Żurawek, oj zdecydowanie zależy od środowiska, w naszej grupie mamy takiego ziomka co po prostu nie pije, a nikt go nie wyprasza czy odrzuca, jest swego rodzaju również centrum pewnej grupy osób więc po prostu trafiłaś na marne osoby.
Dzis dzień wypłaty, a więc potężny wyzwalacz. Boję się, że zaprzepaszczę moją trzezwość. Ciągnie mnie, żeby się napić, ale wiem, że kiedy się napije to znów wszystko się posypie (chociaż już nawet nie ma co się sypać) i już się nie zatrzymam aż przepije wszyskie pieniądze. Mimo tej świadomości czuje tak wielki głód...
wihszyciel, rowniez zachęcam. Sam nie chodzę, ale znam ludzi, którym bardzo to pomaga. Nie zniechecaj się nawet jak Ci nie podpasuje, grupy są najróżniejsze i jest ich wiele.
Dzisiaj, słysząc od koleżanki tekst "jak jesteś niepijąca, to jesteś upośledzona społecznie", po tym, jak dowiedziałam się, że będą pić z koleżankami (a jak nie piję to nie chodzę na takie spotkania, bo mnie żenują), uświadomiłam sobie, jak bardzo alkohol wgryzł się w codzienność i relacje międzyludzkie. Nie pijesz - jesteś odsuwany na margines, bo psujesz zabawę, albo się nie spotykasz i "izolujesz". Dramat.
Jak to nazwałaś wgryzł się w relacje międzyludzkie i to smutne. Jestem osobą niepijącą i też mam takich znajomych co jakoś nie potrafią przetrawić tego, że nie piję, tylko słyszę : jak nie pijesz to zamów sobie drinka z alkoholem przecież tam dużo wódki nie ma i to nie jest alkohol lub co dla mnie głupotą, nawet jak bierzesz leki to namawiają do picia bo przecież kieliszek wódki ci nie zaszkodzi. Dlatego spotkania z nimi unikam lub sporadycznie na nie chodzę. Mam też znajomych co moje niepicie nie przeszkadza im i nie słyszę żadnych uwag.
To object to this inseparability of pleasure and pain, life and death, is simply to object to existence. But, of course, we cannot help objecting when the time comes. Objecting to pain is pain.
Michał, myslałam ale #niestaćmnie a hajs się mnie ostatnio nie trzyma. Zostaje mi meeting AA ale glupio mi tam iść bo nie mam drobnych na dołożenie się do kawy i herbaty chociaż nie jest to obowiązkowe ale no, czuję wstyd.
wihszyciel, zawsze możesz podejść do tego tak, że dorzucisz się później, albo postawić sobie za cel, zgromadzenie takich drobnych, a to z kolei nakłoni Cię do np. uregulowania swoich płatności. Zresztą, nie sądzę, by ludzie chodzący tam nie zrozumieli tego w pełni, ba pewnie większość z nich miało lub ma taki problem.
"Człowiek w ogóle tak potrafi: zastąpić realne iluzją. I żyć w całkowicie wymyślonym świecie.
To w zasadzie przydatna cecha"
Michał, myslałam ale #niestaćmnie a hajs się mnie ostatnio nie trzyma. Zostaje mi meeting AA ale glupio mi tam iść bo nie mam drobnych na dołożenie się do kawy i herbaty chociaż nie jest to obowiązkowe ale no, czuję wstyd.
wihszyciel, terapia uzależnień jest darmowa, nawet nie trzeba mieć ubezpieczenia. Mityngi są spoko, można otrzymać wsparcie itp. Ale na terapii można poznać konkretne narzędzia, które mogą pomóc rozpoznawać głody, radzić sobie z nimi, zidentyfikować swoje zasoby i deficyty... W skrócie pracować nad problemem w sposób ustrukturyzowany, przez co można się głębiej przyjrzeć swoim emocjom, myślom, zachowaniom, otoczeniu. Jest to też bardziej kompleksowa forma wsparcia.
Mówię o tym, bo to zwyczajnie potrafi pomóc. Mówię z perspektywy bycia osobą uzależnioną (od narkotyków) utrzymującą abstynencję i trzeźwiejącą od ponad 2 lat.
To object to this inseparability of pleasure and pain, life and death, is simply to object to existence. But, of course, we cannot help objecting when the time comes. Objecting to pain is pain.