Rejestracja
Rejestracja
Autoagresywni Strona Główna
  Użytkownik: Hasło:



Poprzedni temat «» Następny temat
Znęcanie się i przemoc w szkole
Autor Wiadomość
Viktim 
Forever Alone



Wiek: 30
Dołączył: 30 Sty 2014
Posty: 231
Skąd: wielkopolskie

Wysłany: 2015-03-09, 10:41   

Swoją historię opisywałem chyba jakiś czas temu w swoim temacie, więc tutaj opiszę w dużym skrócie:
Prześladowany byłem przez niemalże całe gimnazjum (w sensie cały okres, nie szkołę). W pierwszej klasie przez jedną osobę (która od bodaj roku nie żyje - popełnił samobójstwo. W sumie szkoda, bo się zmienił na dobre), w drugiej i trzeciej - przez kilka innych. W pierwszej klasie za bardzo zaufałem, że szkoła pomoże, dwa kolejne lata bardziej broniłem się sam. Rzecz jasna, wtedy to ja byłem uznany za winnego, no bo jak to tak, oddaje? Odpyskuje? Przecież nie powinien. No sh*t. Tak czy inaczej, na koniec trzeciej klasy miałem ochotę wygarnąć co myślę o tych ludziach, ale przez wzgląd na kilka osób, powstrzymałem się. Choć dwa razy otarłem się o śmierć lub kalectwo (atak z prowizorycznym miotaczem ognia w drugiej klasie, lot ze schodów po koniaku w mostek, który po upadku skończyłby się wstrząsem mózgu lub rozbiciem poważnym głowy w klasie trzeciej)...

Konsekwencje jednak zostały - nawet mimo tego, że w liceum był zwrot o 180 stopni, to do dziś mam problem z zaufaniem do ludzi, bardzo, że tak powiem, "zmroczniałem", schamiałem też, bardzo się też boję... w zasadzie wszystkiego. Mam problem ze znalezieniem pracy, gdyż wciąż mam wrażenie, że wszystko zepsuję, nie odnajdę się, złamie mnie stres (raz z pracą nie wyszło właśnie przez stres), problem z funkcjonowaniem w społeczeństwie w ogóle. A chcę pracować, zarobić i wyprowadzić się, by zacząć życie od nowa.

To prawda, że w Polsce z pokrzywdzonego robi się oskarżonego, zwłaszcza w szkołach. Nie wolno się bronić, bo wychodzi się na tego złego, a to tylko pokazuje dręczącym, że mogą wszystko. Uwagi, pedagog - nic to nie daje, chyba że to szkoła niepubliczna/prywatna, gdzie faktycznie mogą wylecieć (znałem takich, którzy wylecieli). Jak ktoś, tak jak ja, jest fajtłapą życiową, tak takie doświadczenie tylko go utwierdzi w tym przekonaniu, zostanie kompletnie ubezwłasnowolniony w przyszłości.

Co do historii z tą dziewczyną - czytałem o tym kilka dni wcześniej i całym sercem jestem za dziewczyną i jej mamą. Zgadzam się z tym, co mówi Naamah - próbowała słownie, próbowała zwrócić się do nauczycielki - nic. Co jej więc pozostało niż wziąć sprawy w swoje ręce? Ja miałem to szczęście, że jeden z nauczycieli przymykał oko na moją obronę, gdy nie było innego wyjścia, po cichu był po mojej stronie, oficjalnie - nieco przeciwko mnie, ale tylko w zasadzie na pokaz. Ale szkoły uczą, że nie mamy prawa nic robić. Nauczyciele mają w głębokim poważaniu, czytaj - WE D*PIE, a jak zaczniesz się bronić, to nagle Ty jesteś winny/a. Miło.




My hatred towards people gets stronger every day...
 
 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
Mustela Nivalis 
no longer human



Dołączyła: 19 Mar 2013
Posty: 5163
Skąd: Europa

Wysłany: 2015-03-09, 11:22   

Chochlik napisał/a:
Tylko jak krew się pojawi, to się krzywda stała?


