Po praktycznie dwóch miesiącach zdrowego odżywiania, nie podjadania w nocy, regularnych ćwiczeń. Złamałam się, znowu i jem za dużo, w nocy. Przestałam ćwiczyć. Nie wiem czy to stres czy nie potrafię zmienić swoich nawyków.
Gdy przeglądasz się w lustrze i masz ochotę je stłuc, to nie lustro trzeba zniszczyć, to ciebie trzeba zmienić.
Najgorsze w piekle to nie palący ogień, wieczność męczarni, utrata łaski bożej czy poddanie torturom. Najgorsze w piekle jest to, że nie wiesz, czy już się w nim nie znajdujesz.
Ja przez miesiąc prawie nic nie jadłem tzn bardzo mało, a dwa dni temu wieczorem nie wytrzymałem i zjadłem całą zawartość lodówki i jeszcze mi było mało to szukałem po szafkach makaronu i tak jadłem i jadłem od 20 zdaje się do późnej nocy, po co to zrobiłem, teraz ciągle mi się chce jeść znowu, pewnie przytyje z 5 kg w najbliższym czasie, potem schudne znowu 10, a nastepnie przytyje 15, potem znowu schudnę 7 i tak w kółko , to się nigdy nie skończy.
Niby jestem głodna, ale na samą myśl o jedzeniu ślina staje mi w gardle z obrzydzenia... Zjadłabym cokolwiek, żeby pozbyć się nudności i braku sił, ale patrzenie na jedzenie tylko te nudności nasila. Wiem, że nie jedząc nic robię źle, metabolizm staje w miejscu, ale nie umiem inaczej... Pewnie będzie tak do obiadu, zacznie mi pachnieć, napcham się i polecę zwrócić posiłek... Chodzę tylko od lustra do lustra i teatralnie wciągam brzuch, wyobrażam sobie jak cudownie będzie kiedy będę tak wyglądać bez żadnych wysiłków do pozowania... Chuda z natury...
Wiek: 31 Dołączyła: 22 Cze 2014 Posty: 1410 Skąd: Europa
Wysłany: 2017-10-19, 22:56
Wpadłam dzisiaj w tak duże poczucie winy, że zjadłam obiad, naleśniki, placki z serem, rogalika z pracy, pół lodówki i jeszcze więcej. Potem wiadomo co było. Jutro będzie jeszcze gorzej.
Wiek: 29 Dołączył: 14 Sie 2014 Posty: 747 Skąd: pomorskie
Wysłany: 2017-10-22, 07:59
Rainbow, bo nic nie jesz albo jesz śladowe ilości. Gdy organizm zakuma co się dzieje zaczyna blokować ci metabolizm, żeby zostawić sobie zapasy na potem. W razie następnej głodówki, by miał energię. Paradoksalnie schudłam najbardziej, gdy jadłam najwięcej. Jest coś takiego jak bilans kaloryczny. Obliczasz zapotrzebowanie ile kcal musisz spożyć, by pobudzić organizm do działania. Oczywiście, mówię tu o zdrowej diecie, a nie jedzeniu śmieci.
Sama ostatnio mam fiksację na punkcie jedzenia odkąd przytyłam kolejne 3 kilo i nie mogę wejść w moje spodnie, które mieściłam się bez problemu jeszcze pół roku temu. Jestem załamana swoją wagą. Nawet wstyd mi mówić ile ważę. To takie głupie. Kocham swoje ciało i naprawdę myślałam, że ten etap mam za sobą. A to wróciło. Wszystko. Racjonalnie wiem, że dobrze wyglądam. Mimo wysokiej wagi. Nie wiem czy to masa mięśniowa czy co, ale nie ćwiczę regularnie, więc to dziwne. Ostatnio odstawiam mięso. Przechodzę na dietę roślinną. Jem niewiele. Prawie wcale. Najgorsze/Najlepsze, że czuje obrzydzenie do jedzenia. Chce mi się rzygać jak mam coś zjeść. Gdy patrzę w lustro czuję smutek. Nie tak to miało wyglądać. Racjonalnie, wiem, że jestem atrakcyjna i dobrze wyglądam, ale to myślenie, że gdybym schudła... To chyba już jest problem.
