Rejestracja
Rejestracja
Autoagresywni Strona Główna
  Użytkownik: Hasło:



Poprzedni temat «» Następny temat
Dariusz Regulski- ''Antyczłowiek''- powieść tłumu.
Autor Wiadomość
Aerolit 



Wiek: 27
Dołączył: 18 Lis 2014
Posty: 128
Skąd: małopolskie

Ostrzeżeń:
 1/3/4
Wysłany: 2016-03-20, 00:45   Dariusz Regulski- ''Antyczłowiek''- powieść tłumu.

Już od dziecka chciałem zmieniać świat. Chciałem zrobić coś wielkiego, pięknego, niepowtarzalnego. Jednak im moje dni stawały się dłuższe, rozciągliwe i bezpłciowe, a noce nie dawały upragnionego odpoczynku po ciężkim dniu, zdałem sobie sprawę, że nie zmienię świata. Nie zmienię ludzi, którzy są zatwardziali, kamienni, głusi. Ale zrozumiałem, że mógłbym dać coś tym, którzy czują podobną niepewność życia podobny lęk, wyobcowanie, chłód. A może to właśnie ja powinienem dać im coś własnego, część siebie, powinienem namalować ich lęki. Ponieważ nie każdy ma możliwość swobodnego wyrażania swoich kolorów. A może nie muszę zmieniać świata. Może prostu mogę ten świat opisać?

Po śmierci Nieobecnej nie mogłem poradzić sobie z wszechobecną pustką, która z dnia na dzień stawała się jeszcze bardziej pusta i krwawiąca. W filmach wygląda to inaczej. Bohater przez chwilę płacze, chce umrzeć, aby potem stwierdzić, że świat jest piękny, kwiatki, ptaszki i tak dalej... znajduje nowy cel życiowy, wiąże się z kimś i wszystko jest super. I nie było tematu. ''Show must go on''. Ja nie potrafię poradzić sobie z Jej odejściem do dnia dzisiejszego. Do dnia dzisiejszego kiedy idę przez ulicę w każdej twarzy widzę Jej uśmiechniętą, malinowo- bladą buźkę... i mam jeszcze nadzieję, że stanę któregoś dnia naprzeciw Jej słońca i powiem, że jest moim ołtarzem, ciszą i zielenią.

Chciała napisać wraz ze mną powieść. Inną niż wszystkie inne. Niepodobną do innych. Mieliśmy już ogólny zarys. Mieliśmy w serce i głowę głównego bohatera przelać własne odczucia i lęki. Własne refleksje na temat świata, który zamienia się w kamień. W martwą bryłę lodu. Główny bohater miał być mały, niepozorny na tle wielkiego miasta w kraju PLSK. Miał żyć inaczej niż wszyscy, myśleć inaczej niż wszyscy, czuć inaczej. Nie baliśmy się, że krytyka zrówna Nas z ziemią. Najwidoczniej nie zrozumieją. Nie każdy musi...

Jeszcze wieczorem, zanim ''to'' się wydarzyło napisała do mnie maila ''Nawet nie wiesz jak się cieszę na myśl o tym, że to będzie NASZE WSPÓLNE. Nasze pierwsze literackie dziecko. Piękne i mądre.''. A następnego dnia...

W ostateczności powieść, która miała być traktatem o miłości w czasach zarazy, stała się smutnym okrzykiem, a jednocześnie pytaniem. Na które odpowiedzi nie ma. Jednak okazało się, że nie był to krzyk agonalny, lecz silne pragnienie zmartwychwstania. Bo krzyczących jest więcej. Dlatego powieść jednostki, stała się ''powieścią tłumu''. Tłumu Antyludzi.

Zanim przystąpisz do lektury będziesz miał przed sobą białą kartkę. A w prawym dolnym rogu, drobnym drukiem dwa słowa ''Dla Nieobecnej''.

Jaki jest ''Antyczłowiek''? Załączam kilka fragmentów dla ogólnego, wstępnego rozpoznania. Jeśli chcesz poznać go całego- napisz do mnie.




»Uczucie powraca.

Uczucie powraca... W środku nocy. Zamknięte okna mych oczu. Eksplozja głosów. Głosy mówią w środku mojej głowy. Nie wiem, ile ich jest. Może 999, a może 1001? Chcą mi coś powiedzieć. Tylko co? Może to wszystko jest tylko moja głowa? Moja głowa mnie kiedyś zabije. Głosy nie milkną. Krzyczą- szepcząc. Najgłośniejszy szept. Najcichszy krzyk.

Dobrze wiesz, kim jestem. Nie muszę się Tobie przedstawiać. Znasz mnie... znałaś bardzo dobrze. Najlepiej. Jestem taki sam, a jednak inny ode mnie sprzed dwóch lat. Dwóch lat powolnego tracenia kontaktu ze światem. Dwóch lat powolnego znienawidzania świata...

To nie jest tak, że ja oskarżam świat o całe zło jakie mnie w życiu spotkało. Po prostu my już się nie rozumiemy- uczucie wygasło pomiędzy mną a światem. Nie czuję do niego tego samego, co kiedyś... nie chcę jednak rozstawać się z nim w ogólnej niezgodzie. W niektórych miejscach jest on piękny, w niektórych nawet znośny. Tylko ludzie jacyś tacy... dziwni. A może to tylko ja jestem jakiś dziwny?



Ludzie.

''Jesteśmy jednym światem, ale żyjemy w różnych światach.''- Mark Knopfler

Ludzie to istoty bardzo ciekawe. Coś prawie jak zwierzęta tylko, że na dwóch łapach chodzące i mające tak zwane ''mózgi''. Używają ich niby do myślenia. Ale wyobraź sobie, że całkowicie nie to wychodzi co, miało być w założeniu.
A co najlepsze- ludzie zachowują się jak nieludzie. Chociaż zabijanie dla zachcianki, radość z nieszczęścia drugiego człowieka, sprzedawanie siebie za kromkę chleba, dawanie cierpienia i odbieranie nadziei jest w zasadzie tradycją wpisaną w vademecum człowieka od milionów lat. Ludzie jednak nikczemnieją stopniowo. Człowiek nie rodzi się zły. Człowiek musi być zły, żeby żyć. Żeby przetrwać. Więc jeśli nasze życie opiera się tylko i wyłącznie na potrzebie przetrwania... to po co żyć?

Czasem sobie myślę, że wstydzę się bycia człowiekiem. Wprawdzie wszystko mam ludzkie- głowę, dłonie, nogi, brzuch, nerki, wątrobę, jelita, płuca, serce, formę. Ale myślenie? Zamówić koszulkę z napisem ''Jestem Antyczłowiekiem'' i chodzić w niej po ulicy...

Dla nich moja normalność to szaleństwo. A dla mnie ich szaleństwo jest normalnością... Dla nich więc jestem Antyczłowiekiem, a oni są Antyludźmi dla mnie. Kto ma rację? Najprawdopodobniej nikt. Bo racja nie istnieje. Przynajmniej taka, która zadowalałaby wszystkich.



Starość.

''Starość to obrzydliwy deser podany po doskonałym posiłku.''- Stephen King

Nie mogę wprost doczekać się starości. Starość to mądrość. Ale co mi po mądrości, skoro z każdym dniem jest mi bliżej do końca dramatu zwanego życiem? Akt pierwszy- narodziny. Akt drugi- dzieciństwo. Akt trzeci- młodość. Akt czwarty- dorosłość. Akt piąty- starość. Na końcu aktu piątego główny aktor kłania się widowni i pada na wznak. Przychodzi lekarz. Stwierdza zgon. Aktora wynoszą ze sceny. A co jest poza sceną? Będzie kiedyś Starość. Zgarbiona, siwa, obolała, jęcząca, niedowidząca. Nosząca sztuczną szczękę i wydająca większość swojej emerytury na leki, aby kontynuować swoją i tak już bezsensowną wegetację. W Domu Starców Starość będzie walczyła zaciekle ze szklanką wody, aby utrzymać ją w drżących dłoniach. Pielęgniarka podczas kąpieli będzie krzyczała do niej: ''Posuń się w lewo, babko, bo nie umyję Ci pleców! Jezu Chryste, same kłopoty z tym babsztylem!''.



