"Destrukcja"
Jak poradzić sobie z traumą po stracie bliskiej osoby? I czy w ogóle się da? Co jeśli po drodze zagubiliśmy z oczu to co było ważne? A jeśli zbyt często nie zwracaliśmy uwagi?
Z tymi i wieloma innymi pytaniami w głowie zostawia Jean-Marc Valle w swoim filmie. Prawdziwy rollercoaster emocji. Na dodatek genialny Jake Gyllenhaal w głównej roli, który próbuje pogodzić się ze stratą rozbierając swoje życie na części pierwsze. Ciekawe, niesztampowe kino, daje do myślenia i nie pozostawia obojętnym.
"Bo nie ma we mnie nic i nic nie jestem wart, a czerwień mojej krwi to tylko jakiś żart..."
"Raw/Grave" z 2016 roku. Francuski horror, nie jest straszny. Moim zdaniem świetny, klimatyczny obraz. Bardzo podobała mi się rola głównej aktorki.
Jeżeli ktoś lubi lekko psychodeliczne kino z elementami gore i przemianą bohaterów (nie koniecznie na dobre) to gorąco polecam.
"W Blasku Nocy"
Typowe young adult. Oglądając trudno wyzbyć się uporczywego uczucia deja vu, przeszkadza też momentami niebywałe wręcz nawarstwienie głupizn. Ale żeby nie było, że tylko narzekam bo film naprawdę przyjemnie mi się oglądało. Fabuła choć prosta ma swój urok, jest dużo romantycznych momentów, które z pewnością wzruszą co wrażliwsze dusze. Muzyka jest przyzwoita, aktorstwo nie jest jakoś wybitnie drewniane. Jak przymknie się oko na mankamenty to ogląda się naprawdę dobrze. Myślę, że spoko opcja na wieczór z drugą połówką (mi towarzyszył Jim Beam Red Stag akurat, ale żywa osoba będzie lepsza raczej i takie rozwiązanie polecam).
Ahh no i Bella Thorne z gitarą... Ogólnie nie przepadam za nią ale w tym filmie...
"Bo nie ma we mnie nic i nic nie jestem wart, a czerwień mojej krwi to tylko jakiś żart..."
Świeżo skończyłam Sybil. Film z 1976, jak i z 2007. Temat mnogich osobowości. Warto obejrzeć obie ekranizacje, zwłaszcza że są oparte na prawdziwych zdarzeniach. Każda wersja, pokazuje historię trochę z innej strony.
Aktualnie Dark. Sci-Fi i energia atomowa z niemieckiej perspektywy. Polecam, wymaga skupienia.
"Wieża. Jasny Dzień"
Znakomity debiut Jagody Szelc. Trudne, nieoczywiste kino. Kino symboliczne, pełne metafor, niedopowiedzeń, zostawiające na koniec więcej pytań niż odpowiedzi. Urzekł mnie ten film, oczarował swoją niepokojącą atmosferą, nawet gdy akurat nic się nie działo siedziałem jak na szpilkach. Jest tu i dramat i thriller i kino psychologiczne i nawet horror (chociaż nie jest to kino gatunkowe). Film bardzo trudny w interpretacji, ekstremalnie trudny co nie przeszkadzało mi w ogóle w odbiorze. To chyba takie kino, o którym długo się jeszcze myśli po seansie ale jednocześnie niekoniecznie trzeba się silić żeby wszystko dokładnie w nim rozgryźć bo przepełnienie symboliką może łatwo zwieść na manowce naditerpretacji. Tak czy siak bardzo polecam.
PS. Przeczytałem na filmwebie taki oto cytat, który rozbawił mnie niezmiernie:
Cytat:
"Idealny film na randkę ze studentką ASP"
Czy to rekomendacja czy nie musicie ocenić już sami
"Bo nie ma we mnie nic i nic nie jestem wart, a czerwień mojej krwi to tylko jakiś żart..."
