Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10445 Skąd: świat
Wysłany: 2017-05-31, 14:31
R. de Valentin, kiedyś na "Miami Ink" pokazywali historię kobiety, która straciła dziecko i upamiętniła je tatuażem aniołka na piersi. Ja się poryczałam przy tej historii, sama bym coś takiego upamiętniła w ten sposób.
Ale to zależy jak kto do poronienia podchodzi.
Z resztą się argumentów się chyba zgodzę. Teraz posiadanie tatuażu nie jest nieprzeciętne.
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
Tatuaże spowszedniały. Ja już nawet nie zwracam uwagi na rękawy i ich zawartość. Już prędzej mój wzrok przykuwają pojedyncze wzory, nad którymi mogę się zastanowić, a nie wielkoformatowe maziaje na zasadzie "jak najwięcej".
Już prędzej mój wzrok przykuwają pojedyncze wzory, nad którymi mogę się zastanowić, a nie wielkoformatowe maziaje na zasadzie "jak najwięcej".
Fakt, coraz częściej odnoszę wrażenie, że ludzie już nie stawiają na jakość, oryginalność. Wielu z nich sięga po przypadkowe wzory. Mam wrażenie, że dla sporej części osób liczy się jedynie ilość.
pokazywali historię kobiety, która straciła dziecko i upamiętniła je tatuażem aniołka na piersi. Ja się poryczałam przy tej historii, sama bym coś takiego upamiętniła w ten sposób.
Tatuaż ma przypominać codziennie o utraconym dziecku? Nieustanna żałoba? Aniołek, bo inaczej się o nim zapomni?
craving, Hekate, dlatego wydaje mi się, że wkrótce moda zacznie mijać. Może wróci za jakieś 20 lat.
Jest tu ktoś mający doświadczenie w rozpychaniu uszu (ma tunele) i zechce podzielić się ze mną niezbędną wiedzą na ów temat? Robię drugie podejście i tym razem chcę, żeby mi wyszło. Za pierwszym razem doszłam do 5mm i dalej po prostu się poddałam. Starałam się średnio co półtorej miesiąca zmieniać rozpychacze o średnicy większej o milimetr, raz w tygodniu delikatnie "badałam" biżuterią czy ucho jest już może gotowe czy nie, nic na siłę. Do tego gorąca kąpiel przed zakładaniem taperów/spirali, obowiązkowo na wazelinę lub olejek konopny. Mimo wszystko odczuwałam ból, uszy pulsowały, robiły się czerwone i czasem krwawiły - co zdemotywowało mnie do kontynuacji.
W czym popełniłam błąd lub czego unikać, żeby tym razem powiodło misie? Dodam, że zdecydowałam się na rozpychanie taśmą PTFE tym razem.
Sadie Dollqueen, najważniejsze to właśnie nie doprowadzić do krwawienia. Jak ja rozpychałam, to ucho bolało niemiłosiernie i puchło. Przemywałam je często wodą z mydłem Biały Jeleń, spiralki myłam i wkładałam z powrotem do ucha, ale nie rozpychałam, dopóki się nie 'uspokoiło'. To ile milimetrów rozciągania ucho wytrzymuje na miesiąc wyczuwa się samemu. Ja w sumie nie miałam żadnych problemów, najważniejsza wytrwałość i pilnowanie, żeby nie przesadzić. Jak miałam już 10mm, to wsadzałam tunel (najlepsze są drewniane dla mnie), czekałam, aż zejdzie opuchlizna i całkowicie przestanie boleć i rozpychałam dalej. Nie używałam wazeliny ani żadnych olejków czy kremów. Nie wiem, może ja mam po prostu takie pancerne uszy, że tak łatwo mi to poszło...
Bardzo odradzam zakup stalowych tuneli. One są ok, jak nosi się je góra jeden dzień i najlepiej nie wtedy, jak jest gorąco. I kompletnie nie nadają się do wsadzania w ucho zaraz po rozpychaniu.
U mnie najlepiej się sprawdziły spiralki, które robiłam sama z modeliny.
rzucam się w wir koszmarów wszechświata
cudowne to skrzydła - znów mogę latać!
