Zorientowałam się, że mija miesiąc, odkąd nie palę.
Ciągle łapię się na tym, że denerwuję się, gdy na przykład czekam i denerwuję się tym, że nie mogę tego czasu zabić fajką.
Trochę mierzi mnie, jak ktoś wychodzi na przerwę na "dymka", a ja nie mogę mu potowarzyszyć.
To tylko dwie upierdliwości. Jest masa plusów: mogę kasę wydawać na coś bardziej przydatnego, nie śmierdzę, nie muszę głupio poddawać się chęci zapalenia, ani się z tym chować.
A ja zorientowałam się, że blokuję znajomym możliwość rzucenia fajek. Moja przyjaciółka zmaga się z nałogiem od kilku tygodni, bierze specjalne tabletki, a ja wyciągam ja na papierosa przy każdej możliwej okazji wiedząc, jak słabo jest z jej silną wolą. Gdy usłyszałam, że rzuca mój znajomy, nie wyraziłam poparcia tylko napisałam "szkoda". Stwierdził, że nie chce rzucać ze względu na mnie, bo nigdy papieros tak dobrze nie smakuje. Wykorzystuję to i odciągam ludzi od porzucenia nałogu. Brakowałoby mi momentów z nimi. To straszne, bo nie jestem uzależniona od nikotyny, a od sytuacji jakie przy papierosie się tworzą. Ciepła, wrześniowa noc, pełnia księżyca, Moody Blues w słuchawkach i sentymentalny dym. Jakże mogę innych ciągnąć za sobą zamiast wspierać ich w walce...
Wiek: 36 Dołączyła: 21 Wrz 2016 Posty: 80 Skąd: Europa
Wysłany: 2016-09-22, 07:26
Axxie napisał/a:
To straszne, bo nie jestem uzależniona od nikotyny, a od sytuacji jakie przy papierosie się tworzą. Ciepła, wrześniowa noc, pełnia księżyca, Moody Blues w słuchawkach i sentymentalny dym. Jakże mogę innych ciągnąć za sobą zamiast wspierać ich w walce...
Podpisuję się pod tymi słowami, z tą różnica że inna muzyka w słuchawkach.
A tematycznie. Jestem uzależniona od papierosów już od 16 lat. (młodo zaczęłam). Jak tak myślę o tym to kawał mojego życia z fajką w ustach. Wielokrotnie chciałam rzucać, nawet raz koło osiemnastki prawie mi się udało, ale jednak za bardzo lubię ten moment kiedy jak coś mnie denerwuje mogę sięgnąć po papierosa.
I zawsze odkąd pamiętam jak ktoś się mnie pyta kiedy rzucę odpowiadam mu: Jak w moim życiu nastąpi taki przełom, że papieros już nie będzie mi potrzebny.
Ja paliłem 14 lat . W momencie rzucania paliłem 50 papierosów dziennie. Po wejściu do pracy na godzinę 6stą miałem spalonych już 7 papierosów. Nie palę od 2 lat i prawie 8 miesięcy.
Wiek: 32 Dołączył: 14 Wrz 2016 Posty: 45 Skąd: Polska
Wysłany: 2016-09-23, 20:11
Ja nie paliłem 3 lata gdzieś.. no i znowu palę. Wpływ na to miały ostatnie wydarzenia w moim życiu, które najpierw były piękne i myślałem, że nareszcie wszystko się ustabilizuje i zawodowo, i uczuciowo. Gdy wszystko zaczęło się burzyć, zacząłem popalać i zacząłem popijać od czasu do czasu również.. aż wszystko w końcu legło w gruzach - a ja palę znów.. Sentymentalna muzyka z głośników + papieros.. i ta zabawa dymem Tyle w tym dobrego, że jak nie pale np. kilkanaście godzin to nie mam takiego pędu do zapalenia, bardziej gdy dopada mnie melancholijny nastrój to wtedy kopce jak smok..
Wiek: 36 Dołączyła: 21 Wrz 2016 Posty: 80 Skąd: Europa
Wysłany: 2016-09-24, 00:36
Martwy Fenix napisał/a:
Ja paliłem 14 lat . W momencie rzucania paliłem 50 papierosów dziennie. Po wejściu do pracy na godzinę 6stą miałem spalonych już 7 papierosów. Nie palę od 2 lat i prawie 8 miesięcy.