Miłość.

''O miłości się nie mówi. Miłość się wyraża. Słowem również, ale to jest tylko jedna z rozlicznych manifestacji, manifestacja słowna, i nie powiedziałbym, że najlepsza.''- Edward Stachura

Miłość jest wtedy, kiedy się nie kuleje przy drugiej osobie. Jeśli miłość się skończyła, to znaczy, że nigdy się nie zaczęła. Nic co się skończyło, nie miało swojego początku. Miłość może być wszystkim. Nawet milczeniem. Milczeniem o miłości. Miłość się czyni. Miłość jest. Życia nie ma. Bez miłości.



Pieniądz.

''Wszystko jest poezją, ale pieniądz nie jest poezją. Ale też pieniądz jest niczym, sam z siebie immanentnie nie istnieje, został wymyślony, jest niczym, choć w tym świecie do tego doszło, że pieniądz jest wszystkim, wszystko można kupić, najgenialniejsze dzieła sztuki, ludzi nawet można kupić, oczywiście tych sprzedajnych, ale poezji się nie kupi.''- Edward Stachura

Trzymam w dłoni papier- banknot. Od tego papieru może zależeć bardzo wiele.
Biedni i bogaci walczą o jego skrawek. Biedni- żeby kupić za niego chleb i wódkę, a bogaci- aby mieć czym przypalać cygara i faszerować sobie kiszki.

Od zarania dziejów o pieniądz i wpływy toczyły się wojny. Piękne, niewinne dziewczęta sprzedawały swoje ciała za te kawałki papieru. Ludzie w korowodach do późnej starości ścigają widmo pieniądza, wstając do pracy o 6 rano, a wracając wieczorem, zlani potem, zmęczeni, wycieńczeni, niemający siły na nic.

Pieniądz warunkuje kontakty między ludzkie, decyduje o tym, kto dzisiaj będzie jadł, kto kupi bilet do lepszego świata... Człowiek uzależniony jest od pieniądza, ale pieniądz nie jest uzależniony od człowieka. Królowie tego świata, Mocarze, Biznesmeni, Prezydenci, którzy mają władzę nieogarnioną- są niewolnikami pieniądza.
I często o tym nie wiedzą. Tak naprawdę pieniądz jest zadrukowanym papierem. Ale nie mówmy o tym królom, mocarzom, biznesmenom. Przecież wtedy straciliby sens swego i tak bezsensownego życia...


Międzyludzkość.

''Trzeba wielu lat, by znaleźć przyjaciela, wystarczy chwila, by go stracić.''- Stanisław Jerzy Lec

Miałem kilku przyjaciół. Tyle że kiedy skończyły mi się pieniądze, powodzenie i ogólnie przestałem być potrzebny- to znowu ich nie miałem. Ja myślę, że przyjaźń istnieje. Istnieje tak, jak główna wygrana na loterii- jest, lecz tylko dla wybranych.

Ludzi, którzy nastawieni są na dawanie i na troskę o los drugiego człowieka można szukać jak igły w stogu siana. A kiedy znajdziesz już igłę, to zacznie Cię kłuć, aż wreszcie kłucie Twojej osoby stanie się dla niej nużące i postanowi kłuć kogoś innego. Tak to jest- ze swojego doświadczenia wiem, że my ludzie poszukujemy stale nowych przygód, zamiast tkwić w jednej- bezpiecznie. Ale nas nuży bezpieczeństwo, my musimy czuć adrenalinę, łamać konwencje. Zapominamy o przyjacielu i znajdujemy nowego. Również ''najlepszego''. Zapominamy o ''miłości naszego życia'' i szukamy innej ''miłości życia''. Również ''na zawsze''...

Wartości ludzkie umarły. Nie ma już w nas nic godnego uwagi, a co najwyżej politowania. Obojętność jest rakiem duszy, o ile te dusze jeszcze gdzieś mamy... Dzielimy się na dwie grupy. Pierwsza grupa tych, którzy czują tak wiele, że na mózg nie było miejsca i przez to nie rozumieją. A druga grupa, to są ludzie, którzy rozumieją tak wiele, że niewiele, jeśli w ogóle cokolwiek czują.

Bar. Przy stoliku siedzą Michał z Dariuszem. Podchodzi kelnerka rodzaju ''blond'' i na tacy przynosi setę czystej (Michał) i colę (Dariusz).

-Ale przyznaj- mówi Michał- że zręcznie udało nam się uciec od tego modelu...
-No właśnie. Udało- wyszeptał zamyślony Dariusz, wpatrując się w piękną brunetkę samotnie siedzącą przy stoliku obok. Przypominała mu Nieobecną- Ale Ty miałeś gorzej. Ty musiałeś o wszystko się postarać sam... Ja miałem dobrą matkę. Za dobrą. Inni zostaliby wypieprzeni z domu. Studia. Picie wódy z kolegami. Wynajęcie mieszkania. Znalezienie kwoki. Ożenek. Robota...
-Ja właśnie przed tym uciekałem...
-I co teraz o tym myślisz?
-Mógłbym być adwokatem, lekarzem, księgowym, informatykiem. Ale nigdy nie napisałbym żadnej książki. I to jest chłopie to, czego się bałem najbardziej. W poukładanym życiu dusiłbym się, będąc adwokatem i bronił interesów firmy produkującej piżamy. A tak to mam rozbite życie, ale jestem wolnym pisarczykiem...
-Bez matury.
-Odpieprz się! Ty masz kupioną...
-Racja...
-A jak u Ciebie z kobietami?
-Wiesz, że dla mnie nie ma żadnych kobiet, oprócz jednej...
-Nie brakuje Ci tego?
-Czego?
-No wiesz... kobiety, jej obecności, w łóżku...
-Przecież ona zawsze ze mną jest. Rozmawiam z nią codziennie. Piszę do niej listy.
-Do trupa?
-Ona nie jest trupem! Żyje...


<<< Dodano: 2016-03-20, 00:50 >>>


Wkracza Wujek DobraRada.

-Wyrośniesz z tego.
-Nie.
-Wyrośniesz...
-Nie.
-Zmienisz się...
-Nie...
-Jak będziesz miał żonę i dzieci...
-Nie...
-Gówniarz, debil, młody a przede wszystkim- młody... młodość jest chorobą, która sama przejść musi. A Ty w kieracie- z rozwydrzonym dzieckiem, grubą, wstrętną żoną, dobrze wystrzyżony, wsiądziesz do swego ekskluzywnego samochodu- do swojej dobrze płatnej pracy.
-I zawsze tak będzie?
-Zawsze.
-Ja tak nie chcę.
-Nic mnie to nie obchodzi.
-JA WAM UCIEKNĘ!!!!


Bigos.

Potrzebuję teraz czyjejś uwagi, przyjaźni, zrozumienia- rozumiesz?
A co Ty czujesz? Chcesz o tym pomówić ze mną w czworo uszu?

(kiwa głową)

Brak porozumienia. Ludzie się szukają, ale nie mogę odnaleźć. Siedzą i kryją się w podziemiach, myśląc, że ktoś przez tunel się do nich dokopie. I to jest największy dramat. Że ludzie dla siebie z pozoru obcy, nie wiedzą nawet, co mogliby wspólnie budować. A może inaczej- wiedzą, ale nie chcą. Po co się znać, po co budować z kimś relacje, skoro jest duże ryzyko, że zostaniemy po raz kolejny (tym razem już śmiertelnie) zranieni?

Gruba warstwa śniegu przykryła moje serce. Chociaż przecież mamy jesień. Czy zima zawitała tak szybko? Płatki śniegu spadają na moją głowę. Wtedy mogę patrzeć na wszystko inaczej...