Najwyraźniej... Bo to przecież tylko dzieci, to wszystko były tylko "końskie zaloty", a matka z córką to jakieś dwie histeryczki. Gdyby rozmowa toczyła się w inny sposób, pewnie jeszcze mogłyby usłyszeć, że młoda powinna się cieszyć, bo takie zaczepianie pomimo jej protestów oznacza, że się mu podoba. :roll:

Pamiętam taką sytuację z gimnazjum. Dziewczyna niczego nieświadoma przechyla się przez ławkę do nauczycielki, która jej coś tłumaczy. Chłopak wracający z toalety w tym czasie zaszedł ją od tylu, unieruchomił i udał, że odbywa z nią stosunek seksualny. Cała klasa w śmiech, aprobaty raczej, bo to przecież wybitnie zabawne, nauczycielka najwyraźniej speszona mówi tylko drżącym głosem "X, no wiesz...". Sprawa się na tym kończy, choć ohydne uczucie upokorzenia zostaje bardzo długo, zwłaszcza, że większość wspomina to jako wyborny żart i lubi to przy okazji wypomnieć klasowemu wyrzutkowi. Żałuję, że wtedy nie wstałam z miejsca i nie strzeliłam mu w paszę. Bo to ja byłam tą dziewczyną. Nie zareagowała nauczycielka, w domu nie miałam co szukać oparcia, więc zostało to tak, jako niesmaczne wspomnienie.

Jedna dziewczyna złapana za pierś w pysk dała. Chłopak runął z wielkim hukiem, bo miał nogę w gipsie i chyba się spodziewał, że z tego powodu będzie miał taryfę ulgową na wszystko. Wielka afera. Uznano, że "winowajczyni" pochodzi z patologicznej rodziny a jej ojca niedawno zamordowano, więc nie ma co ciągać matki do szkoły i dowalać jej problemów za "skandaliczne" zachowanie córki. Pamiętam jej słuszne zdumienie "ale co ta jego noga ma wspólnego z tym wszystkim?".




Disqualified as a human being.
 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
Hitachi
[Usunięty]

Wysłany: 2015-04-08, 01:16   

Mustela Nivalis napisał/a:
pewnie jeszcze mogłyby usłyszeć, że młoda powinna się cieszyć, bo takie zaczepianie pomimo jej protestów oznacza, że się mu podoba. :roll:
To strasznie żałosne, ale tak to właśnie jest traktowane w dzisiejszych szkołach...

Ręce opadają.




Ostatnio zmieniony przez Morcades 2015-04-08, 10:09, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
nevermore
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-25, 14:21   

antymon napisał/a:
Doświadczyliście na własnej skórze przemocy fizycznej lub psychicznej od swoich rówieśników?


I fizycznej i psychicznej.

antymon napisał/a:
Co sami odczuwaliście? Co było/jest przyczyną?


Nie wiem, co było przyczyną. Znęcanie i przemoc nie ograniczała się tylko do murów szkolnych - to samo działo się na podwórku przed domem. Od przedszkola byłem nielubiany, dzieci się ze mnie śmiały i mi dokuczały. Później było tylko gorzej. Nie tylko klasa, ale i uczniowie ze starszych klas w podstawówce i gimnazjum. Podkładali mi nogi na korytarzach, popychali, wyśmiewali się ze mnie, potrafili mnie gonić przez pół miasta tylko po to, by mnie pobić tylko dlatego, że natknąłem się na ulicy na grupkę ludzi, którzy mnie nie lubili.

Zawsze byłem wycofany z życia szkolnego. Ledwo przechodziłem z klasy do klasy, bo niezbyt dobrze się uczyłem, opuszczałem zajęcia, jąkałem się i miałem znaczną niedowagę przez moje wcześniactwo, miałem krzywe zęby - było to głównym powodem do kpin.
Byłem głupi, nie znałem się na relacjach międzyludzkich. Pomimo tego, zawsze starałem się przy kimś być, chciałem, by mnie lubili, próbowałem jakoś zaistnieć - przez to doświadczyłem jeszcze więcej przemocy i wstydu.
Moi rodzice nie interesowali się tym. A ilekroć próbowałem z nimi porozmawiać, krzyczeli i zwalali winę na mnie - jestem głupi, pyskaty, fałszywy i dlatego nikt mnie nie lubi. Nauczyciele wiedzieli. Pamiętam, że w podstawówce czasem były rozmowy na mój temat a w ostatnim roku wychowawczyni zmusiła klasę, by się mną zainteresowała. Tak ludzie z przymusu i litości udawali, że się mną interesują, miałem z kim chodzić na przerwach, pomimo, że wyraźnie było czuć, że tego nie chcą. Tak zacząłem okres gimnazjum, gdzie przez dwa pierwsze lata znęcanie się za murami szkoły trochę ustąpiło, najgorzej jednak było z ludźmi z wyższych klas, z którymi dzieliłem podwórko. Z nimi było najgorzej nie tylko w szkole, ale poza szkołą. W gimnazjum zaczęły się moje problemy psychiczne i tak na początku 3 klasy wylądowałem u psychologa ze sprawą podkładania mi nóg na korytarzu. Z czasem dzięki niej wylądowałem u psychiatry, a później w szpitalu.
Powtarzałem klasę, tylko że choroba tak mnie zmieniła, że klasa przypięła mi łatkę psychola. Na początku chłopacy mi dokuczali, ale gdy rzuciłem w nich krzesłem i zagroziłem nożyczkami, że jak jeszcze raz mnie tkną, to ich zabiję - bali się mnie. :roll:

