Ja piehdole, nienawidzę tej szkoły i tego emocjonalnego dzieciaka, który nazwał się moją "najlepsiejsią" koleżanką. Czuję się jakbym się obudził z pięknego snu albo inaczej! To ja trafiłem do koszmaru.
Wszędzie dzieciaki, wszędzie jebane dzieciaki, które zachowują się jak w chlewie obsranym gównem. Młodszy rocznik mnie dobija, jak można być tak kurwa tępym i niedojrzałym? Czuję się jak jebany emeryt, nic tylko ubrać berecik, wziąć wózek i polować na karpia za 9,99 w lidlu, i walczyć z innymi tępakami. Przebiec spod bram lidlowskich 100m do karpia, pobić rekord usaina bolta, a potem napierdalać wściekłym wzrokiem po podbazaliście, który siedzi na moim ulubionym miejscu i sapać mu nad głową.
Kuhwa, ile można płakać i narzekać na cały świat. Ja rozumiem, hormony, dorastanie, ale to kurwa się robi irytujące, a to dopiero początek roku! I jeszcze ta menda ciągnie mnie do swojego domu, coby słuchać jej kłótni z matką i siedzieć z nią w pokoju 2 godziny nie odzywając się do siebie.
>Mogę sobie pójśc?
>Nie, zostań.
I chuj, znowu milczenie. Na hui mnie tam zaprasza? Co ja, ozdoba w pokoju? Jakbym się odezwał to się zrobi jeszcze bardziej niezręcznie i się popłacze bardziej. Jak ja nienawidzę pocieszać ludzi. Jak to się kurwa robi. Miałbym ją objąć? Rzygam na samą myśl, nie mam zamiaru. To okropne. Jeszcze mnie zmuszają do oglądania Szkoły i innych gówien. Nie wiem, może na tym polega chodzenie do kogoś do domu. Jakoś bym przetrwał ten rok, ale ta "przyjaźń" mnie kurwa dobija! A jak się z nią pokłócę to stracę dobre siedzenie w ławce i będzie mnie zabijała wzrokiem,a potem zwróci wszystkich przeciwko mnie.
I jeszcze wydzwania nad ranem gdzie jestem albo pyta co było zadane. Nosz ja pierdole, jak ja nienawidzę rozmawiać z ludźmi.
Odsunę się w kąt, ni huja, przyjdzie do mnie lub każe mi usiąść koło niej. PRAGNĘ SAMOTNOŚCI KURWA JEGO MAĆ! ODPIERDOL SIĘ ODE MNIE, NIE CHCĘ PRZYJACIÓŁ. (Przepraszam za caps'a)
Jak ja kurwa nienawidzę szkoły i tej dziewczyny. Ja pierdolę, jak ja przeżyję ten rok?
Mam już tego wszystkiego dosyć. No ja pierdole... Gniję w tym pieprzonym łóżku, gapię się w sufit, wszystkie czynności robię automatycznie... Cały czas myślę, analizuję, zastanawiam się. Głowa mnie napierdala. Raz wyję, żeby potem nie móc już płakać. Zawsze miałam zmienne nastroje, a teraz od kilku dni nie czuję żadnej poprawy. Kurwa mać!
No zaraz mnie chuj jasny strzeli! Czy te jebane, zasrane samochody muszą stać pod moim oknem i warczeć. Czy tak trudno jest do jasnej cholery zgasić silnik?I czy do jasnej, pierdolonej cholery muszą stać praktycznie obok mojej furtki. Bo damusie muszą mieć tak blisko do samochodu jak tylko się da bo jak będzie padać to im się fryzura zniszczy. Nie ważne, ze 300 metrów dalej jest duży parking. Nie, one muszą stać pod moim oknem i warczeć tymi pierdolonymi autami. A jak się w którymś alarm włączy to kurwa obiecuje, że pójdę i rozpierdolę ten ten samochód.
Wszystko wali się a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
minie ten sen
i będzie okay
No zaraz mnie chuj pierdolony strzeli. Ja rozumiem, że droga dziurawa, że trzeba załatać ale kurwa ten pierdolony młot pneumatyczny czy co to tam kurwa jest zaczyna działać i już na nerwy. Od rana tylko ten pieprzony hałas od którego mi głowa pęka.
Wszystko wali się a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
minie ten sen
i będzie okay
Bawić mi się kurwa zachciało. I teraz mam albo za jasny ekran albo za ciemny. Ja pierdolę zaraz mnie oczy zaczną boleć do kurwy nędzy! Po chuj ruszałam te ustawienia?
Wszystko wali się a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
minie ten sen
i będzie okay