Chciałbym jeszcze tak kiedyś zatańczyć walca. I chciałbym świece na stole. I żeby ręka potrąciła kieliszek i wino rozlało się po stole.

''Pocałuj mnie tak, jakby to miał być ostatni raz''... Wybija północ, sen się kończy. Bez Ciebie nie ma walca, świec i win. Nie ma nic.

Czasem można zamknąć oczy i spróbować powoli zapominać. Powoli wyrzekać się obrazów dnia i zamieniać je w jednym mgnieniu w ciszę i ciemność. Ciemność jest odpoczynkiem.

Zamykam oczy. Nie czuję. Nie słyszę nawet pulsu serca, który zwykle jest jedynym odgłosem przebijającym ścianę ciszy. Puls serca dławi moje myśli. To jak kamienie wrzucane do bajora pełnego świadomości. Zasypiam.

Znowu Paris. Tym razem naprzeciw Michała siedzi Mariannopattimarta. Jest wyzwoloną, wyBebeszoną imitacją piękna. W jej oczach głód alkoholowy.

-Alkohol
-Kiedyś nie piłaś...
-B. Mnie rozpił.
-B. Ciebie zabił.
-Zabiła mnie moja szaleńcza miłość do Ciebie!
-Ty i miłość? To się w parze nie łączy.
-Podły, głupi chuj.
-Z B.?
-Z Ciebie.
-Jak się poznaliśmy to nie wiedziałaś nawet jak wygląda książka.
-Co mnie obchodzą książki?
-Co mnie obchodzi Twoje życie?
-Z B. jest mi dobrze...
-Kiedy wysłałaś mi zaproszenie na ślub z B. poszedłem do drukarni i poprosiłem o wydruk klepsydry z moim imieniem i nazwiskiem. Wysłałem ją Tobie z liścikiem ''Powieś ją sobie nad waszym małżeńskim łożem''.
-Ta klepsydra nie dawała mi spokoju... Ty mi nie dawałeś...
-Daj spokój!
-Nie dam!
-Przez Ciebie nie spałem po nocach.
-A ja przez Ciebie ożeniłam się z tym prostakiem B.
-Pasujecie do siebie.
-Hmm?
-Oboje macie po połowie mózgu.


Cisza.

''W ciszy twoje serce znajdzie odpowiedzi, których rozum znaleźć nie potrafi.''- Phil Bosmans

Cisza. To jest produkt luksusowy. Rzadko stać mnie na ciszę. Wewnątrz. Żadnych bólów, rozpaczy, cierpień, igieł. Nic wewnętrzne. To jest cisza. Której pragnę. Cisza to jest wielki, błękitny ocean, na którym jest tylko mała łódź. Cisza to jest brak poczucia samotności na tym oceanie. To ulga, która trwa chwile. Dwie. Bo jeśli już się zdecydowało żyć, to konsekwencją tej decyzji jest krzyk. Nie ma nic gorszego od krzyku w labiryncie. Rozpaczy. W labiryncie jest cisza gnijąca i usychająca, która krzyczy, a krzyk ten sprawia, że stajemy się mali. Zagubieni w Niej. I w krzyku. Krzyk to brat ciszy. Jakże jedno bez drugiego nie potrafi żyć... Cisza nie jest w nas. Jest obok nas. Dlatego szukamy jej. Niewidzialnej. Od muzyki piękniejsza jest tylko Ona...

Kiedy przyjdzie na mnie czas, będę tylko ja i Ona. Ona. Milczenie. Cisza.



Głód.

W telewizji widziałem dzisiaj księdza G. z brzuchem tak masywnym, jakby był w dziewiątym miesiącu ciąży. Od razu skojarzyłem, że o tym księdzu czytałem artykuł. Słynie on z wykwintnego gustu w doborze jadłospisu i żarłoczności. W napojach chłodzących też nie próżnuje. A więc ksiądz G. mówił do swoich owieczek o modlitwie za głodne i biedne dzieci. Z jego ust brzmiało to tak, jak z ust Pana Adolfa Hiltera słowa o miłosierdziu dla żydów. Zresztą... czy ktoś wierzy, że słowa modlitw nawet z całego świata nakarmią dzieciaki, które w Afryce z głodu jedzą ziemię, a woda jest dla nich czymś praktycznie niespotykanym? Może ksiądz G. podzieli się z nimi chociaż częścią jego wykwintnego menu?


O pisaniu wiersza.

Napiszmy wiersz

Poeta siada w fotelu
Wyciąga kartkę, długopis
Napisze zaraz piękny wiersz
Wielki wiersz!

Poeta siedzi
Z długopisem w ręku
...
Za ścianą sąsiad wali młotkiem
-Remont...

Poeta siedzi
Z długopisem w ręku
...
Na podwórku banda gówniarzy
Drze mordę i przeklina
-To nic...

Poeta siedzi
Z długopisem w ręku
...
Sąsiad włączył techno
-Muzykę współczesną...

Poeta siedzi
Z długopisem w ręku
...
Ktoś uporczywie dzwoni do drzwi...
-Wstaję, otwieram...

Wracam.

Poeta siedzi
Z długopisem w ręku
...
Nagle w jego głowie
Kilkaset głosów abstrakcyjnych
-główna myśl wyparta...

Poeta drze kartkę
I rzuca długopis na ziemię...


Zapiski z kostnicy.

Jestem w trupiarni. A jak wiesz- w trupiarni nie sposób być ciepłym. Wśród ludzi, którzy nie potrafią kochać nie trudno się zarazić. Ludzie lubią zarażać. Śmiertelnymi chorobami. Kiedy spotykasz na swej drodze setną osobę, która wyznaje Ci ''Nie potrafię kochać'', to sama przestawiasz się na tryb ''Nie potrafię...'' (czytaj- ''Nie umiem...''). Jak bardzo mali i słabi są ci, którzy nie potrafią kochać? A może oni mają w sobie siłę, zabijając miłość, która jest słabością?

Nie chciałbym któregoś dnia stwierdzić, że w zasadzie to już nie potrzebuję nikogo, bo życie w samotności daje tylko możliwości, wolności i jest bardzo przyjemne... Jeśli kiedykolwiek tak napiszę, to przyjdź z młotkiem w ręku i zastukaj najpierw w drzwi mego domu, a później w moją pustą łepetynę...






Dwie kropki.

Nie jestem sam. Nigdy nie byłem. Oszukiwałem się. Pisanie jest ze mną nieprzerwanie. Pisanie robi mi wszystko. Pisanie ustawia mnie do pionu. Karmi mnie. Żyje mną. Oddycha. Świeci pustką, kiedy nie mogę nic napisać albo zaciemnia, kiedy nieoczekiwanie przychodzi wena. Nudzi mnie, doprowadza do szaleństwa. Stwarza wszystko od nowa. Nowych ludzi. Bliskich, chociaż odrealnionych. Stałem się częścią świata stworzonego przeze mnie. Świat stworzony przeze mnie wsiąknął w świat stworzony przez rzeczywistość. Wsiąkamy w fikcję jak woda w gąbkę. Jak szpik w kość. Ponoć Balzac na łożu śmierci wezwał stworzonego przez siebie medyka...


Zamykam oczy i myślę sobie, że w tym momencie, kiedy popijam sobie kawkę, to ktoś kogoś zabija, torturuje... ktoś umiera z zimna, głodu. Ktoś bez domu włóczy się po ulicy w poszukiwaniu chociaż skrawka ciepłego miejsca, w którym mógłby przez chwilę chociaż posiedzieć... Chciałbym dać coś tym ludziom. Najchętniej zbawić. Lecz najpierw muszę zbawić siebie. Nie ma jednak zbawienia bez ofiary... A co to ja jestem- Matka Teresa z Kalkuty?! Owszem, mogę się wczuć w los tych biedaków, ale... u mnie też się nie przelewa. Jestem egoistą zapatrzonym w swoje odbicia w sali luster i dbam tylko o siebie... Tylko... Koniec. Kropka. Nie było tematu...