Przy rozpychaniu przede wszystkim potrzeba czasu, nie możesz tego ucha nagle zaatakować. Krwawienie w ogóle nie jest wskazane. Lepiej poświęcić na rozpychanie więcej czasu, ale zrobić to z głową. Ja zawsze używam wazeliny, nie wyobrażam sobie wkładania czegokolwiek na sucho jak Zjawa, bo bałabym się, że mnie rozerwie. Codziennie przepłukuję Octeniseptem. Stawiam na drewniane, bądź akrylowe. Zdecydowanie odradzam stal, zwłaszcza latem. Nigdy nie próbowałam z silikonowymi plugami, czy też tunelami, ale sądzę, że to również kiepski pomysł na upalne lato. Rozpycham powoli, nie wkładam tuneli na siłę - jeśli widzę, że się opiera, wolę wydać hajs na nową większą spiralę. Potrzeba cierpliwości, wtedy wszystko wyjdzie jak należy.
Wiek: 28 Dołączyła: 23 Gru 2016 Posty: 3498 Skąd: Polska
Wysłany: 2017-06-29, 11:42
Hmm, nie widzę żadnych błędów w rozpychaniu. Półtora miesiąca powinno spokojnie wystarczyć, chociaż jak czekałam np. 3 miesiące, to zwiększałam rozmiar bez najmniejszego bólu. Może problem tkwi w materiale? Osobiście lubię drewno i akryl jak dziewczyny wyżej, ale strony anglojęzyczne z kolei potępiają akryl i wywyższają stal (nie próbowałam nigdy). Może właśnie taśma będzie właściwym rozwiązaniem – dużo zależy od osoby, może akurat Twoje uszy potrzebują mniejszych "skoków". Pamiętaj też o nawilżaniu uszu jakimś tłustym kremem. Co jeszcze... Najważniejsze jest wyczuć granicę, kiedy ból i pulsowanie oznacza, że ucho nie jest gotowe, a kiedy boli, bo musi, bo się rozciąga. Czasem poboli parę dni, ale się ładnie zagoi.
– Where did you go, psycho boy?
– I felt like destroying something beautiful.
Wiek: 30 Dołączyła: 20 Sie 2017 Posty: 241 Skąd: śląskie
Wysłany: 2017-08-22, 19:51
To ja się pochwalę moimi dzieciaczkami.
Pierwsze z nich jest niewypełnionym serduszkiem umiejscowionym na prawym nadgarstku. Malutkie, dosłownie 5 mm. To był test. Wolałam zrobić coś małego by sprawdzić czy nie jestem uczulona na tusz.
Drugie mam na lewym przedramieniu i jest to słowo w języku koreańskim oznaczające "wybitny".
A jeśli chodzi o kolczyki, to mam jednego industriala w prawym uchu. Standardowych lobe'ów (wtf, jak to się odmienia?) nie noszę od dawna (ale nie zarastają). Kilka lat temu robiłam sobie trzy dodatkowe dziurki w płatku ucha, które już zarosły. Tak samo nie mam już kolczyka w pępku. Ogólnie planuję jeszcze kilka przekłuć, ale dopiero w przyszłym roku.
Wiek: 32 Dołączyła: 17 Wrz 2017 Posty: 55 Skąd: Polska
Wysłany: 2017-09-17, 23:19
Nigdy nie byłam przekonana do tatuaży. Podobały mi się u innych, o ile były odpowiednio dobrane, ale nigdy nie widziałam siebie z czymś takim. Od razu wyobrażałam sobie jak debilnie będę z tym wyglądała jako 70-letnia babcia i momentalnie przechodziła mi myśl o zrobieniu sobie czegoś takiego. Ale taki z henny, może kiedyś.
A ja marzę o rękawach, szczególnie na lewej ręce, żeby zakryć blizny. Poza tym kocham tatuaże u innych, zamierzam powoli zbierać pieniądze na swoją pierwszą dziarę.
Szaleję z piercingiem, dopiero co zrobiłam sobie septum, a już planuję kolczyk w języku. Mama powiedziała mi, że to chyba moja nowa forma autoagresji.
Wiek: 26 Dołączyła: 22 Maj 2017 Posty: 271 Skąd: łódzkie
Wysłany: 2017-09-23, 01:55
W sierpniu zrobiłam sobie tragusa. Parę dni temu przebiłam sobie sutki. Jestem z siebie dumna.
17.12.2018 - przestałam uciekać od odpowiedzialności.
05.02.2019 - mówię prawdę, całą prawdę i tylko prawdę.
30.06.2019 - jak zagłuszyć wyrzuty sumienia?