W liceum znów wrócił koszmar. Klasa nie akceptowała mnie, wyzywała od wariatki, dokuczała przez mój wygląd i glany, skarżyli wychowawcy na mnie oraz opowiadali mu co ja robię po szkole - wiecznie mnie sprawdzali to na facebooku, to na asku. Znów powtarzałem rok bo całkowicie zawaliłem naukę. I za drugim podejściem trafiła mi się klasa, która mnie zaakceptowała i polubiła... przynajmniej większość. Czułem, że mnie lubią, z daleka mi machali i krzyczeli "cześć". To było bardzo miłe uczucie... Znów krzywo patrzyli się na mnie tylko faceci - poza klasą miałem złą opinię w szkole i na korytarzu starsze klasy śmiały się ze mnie i mnie wytykały. I wtedy rzuciłem szkołę przez mój stan psychiczny. I jutro zaczynam zaoczne, boję się, że znów będzie to samo. Jednak jak wcześniej Sadi pisała - w liceum dla dorosłych ludzie już powinni się zachowywać, prawda? A więc mam jakąś nadzieję, że będzie lepiej.




 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
Adriaen 
Adriaen



Wiek: 27
Dołączył: 07 Mar 2014
Posty: 5632
Skąd: Polska

Wysłany: 2015-09-25, 15:45   

nevermore napisał/a:
w liceum dla dorosłych ludzie już powinni się zachowywać, prawda?

Nie powinni. Liceum dla dorosłych to inny typ szkoły. :tuli:





Okay, whatever, one man's trash is another man's treasure

 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
komarymniepogryzły 
Simple Man