Zamachy w Paryżu, wojna w Syrii, naloty na Państwo Islamskie, walki na Ukrainie, wojna w Polskim Sejmie i picie kawy. Śmieszne. Jest duszno, więc otwieram okno. Zazwyczaj też śpię przy otwartym oknie. Tak chyba jest zdrowiej. Często zamykam okno, kiedy miasto jest zbyt hałaśliwe. A jest. Zbyt często. Zanadto. Ryk silników samochodowych. Ryk młodych, pijanych degeneratów, którzy o 2 w nocy muszą stanąć AKURAT pod moim blokiem i zacząć śpieworyczeć...

Siadam znowu w fotelu... Mimo wszystko moja sytuacja jest dobra, bo oni są tam, a ja tutaj. Pomyślę lepiej... oczy mi się zamykają... Zaparzyłem kawę dla Ciebie i zostawiłem kanapkę z serem i szynką. Tak na wszelki wypadek- gdybyś przyszła głodna i zmarznięta. Siedzę w fotelu. Zamknięte okna mych oczu...

Drzwi są zamknięte, ale mimo to otwierasz je. Słyszę Twoje białe, czyste kroki. Jesteś tutaj. Ta sama. Staromodna kurtka. Włóczkowy szalik. Rozwiane włosy. To się zgadza. Wszystko. Rozbierasz się. Powoli. Ale nie patrzysz na mnie. Jesteś. Na wyciągnięcie dłoni. A jednak. Daleko. Czy znajdziemy w sobie na tyle siły i odwagi, żeby przeciwstawić się owczemu pędowi ku materializmowi świata? Który przecież ostatecznie zniknie jak światło po dotknięciu wyłącznika? Co to jest miłość?... Nie patrzysz na mnie. A może właśnie tym jest miłość? Niepatrzeniem.

Świat znika. Okna otwierają się. Uczucie mija. Wizja znika. Nie ma już Ciebie i przez to wiem, że nie mogłaś tutaj być. Kawa już ostygła. Nieporuszona. Z radia głos spikera, który czyta wiadomości. Coś o Trybunale Konstytucyjnym... Rzeczywistość skrzecząca.


Nasza niskość i małość.

Wyrwijmy zwykłą kartkę z zeszytu. Narysujmy na jej środku małą kropkę. Kropka to nasz wszechświat. Pozostała przestrzeń poza kropką to światy niezmierzone i niezbadane. Tajemnicze. Wyobraź sobie, że jest milion takich kartek. Biliony światów niezbadanych. I nasza kropka wszechświata. W tej kropce znajduje się świat. Planeta ziemia. Na planecie ziemi znajdują się kontynenty. Na małym kontynencie Europejskim (w jego centrum) znajduje się małe państwo ''PLSK''. W małym państwie ''PLSK'' są małe miasta takie jak ''KRKW'', ''WRSZW'', ''GDSK'', ''WRCW''. W tych małych miastach są małe mieszkanka. W małych mieszkankach żyją mali ludzie. Którzy uważają się za pępek wszystkiego. Świata, wszechświata. Podczas gdy są tylko pępkiem pępka pępkowego pępka pępka pępka pępka pępka galaktyki. Człowiek nie jest nawet ziarnkiem piasku na pustyni.

Chyba kiedyś było lepiej. Nie- na pewno. Rosjanie są sentymentalni. Dlatego nabijają się wódkonami. I są czerwoni. Rosjanin tęskni za przeszłością, nawet kiedy w niej miał gorzej. Dlaczego. Przeszłość jest zaprzeczeniem przyszłości w teraźniejszości. Trudno.

Sacrum miesza się z profanum. Nieustannie trwa walka. Małpon z góry (sąsiadon) zrobił imprezona nocą. Słuchałem wtedy T. Albinoniego akurat, a u góry były pierdzące muzykony i znajomony sąsiadona w euforii narkotykowo- alkoholowej. Nad ranem nabity wódkonem znajomon obrzygał drzwi mojej świątyni. Pięknie.

Małgorzata Burakowa w wywiadzie w ''Rubryce kulturalnej'' powiedziała, że ''kiedy pisze, to bardziej jest''. Ale czym jest? Może po prostu ''jest''? Czy można cokolwiek po prostu? A tym bardziej sobować po prostu? ''Jest'' zawsze jest po krzywo. Jak piszę, to mnie nie ma. Nigdzie. Znikam. Zapominam. Nie ma sąsiadonów, Dziwkońskich, filmonów, kinodomów, politykonów, rosjan, sacrum, profanum, Michała, Marianny, papieru. Są uwięzieni. I ich nie ma. Mnie nie ma. Boję się, że Ciebie. Nie ma...

A piszę to wszystko, bo cholernie mi Ciebie brak. Jestem chory na Twoją ciągłą nieobecność...

Byłem z tą chorobą nawet u psychiatry psychicznego. Doszedł do wniosku, że moja choroba nie polega tylko na Tobie, ale na ''nich''. Zbadał mi mózg. Ale powiedział, że mózg to labirynt. Nie da się go przejść i zbadać. Wpuścił tam trochę olejku radosnego i spytał jak się czuję. Powiedziałem mu, że właściwości olejku radosnego są zadowalające. Ból przeminął, lecz moja głowa stała się płaska i jak placek głowowy. Niedobra. Nie do końca. Ale lekarz wyjął notatnik i zapisał sobie w nim, że wystosuje wniosek do samego siebie o przyznanie samemu sobie dyplomu za zasługi w dziedzinie medycyny. Zapisał mi pączka i herbatę z jadem błękitnym. Oczywiście dousznie. Na pożegnanie dał mi kopniaka. Mówił, że będzie tęsknił i że mnie wyleczy, chociażby miał wypruć z siebie kiszki... Nie udało się mu. Kiedy wróciłem do siebie, ta słodka choroba tęsknotowa zajęczała. Nie być albo nie być. Chyba być. ''Co poniektórzy awanturnicy biorą się za życie jak za pióro, czy maszynę i piszą nimi swoją powieść. Jakby nie wiedzieli, że literatura nie jest życiem, że jest tylko z niego. Że powieść się pisze- chcesz, czy nie chcesz- ale obok... Że powieść bardziej śmiała lub bardziej kategoryczna niż życie może się dopchać do granic prowokacji i bezświadomości. Powieść szuka powieści w człowieku. Człowiek mętnie się powieścią tłumaczy''- napisał Żuławski...

Jak się spotkamy? Czy Cię poznam? Co Ci powiem?






W razie chęci przeczytania całości lub podzielenia się własnymi refleksjami- zapraszam do mnie... Pozdrawiam ciepło.




Nad stanami jest i stanów-stan,
Jako wieża nad płaskie domy
Stercząca, w chmury...
 
 
 
Dariusz Regulski- ''Antyczłowiek''- powieść tłumu.
R. de Valentin 



Dołączył: 03 Lip 2013
Posty: 2804
Skąd: mazowieckie

Wysłany: 2016-03-21, 09:06   

Czy będzie ciąg dalszy?



dead but delicious
 
 
Dariusz Regulski- ''Antyczłowiek''- powieść tłumu.
Aerolit 



Wiek: 27
Dołączył: 18 Lis 2014
Posty: 128
Skąd: małopolskie

Ostrzeżeń:
 1/3/4
Wysłany: 2016-03-27, 22:04   

Politycy.

''W polityce głupota nie stanowi przeszkody.''- Napoleon Bonaparte

(Kampania wyborcza. Wiec pewnego znanego i lubianego polityka. Tłum nie wiedzieć czemu ubrany w owcze skóry. Opasły, podłego wzrostu polityk z długim nosem wchodzi na mównicę w akompaniamencie aplauzów, klaskań i okrzyków).