Podziwiam... I dziwię się, że tyle paliłeś... Jak się nie mylę to mocno balansowałeś na granicach dopuszczalnej dawki nikotyny w organizmie.
W ogóle po zaaplikowaniu takiej dawki dawałeś radę? Już po dwóch paczkach powinieneś mieć nudności, zawroty głowy czy osłabienie...
Ja na szczęście nie palę więcej niż paczkę dziennie... choć co to przy 16 latach palenia.
Nigdy nie paliłam, ale prawie każdy z mojego otoczenia pali. np. Mój dziadek, pali fajka po fajce... Ma 80 lat a zaczął w wieku około szesnastu. Jest cały i zdrowy... Oprócz tego że ma straszny kaszel typowego palacza. Potem jest też moja ciocia... Pali tyle samo co mój dziadek. No może trochę mniej. A ja to wszystko wdycham. To jest prawie to samo co palenie tego. Słyszałam że osoby które są świadkiem takiego nałogowego palenia, sami zazwyczaj zaczynają palić... Ja sama czasami myślę nad zaczęciem. Jestem jeszcze dzieckiem dla większości osób tutaj, i wiem że to dla nich jest chore. Ale jeszcze do tego czasu nigdy nie paliłam papierosów, i chyba powinnam się cieszyć... Ale nigdy nie wiadomo co mi odwali w tej mojej małej głowie...
On days like these, kids like you... SHOULD BE BURNING IN HELL.
Wiek: 36 Dołączyła: 21 Wrz 2016 Posty: 80 Skąd: Europa
Wysłany: 2016-09-25, 12:49
Chara, faktycznie, dla niektórych twój wiek, może być określany jako dziecko, jednak to tylko wiek, liczy się co z tym wiekiem reprezentujesz. Miałam zaledwie rok mniej od ciebie jak zaczęłam palić. Ale to były inne czasy, wtedy biegaliśmy parę osiedli dalej, chowając się do największych krzaków, żeby tylko nikt nie zauważył. Teraz na ulicy nie ma problemu z spotkaniem palącego nastolatka, który kompletnie nie boi się opinii innych czy skargi do rodziców... takie czasy.
Jednak. Staraj się trzymać z daleka od tego nałogu. Uniknąć wdychania dymu nie da rady, bo to na ulicy ktoś przejdzie i dym poleci na ciebie, czy z rodziny. Jednak sama tego nie zaczynaj. Wbrew pozorom to nie jest ani fajne ani smaczne a do tego trujące i śmierdzące... mówię to jako wieloletni palacz, który nie umie przestać palić (ani nie chce) i ma pełną świadomość tego jak to paskudne.
Jak kiedykolwiek zacznie cię bardziej ciągnąć do tego zastąp to może czymś słodkim/słonym... cokolwiek. Ale nie pal. Nie warto.
Nie paliłam teraz około 5 dni, bez najmniejszego problemu. Uznaję, że faktycznie trochę mi się to znudziło. Lubię palić z kimś albo sama w odpowiednim klimacie. Tak to nie jest to mój przymus.
Nie paliłam teraz około 5 dni, bez najmniejszego problemu. Uznaję, że faktycznie trochę mi się to znudziło. Lubię palić z kimś albo sama w odpowiednim klimacie. Tak to nie jest to mój przymus.
Mam tak samo. Gdy jestem sama w domu nie mam potrzeby zapalenia. Po prostu tego nie czuję, a nawet myślę o tym z niechęcią, bo przecież fajki smaczne nie są.
Jednak gdy jest przerwa w pracy i wszyscy po śniadaniu wstają żeby iść na fajkę, ciągnie mnie papieros z nimi, bo przecież 'czemu nie?'
Lubię zapalić przy piwie, lubię zapalić w dobrym towarzystwie przy fajnej rozmowie. I chciałabym chyba przy tym pozostać, ale muszę raczej ograniczyć palenie w pracy, bo zrobi się z tego coraz więcej fajek na tydzień.
Witam.
Czy ktoś z was po rzuceniu palenia przybierał potem na wadze tak po prostu?
Jesteś uwięzioną duszą w głębokim zaprzeczeniu dotyczącym Twojej przeszłości. Chcesz się poprawić i naprawdę próbujesz, ale po prostu coś Cię powstrzymuje. Dopóki nie weźmiesz odpowiedzialności za Twoje czyny, będziesz zgubiony.
Ostatnio zmieniony przez Adriaen 2016-10-16, 17:46, w całości zmieniany 1 raz