Wiek: 29
Dołączyła: 21 Lip 2015
Posty: 967
Skąd: Polska

Wysłany: 2015-09-25, 19:08   

Co nieco doświadczyłam, ale nie wiem jak to zakwalifikować. W podstawówce raczej nie miałam problemów, wręcz przeciwnie, dosyć dobrze sobie radziłam z ludźmi z klasy. Ogólnie byłam bardzo nieśmiała, zawsze czekałam, aż dzieciaki mnie zaproszą do zabawy, nie chciałam się narzucać.
No w przedszkolu byłam gryziona, ale inni też, zresztą jakoś tego nie pamiętam. Przeprowadziłam się na wieś po 5 klasie podstawówki, do 6 szłam już do wiejskiej szkoły. Bardzo się obawiałam, ale było całkiem w porządku. Specjalnie poszłam do tej klasy, w której była moja sąsiadka, M., ona się przeniosła z sąsiedniej, bo miała konflikt z kilkoma dziewczynami(z którymi się wcześniej przyjaźniła :roll: ).
Gimnazjum to już zupełnie inna historia... Gimnazjum było przy podstawówce, ale sporo nowych ludzi doszło do klas z innych wsi i z innej szkoły. Trochę patola niekiedy. Na początku było w miarę, przyjaźniłam się z M. i dwoma nowymi dziewczynami. Byłyśmy w czwórkę. M. zaczęła nastawiać je przeciwko mnie, dokuczały mi. Miały miejsce rozmaite kombinacje w obrębie tej czwórki, chwilowe rozstania i zawieszanie broni, potem wielkie "przyjaciółki". M. była dość zakompleksiona, konkurowała ze mną i inną dziewczyną o oceny. Często się obrażała, a ja głupia się przejmowałam tym :facepalm: , miała fochy, nie chciała powiedzieć o co chodzi, dawała wymowne spojrzenia etc. Obgadywanie, ocenianie. Jedna koleżanka szczególnie głupoty odwalała, zabierała mi plecak, gadała różne rzeczy, wymyślała o mnie jakieś historie, że jej coś powiedziałam albo co. Znalazłam na to sposób, śmiałam się z jej pomysłów i jeszcze je podkoloryzowałam. Tym samym wytrącałam jej broń z ręki. W gimnazjum był konflikt między M. a jej byłymi przyjaciółkami, one nasłały na nią starsze koleżanki, grupę całą. Ja byłam wtedy za M. i wstawiłam się w wyjątkowo gorącej sytuacji za nią, to mnie też zaczęły dręczyć. W mojej klasie było kilku chłopaków dręczących różne osoby z klasy. Prowodyrem był B., wysoki i postawny byczek. Szczególnie upodobali sobie chłopaka, mojego kolegę, był dla nich zbyt mało męski, zbyt pedalski, nie lubił piłki. Różne głupie zabawy typu rzucanie kulkami, podkładanie nóg, strzelanie ramiączkami. Kiedyś na przerwie podnieśli tego chłopaka i zaczęli nim kręcić. -.- No i słownie sporo dokuczali prawie każdemu. Kiedyś na angielskim B. miał jakieś kalesony i zakładał koledze i innym na głowę i chciał też mi... Ale ja wstałam i go popchnęłam, a on poleciał do tyłu na ławki i krzesła, porozwalane wszystko było. Dostałam uwagę wtedy... :roll: Ale miałam już spokój, szanowali mnie i już raczej nie dokuczali.
A liceum... prawie całkiem nowe środowisko, ale w klasie była ze mną... M.! Też znalazła jakąś grupkę nieprzychylną mnie i innym. Pod koniec 3 klasy dowiedziałam się, że na spotkaniu klasowym zanim przyszłam zrobiła mi bardzo 'dobrą' opinię i część osób już na początku mnie znielubiła... ;( Bardzo mnie to zabolało, teraz zresztą też.

Długo odczuwałam skutki, w sumie nadal odczuwam. Ale najbardziej całą relację z M. Bardzo się boję grup ludzi, ciągle czuję się oceniana, czuję się zaszczuta, boję się wyrazić sprzeciw, ciągle myślę o tym, czy kogoś nie urażę i co sobie o mnie pomyśli, czy mnie polubi.




„Ty, twe radości i smutki, twe wspomnienia i ambicje, twoje poczucie tożsamości i wolnej woli to w rzeczywistości nic więcej niż aktywność wielkiego zbioru komórek nerwowych i związanych z nimi cząsteczek.”
"Życie to śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową."
 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
Niedotykalna 



Wiek: 34
Dołączyła: 14 Wrz 2013
Posty: 4310
Skąd: małopolskie

Wysłany: 2015-09-25, 23:40   

Nie wiem czy mogę powiedzieć, że doświadczyłam przemocy w szkole, chyba raczej bym tego tak nie nazwała. Przed 11 rokiem życia tylko czasem ktoś przezwał mnie grubasem, ale dla mnie to było bardzo bolesne, myślę, że to także jest przyczyna mojego ED. Potem zachorowałam na ED i zostałam szkieletem, co akurat mi nie przeszkadzało. W klasie byłam lubiana, chyba nawet byłam jedną z najbardziej lubianych osób. Udzielałam się także szeroko w wolontariacie, raz byłam przewodniczącą samorządu szkolnego itp.

Ale pamiętam, że w mojej klasie były osoby, które tej przemocy doświadczały na co dzień. Te osoby były wręcz szykanowane. Pamiętam chłopaka, z którego wszyscy się śmiali, bo jego rodzice sprzedawali na bazarze, dziewczynę, do której ciągle mówiono, że śmierdzi, bo była biedna i chłopaka, którego dosłownie nękano, bo był brzydki.

Kiedy patrzę na to z perspektywy czasu to mam ochotę cofnąć się o te kilka lat i nakopać do dupy oprawcom. A tych było sporo. Każdy bał się sprzeciwić ogółowi. Ja akurat nie brałam czynnego udziału w tych szykanach, ale także nie broniłam tych dzieci. To była podstawówka i gimnazjum. W szkole średniej nie spotkałam się już z przemocą w szkole.




