Znów zostałem bez ukochanej osoby. Znów sam a bez miłości nie potrafię zyc, to jedyne co mnie napędza. Zawsze jakoś przetrwalem rozstanie ale wypalam się coraz bardziej, nie wiem czy i tym razem to udzwigne. Miłość albo bezsens życia
Po prostu sam. Czuję, że wszystkie moje relacje, których jest tak mało, są bardzo bardzo kruche. Nie mogę pozbyć się wrażenia że jestem zbędny. Czuję że nie zależy im na kontakcie ze mną. A nie chcę być jakimś 'przylepcem'. Może ja muszę być sam?
Wizyta u psychologa jeszcze bardziej mnie upewniła, jestem sam, tak bardzo sam. Jedyne osoby które mnie rozumieją są setki kilometrów ode mnie. A i tak nie wiem czy mógłbym się spotkać. Czuję że to wszystko moja wina, ale nie umiem tego zmienić. Boję się. Jestem żałosnym człowiekiem.
Wiek: 19 Dołączyła: 29 Mar 2015 Posty: 568 Skąd: mazowieckie
Wysłany: 2019-02-10, 21:05
Sama się sobie dziwię, że jeszcze znoszę tą samotność, tyle to trwa... Ale chyba powoli zaczęłam się z nią godzić, zrozumiałam, że nie nadaję się do kontaktów z ludźmi, bo albo jestem dla kogoś najważniejsza, jedyna, albo uciekam, naprawdę nie umiem inaczej. Poza tym z nikim się nie spotkam, bo za bardzo się boję i nie czuję na siłach. To chyba wystarczające powody, już nie wspominając o tym że każdemu zatruwam życie swoimi "humorkami" jak to ktoś kiedyś określił. Nie wiem, może zasługuję na bycie samą, szczególnie biorąc pod uwagę ile osób zraniłam.
"Wiesz dlaczego żółw jest taki twardy? Bo jest taki miękki..."