A, kurde, mama znowu poruszyła temat. Powiedziała, że powinnam sobie przeciąć żyły, bo jak coś robić, to iść na całego.
inifitei napisał/a:
Mama od kiedy pamiętam mówiła mi, żebym skoczyła z mostu, więc...
Współczuję Ci... ja jakbym coś takiego usłyszała od własnej matki, to chyba następnego dnia już by mnie nie było na tym świecie. Tym bardziej podziw, że przynajmniej tak jak mówisz - nie bierzesz tego do siebie, choć trudno mi to sobie wyobrazić.
Kiedy zamierzasz się poddać, przypomnij sobie po co zaczynałeś.
Wszystko czego pragniesz jest po drugiej stronie strachu.
Rodzina myśli, że wraz z gimnazjum ten problem także zniknął. Wolę żeby tak zostało, nie chcę aby wiedzieli o tym ponownie. Kiedyś wysłali mnie jedynie do psychologa i dawali szlabany za każdym kolejnym razem gdy to zauważyli. Trochę później byli już bardziej obojętni i właściwie nie zwracali uwagi.. Aktualnie w domu nie kryję się z tym praktycznie wcale, ale i tak nikt nie chce tego zauważyć. Jedynie moja młodsza siostra o tym ze mną rozmawiała ostatnio, ale to tylko dlatego, że myślała że zrobiłam te ślady paznokciami.
Kiedyś tłumaczyłam mojej mamie - dlaczego i po co. Nie zrozumiała oczywiście do końca, ale jak patrzy na blizny to już nie robi problemów. Martwi się tylko. W sumie to rozumiem. Gdyby role się odwróciły - umarłabym ze zmartwienia o nią.
Ale rozmów jako takich nigdy nie było. Temat tabu, coś czego należy się wstydzić, ukrywać. Chociaż teraz już nie razi ją jak zakładam krótki rękaw.
Po co komu piwnica, w której nie ma dachu?
Życie ma sens, Strusiu...
/Pasja. Możesz zrobić z nią wszystko. BIEGANIE ma taki wymiar jaki mu nadasz./
Kiedy moi rodzice dowiedzieli się o tym że się ciełam, miałam prawdziwą wojnę w domu. Wyzywali mnie od nienormalnych. Po prostu mnie nie zrozumieli. Mój tata od razu wysłał mnie do psychologa a on do psychiatry i w końcu szpital psychiatryczny. Na początku moi rodzice nie zgadzali się na leczenie w szpitalu. Mówili że to wstyd i hańba. Ale musieli się zgodzić bo inaczej sprawa poszłaby do sądu a ja prędzej czy później tam bym się znalazła... Moja rodzina jest strasznie nie wyrozumiała...
On days like these, kids like you... SHOULD BE BURNING IN HELL.
Współczuję rodziny. Mam nadzieję, że w przyszłości rodzina, którą założysz będzie inna.
darannaccc napisał/a:
Moja mama mówi, że trzeba to zasłaniać przed ludźmi...
Moja, jak jeszcze mogła mi cokolwiek kazać, to zabraniała mi pokazywać się w jej pracy w krótkim rękawie, bo 'co ludzie powiedzą'. Powszechnie wiadomo, że nic nie jest tak istotne jak opinia obcych ludzi.
Moja, jak jeszcze mogła mi cokolwiek kazać, to zabraniała mi pokazywać się w jej pracy w krótkim rękawie, bo 'co ludzie powiedzą'. Powszechnie wiadomo, że nic nie jest tak istotne jak opinia obcych ludzi.
Moja do dziś mi nie pozwala zjawiać się u niej w pracy, i to już nawet w długim rękawie. xD A jak wyglądałam jak szkielet to zabraniała mi się nawet do budynku zbliżać! I straszny problem miała z tym, że jak wychodziłam z domu to sąsiedzi widzieli jak wyglądam. Dodam, że uznali mnie za narkomankę, nie anorektyczkę. Cóż, nie ma to jak dobry sąsiad.
Po co komu piwnica, w której nie ma dachu?
Życie ma sens, Strusiu...
/Pasja. Możesz zrobić z nią wszystko. BIEGANIE ma taki wymiar jaki mu nadasz./
Mój tata dowiedział się, kiedy prawie podcięłam sobie żyły. Cóż, uważa, że to po siostrach, które również się okaleczały. Czasami, kiedy widzi ślady krwi w łazience (nie wiem, jak on je znajduje) z bezsilności rzuca we mnie słowami. Gdyby mógł, zabiłby mnie nimi. Nie rozumie tego, mało kto rozumie. To tak bardzo boli; ocenianie przez brak zrozumienia.
Moje rozmowy o cięciu zaczęły się kilka lat temu, punktem kulminacyjnym była chyba śmierć mojej prababci, po prostu zaczęło być coraz gorzej...
Trafiłam do szkolnej pedagog, a od niej wszystko poszło do rodziców, zanim to się skończyło temat kilka razy ogasał i budził się na nowo, ale... nie żałuję, niczego nie żałuję, bo dzięki temu pomogli mi i jestem teraz tu, żyję, a przecież kto wie jak to by się skończyło puszczone w samopas...
Moja "rodzina" też wolała ignorować temat podążając za nurtem "co ludzie powiedzą" hmm... Dobrze było wiedzieć, że jest się mniej ważnym od obcych. To przykre, że osoby mające nam niby dawać wsparcie - wypierają się przy pierwszej okazji. Zazdroszczę tym co mają takie rodziny z którymi mogą porozmawiać. W mojej działało wszystko na zasadzie wyparcia. Jest problem? Gdzie tam... Jak będziemy udawać, że go nie ma to naprawdę zniknie. Chociaż z innej strony patrząc teraz nie mam z nimi żadnego kontaktu, więc można uznać, że jednak zniknął
Wiek: 24 Dołączył: 05 Sty 2018 Posty: 310 Skąd: Miejsce na ziemi
Wysłany: 2018-10-20, 12:08
Domdemona Można powiedzieć że ja mam taką rodzinę ale tego nie doceniam. Dziś mama popłakała się w moich ramionach bo jej powiedziałem co mi w głowie siedzi. A ja kompletnie nic, nic nie poczułem. Jestem jakiś, jakiś inny, dziwny.
A jeśli nie możesz porozmawiać z bliskimi to pisz do nas
Ja się zastanawiam, czy nie powiedzieć o tym mamie... Coś mnie jednak przed tym powstrzymuję tak samo jak przed odejściem z tego świata. Mam nadzieję, że nie zawisłem w tym miejscu na stałe. Może się kiedyś przełamię... byle nie za późno. Jednak wątpię, żeby nie zareagowała krzykiem i płaczem.