POLITYK:

Drodzy Polacy! Obywatele!

SŁUCHACZE:

Beee! Beee! Beee!

POLITYK:

Jestem tu po to, aby walczyć o wolność, demokrację... o chleb... o przyszłość Naszych dzieci... o lepszą Polskę, bo Polska jest w ruinie!

SŁUCHACZE:

Beee! Beee! Beee!

POLITYK:

Jeśli wybierzecie mnie w najbliższych wyborach, to każdemu dziecku dam... 500... nie- 1000 złotych!

SŁUCHACZE:

Beee! Beee! Beee!

POLITYK:

Wszystkim pracownikom podwyższymy pensję pięcio... nie- dziesięciokrotnie!

SŁUCHACZE:

Beee! Beee! Beee!

POLITYK:

Przepędzimy wszystkich żydów, spiskowców, nie polaków!

SŁUCHACZE:

Beee! Beee! Beee!

POLITYK:

By żyło się lepiej! Tradycja ponad wszystko! Lepsza zmiana! Bóg, Honor, Ojczyzna!

SŁUCHACZE:

Beee! Beee! Beee!

POLITYK (na stronie rozmawia z Panem D):

Widzisz Panie, to jest prosta robota. Manipulacja bezmózgimi baranami. Cóż za idioci! Wiesz Pan, ja sam się nawet dziwię, że ktoś jeszcze w te obiecanki wierzy...

Pan D:

Jaki polityk, taki elektorat... ale załóżmy, że Pana wybiorą. Wtedy będzie Pan musiał spełnić te wszystkie obietnice, o których Pan mówił.

POLITYK:

Niby dlaczego?

Pan D:

Nie boi się Pan, że wyjdą na ulicę?

POLITYK:

A niech sobie wychodzą! Powiemy im, że stary rząd roztrwonił tyle pieniędzy, że nie stać nas na spełnienie obietnic. Z pustego nawet ten... Salamon nie naleje. A za cztery lata znowu się coś obieca i znowu nas wybiorą...


Zdarzenie.

Nawet nie wiesz, jaką piękną przygodę przeżyłem podczas nocnego spaceru!

Jakiś przemiły człowiek z nożem w ręku grzecznie i kulturalnie (jak na człowieka z nożem w ręku przystało) poprosił mnie o zawartość mojego portfela. Odpowiedziałem mu więc (najgrzeczniej jak tylko umiałem) że takowej zawartości przy sobie nie posiadam, lecz gdyby chciał użyć noża, to śmiało może mnie zabić. Chyba nie takiej odpowiedzi się spodziewał. W każdym razie zaskoczyłem go, co było widoczne po zdziwieniu wymalowanym na jego twarzy. Ku mojemu zaskoczeniu wziął nogi za pas i uciekł... to dziwne nie uważasz? Ludzie bywają bardzo niezdecydowani. Ten kretyn nie wziął ani pieniędzy, ani mnie nie zabił. To co to za rabuś? Chuj nie rabuś... ja to zawsze muszę spotykać takich ludzi na swej drodze. Może to dlatego, że zamiast siedzieć nocą w przytulnym domu, to zachciewa mi się zachwytów nad pięknością nocy... Kiedyś się zachwycę pięknością wbijanego noża między moje żebra.


Nadzieja.

''Musisz odnaleźć nadzieję i nieważne, że nazwą Ciebie głupcem.''- Katarzyna Nosowska

Pocieszam się faktem, że setki tysięcy ludzi na tym świecie- takich jak ja- myśli o sprawach podobnych... Też myśli o tym, że nie ma po co wstawać rano, jeść, mówić, wychodzić gdziekolwiek. Że nie ma sensu siedzieć wieczorem w samotności i czekać na jakiś telefon, który i tak nigdy się nie odezwie. Człowiek tylko ma nadzieję beznadziejną, że któregoś wieczoru zadzwoni telefon... i po drugiej stronie będzie CZŁOWIEK.

Ile każdego dnia osób pogrąża się w mroku, czując ciągły ból pomieszany z oczekiwaniem i napięciem?

A pomimo tego mam wrażenie, że mój ból jest boleśniejszy, a moje myśli głębsze... i, że to wszystko, co mi się śni- tego tak naprawdę nie ma... a wszystko, co mi się żyje- tego tak naprawdę nie ma... co więc jest?

A jeśli uratowałbym komuś życie? A jeśli ktoś uratuje moje życie? Czy życie ludzkie warte jest jest ratowania? I wreszcie- ile jest warte?

Jeżeli tak ma być, że pomimo wszystko- ja wydostanę się... to chyba warto mieć nadzieję? Może ja muszę to wszystko przeżyć, ten czas trudny- to prawda, ale właśnie, jeśli muszę pogrążyć się w mroku- to nawet i dobrze... bo zaraz wyjdę z niego w blasku i w czasie radości... A potem?

Potem znowu nastąpi upadek... Ale chodzi o to, że nawet jeśli będziesz w piekle, to musisz znaleźć chociaż mały dołek, gdzie mogłabyś się ukryć i gdzie poczujesz się bezpiecznie.
Bo chodzi o to, że nawet jeśli będziesz w piekle, to musisz znaleźć chociaż kawałek błękitnego nieba...
Ale najgorzej jest, kiedy masz cały nieboskłon tylko dla siebie, a nie masz go z kim dzielić. A przecież to gratka dla egoistów i narcyzów!

Świat przecież jest taki piękny. Możesz wybierać, przebierać w menu, albo menu przebiera w Tobie...

Czy Ty też tak masz, że w głowie rysuje Ci się idealny plan działania, lecz później porzucasz go, bo jednak zawsze stawiasz poprzeczkę zbyt wysoko? A później rozpaczasz pół roku, zamiast się otrząsnąć, ruszyć dupę i walczyć... z wiatrakami? Skąd się wzięły te wiatraki? Jeszcze wczoraj ich nie było...

Czekasz- na ten odpowiedni moment- patrzysz na zegarek... ale chwila obecna to sprawa drugorzędna. ''Teraz'' nie ma, jest tylko ''zaraz''.

To prawda, że ja tym gadaniem mogę wielu osobom pomóc- tym, którzy będą to czytać. Ale chodzi o to, że ja sam sobie pomóc nie umiem. A więc jakim prawem mam doradzać im jak żyć? To prawda- najłatwiej jest pomagać innym...

Tak... i potem nawet zwyczajnego ''dziękuję'' nie usłyszę, tylko będą mieć pretensje, że dobrze chciałem i mój czas (bardzo cenny) poświęciłem nie sobie- na przykład pijąc kawę- ale im!

To jest dziwne, jak ludzie dziękują...

Nie uwierzysz. Dostałem list. Od zakładu pogrzebowego. Mają teraz bardzo dobre zniżki na eleganckie urny. Przysłali mi katalog. To bardzo miłe, że ktoś o mnie pamięta...

Tym razem Marianna stała się Patrycją. A Michał stał się Michałem. Tym, który był. Kiedyś. Znowu siedzieli w paryskiej restauracji ''Fin De Monde'' przy rybie z urwanym łbem. Trzeci już raz. Michał bokiem do Mariannopattówki. Jeszcze większy czuł do niej wstręt niż za drugim i pierwszym razem.