Szamanka, tak jest książka, ale opisująca zdarzenia prawdziwe. Psychiatria Cornelia Wilbur faktycznie leczyła Sybil (Shirley Mason). Do dziś diagnoza Shirley jest tematem kontrowersyjnym. Rzekomo Wilbur wyolbrzymiła i manipulowała stanem pacjentki, wywołując pojawienie się innych tożsamości. Ciekawy temat. Dodam jeszcze, że Wilbur konsultowała sprawę Billy'ego Milligan.
Właśnie jestem w trakcie oglądania 3 sezonu Lost/Zagubieni. Mieliście kiedyś wrażenie podczas albo po oglądaniu jakiegoś filmu że wariujecie? Mi się to zadziwiająco często zdarza. Mam wrażenie że jestem bardzo podatna na takie rzeczy.
"15:17 Do Paryża"
Clint Eastwood + prawdziwa historia, zapowiadało się na świetny film ale tym razem niestety nie wszystko poszło tak jak powinno. Historia jest naprawdę ciekawa, ciekawe jest też to, że bohaterowie tamtych wydarzeń grają samych siebie. Jest to też jednocześnie trochę minus bo jak na naturszczyków przystało ich aktorstwo jest nieco "drewniane" i momentami niebezpieczne zahacza o "Trudne Sprawy". Film ogląda się całkiem nieźle w sumie ale cały czas wytraca gdzieś napięcie i staje się po prostu nudny i tylko trzymająca w napięciu końcówka jakoś to rekompensuje. Przeciętne kino...
<<< Dodano: 2018-07-25, 16:38 >>>
"Umysł w Ogniu"
Oparta na faktach historia młodej dziennikarki, której stan zdrowia zaczyna pogarszać się z dnia na dzień bez wyraźnej przyczyny. Z początku są to dysocjacje, fugi, potem pojawiają się elementy depresji, ChAD i schizofrenii. Gdzie tkwi klucz do rozwiązania zagadki? Tego Wam nie zdradzę, ale pomyślałem, że ze względu na tematykę, niektórym użytkownikom film może wydać się ciekawy. Jak daleko lub blisko mu do realizmu, nie powiem gdyż nie mam zbyt dużego doświadczenia w tej materii. Pod względem technicznym natomiast nie jest źle, fabuła poprowadzona jest nieźle, zagrany jest poprawnie i tylko trochę drażni momentami maniera "filmu telewizyjnego". Wkurzają mnie natomiast niektóre zachowania bohaterów, nie wiem na ile miały one miejsce naprawdę bo chociaż film oparty jest na faktach to jednak zawsze sporo filmowej fikcji się tam wkradnie.
"Bo nie ma we mnie nic i nic nie jestem wart, a czerwień mojej krwi to tylko jakiś żart..."
Oglądałam dosłownie dzień czy dwa temu! Z podobnymi wrażeniami.
O proszę Film w sumie przeszedł tak trochę bez echa, a szkoda. Tematyka rzadka w filmach a wazna przecież.
"Ava"
O dojrzewaniu nieco inaczej niż zwykle. Mam mały problem z jednoznaczną oceną tego filmu. Z jednej strony mamy tu sporo zgranych klisz, motywów typowych dla tego typu kina, z drugiej reżyserka nie boi się odważnych scen, niepokojącej symboliki i prowadzenia akcji po nietypowych torach. Mamy więc motyw główny, niecodzienny dramatyczny i z gruntu smutny oraz mogący popadać w lekki banał motyw poboczny, takie trochę nastoletnie "Bonnie i Clyde", motyw, który swoją drogą uwielbiam. Film intryguje, jest miejscami niewygodny (to dobrze, myślę, że takie kino powinno właśnie takie być), trochę wzrusza by za chwilę rozbawić, wkurzyć i zmusić do refleksji. Niektóre sceny noszą znamiona małego-wielkiego kina, tak popularnego ostatnio (widać, że to film festiwalowy). W każdym bądź razie na nudę narzekać tu nie można i pomimo kilku ewidentnych głupot ogląda się naprawdę świetnie, także jeśli będziecie mieli okazję zobaczyć "Avę" to jak najbardziej polecam.
"Bo nie ma we mnie nic i nic nie jestem wart, a czerwień mojej krwi to tylko jakiś żart..."