Wiek: 24 Dołączyła: 29 Mar 2015 Posty: 566 Skąd: mazowieckie
Wysłany: 2017-05-18, 18:33
Te myśli nigdy chyba nie były aż tak silne. Jedyne co mnie trzyma to strach przed jeszcze większym skrzywdzeniem ważnych dla mnie osób. Chciałabym po prostu wymazać się z ich pamięci i móc to wreszcie zakończyć.
"Wiesz dlaczego żółw jest taki twardy? Bo jest taki miękki..."
Myśli towarzyszą od zawsze, raz silne raz słabsze ale są zawsze. Wciąż trzyma mnie coś co sobie ubzduram, bo mam coś do robienia, bo dałam słowo, bo jakieś sprawy nie zamknięte i co to będzie jak ich nie zamknę? Te głosy w głowie nie dają mi tego zrobić, chociaż kiedy stanęłam w oknie poczułam wielką ulgę, szczęście jakąś dziwną ekstazę i taki spokój w środku, że mogę wszystko. Zostałam ściągnięta przez rodzicielkę z powrotem do pokoju, wszystko się skończyło.
Im wrażliwszy się stajesz, tym bardziej poszerza się twoje życie.
Nie wiem co dalej. Z jednej strony chciałabym odejść a z drugiej bardzo się tego boję. Co będzie gdy zamknę wszystkie sprawy, które trzymają mnie na świecie? Chyba nigdy nie miałam tak silnych myśli o autodestrukcji. Życie dorosłe mnie przerosło. Nie wiem czy próbować walczyć z tym dalej czy już odpuścić i wegetować. Nie wiem ile jeszcze wytrzymam...
Wszystko wali się a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
minie ten sen
i będzie okay
Gdybym nie bała się o kilka osób z rodziny i ich reakcje juz dawno bym się zabiła. To smutne bo te myśli towarzyszą mi juz bardzo długo, myślałam, że mi przejdzie a nadal planuje własną śmierć
,,Jeśli życie jest piekłem, nie bójmy się śmierci"
Wiek: 29 Dołączyła: 27 Lip 2016 Posty: 711 Skąd: Europa
Wysłany: 2017-08-05, 01:13
Tak bardzo chciałabym pisać pozytywne posty, pomagać innym. Są tu ludzie z poważnymi problemami, w głębokiej depresji i z różnymi poważnymi zaburzeniami. Za każdym razem jak piszę posty o sobie czuję się źle, czuję się samolubnie, czuję że nie mam prawa. Nie po to tu jestem. Nie kieruje tego do nikogo, jednak nie potrafię rozmawiać z ludźmi o tym co jest wewnątrz mnie, a potrzebuję jakiegoś ujścia. Nie wiem co mam robić. Większość czasu po prostu egzystuje ale są dni jak dziś, że nie wiem jak dalej to ciągnąć. Nie robię nic dla innych, nie potrafię pomoc tym co tej pomocy potrzebują, nie wiem jak być sobą, nie wiem jak skończyć ze sobą, ale nie wiem tez jak żyć. Nie potrafię prosić o pomoc, nie potrafię wyrazić tego co we mnie jest. Nienawidzę tego jak niedoskonała jestem jak patrzę na te wszystkie piękne dziewczyny i nienawidzę tego że nie potrafię zaakceptować siebie. Chciałbym walić głowa w ścianę, poczuć jakaś ulgę, ale tego tez nie potrafię. Jak Wy to robicie? Jak można egzystować jeśli nie potrafi się ani żyć ani umrzeć?
"Na całe szczęście wiem jak radę dać bez wiary
I znalazłem wielu, którzy drogę pokazali mi.
Przez całe życie na najwyższej pędzą fali.
Pochmurne niebo im na głowy się nie zwali."
Artemisia, czuję się jakbyś opisywała mnie. Z tą różnicą, że lubię żyć. Również nie umiesz pomagać innym? Nie wiesz jak im pomóc oraz ich nie rozumiesz?