Ach, te sprzeczności. Myślałam, żeby wybrać się do dietetyka.
<<< Dodano: 2017-10-23, 08:48 >>>
74 kilo. Mam ochotę znowu wrócić do starych nawyków.
Usagi, smutna piątka...
Wczoraj miałam apetyt na kacu po imprezie z poprzedniego dnia. Jem wtedy w ilościach hurtowych, tak było i wczoraj, z tym, że większość zwracałam. Wymiotowałam wczoraj trzy razy. Dziś chyba nic nie zjem.
W poniedziałek mam przynieść swój dzienniczek jedzeniowy z całego tygodnia. W poniedziałek kiedy padł ten pomysł byłam zła na sobie, na terapeutke, na to ze tam poszła. Ale dziś bo kilku dniach spisywania weszło mi to w rutynę. Boje się tylko efektu końcowego bo mam wrażenie ze tego jedzenia jest dużo.
To już kolejna próba zaczęcia normalnego jedzenia na zawsze, miałam już takie okresy ze ważyłam więcej i nie przeszkadzało mi to szczególnie, byłam pełna siły i energii ale wsyzysko wraca.
<<< Dodano: 2017-11-19, 13:38 >>>
Zawsze jak jestem w pracy to tęsknie za wakacjami. To były czasy, kiedy cieszyłam się z dzieciakami jedzeniem, jedliśmy każdy posiłek wspólnie, piłam kawę albo herbatę jedząc przy tym z dziećmi coś słodkiego. I nic mnie nie ograniczyło. Nic.
Kiedy spytają cię, jak się masz, odpowiedz po prostu, że wcale. ~ Kłapouchy.
Niestety czuję, że znowu wracam do ED. A właściwie ono wraca do mnie. I właściwie nie wiem już nawet, który to raz, więc śmiem twierdzić, że nigdy się nie 'wyprowadziło'. Wracało już od kilku tygodni, ale dzisiaj wiem, że jutro wróci zupełnie i ostatecznie. I bardziej, tak, znacznie bardziej. Nie chcę tego, ale nie potrafię protestować. Czuję, że nie chcę nic jeść do końca życia. Znowu zacznę się katować niejedzeniem byleby tylko na dłuższą metę. I ćwiczeniami.
Udało mi się zrzucić kilkanaście kilo w zdrowy sposób, zdrowymi nawykami. Czasem to była droga przez mękę, walką ze sobą i z ED, które ciągle jest w mojej głowie i walczy, żeby wyjść na powierzchnię.
Ale ostatnio jest mi coraz ciężej. Może ze względu na to, że mam problemy z woreczkiem, częste kolki, a wtedy dużo wymiotuje, może dlatego, że przy stresie nie umiem jeść, a może przez sytuację w domu. Ciężko jest walczyć z potworami, kiedy w domu mają takie proste podejście do życia, że chudy znaczy dobry i ważny. A poprawa mojego stanu zdrowia jest wyjaśniana utratą wagi. Bo przecież gruby=brzydki=głupi=chory, a chudy=zdrowy=piękny=ważny. Oczywiście żadna zmiana mojego stanu zdrowia nie miała związku z utratą wagi.
Ale jest mi ostatnio naprawdę ciężko. I nie wiem, ile jest jeszcze we mnie siły by walczyć. I z drugiej strony, czasem pojawia się myśl, czy w ogóle warto?
Kiedy jest tak bardzo, bardzo źle, to musisz przesunąć sobie horyzont. Nie możesz myśleć tylko o tym, że następnego dnia trzeba wstać i ćwiczyć[...] Musisz spojrzeć na tyle daleko,by odzyskanie sprawności było tylko nic nieznaczącym etapem, bo prawdziwy cel leży znacznie dalej.
Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10445 Skąd: świat
Wysłany: 2019-03-18, 09:30
thunderstruckk napisał/a:
czy w ogóle warto?
Może spójrz na to:
thunderstruckk napisał/a:
Udało mi się zrzucić kilkanaście kilo w zdrowy sposób, zdrowymi nawykami. Czasem to była droga przez mękę, walką ze sobą i z ED, które ciągle jest w mojej głowie i walczy, żeby wyjść na powierzchnię.
Czy to nie sukces?
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.