Po co komu piwnica, w której nie ma dachu?
Życie ma sens, Strusiu...

/Pasja. Możesz zrobić z nią wszystko. BIEGANIE ma taki wymiar jaki mu nadasz./
 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
CandleTea 



Dołączyła: 17 Mar 2015
Posty: 108
Skąd: Polska

Wysłany: 2015-09-26, 12:47   

W podstawówce niejednokrotnie wyśmiewano mnie i szykanowano, bo byłam trochę inna. Nie oglądałam tych samych bajek co inne dzieci, byłam gruba. Skutek? Dzisiaj panicznie boję się odezwać do nowopoznanych osób, przez to kiepsko zaczęłam liceum, no i mam ED, nadal boję się, że ktoś nazwie mnie grubą przy całej grupie szczupłych dziewczyn, i wszyscy będą się śmiać, jak to bywało w podstawówce, nie jestem w stanie zjeść czegokolwiek przy innych ludziach, samookaleczam się. Nie widzę w ogóle własnej wartości i nie rozumiem, co moi przyjaciele, mój chłopak, mogą we mnie kochać. Samookaleczam się, m. in. bo przecież moje ciało i tak jest wstrętne i nie warte uwagi. Boję się odstawać od grupy, a cały czas stoję na uboczu. Cały czas towarzyszy mi to upokorzenie, od dziecka.
W gimnazjum nie spotkała mnie przemoc, a w liceum to już w ogóle - ludzie wydają mi się być dojrzalsi.




 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
Pennyroyal Tea 
Pennyroyal Tea



Wiek: 24
Dołączyła: 22 Wrz 2015
Posty: 286
Skąd: lubelskie

Wysłany: 2015-11-07, 22:26   

antymon napisał/a:
Doświadczyliście na własnej skórze przemocy fizycznej lub psychicznej od swoich rówieśników?

Niestety miałam tą "przyjemność" od piątej klasy podstawówki, aż do zmiany szkoły w połowie roku szkolnego w pierwszej gimnazjum (był to zespół szkół, więc podstawówka i gimnazjum razem).
antymon napisał/a:
Może obserwujecie w swoim otoczeniu?

Całe szczęście w moim obecnym otoczeniu coś takiego nie istnieje. W mojej szkole każdy może być kim chcę, nikt nikogo nie wytyka palcami ani nie wyśmiewa. Nikt nie jest nawet osamotniony, chyba że z własnej woli. Nigdy bym nawet nie pomyślała o tym, że szkoła może mieć tak pozytywną atmosferę.
antymon napisał/a:
A może... sami jesteście w pewnym stopniu oprawcami?

Nie byłabym w stanie mieć satysfakcji ani jakiejkolwiek radości z bezpodstawnego prześladowania kogoś i niszczenia mu życia o nic. Nawet jeśli przypadkiem kogoś czymś urażę to później mam o to wyrzuty sumienia olbrzymie i sama się tym zadręczam...
antymon napisał/a:
Czy jest jakiś sposób na poradzenie sobie z taką sytuacją inna niż zupełna zmiana otoczenia

Przetrwanie tego, nie poddawanie się. Najlepszym wyjściem jest zwyczajne zignorowanie, udawanie że to nas nie dotyczy. Na pewno nie robienie tego samego komuś ani ucieczka. Ja niestety uciekłam od tego problemu do innej szkoły, w rezultacie wyszło mi to na bardzo złe (wpadłam w złe towarzystwo).
antymon napisał/a:
Znaleźliście gdzieś wsparcie?

W pewnym sensie u mamie i babci... Muszę przyznać, że wtedy byłam przekonana iż one też uznają to za błahy problem, jak zrobiła to społeczność szkolna.
antymon napisał/a:
Co sami odczuwaliście?

