Po śmierci i tak pewnie nic mnie nie czeka, więc taka wiara jest równie dobra jak każda inna, nawet jeśli zakrawa trochę o hipokryzję. Poza tym jakoś niezręcznie mi zakładać, że w życiu uczynię porównywalnie dużo złego co dobrego.
Jaaqob napisał/a:
Do nieba może nie, ale Biblia zapowiada wspaniałą przyszłość w raju na ziemi. Być może dowiedzenie się czegoś wiecęj na temat nadchodzącego już Królestwa byłoby ukojeniem, lekiem na Twój strach i desperację?
Jestem ateistą, nie wierzę w żadną wspaniałą przyszłość.
Hipokrytą też, bo Boga nie ma ale jeśli jest to ja chcę do nieba i koniec, bo byłem dobry dla innych przecież.
A lek na strach i desperację jest dla mnie prosty:
"On się modli do bogów, ja chcę równać do bogów".
Z całym szacunkiem do Twojej wiary.
Wciąż wrzucam syf na kartki jak Pollock
Nie rozumieją mojej sztuki, niech się pier...
Dołączył: 23 Sie 2015 Posty: 218 Skąd: małopolskie
Wysłany: 2016-06-18, 21:15
To przecież Twój wybór.
"Siej twoje ziarno od rana i nie dawaj wytchnienia twoim rękom aż do wieczora, bo nie wiesz, które ziarno wyda plon: może to, może tamto, a może oba okażą się dobre." ~ Kohelet
Ja bardzo chciałabym myśleć, że po śmierci coś jest, nawet jeśli to nie miałoby być nic dobrego, tylko to na co zasłużyłam. Od czasu kryzysu wiary ciężko mi w to wierzyć.
Wiek: 29 Dołączył: 24 Sie 2016 Posty: 46 Skąd: świat
Wysłany: 2016-08-25, 21:08
Po smierci nic nie ma, po przedawkowaniu tabletek i popicie to alkocholem zaslablem, bylem w stanie jakby to opisac nie swiadomosci tak jakby mnie w ogole nie bylo. Mysle ze po smierci nic nie ma, lecz wierze w Boga bo go potrzebuje w swoim zyciu
Dołączył: 23 Sie 2015 Posty: 218 Skąd: małopolskie
Wysłany: 2016-08-27, 08:12
Nie musicie myśleć, że jest cokolwiek... Biblia porównuje śmierć do snu oraz uczy,że "umarli nie są świadomi niczego". Chrześcijanie żywią nadzieje, że pewnego dnia Bóg za pośrednictwem pierwszego zmartwychwstałego, Jezusa, wzbudzi wszystkich ze snu śmierci.
"Siej twoje ziarno od rana i nie dawaj wytchnienia twoim rękom aż do wieczora, bo nie wiesz, które ziarno wyda plon: może to, może tamto, a może oba okażą się dobre." ~ Kohelet
Mam nadzieję, że nic nie ma. Ani reinkarnacji (jak by miał wyglądać przydział dusz?), ani średniowiecznego piekła z pokracznymi diabłami jak u Boscha. Najbardziej boję się wiecznego snu, z którego nie ma ucieczki, jak ten gdy próbuje się zasnąć, myśli zaczynają się już plątać, podświadomość wychodzi na wierzch, ale nadal się czuje swe ciało.
Po śmierci nie ma niczego. Odczucie porównywalne do odczucia przed poczęciem, czyli żadne. Nie wierzę w niebo, piekło, boga, duszę, jednorożce ze skrzydłami i tym podobne rzeczy. To dla mnie zbyt abstrakcyjne. Wg mnie jeśli ktoś umrze, to po prostu nie żyje. Wszelkie odczucia kończą się z chwilą zatrzymania serca i tyle. Smutne, ale prawdziwe.
Nie musicie myśleć, że jest cokolwiek... Biblia porównuje śmierć do snu oraz uczy,że "umarli nie są świadomi niczego". Chrześcijanie żywią nadzieje, że pewnego dnia Bóg za pośrednictwem pierwszego zmartwychwstałego, Jezusa, wzbudzi wszystkich ze snu śmierci.
właśnie, jak rozumieć ten fragment? że umarli nie są świadomi niczego? skoro idzie się do nieba albo piekła, to raczej tam się będzie świadomym tego gdzie się jest i kim się bylo.
Cocolina, nie dokładniej mówiąc, jest to jeden z niewygodnych ale wyraźnie zapisanych twierdzeń religijnych w biblii. Ludzie do momentu sądu ostatecznego pozostają w swego rodzaju zawieszeniu, nigdzie nie idą, po prostu trwają we śnie czy zawieszeniu, więc nie wiemy czy tracą wspomnienia, wiemy, że praktycznie nie są świadomi istnienia, aż do dnia sądu (nie tego z terminatora ).
****Żyj. Jesteś swoją bronią w walce o przetrwanie dbaj o nią. Dbaj o swoje stado. Nie wolno krzywdzić szczeniąt. Należy pomagać swoim. Nie kłaniaj się w sercu nikomu, kto na to nie zasłużył. Nie służ nikomu, komu nie pokłonisz się w sercu.****
Cocolina, nie dokładniej mówiąc, jest to jeden z niewygodnych ale wyraźnie zapisanych twierdzeń religijnych w biblii. Ludzie do momentu sądu ostatecznego pozostają w swego rodzaju zawieszeniu, nigdzie nie idą, po prostu trwają we śnie czy zawieszeniu, więc nie wiemy czy tracą wspomnienia, wiemy, że praktycznie nie są świadomi istnienia, aż do dnia sądu (nie tego z terminatora ).
poważnie? to niedobrze...chyba zacznę znowu bać się śmierci, bo nie chcę niczego, pustki
To nie jest fragment przypadkiem powiązany z istnieniem Szeolu w Starym Przymierzu?
Bo Szeol to było takie miejsce. A przecież gdyby nie Jezus, nie byłoby zbawienia.