-Nigdy nie odbierałaś, kiedy do Ciebie dzwoniłem...
-Byłam u znajomych
-Siedem dni w tygodniu?
-Mogłeś się nagrać na sekretarkę...
-Chciałem ją udusić! I tak nie odsłuchałabyś.
-Przestań...
-Przestawałem całe życie. Teraz pozwól mi mówić...
-Przerastałeś mnie we wszystkim...
-Byłaś tylko z jednym znajomym. Z ''B''. ''B'' jak ''baran'', ''bakcyl'', ''burak'', ''bałwan'', ''biggamista''.
-Przestań! Nie poniżaj mnie.
-Jeśli na cokolwiek sobie zasłużyłaś, to tylko i wyłącznie na poniżenie ostateczne.
-Zatkam uszy. Zamknę oczy.
-To nic nie da. Dobrze o tym wiesz.
-Nie masz szacunku do kobiet! Rób tak dalej, a żadna Cię nie zechce.
-Ty jesteś kobietonem. Ja antyczłowiekiem. Dobrana z nas para- kobieton i antyczłowiek... para bez przyszłości.
-A może spróbujemy od nowa?
-Z Tobą nie zamierzam niczego próbować. I tak wieczorem znowu nie odbierzesz.
-Odbiorę!
-Będziesz słodko poniżana przez Pana Biggama.
-Jesteś skurwysyn.
-Wiesz- mój przyjaciel (też pisarz) miał kobietę. Rozstali się.
-Ona odeszła?
-Nie chciała odchodzić.
-Musiała...
-Śmierć ją zabrała.
-...
-Od tej pory on czeka, aż przyjdzie jego czas. Czas, kiedy znowu będą razem.
-To piękne!
-Bo ona na pewno po drugiej stronie zasłony czeka. Cierpliwie. I nie ma z nią żadnego Bigamana. I to jest prawdziwa miłość. Tylko taka miłość.
-A nasza?
-Zapytaj swojego Bigałwana...

Marianna zapisuje na serwetce numer swojego telefonu. Około 22. Michał dzwoni do niej. Sygnał. Dwa. Trzy. Nagle w słuchawce odzywa się kabotyński głos czterdziestoletniego Bigałwana ''Co jesss? Noo? Czegoo?''. A może Marianna zamieniła się w Bigałwana? A może po prostu kolejny raz go oszukała? Michał milczy. Bigałwan pyta kolejny raz ''Co jesss?''. Nagle w tle słychać miękki, alkoholiczny głos Marianny ''Kochanie, odłóż słuchawkę! Jestem już w szlafroczku...''. B. nie zdąży odłożyć słuchawki. Michał zrobi to szybciej. ''Jest coś w człowieku, co staje się tym, czym on sam być nie może''.



Ławka.

Teraz opowiem o parku. Pewnie taki park to nic nadzwyczajnego. Zwyczajny, zielony, bytujący w akompaniamencie trawy, drzewek i krzaczków.

W parku moim jest tylko jedna ławeczka. Taka samotna, zabiedzona. Czasem się na tym łapię, że żal mi takich martwych przedmiotów, chociaż wiem, że żal mi nie powinno być. No bo bądźmy poważni- jak ja mogę użalać się nad losem starej, samotnej ławki? Raczej powinienem współczuć głodnym dzieciom z Afryki... Ale... czy ja potrafię współczuć ludziom?

Wracając do tematu ławeczki...

Codziennie wychodząc z domu (tego nieprawdziwego) na spacer, przechodzę przez ten park. I siadam na tej ławeczce... to jest stały element każdego mojego dnia. Nieodłączny rytuał. Nawet gdy za oknem mróz i ziąb ja muszę pójść do parku i posiedzieć na mojej ławeczce. Zapytasz- po co to robię? Może po to, żeby nie zwariować?

W romantyzmie poeci nazwaliby to ''świątynią dumania'', ja jednak po prostu określiłbym to mianem ''strefy małej prywatności''. Bez romantycznego zadęcia... Tak po ludzku.

Wiosną park był pachnący, świeży. Siedziałaś obok mnie pachnąca, świeża i radosna. Twój uśmiech idealne dopełniał wiosenną aurę, kiedy wszystko budzi się do życia. I muszę w sekrecie powiedzieć Ci, że ja też się budziłem... ale czy obudziłem?

Lato było upalne i duszne. Poprzez rozgrzaną naturę delikatnie pląsał subtelny wietrzyk. Ty byłaś. Ale już bardziej smutna, z błądzącymi oczyma i przylepionym uśmiechem... było nam duszno i coś się rozpadało w przyrodzie...

Jesienią na podłodze leżały obumarłe, zakrwawione liście. Ja siedziałem już sam...

Zimą naszą ławkę zajęły lodowate posągi. Ich głowy świeciły siwizną...

Przyszła znowu wiosna. Obok mnie siedzi lodowaty posąg. Kiedy go dotykam, palce stają się sztywne...

I jak tak siedzę, to wszystko sobie kalkuluję. I sobie myślę, że za długo tutaj siedziałem. I może to właśnie jest moja wina? Że zamiast ruszyć cztery litery, to ja tutaj siedzę. Że może lepiej by było tę ławkę zamienić w pył, a park podpalić?

Wstaję. Idę do domu. Ale do którego? Tego prawdziwego, czy nieprawdziwego? Do tego prawdziwego drogi nie znam, więc pozostaje mi dom nieprawdziwy. Idę.

-Myślę, że ten pomysł z książką o psychopacie, który zabija swoje byłe partnerki, nie jest dobry- mówi Dariusz- Nie warto...
-A czy warto cokolwiek?- odpowiada Michał pochylony nad kieliszkiem- Może powinienem zostać sprzedawcą w warzywniaku?
-Kiepski byłby z Ciebie sprzedawca...
-Tak samo kiepski, jak pisarz?
-Daj spokój... przez ten alkohol coś Ci się przekręciło we łbie...
-Wszystko się kręci... a człowiek stoi w miejscu.
-Nie powinieneś pić.
-Pić...
-Przez kobiety pić nie wolno.
-Nie mogę się uwolnić od Marianny! Nawet jak piszę, to piszę o Niej, a nie chcę...
-A więc niech Marianna umrze na kartach Twojej powieści...
-Zostanie wskrzeszona...
-Żal mi Ciebie.
-Jeśli siedzisz ze mną tutaj tylko z litości, to odejdź!
-Jesteśmy przecież przyjaciółmi.
-Dawno się nie widzieliśmy. Ja w Paryżu... Ty w LMNW... cały czas jesteś spokojny...
-Pozornie...
-Wytłumacz mi, proszę- jak Ty to robisz, że tak wprawnie udaje Ci się zachowywać pozory?
-To nie jest trudne.
-To sztuka.
-Zdystansuj się do ludzi. Nie wychodź do nich. Nie angażuj się uczuciowo.
-W Twoim przypadku to jest łatwe. Ale nie w moim...
-Nie wiem co Ci doradzić. Ale zawsze mogę z Tobą tutaj posiedzieć.
-Chociaż tyle...

Do baru wchodzi wysoka brunetka w czarnej sukni. Pijany wzrok Michała zatrzymuje się na niej.

-Marzenie. Jakbym miał taką kobitę... to...
-To co?
-Aaa... sobie mogę tylko pomarzyć...
-Człowiek żyje marzeniami.
-Ile można żyć marzeniami?
-Ile chcesz...
-O czym teraz piszesz?
-O Antyczłowieku.
-Ktoś Ci kupi tę książkę?
-Nie wiem... wydaję ją własnymi środkami...
-A Dziwkoński?
-Zerwał umowę.
-Tłusty kabotyn... dzisiaj to trzeba pisać o prostytutkach i sadomasochistycznych związkach.
-Chwytliwe tematy...
-Chociaż... tak sobie myślę, że prostytutki to najuczciwsze kobiety świata. Wolę prostytutki od ''cnotek'', które udają tajemnicze i niedostępne, a na libacji dadzą się upić i wsadzić chu...
-...mor Ci nie dopisuje.
Nagle Michał się zrywa. Wkłada płaszcz, płaci i kieruje się do wyjścia. Za nim Dariusz. Michał krzyczy:
-Wiem! Zbuduję dom.
-Jesteś pijany. Idź spać.
-Zbuduję dom w Paryżu.
-Przecież masz już dom...
-Dlaczego nie budować domów? W poniedziałki, środy i piątki będę mieszkał w pierwszym, a w pozostałe dni w tym nowym. Założę rodzinę. Będę miał piękną żonę i dzieci...
-Krzyżyk na drogę...

