readog, to takie źródełko istnieje? Nie wiedziałam i to pewnie dlatego... Nic się nie dzieje i dziękujmy za to, bo jakby się coś złego działo to pewnie bym już tu nie pisała.
Nie znalazłam stosownego tematu, dlatego napiszę tutaj.
Kiedyś samobójstwo było dla mnie czymś odległym. Myślałam o nim podczas tzw. dołów. Miewałam myśli samobójcze, lecz i one przechodziły. W momentach, gdy byłam w jakimś stopniu zadowolona ta myśl znikała. Pojawiała się tylko w mroczny momentach.
Teraz samobójstwo nie jest już czymś odległym. Jest czymś co nadejdzie w przeciągu następnego roku, może dwóch lat. Codziennie liczę, że uderzy w mnie samochód, bym nie musiała sama się zabijać. Wiem, że to byłoby łatwiejsze dla moich bliskich. Na pewno dla przyjaciół, gdzie niektórzy z nich znają moje plany. Choć większość myśli, że mówię o samobójstwie na żarty. Co to za moda, gdzie mówi się "idę się zabiję", "zabij się", a później się z tego śmieję. Jak łatwo się w nią wpasować, gdy ty mówisz serio.
Przegrywam walkę. Przygotowuję już plan mojej śmierci. Przygotowuję innych, przypominam jakie życie jest krótkie. Nic nie będzie trwać wiecznie. Chciałabym przestać tak myśleć, kiedyś miałam tyle planów na życie. Teraz nie widzę już nic prócz śmierci. Nie chcę tak myśleć, ale nie mogę. Po prostu bardzo, ale to bardzo chcę umrzeć. Nie robię tego pod impulsem. Chcę wszystko pozamykać. Być gotowa. Kiedyś nadejdzie ten czas i wtedy będę mogła w spokoju się zabić.
Znowu leżę na łóżku, cały pogrążony w smutku
czekam kiedy moja śmierć dojdzie do skutku
mam dość tego życia i fałszywych ludzi
kiedy na nich patrzę to nienawiść we mnie budzi
....
nagle słyszę delikatny głos i ktoś mnie budzi
gdzie ja jestem, jak tu bajecznie
spokojnie chłopcze - czeka Cię życie wieczne
"Jak tu żyć? Kiedy iść nie mamy już dokąd i po co,
O czym śnić? Kiedy najgorsze koszmary przychodzą nocą"
Codziennie liczę, że uderzy w mnie samochód, bym nie musiała sama się zabijać. Wiem, że to byłoby łatwiejsze dla moich bliskich. Na pewno dla przyjaciół, gdzie niektórzy z nich znają moje plany. Choć większość myśli, że mówię o samobójstwie na żarty. Co to za moda, gdzie mówi się "idę się zabiję", "zabij się", a później się z tego śmieję. Jak łatwo się w nią wpasować, gdy ty mówisz serio.
Tak bardzo się z tym utożsamiam. Niby aktualnie jest lepiej i prawie nie myślę o śmierci, ale wiem, że to trwać wiecznie nie będzie i znowu wpadnę w dołek. A za każdym kolejnym razem dołek w który wpadam jest głębszy i kiedyś w końcu dobiję do dna i na myślach samobójczych się nie skończy. Boję się tego. Chciałabym wierzyć, że już ostatecznie wyszłam na prostą.