Oh boo hoo, ktoś jest lepszy więc nie będę ćwiczył.
A no i tak, zawsze mogę ćwiczyć w domu...
Mam wyzwanie - gdy przyjdzie następny sprawdzian z matematyki albo chemii, to powiedzcie że nie piszecie bo Maciek sie uczył cały tydzień więc no wiadomo ze jest lepszy, a tak w ogóle to Ty wolisz robić to w wolnym czasie i nie widzisz sensu by tego uczono w szkole.
There's something inside You.
It's hard to explain.
They're talking about You, boy.
But You're still the same...
Wiek: 27 Dołączył: 07 Mar 2014 Posty: 5632 Skąd: Polska
Wysłany: 2017-10-12, 10:17
MadM, a nie uważasz, że osoby, które trenują jakiś sport mają łatwiej? "Panie, ja trenuję X 3 razy tygodniu, dostanę 6?". A z drugiej strony ja spędzałem ogromną ilość godzin na konkursach matematycznych/fizycznych/chemicznych/językowych i nie miałem z tego żadnych korzyści w kwestii zajęć.
To, że ty uwielbiasz wf nie oznacza, że każdy tak ma. Dochodzi do tego jeszcze kwestia naśmiewania się rówieśników (i zdarza się nawet, że nauczycieli — tak było u mnie).
Okay, whatever, one man's trash is another man's treasure
Dochodzi do tego jeszcze kwestia naśmiewania się rówieśników (i zdarza się nawet, że nauczycieli — tak było u mnie).
Plus to, że wf w szkole jest często zwyczajnie nudny, w ogóle nie jest zachęcający do aktywności sportowej, a wręcz przeciwnie - do unikania jej, zwłaszcza gdy na jednej sali spotyka się kilka klas i trzeba jakoś im czas zapełnić.
Fajnie jak na studiach ludzie mogą sobie wybierać co chcą, jakie zajęcia z aktywności sportowej ich interesują.
Ja mam wf na studiach jeszcze i nie wiem o co mi chodzi, ale już 2 razy się na nim prawie rozpłakałam. Czuję się tam bardzo źle. Teraz jeszcze dodatkowo zmieniła mi się ekipa i już zupełnie sami obcy ludzie zostali... Nawet na samą myśl mam dość, a jeszcze pół roku przede mną. Nawet myślałam żeby złamać sobie nogę, zrobić cokolwiek żeby tylko tam nie chodzić. Wiem, głupota, ale chyba jestem zdesperowana.
Wiek: 31 Dołączyła: 22 Cze 2014 Posty: 1410 Skąd: Europa
Wysłany: 2018-02-23, 21:11
Wf to najgorszy przedmiot w szkole. Głupie gry i zabawy, które jak Ci nie wychodzą albo czegoś nie umiesz to się z Ciebie śmieją i nauczyciele i uczniowie. Porażka. Ja miałam w podstawówce taką sytuację, że raz nauczyciel pozwolił mi zamiast grania w piłkę nożną, skakać na skakance a za drugim razem kazał grać i krzyczał przez pół lekcji tylko na mnie co ja to robię. Jaka byłam szczęśliwa jak dostałam w połowie gimnazjum zwolnienie na cały rok. W liceum w ogóle nie chodziłam a na studiach, masakra. Granie w gry, siatkówkę (której nienawidzę z całego serca), przyprawiało mnie o palpitację. A jeszcze jak doszedł przedmiot muzyka, rytm i taniec to na każdych zajęciach trzęsłam się jak osika, bolał mnie brzuch i myślałam, że będę płakać. Moje poczucie rytmu do piosenek typowo tanecznych jest zerowe. I wszyscy na Ciebie patrzą jak Ci nie idzie taniec.
WF w szkole to był koszmar. Dochodziło nieraz wyśmiewanie się że jakiegoś ćwiczenia się nie potrafi zrobić . Ja pamiętam jak miałam przewalone w gimnazjum bo źle grałam w siatkówkę też jest monotonny. Nie wiem czy nauczycielom się nie chce czy uczniowie leniwi czy co... Patrząc na moja styczność z tym przedmiotem: główną grę zespołową, którą się grało na lekcji była siatkówka (w podstawówce, gimnazjum i to samo było w liceum, na studiach to samo zresztą). Siatkówki nienawidzę do dziś. W gimnazjum ani w liceum czy też na studiach nie grałam w ręczną. Koszykówka gdzieś się tam przewinęła.
Gdy przeglądasz się w lustrze i masz ochotę je stłuc, to nie lustro trzeba zniszczyć, to ciebie trzeba zmienić.
Najgorsze w piekle to nie palący ogień, wieczność męczarni, utrata łaski bożej czy poddanie torturom. Najgorsze w piekle jest to, że nie wiesz, czy już się w nim nie znajdujesz.
Zakręcona,a ja mam w szkole na tyle dobrze, że mamy głównie gimnastykę, fitnes, bądź siłownię, a w sporty zespołowe bardzo rzadko gramy, prawie wogóle. Tak samo jak ty, nienawidzę siatkówki, więc dla mnie takie rozwiązania to plus.
Zamordowana, to źle nie było tak u ciebie w szkole. Znaczy u mnie był fitness jeśli zapisałaś się na zajęcia dodatkowe, tak samo jak basen (nie w ramach WF tylko jako zajęcia dodatkowe).
Gdy przeglądasz się w lustrze i masz ochotę je stłuc, to nie lustro trzeba zniszczyć, to ciebie trzeba zmienić.
Najgorsze w piekle to nie palący ogień, wieczność męczarni, utrata łaski bożej czy poddanie torturom. Najgorsze w piekle jest to, że nie wiesz, czy już się w nim nie znajdujesz.
Na magisterce na szczęście nie mam w ogóle, na licencjacie miałam 2 semestry. Na drugim licencjacie natomiast zaliczyłam wf w ciągu jednego weekendowego wypadu na kajaki.
Wiek: 22 Dołączyła: 13 Sie 2016 Posty: 403 Skąd: dolnośląskie
Wysłany: 2018-02-27, 19:43
Niby ćwiczę na wf-ie, ale uważam to tylko za marnowanie zdrowia i czasu. Zechcę sobie złamać nogę to wymyślę jak i zrobię to wtedy, kiedy zechcę, a nie jak jakiś idiota spróbuje mi wyrwać piłkę. Wybić oko, dostać wstrząśnienia mózgu czy paraliżu - tak samo.
I jeszcze ten sam ma czelność mówić: "ryzyko zawodowe". Dziękuję bardzo za taką lekcję.