Dariusz skręca w ulicę Pigmaliońską, a Michał idzie nadal Aleją Świętej Rodziny.


<<< Dodano: 2016-03-27, 22:06 >>>


Gazeta.

Szarzy nie czytają. A jeśli coś już czytają, to jest to coś, czego czytać się nie da, bo inteligentny człowiek po przeczytaniu kilku zdań w szmatławcu pokroju nocnika ''Mit'' (gazeta, którą można kupić w kiosku u Pani Jadzi za dwa złote) poczuje się najzwyczajniej w świecie urażony. A więc zadałem sobie ten ogromny trud, aby zmarnować swoje cenne dwa złote i poprosiłem Panią Jadzię o nocnik ''Mit''. Oto co wykwalifikowani dziennikarze w swoich wybitnych artykułach mają nam do zaoferowania.

''Aktorka''- Katarzyna Gliniakowska (lat 30) wyznaje, że chciałaby mieć drugie dziecko. Ja natomiast chciałbym być Jamesem Bondem. A Pan Józek, który mieszka na drugim piętrze, chciałby mieszkać na parterze, ponieważ ma problemy z nogami i wchodzenie po schodach na drugie piętro jest dla niego nie lada wyzywaniem. Szkoda, że dziennikarze ''Mitu'' nie zainteresują się kłopotami Pana Józka. A oprócz bycia Jamesem Bondem, to chciałbym po prostu mieć święty spokój. Myślisz, że to nadaje się na pierwsze strony gazet?

Minister od bytu Stanisław Stachujski skompromitował się podczas wizyty za granicą. I co w tym dziwnego? Czy dziennikarze ''Mitu'' nie wiedzą, że obywatele kraju PLSK (a szczególnie ministrowie), kiedy wyjeżdżają za granicę, to po prostu nie mogą oprzeć się pokusie kompromitacji? Chyba że dziennikarz ''Mitu'' pisząc ''za granicą'' miał na myśli granicę zdrowego rozsądku, której politycy z kraju PLSK nie mają...

Zostajemy w politycznym błotku. Partia Obywatelska straciła niedawno władzę na rzecz Partii Indoktrynacji Społecznej. Teraz Obywatelscy weszli w skład Komitetu Obrony Dobrobytu, razem z Sojuszem Lisów Dobrobytu, oraz Polskim Stowarzyszeniem Lisów. Bronią oni dobrobytu przed Partią Indoktrynacji Społecznej, której oddali władzę bez walki i jakichkolwiek starań. Przez osiem lat jedzenia ośmiorniczek i podwyższania podatków nie zrobili absolutnie nic, oprócz wciskania durnot do głupich łbów wyborców. Niestety wyborcy poszli do lekarzy, którzy zamiast wyleczyć im głowy- spartaczyli robotę. Wyborcy więc z chorymi głowami poszli do urn i przekazali PLSK w inne brudne łapy. A więc Partia Obywatelska budzi się z ręką w nocniku, w kraju rządzonym przez inkwizytorów w garniturach, którzy obrażeni są na cały świat. A na ich czele stoi Pan Janusz Placek, który ponoć w młodości ukradł księżyc. Teraz do łupów Placka dołączył mały kraj w Europie Środkowej z górami i morzem.

W RSJ, Prezydent- Car- Wladyslaw Lutin nie robi sobie nic z kar nakładanych na niego przez Unię ERP za atak na UKR. Siedzi na swoim złotym tronie w Pałacu Carowskim na Kremie i ogląda tivi, śmiejąc się z pogróżek i wyzwisk ciskanych na niego przez ludzi zachodu. W Mokwie kilogram pomidorów kosztuje równowartość 40 złotych. Kryzys. Ale kryzysowi obywatele kraju RSJ kochają swoje Słońce i Światło w osobie Wladyslawa Lutina.

Nasi przyjaciele NMC rozwalają Unię ERP. Kanclerz Makrela Engel zaludniła NMC tysiącami uchodźców, którzy żądają opieki socjalnej, mieszkań, samochodów i kobiet. To samo ma być w całej ERP. Panowie z południa w planach mają zajęcie ERP bez walki, w czym pomóc im mają głupie makrele. Niedawno we FRNC miały miejsce ataki terrorystyczne. Panowie z południa zabijali z imieniem swego Boga na ustach, wierząc, że to da im przepustkę do zbawienia...

W US z powodu legalizacji broni wszyscy się nawzajem częstują śrutem. Prezydent Burack Jednoma wystąpił w tivi, gdzie przemawiał, roniąc łezki wzruszenia. Chciałby zdelegalizować broń, ale Amerykanie zbyt dobrze się bawią w zabijanie i nie pozwolą mu na to.

W KOR PŁN obywatele czczą Wielkiego jak Słońce karłowatego despotę Giń- Cios- Głupa, a wojsko pilnuje, aby oddawali cześć dostatecznie często i głośno. Karłowaty, grubawy wódz przypatruje się swoim posłusznym owieczkom i sam się sobie dziwi, że nikt nie ma nic przeciwko jego dyktaturze i masowemu praniu mózgów. Ani jednego buntownika. Ani jednego głosu sprzeciwu. Żadnego zamachu. Bierność. Ludziom jest wszystko jedno. Bo żyją w wielkim obozie koncentracyjnym. Z którego nie ma ucieczki. Trzeba więc siedzieć cicho nawet wtedy, kiedy chciałoby się krzyczeć, bo zawsze możesz stanąć przed plutonem egzekucyjnym...

Poczytajmy lepiej coś optymistycznego. ''SYN ZABIŁ MATKĘ SIEKIERĄ'', ''ZAGINĘŁA MŁODA KAROLINA'', ''WDOWIEC ŻYJE W SKRAJNYCH WARUNKACH Z PIĘCIORGIEM DZIECI'', ''PAWEŁ ZŁAMAŁ KRĘGOSŁUP''. Gwałt. Zabijanie. Kalectwo. Bieda.

Wszystko biorę pod uwagę, ale tworzenia sztucznego świata? Czasu nie ma. Nie ma czasu na nic. Wszystko zatrzymuje się w czasie. Z lasu wyskakują trolle, potwory, truposze, mutanty, wiedźmy, politycy, urzędnicy, rodzina. Jestem, aby kiedyś nie być.

Marianna H. ma dosyć grania w filmach klasy ''B''. Marianna H. musi grać w filmach klasy ''A''. Jak arogancja. Lub ascetyzm. Grać nie grając? Grać w życie. W czas. W filmie. A może życie to film? Może życie to nocnik ''Mit'' za dwa złote? Nie ma żadnego powodu, aby zaglądać do nocnika.

Ewelina R. przyjęła oświadczyny bogatego reżysera. Będzie teraz księżniczką w koronie. Zwabiona błyszczącym kawałkiem metalu, zakładanym na palec. Sępy uwielbiają błyskotki. Uważaj, aby sępy nie rozdziobały Twego błyszczącego, stojącego serca.

Zofia P. chwali się swoim imprezowym życiem w WRSZW. Alkohol. Narkotyki. Zofia to ''Mądrość''. Mądrość w ''Micie'' wyznaje o swej nieudanej walce z alkoholem. Napisała nawet o tej walce książkę. A ja piszę o walce z nieuchronnością zdarzeń. Jest los i los. Mój się dziwnie odmienił. Kiedyś dostałem telefon. Przed telefonem był los inny, a po telefonie, drugi los. Inny. Następny. Ciążący. Balast, którego nie ma gdzie porzucić. Bo kosze zapełnione. Jest tylko mądrość w Micie. Mądrość to mit.

