Samotność dobija mnie, szczególnie gdy jestem w szkole. Tam zawsze mam z kim pogadać... No tak pogadać, ale o normalnych rzeczach. W teorii nie jestem samotna, w praktyce nie mam nikogo. Czuję, że tracę siły do wszystkiego no i apetyt. Ostatnio jak straciłam apetyt, to schudłam 10 kg
Czuję się beznadziejnie, zaczęłam się zwierzać swojej 14-letniej siostrze, chociaż obiecałam sobie, że nie będę jej obarczać moją chorobą. Jest zbyt młoda żeby słuchać o starszej siostrze (którą zawsze traktowała jak wzór), która myśli o samobójstwie, okalecza się i nie ma na nic sił.
Wiek: 24 Dołączyła: 29 Mar 2015 Posty: 566 Skąd: mazowieckie
Wysłany: 2019-02-02, 13:47
Samotność, bezradność, strach, ochota ucieczki od tego wszystkiego... Już nie daję sobie rady, czuję się coraz gorzej. Unikam obarczania innych moimi problemami, a gdy już coś powiem to zawsze jest to uważane za przesadzanie. No ale nikt nigdy mnie nie traktuje poważnie.
"Wiesz dlaczego żółw jest taki twardy? Bo jest taki miękki..."
Czuję się strasznie, nie mogę nikomu powiedzieć wszystkiego, jak się czuję, są wtedy przerażeni, sami się źle czują, jestem stale zmęczona, strasznie przytyłam, ponieważ już rok nie wstaję z łóżka tylko leżę i patrzę w sufit. Coraz bardziej chcę to wszystko zakończyć, moja choroba trwa już zbyt długo (12 lat umiarkowanej-średniej depresji, a lekka praktycznie całe życie), nie mam wiary w to, że może być inaczej. Zastanawiam się czy nie poprosić o skierowanie do szpitala...najpierw musiałabym załatwić ubezpieczenie, a to ponad moje siły...Mam wszystkiego dość
Normalnie mam już dość. Dość wszystkiego, dość bycia ignorowanym, tych prób, tego starania się po nic, Na co to wszystko skoro nie mam nikogo. Jestem zły, wściekły? Ale to bez znaczenia nic i tak nie mogę zrobić. Ludzie odchodzą, to naturalne że znajdują lepszych znajomych, takich którzy wyjdą na imprezę, zabawią się. Coraz bardziej mi źle. Ale inaczej niż wcześniej, Nie ciąłem się już miesiąc, samobójstwa też już nie planuję. Po prostu chyba się w tej beznadziejności zatracę. Zatonę w tym. Może wykończę się sam. Już mnie to nie obchodzi. Nic. Może życie to jedno wielkie nieporozumienie. Rozumiem, że nie chcą ze mną rozmawiać. Nie będę się narzucał.
Tak się zastanawiam po co się męczyć? Gdzieś ta moja zakichana racjonalność walczy z różnymi myślami, daje mi poczucie zrozumienia części mechanizmów, które tam pod czaszką nie trybią, ale świadomość tego wcale nie pomaga.
Jest mi smutno, jest mi źle, jestem tym wszystkim zmęczony.
I am happy, I'm all smiles. Just the grieving in my style. Just a problem I enjoyed. No more crying I'm
a boy.
Dzisiaj znowu poczułam chęć bycia kimś innym, nie chcę być mną, Źle się czuję będąc mną a to wszystko na własne życzenie. Może nie będę znowu ubolewać nad tym jaka byłam x lat temu.
Zdechłam.
<<< Dodano: 2019-03-18, 15:54 >>>
Nie chcę być mną, nie chcę być mną, nie chcę być mną. Patrzenie na innych boli.