Wiek: 27 Dołączył: 07 Mar 2014 Posty: 5632 Skąd: Polska
Wysłany: 2016-10-03, 21:08 Proszenie o pomoc
Czy macie problem, gdy chcecie prosić o pomoc drugą osobę? Czy czujecie, że się komuś narzucacie? W jaki sposób radzicie sobie z takim odczuciem?
A z drugiej strony: w jaki sposób prosicie o pomoc? Nie mam tutaj na myśli "przypadkowego" pokazania śladów po cięciu (metafora) tylko zrobienie tego w sposób werbalny.
Okay, whatever, one man's trash is another man's treasure
gdy masz silne myśli samobójcze czy autoagresywne i nie wiesz w jaki sposób poprosić o pomoc
Kiedy masz silne myśli samobójcze, to osobami kompetentnymi do udzielenia Ci pomocy są lekarze specjaliści. Nie poproszę kulturoznawcy o zreperowanie mi gniazdka (chyba, że jest elektrykiem hobbystą), bo wiem, że nie ma kompetencji by to zrobić. Taka prośba mogłaby się co najwyżej sprowadzić do pytania czy Cię ktoś zawiezie na izbę przyjęć szpitala psychiatrycznego, bo cóż więcej może Ci zaoferować osoba, która nie ma przeszkolenia ani doświadczenia w radzeniu sobie z osobami zaburzonymi psychicznie? Nie wymagajmy od ludzi rzeczy, które przekraczają ich kompetencje.
Wiek: 27 Dołączył: 07 Mar 2014 Posty: 5632 Skąd: Polska
Wysłany: 2016-10-03, 21:20
Scarlet Halo napisał/a:
Taka prośba mogłaby się co najwyżej sprowadzić do pytania czy Cię ktoś zawiezie na izbę przyjęć szpitala psychiatrycznego, bo cóż więcej może Ci zaoferować osoba, która nie ma przeszkolenia ani doświadczenia w radzeniu sobie z osobami zaburzonymi psychicznie?
Więc w jaki sposób poprosić o taką pomoc? Cześć, chcę się zabić, odstawisz mnie do psychiatryka?
Okay, whatever, one man's trash is another man's treasure
Wiek: 27 Dołączył: 07 Mar 2014 Posty: 5632 Skąd: Polska
Wysłany: 2016-10-03, 21:24
Więc jesteś na tyle bezpośrednią osobą, że nie ma z tym problemu. Dla mnie sam fakt poproszenia o rozmowę, bo źle się czuję jest niewyobrażalnie trudny.
Okay, whatever, one man's trash is another man's treasure
A w moim wykonaniu prawie tak to brzmiało. "Zrób coś, żeby zaciągnąć mnie do psychiatry." I trafiłam do psychiatry. I to było najlepsze co mogli wtedy dla mnie zrobić. Doceniam wsparcie, dotrzymywanie towarzystwa po nocach, etc., bo to ważne, ale nic by nie dało, gdyby mnie nie zabrali wtedy tam gdzie trzeba.
Wiek: 29 Dołączyła: 27 Lip 2016 Posty: 711 Skąd: Europa
Wysłany: 2016-10-03, 23:05
Adriaen, ostatnio coś takiego zrobiłam. W moim przypadku było to wstępne poproszenie o poważną rozmowę, żeby przygotować rozmówcę. Wydaje mi się, że jest to dość ważne żeby nie zostać zbytym tekstem typu - 'wszyscy są smutni', 'napewno nie jest tak źle'. Poza tym dzięki temu wiedział, że rozmowa nie będzie lekka; dość głupio by wyszło gdybyśmy gadali o błahostkach a ja tu nagle wyjeżdżam z myślami samobójczymi. Ja napisałam w wiadomości, jako że nie potrafię mowić o tym. Zrobiłam to również za jednym zamachem, z grubej rury. Było to dla niego szokujące, ale rownież niewyobrażalnie pomogło a i on mógł zorientować się mniej więcej w jakim stanie jestem. Zaznaczyłam rownież, że nie wymagam od niego cudów, tylko zrozumienia i ewentualnego wsparcia podczas terapii jeśli takową podejmę. W moim przypadku reakcja była pozytywna, bardzo miłe zaskoczenie.