Artemisia, nie wszystkim można pomóc, każdego można jednak odwodzić od gorszych myśli, czy wywołać zwątpienie w ich przekonanie, że nie można im pomóc. Z czasem, może powstanie świadomość, że potrzebują pomocy i że ta pomoc jest dla nich możliwa. Bezpośrednio ciężko będzie wyleczyć, ale dostarczenie tego może być krokiem milowym dla nich. Sam pomagać nie umiem, nie potrafię dostrzec informacji między wierszami. Nie wiem co mogę robić w życiu poza dwoma rzeczami, pisaniem na tym forum, czerpiąc z pomocy jaką otrzymuje od wszystkich tutaj, oferując prawie nic w zamian oraz nauce. Ciężko by było gdybym nie miał się na czym skupić teraz.
Wiek: 29 Dołączyła: 27 Lip 2016 Posty: 711 Skąd: Europa
Wysłany: 2017-08-07, 01:18
Perwers, ja też lubię 'życie' tylko ja zazwyczaj mało właśnie 'żyję'. Co do pomocy to i rozumiem i wiem jak pomóc, tylko oni czesto nie chcą mnie słuchać. A tego nie przeskoczysz.
Triskel, teoretycznie można odwodzić, ale jak człowiek stara się pomóc, ale każdy wie najlepiej to potem wychodzi się samemu źle na tym. Że na siłę, że się wymądrzam.
"Na całe szczęście wiem jak radę dać bez wiary
I znalazłem wielu, którzy drogę pokazali mi.
Przez całe życie na najwyższej pędzą fali.
Pochmurne niebo im na głowy się nie zwali."
Artemisia, znalezienie złotego środka między poszukiwaniem pomocy i jej odnajdywaniem faktycznie może być ciężkim zajęciem, wątpię byś jednak na siłę czy dla wymądrzania robiła cokolwiek. Akurat mądrz i wartościowy content wstawiasz.
Dopadły mnie dzisiaj te myśli. Myślałam, że nie wytrzymam nerwy, stres i ta uczucie ciężkości na sercu. Znowu myślę: jaka beznadziejna jestem i co tracę w życiu, aż płakać się chce...
Gdy przeglądasz się w lustrze i masz ochotę je stłuc, to nie lustro trzeba zniszczyć, to ciebie trzeba zmienić.
Najgorsze w piekle to nie palący ogień, wieczność męczarni, utrata łaski bożej czy poddanie torturom. Najgorsze w piekle jest to, że nie wiesz, czy już się w nim nie znajdujesz.
Wiek: 24 Dołączyła: 29 Mar 2015 Posty: 566 Skąd: mazowieckie
Wysłany: 2017-08-16, 12:30
Znowu wszystko wraca. Myślałam, że jest lepiej, wierzyłam w to. Jednak tak naprawdę jest wciąż tak samo. Leki nic nie dają, terapia tym bardziej. Mam dość. Coraz częściej znów te same myśli, bezradność, brak sił... Nie wiem już jak sobie radzić, czuję się jak w sytuacji bez wyjścia.
"Wiesz dlaczego żółw jest taki twardy? Bo jest taki miękki..."
Miałam wrażenie, że jest już dobrze, że te myśli mnie opuściły. Ale skąd. Przyczaiły się we mnie dając mi poczucie, że będzie dobrze, że się wszystko ułoży, po czym nagle wyskakują z ukrycia i zatruwając mi życie. Chyba powinnam się do nich przyzwyczaić bo towarzyszą mi już 7 lat. Znowu myślenie, że jestem taka, taka i owaka, że powinnam zniknąć. Znowu myślę, że się do niczego nie nadaję. Tak źle to chyba jeszcze ze mną nie było...
Wszystko wali się a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
minie ten sen
i będzie okay
Dzisiaj miałem dosyć dziwną noc, jak zawsze mi jakoś bardziej w humorystyczny sposób towarzyszą myśli by zakończyć swoje życie w mniej czy bardziej kreatywny sposób, tak dzisiaj przeleżałem jakieś kilka godzin w łóżku wiercąc się, płacząc i planując jak mógłbym ze sobą skończyć. Wiem co mógłbym zażyć, mam kilka szuflad z lekami w domu pewnie część przeterminowanych. Nigdy jednak nie robiłem sobie dokładnego planu. I to mnie martwi...