Wiek: 28 Dołączył: 08 Kwi 2022 Posty: 15 Skąd: Polska
Wysłany: 2022-04-11, 23:41
Zdaję sobie sprawę z tego, że odkopuję temat sprzed lat, ale jak go zobaczyłem to nie mogłem się oprzeć. Pracuję w dosyć specyficznym miejscu, gdzie na co dzień nie ma nadzoru szefa. I nienawidzę tej pracy całym sercem. Gardzę sobą za to, że dalej w tym tkwię, ale no warunki mam takie, że jeszcze muszę wytrzymać. I jedyne co pcha mnie do działania to świadomość tego, że gdybym nic nie robił to kumple z pracy mieliby więcej pracy przeze mnie. W krytycznych chwilach po prostu zakładam słuchawki, słucham muzyki i siedzę gdzieś z boku. Nie chcę mi się wtedy z nikim gadać, ale dopóki robię swoje to współpracownicy nie narzekają i też nie dopytują się co mi jest, za co jestem wdzięczny bo naprawdę nie chce mi się wtedy rozmawiać.
Tak jestem smętny, jak kurhan na stepie —
a tak samotny, jak wicher na morzu —
a tak zbłąkany, jak liść na bezdrożu —
a tak zwinięty, jak połoz w czerepie.
Dobry temat. Właśnie m. in dlatego zaczęłam terapię. Żeby stanąć na nogi i zaktywizować się na rynku pracy. Ciekawe jak mi to pójdzie po terapii, czy w trakcie jej trwania.
<<< Dodano: 2022-07-29, 08:21 >>>
Tzn. mam obecnie pracę, ale dorywczą i zupełnie mnie ona nie cieszy
Mógłbym napisać książkę na temat swoich doświadczeń jeśli chodzi o problemy psychiczne (w szczególności właśnie depresję) oraz ich wpływ na pracę. Mam na myśli to, że po prostu przemyśleń na ten temat mam cały ogrom.
Oczywiście były różne etapy w moim życiu. Kiedyś, w najgorszym momencie mojego życia, miałem problem z aktywizacją, by w ogóle podjąć pracę i ją utrzymać. Ale nie o tym...
Obecnie nawrót depresji mocno utrudnia mi funkcjonowanie w życiu zawodowym. Potrzebuję się skupić, a jednak depresja dokłada się sporo do moich naturalnych problemów z uwagą. Do tego siada motywacja i ciężko mi się przełączać między zadaniami. Do tego próby leczenia w postaci farmakologii niestety często odbijają się na mojej wydajności, bo efekty uboczne przy jakiejkolwiek zmianie leków dają o sobie znać.
Z drugiej strony jednak praca daje mi jakieś poczucie sprawczości, mogę się docenić za to, że jednak coś zrobiłem danego dnia, nawet jeśli skreśliłem tylko jedno zadanie z listy, albo po prostu wstałem o odpowiedniej porze. Obecnie jest trudniej, bo w nowym projekcie jest narzucone tempo i jednak trzeba bardziej się pilnować by nadążać.
Często jednak to właśnie obecna praca jest źródłem frustracji i stresów, które odbijają się między innymi właśnie na ogólnym nastroju.
Ciężko znaleźć w sobie jakiś złoty środek.
To object to this inseparability of pleasure and pain, life and death, is simply to object to existence. But, of course, we cannot help objecting when the time comes. Objecting to pain is pain.
Często jednak to właśnie obecna praca jest źródłem frustracji i stresów, które odbijają się między innymi właśnie na ogólnym nastroju.
Ciężko znaleźć w sobie jakiś złoty środek.
Pewnie jakaś inna forma dobrej rutyny również zdała by egzamin, ale praca - niestety - ma jeden czynnik przemawiający za nią. Są z niej pieniądze, a te są potrzebne. Tylko przecież nie pójdziemy do pracy i nie powiemy ot tak: "mam gorszy okres, chciałbym jakieś spokojniejsze zadania", bo w mało którym miejscu nie przyczepią się do tego, że przecież efektywność najważniejsza i jak to tak, jeszcze za te same pieniądze. Trochę patowa sytuacja.
Chociaż to polowanie na kradzieja torebek, o którym gdzieś tu na forum pisałeś, wydaje się być całkiem odstresowującym hobby. Czy jednak nie?
Chociaż to polowanie na kradzieja torebek, o którym gdzieś tu na forum pisałeś, wydaje się być całkiem odstresowującym hobby. Czy jednak nie?
Praca ryje mózg, zacząłem odpisywać po angielsku... Nie narzekam, mam swoje hobby i swoje zajęcia, niemniej bywają dni, że wszystkiego się odechciewa. Może właśnie narzekam, ale głównie na pracę. Nie wiem tylko czy we mnie jest coś nie tak, że może w każdej pracy muszę osiągnąć jakiś swój poziom frustracji.
W temacie depresji i pracy, wydaje mi się, że dopóki coś robię, to nie spadam na totalne dno w najgorszych momentach. Nawet jeśli klnę, narzekam i się wściekam, to dobrze mi robi to, że mam zajęcie.
To object to this inseparability of pleasure and pain, life and death, is simply to object to existence. But, of course, we cannot help objecting when the time comes. Objecting to pain is pain.