Historia dnia, czyli nazwijmy ją "u mnie parodia" - biorę leki i alkoholu nie tykam... tylko wytłumacz to znajomym czemu nie pijesz. Jak im mówię, że nie mogę to słyszę tekst: jedna szklanka ci nie zaszkodzi (myślę sobie wtedy, że jak będę się chciała zabić to tak zrobię) lub zamów sobie drinka bo tam mało wódki dają . Czy coś znajomymi jest nie tak, czy ja sobie daję na głowę wejść ?
Gdy przeglądasz się w lustrze i masz ochotę je stłuc, to nie lustro trzeba zniszczyć, to ciebie trzeba zmienić.
Najgorsze w piekle to nie palący ogień, wieczność męczarni, utrata łaski bożej czy poddanie torturom. Najgorsze w piekle jest to, że nie wiesz, czy już się w nim nie znajdujesz.
Inertia, nie polecasz? A jaki my niby mamy wpływ na wybór rodziców? Poza tym postrzeganie problemów innych przez pryzmat własnych rodziców wydaje mi sie strasznie płytkie. Każdy człowiek jest inny i każda osoba uzależniona przechodzi przez nałóg w specyficzny dla niej sposób.
Poza tym postrzeganie problemów innych przez pryzmat własnych rodziców wydaje mi sie strasznie płytkie.
Nie jest płytkie, jest poparte smutnym, trudnym życiem w rodzinie z problemem alkoholowym.
Problem alkoholu nie jest tylko problemem osoby uzależnionej. Mocno wpływa na otoczenie w którym żyje, najbliższa rodzina jest współuzależniona i też musi się zmierzyć z problemem alkoholu. I nic dziwnego ani płytkiego w tym, że ktoś innych uzależnionych widzi przez pryzmat własnych rodziców.
Ja przez bardzo długi czas nienawidziłam alkoholików i alkoholu.
Zakręcona napisał/a:
tylko wytłumacz to znajomym czemu nie pijesz.
Tylko po co się tłumaczyć? "Nie piję, bo nie chcę/nie mam ochoty" i koniec.
użytkownik, chodzi Ci dokładnie o to sformułowanie (które dla mnie jest jakimś skrótem myślowym), że nikt rodziców nie wybiera czy że według Ciebie Inertia nie rozumie problemu uzależnienia od alkoholu?
Wiadomym jest, że nikt rodziców sobie nie wybiera, ale postrzeganie ogółu uzależnionych od alkoholu przez pryzmat rodziców uzależnionych od alkoholu nie jest płytkie ani niedojrzałe jest normalne, zwłaszcza jeśli faktycznie rozumiesz terminologię DDA.
użytkownik, uważasz, że uzależnienie od alkoholu to syf?
Edisni, uważam, że uzależnienie od alkoholu to uzależnienie od alkoholu. I jak w przypadku każdego innego uzależnienia można przestać, albo nie. Nie wykreowałem sobie głębszych przemyśleń na ten temat.
Odkopie. Ja muszę przyznać, że mam problemy z alkoholem i niestety mimo prób ograniczenia zawsze sprowadza się to do tego samego - a w sumie nic się nie stanie jak wypije Intensywnie zaczęło się w czerwcu, jakiś czas przed wakacjami. Wtedy każdego dnia wychodziłem ze znajomymi na dwa-trzy piwa, jednak u mnie na tym się nie kończyło - arsenał do domu i wieczór przed laptopem. Tak dzień w dzień, do dzisiaj nie wiem skąd były na to pieniądze Później skończyły się wakacje, wróciłem do szkoły i zaczęło się już pierwszego dnia, po rozpoczęciu. Tego dnia nie zapomnę bo narobiłem dużo głupot i tak się to ciągnęło - piłem z kolegą przed lekcjami, praktykami, nawet w czasie "okienka" zdarzało mi się wychodzić na piwo (wolna godzina lekcyjna, gdy nie było nauczyciela). W trwało to jeszcze do połowy listopada, teraz od czasu do czasu wypiję po szkole, już raczej nie przed. Gorzej było i jest w dni wolne - jak już wyjdę na piwo upijam się w opór bo to dodaje mi odwagi, mogę porozmawiać o czymś, czego trzeźwy nigdy bym nie powiedział - wyrzucić z siebie smutki, ulżyć sobie. Jednak jest też druga strona medalu, bo wtedy najczęściej rozdrapuje wszystkie rany Ale jak przestać, nie mam już motywacji, silnej woli - zostaje tylko samo destrukcja
Wiek: 23 Dołączyła: 23 Mar 2014 Posty: 547 Skąd: podkarpackie
Wysłany: 2017-12-29, 20:23
Zaczynam się bać faktu, że po sylwestrze mam praktycznie co drugi weekend czyjąś 18-nastkę. Ponadto, ostatnio przyznałam się znajomym, że wolę pić wódkę niż piwo. Zostałam okrzyknięta nastoletnią alkoholiczką. Wiem, że będę miło wspominać te imprezy, moja wątroba mniej. Powie mi ktoś tylko, jak to zrobić, żeby w momencie, kiedy czuję że dochodzę do mojego progu zacząć odmawiać? Często mam ten problem na imprezach Tym bardziej, że do wielu osób nie przemawia fakt, że po prostu już nie chcę, bo znam swój limit.
Cirnellé, ja zazwyczaj mówiłam coś w stylu "nie dzisiaj" albo "następnym razem". Rozmowa od razu schodziła na temat następnej imprezy, a gdy do niej już doszło to nie pamiętali, że o tym rozmawialiśmy. Byłam stanowcza, ale raczej z odrobiną "pijackiej radości" tak, żeby nie robić się poważna, bo przy ludziach po alkoholu to raczej nie działa.
Cirnellé, moja metoda jest taka, że nie piję po całym kieliszku, tylko maksymalnie połowę na raz. A jak mam już dość, to po prostu udaję, że coś upijam, a tak naprawdę wcale nie piję.
W wakacje bywało, że piliśmy nawet 2 dni pod rząd i to nie tak spokojnie, ale tak żeby się "nawalić". Ja zawsze powtarzam "dzisiaj nie pije", ale kończy się na tym, że piję najwięcej, czasem nawet piję sam, gdy coś mnie trapi, nie potrafię odmówić alkoholu..
Baby I will love you so hard like a seventies porno
Wstyd się przyznać, ale w końcu trzeba(w szczególności przed samym sobą) - w sylwestra zapiłem. Mam wrażenie, że wypiłem za mało, bo krążą mi po głowie sceny z tego wieczora o których nie za bardzo chciałbym pamiętać. Na szczęścia moje wypracowane niemalże do perfekcji mechanizmy wyparcia działają i sukcesywnie te wspomnienia z umysłu wypieram. Minęło już kilka dni, a ja dalej odczuwam negatywne skutki tego alkoholowego wariactwa: sypiam jeszcze gorzej(nie wiedziałem, że można jeszcze gorzej), wszystko mnie boli, nie potrafię się nad niczym skupić, a sklejenie kilku zdań(mylą mi się czasy, piszę z błędami, szczególnie logicznymi) jest dla mnie naprawdę ciężkim wyzwaniem. Nie zdziwiłbym się gdybym miał już naprawdę nieźle uszkodzony mózg, przez te lata pijaństwa. Poważnie nie chcę już do picia wracać, te dwie pierwsze doby po zapiciu podczas których tylko leżałem i trząsłem się myśląc, że zaraz umrę będą mi uświadamiać, że nie warto. Fuj, alkohol fuj. Fuj, panika lękowa po alkoholu fuj.