych czasów. Nie wiem czy w większości tak jest czy tak nie jest. To tylko moje osobiste zdanie, chyba że masz jakieś statystyki na to.
WhiteBlankPage., zgodzę się, że nie, a również, że niska samoocena może być elementem jakichś zaburzeń. Jednak zbytnia medykalizacja ludzkich zachowań i skłonności jest dla mnie złudna i nad wyrost. Większość problemów da się rozwiązać tak jak napisałem.
Zenua, większości problemów nie da się tak rozwiązać jak napisałeś. Niska samoocena jest efektem bardzo wielu czynników, często dotyczy już pewnych braków w dzieciństwie. Jakby "weźta się do roboty" pomagało, to na świecie nie byłoby depresji i innych zaburzeń z depresją związanych.
Strasznie bagatelizujesz problemy z samooceną, nie patrzysz na to dlaczego tak jest. Oczywiście praca nad sobą jest ważna, jednak też trzeba znaleźć przyczynę niskiej samooceny i działać, aby ją zniwelować.
I spinanie jest dobre, ale na siłowni.
I am happy, I'm all smiles. Just the grieving in my style. Just a problem I enjoyed. No more crying I'm
a boy.
weźcie się do roboty, poszukajcie czegoś co lubicie robić, popróbujcie różnych rzeczy i będzie dobrze
No tak... Bo niska samoocena jest wynikiem lenistwa. Sorry... Ale to rada w stylu dla osoby z depresją typu "weź pobiegaj i nie bądź smutny".
Niska samoocena zazwyczaj współtowarzyszy innym zaburzeniom. Jest to zbiór przekonań bardzo utrudniający jakąkolwiek aktywność, a tym bardziej czerpanie z niej przyjemności. To, że czymś się zajmiemy nie oznacza, że te przekonania nagle znikną. Praca nad swoim własnym obrazem, to tak - ciężka praca - ale nie na zasadzie zaprę się, a dam radę, to raczej nauka odpuszczania sobie, bycia dobrym dla siebie, najczęściej jest to praca pod okiem terapeuty. Zauważ, że takie sugerowanie, że ktoś po prostu "nie wziął się do roboty" i ma niską samoocenę może być bardzo krzywdzące. Dajmy na to u mnie to od razu pogarsza sprawę, bo myślę sobie od razu "aha, czyli to, że mam niską samoocenę, tylko potwierdza to, że jestem beznadziejny, leniwy, bo się nie umiem zwyczajnie wziąć do roboty".
O ile ja mam świadomość mechanizmów i przekonań jakie u mnie funkcjonują, więc potrafię jako tako panować nad swoim obrazem siebie w mojej głowie, to jest to forum osób autoagresywnych, a sama ta nazwa wskazuje na pewien fakt, że agresja wobec samego siebie raczej nie wypływa z miłości do swojej własnej osoby.
Dodatkowo bardzo ogólnikowo traktujesz, to że ktoś ma niską samoocenę, ja dajmy na to jestem bardzo aktywny, a mimo to czasem źle myślę o sobie, jako partnerze, człowieku, synu, ewentualnym rodzicu w przyszłości... To naprawdę nie jest taki banalny problem.
Apelowałbym o nieco więcej empatii.
To object to this inseparability of pleasure and pain, life and death, is simply to object to existence. But, of course, we cannot help objecting when the time comes. Objecting to pain is pain.
Wiek: 28 Dołączyła: 19 Sie 2017 Posty: 968 Skąd: Polska
Wysłany: 2019-06-30, 20:21
Michał napisał/a:
Ale to rada w stylu dla osoby z depresją typu "weź pobiegaj i nie bądź smutny".
Albo dla osoby z rakiem: "zacznij myśleć pozytywnie, weź się do roboty, inni mają gorzej, bo nie mają nóg i rąk".
Sama mam samoocenę poniżej poziomu gruntu. Czasem nie jestem w stanie zabrać się do niczego, bo źle się czuję. Zenua, czy myślisz, że nie mam wtedy wyrzutów sumienia? Mówię sobie, nakręcam się za bycie bezproduktywną bułą, moja samoocena nadal leci w dół, mimo że codziennie robię masę rzeczy - studia, wolontariaty, samorząd studencki, hobby, spotkania ze znajomymi, nauka, konferencje. Wzięłam się do roboty, a moja samoocena leży i kwiczy. Masz może pomysł, jaki jest powód takiego stanu rzeczy?
Kiedy przyszłość przestała być obietnicą i stała się
zagrożeniem?
Myślę, że moja samoocena jest w jakiejś części wynikiem słów mamy,typu "Zjedz coś, wyglądasz obrzydliwie" czy "Wyglądasz jak zdychający pies". Ona chyba nie zdawała sobie sprawy, że to boli i zostaje przeze mnie zapamiętane, chyba już na zawsze. I ciężko mi teraz uwierzyć jak słyszę komplement, zawsze mówię, że ktoś kłamie.
"... niektóre marzenia się nie spełniają
I niektórych burz nie da się przetrwać."