Pisarz- Ryszard Germański wpędził swoją żonę do grobu. Wpędził? Raczej wrzucił. Jak worek ze zgniłymi ziemniakami. Orgiastycznie i alkoholowo zdradzał. I z tych zdrad nagrywał filmy. Germańska oglądała filmy ze zdrad, a Ryszard pisał o Germańskiej powieści. Była w nich prostytutką, alkoholiczką, żydówką. Czytał fragmenty swych powieści znajomym, kiedy odwiedzali Germańskich. Germańska kuliła się, malała, wychodziła na papierosa. Była palaczką. Paliła trzydzieści papierosów dziennie. Stres palił ją. Aż spalił doszczętnie. Na popiół. Zmarła. Została skremowana. Prochy rozsypano gdzieś. Prochy młodej, naiwnej, palącej miłości. A Germański wzruszył ramionami i miał jeszcze wiele klaczy, które karmił sianem. W ''Micie'' jego zdjęcie popijającego drinki podawane przez egzotyczne służące. Germański pod parasolem. Aby słońce, które zbyt mocno świeciło, nie spaliło go na popiół, tak, jak Germańskiej. Germańska stała się popiołem, aby Germański mógł opalać dupę na Jamajce i popijać drinki przynoszone przez egzotyczne służące. Z prochu powstałeś...

Czarnym flamastrem zapisuję na kartce ''Życie to mit''.

Partia Indoktrynacji Społecznej przejmuje media publiczne. Inkwizytorzy chcą, aby w mediach propagowano wartości chrześcijańskie i patriotyczne. Zamiast List Przebojów- koronka do miłosierdzia najświętszego serca Maryi Dziewicy. Zamiast Agenta 007, film o bohaterskich żołnierzach wyklętych.

Piosenkarka Elżbieta Durniak wystąpiła na festynie dla durniów i bezwrażliwców muzycznych za sto tysięcy złotych. Śpiewała przez około dwadzieścia minut. Niektóre głosy są nic nie warte. Są bezcenne. Bez ceny. Bo się nie liczą. Struny głosowe Elżbiety Durniak zrobione są ze złota lub platyny i warte są tysiące. Pani Elżunia zapewne przez te dwadzieścia minut napracowała się tak ciężko, jak górnik na kopalni. Śpiew to wysiłek. Górnik wydobywa drogocenny surowiec, a Durniak wydobywa drogocenny, słowiczy śpiew, bez którego ludzkość nie mogłaby się obejść.

Ojciec- artysta z mojej książki namalował pięknie lodowy obraz. Była na nim wyspa śnieżno- lodowa, dwa wyjące wilki i ciepła, świeża kałuża posoki. Gdzieniegdzie przewalały się jeszcze strzępy, fragmenty mięsne. Wilki wyją z głodu. Patrzą na białe niebo. Odlatuje pomarańczowy balon z napisem ''Nigdy więcej''. Zostawia wilki. Świat. Życie. Oddala się. Jest wolny, bo nigdy więcej już nie wróci do wilków. Do stada, za którym trzeba posłusznie dreptać. Czyli to jest życie. Bo nie ma żadnego powodu, aby do nich wracać. Nie ma życia dla samego życia. Musi być coś więcej. Bo jeśli nie ma, to pozostaje ''Nigdy więcej''. I pomarańczowy balon.

Ale przynajmniej mały książę Edwardzik z WLK BRYT poszedł do przedszkola. Cieszmy się i radujmy!




Nad stanami jest i stanów-stan,
Jako wieża nad płaskie domy
Stercząca, w chmury...
 
 
 
Dariusz Regulski- ''Antyczłowiek''- powieść tłumu.
R. de Valentin 



Dołączył: 03 Lip 2013
Posty: 2804
Skąd: mazowieckie

Wysłany: 2016-03-29, 08:53   

Czy piszesz to pod wpływem jakichś środków?



dead but delicious
 
 
Dariusz Regulski- ''Antyczłowiek''- powieść tłumu.
Aerolit 



Wiek: 27
Dołączył: 18 Lis 2014
Posty: 128
Skąd: małopolskie

Ostrzeżeń:
 1/3/4
Wysłany: 2016-03-30, 00:08   

R. de Valentin, Nie, tylko pod wpływem swojej głowy.



Nad stanami jest i stanów-stan,
Jako wieża nad płaskie domy
Stercząca, w chmury...
 
 
 
Dariusz Regulski- ''Antyczłowiek''- powieść tłumu.
NoMen 



Wiek: 27
Dołączył: 23 Kwi 2016
Posty: 16
Skąd: małopolskie

Wysłany: 2016-04-24, 15:49   

Gratuluję Panu, Panie Aerolit :lol: Styl bardzo oryginalny, szczerze mówiąc nigdy nie czytałem tak obrzydliwie pięknej rzeczy. Ale oczywiście taką twórczością Pan się nie wybijesz, bo Pan piszesz zbyt szczerze i zamiast Literackiego Nobla dostaniesz Pan co najwyżej po łbie, bo jesteś Pan niewygodny. W tym kraju nie wolno się wychylać. Zawsze powtarzam, że Polska to taki kraj, który artystów nienawidzi :P



''Ktoś znów wczoraj mówił mi
-Trzeba przecież kochać coś by żyć
Mieć gdzieś jakiś własny ląd
Choćby o te dziesięć godzin stąd...''
 
 
 
Dariusz Regulski- ''Antyczłowiek''- powieść tłumu.
Aerolit 



Wiek: 27
Dołączył: 18 Lis 2014
Posty: 128
Skąd: małopolskie

Ostrzeżeń:
 1/3/4
Wysłany: 2016-10-12, 18:46   

Moi Drodzy. Wracam po dłuższej przerwie z niebytu, w którym trwałem od prawie dwóch lat. Był to dla mnie ciężki czas, ale jakże potrzebny. Powszechnie mówi się, że artyści czerpią inspirację z często przykrych i okalających psychikę doświadczeń. Nick Cave wydał ostatnio płytę, na której rozdziera swoje serce po utracie ukochanego syna. Artyści przekraczają ostatnią barierę prywatności... za jaką cenę?

Oto chciałbym podzielić się z Wami moim ''AntyCzłowiekiem''. Po wielu staraniach z mojej strony i straconych nerwach udało mi się wydać moją książkę w formie profesjonalnej, zarówno elektronicznej, jak i w fizycznej formie.

Nie chciałbym zbyt wiele rozpisywać się o ''AntyCzłowieku''. Fragmenty mojej powieści ustylizowanej na dziennik znajdują się powyżej. Załączam również recenzję Pani Marzeny Gaczoł, myślę, że trafną i obiektywną: http://www.matkapuchatka....ntyczowiek.html

Nie chcę abyście traktowali tego jako reklamy mojej twórczości. ''AntyCzłowiek'' nie lubi słowa ''reklama''. ''AntyCzłowiek'' jest tworem intymnym prywatnym. Chcę przesłać każdemu chętnemu ebooka na maila. Po przeczytaniu proszę (jeśli to możliwe) o wyrażenie swojej opinii, o kilka słów. Piszę to na tym forum, właśnie do Was, bo wiem, że bliski Nam jest strach ''antyczłowieka'', że każdy z nas ma chociaż jego cząstkę w sobie. Liczę, że znajdziemy wspólną niewidzialną więź. Nie oczekuję żadnych wpływów i pieniędzy. Tylko kilka słów. To wystarczy. W razie jakichkolwiek pytań, nawiązania rozmowy proszę pisać na priv, albo na adres mailowy: kapiszonjanek@wp.pl. Pozdrawiam bardzo serdecznie i zachęcam do wgłębienia się w świat AntyCzłowieka. Królik.

https://2.bp.blogspot.com/-2sWeOjH0NEc/V-Pl_iWbD9I/AAAAAAAAEqs/MImvd3B-VzY0iy0B9w8MhvHa1UC1GpOHgCLcB/s640/20160922_160227.jpg




Nad stanami jest i stanów-stan,
Jako wieża nad płaskie domy
Stercząca, w chmury...
 
 
 
Dariusz Regulski- ''Antyczłowiek''- powieść tłumu.
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,31 sekundy. Zapytań do SQL: 11