"Na całe szczęście wiem jak radę dać bez wiary
I znalazłem wielu, którzy drogę pokazali mi.
Przez całe życie na najwyższej pędzą fali.
Pochmurne niebo im na głowy się nie zwali."
Więc jesteś na tyle bezpośrednią osobą, że nie ma z tym problemu. Dla mnie sam fakt poproszenia o rozmowę, bo źle się czuję jest niewyobrażalnie trudny.
Zupełnie źle to interpretujesz. Jestem bezpośrednia, bo ludzi to zbija z tropu.
Wyobraź sobie... siedzisz z kumplem przy piwie i nagle słyszysz 'Wiesz... im dłużej patrzę na to okno, tym większą mam ochotę przez nie wyskoczyć. Chyba mnie powinieneś odstawić do psychiatryka'. W pierwszym odruchu myślisz, że to żart, ale rozmówca się nie śmieje... jeszcze przez chwilę zastanawiasz się czy Cię nie wkręca. Ostatecznie dochodzisz do wniosku, że chyba nie, ale... no przecież ludzie nie mówią takich rzeczy, nie w taki sposób. Nie wiesz co zrobić. Nie wiesz jak zareagować. Ostatecznie decydujesz się wykonać polecenie z braku lepszego pomysłu.
Właśnie na tej zasadzie to działa. Mówiąc prosto z mostu nie ujawniasz własnych emocji. Nie widać po Tobie, że Ci ciężko z tym tematem, że cokolwiek czujesz. Jak kręcisz i owijasz w bawełnę, to od razu sprzedajesz swój stan emocjonalny, a to ryzyko. Zaskoczony i zbity z tropu rozmówca będzie miał większą trudność wyskoczyć z jakąś ciętą ripostą. Prowadząc w ten sposób rozmowę sprawiasz, że to rozmówca czuje, że nie ma kontroli nad sytuacją, a nie Ty. Ty trzymasz nadal wszystkie swoje asy w rękawie.
Zazwyczaj nie mam problemu z takowym "wykorzystywaniem" znajomych. Oczywiście jeśli chodzi o wysłuchanie mnie, doradzenie w czymś, czy spędzenie czasu i wsparcie emocjonalne w cięższych momentach.
Jednak teraz na przykład, pojawił się pewien problem i nie wiem co zrobić. Nie w smak mi prosić w tym przypadku o pomoc/przysługę, bowiem wiąże się to z obarczeniem potencjalnego pomocnika pewną odpowiedzialnością.
Jestem w kropce i nie wiem, czy prosić o pomoc, czy nie, a w efekcie nie podejmuję żadnych działań.
Brak wiary w tobie,
Pociąga za sobą brak wiary w innych.
~Lao Tzu
Ja prosić nie potrafię. Zawsze myślę "kim ja niby jestem żeby mi pomagać, no nikim". W tamtym roku nawet miałem osobę, która zauważyła, że coś jest nie tak i oferowała pomoc, ale nie potrafiłem. Bo nawet jak poproszę o pomoc, to co dalej. Co miałbym powiedzieć? Nie umiem sobie nawet wyobrazić takiej rozmowy.
Teraz jest już za późno.
"Nie mamy snów, lecz majaki.
Nie mamy myśli, lecz szał.
Dlatego los byle jaki.
Dlatego głos łka, jak łkał."
To zależy czy osoba jest mi zupełnie obca i czy wiem, że ma jakieś swoje problemy. Nie chcę narzucać się osobom, które same nie mogą sobie z czymś poradzić. No i nie rozmawiam o tym z osobami, które mnie ignorują.