Czułam się z tym okropnie... Idąc do szkoły nie wiedziałam czy dziś znów się coś w niej wydarzy, czy akurat będzie w miarę spokojnie. W pamięci utkwiło mi się kilka sytuacji z tego co mi robili, między innymi; w piątej klasie podstawówki gdy zostawiłam trampki w szatni, następnego dnia zastałam je schowane (zanim je znalazłam też długo minęło) pocięte czymś ostrym z napisami wyzywającymi mnie od 'emo spierdoliny' z powrzucanymi do środka żyletkami... W trakcie wfu wielokrotnie kilka dziewcząt (wiedziałam kto to robił, ale nikt przecież nie uwierzy bez materialnego dowodu) przykładowo wycierały moimi ubraniami podłogę w przebieralni, pluły na moje rzeczy, zabierały jedzenie z plecaka... Tego było na prawdę wiele. Rzeczą która chyba ostatecznie mnie psychicznie w tym zrujnowała i po której zaczęłam błagać rodziców o zmianę szkoły, było gdy wracaliśmy szkołą z jakiś zajęć profilaktycznych autobusem... Uczestniczyły w tym dwie klasy, czyli pierwsza gimnazjum (moja) i druga gimnazjum; jak na co dzień byłam ubrana nie zbyt kolorowo (już wtedy w mojej garderobie przeważała czerń) i w glanach, w wyniku czegoś miałam iść wtedy do babci więc wysiadałam na innym przystanku niż reszta szkoły. Pewien chłopak z tej klasy drugiej gimnazjum w momencie gdy wysiadałam z tego autobusu podłożył mi nogę i zaczął mnie wyzywać do kurw, łamag i kogoś niedorozwiniętego życiowo, jego kolegom się spodobało również mnie wyśmiali. Po tej sytuacji nie chodziłam do szkoły przez dłuższy czas, później pojawiłam się przed świętami na trochę żeby pozaliczać wszystko na "lepszy start w drugiej szkole". Po świętach już tam nie wróciłam pomimo że do nowej szkoły szłam dopiero od lutego...
antymon napisał/a:
Co było/jest przyczyną?

Wśród stereotypów i propagandy w amerykańskich filmach zostało przyjęte, że ktoś 'nowy' musi być odtrącany i na pewno jest gorszy. Nie chodziłam do tego samego przedszkola co reszta klasy w podstawówce (jako że mieszkam na obrzeżach miasta spełniających każdy warunek wsi, każdy każdego znał, oprócz mnie). Oni automatycznie uznali mnie za tą gorszą, już pierwszego dnia szkoły ktoś mi poukładał jakieś pinezki na krzesełku żeby było tak "zabawnie" gdy na tym usiądę... Później przyczyną stała się moja odmienność. Bardzo wcześnie zaczęłam słuchać ostrej muzyki, ubierać się na czarno, chodzić w glanach. Lepiej się w czymś takim czymś czułam, nie potrafiłabym być taka sama jak inni...
antymon napisał/a:
Rozliczmy się z przeszłości, czy wpłynęło to jakoś na Was? Tylko negatywnie, czy można upatrywać się pozytywów takiej sytuacji?

To prześadowanie? Ależ owszem wpłynęło, do dziś mam uraz do takich rzeczy oraz pewnego rodzaju uprzedzenie do ludzi dało się drastycznie u mnie dostrzec jeszcze w trzeciej klasie gimnazjum, nawet w nowej klasie raczej odcięłam się od ludzi- tutaj akurat nie koniecznie z mojej winy, a mojego ówczesnego chłopaka, dopiero po dwóch latach dostrzegłam to co właściwie on mi robi, jak mnie niszczy i jak nie szanuje. Dopiero wtedy sobie uświadomiłam, że dla niego nie ma miejsca w moim życiu- niestety udało mi się jedynie z nim zerwać w dzień przed zakończeniem gimnazjum, ale dalej utrzymujemy "kontakt". Przez niego z miana piątkowej uczennicy, spadłam na zdemoralizowanego nie wiadomo kogo. On sam ogłaszał o mnie rzeczy, które ani trochę nie były bliskie prawdzie, ewentualnie wcześniej zostałam do nich psychicznie zmuszona. Zbyt łatwo przywiązuję się do ludzi, szukając u nich tej bliskości... Właściwie całe gimnazjum straciłam nie ucząc się, dopiero w tym roku się wzięłam za siebie, już nikomu nie pozwalając aby decydował za mnie.
antymon napisał/a:
Czy szkoły faktycznie są bezsilne, czy bronią oprawców uznając, iż w jednostkach prześladowanych musi być coś co to powoduje?

Szkoły ani trochę nie potrafią sobie z tym poradzić. W moim przypadku pomimo wielokrotnych wizyt mojego taty w szkole zarówno u wychowawczyni jak i dyrektorki niczym nie skutkowało... Aż do momentu, gdy mój tata przyszedł po papiery żeby mnie przenieść, dopiero wtedy zorientowali się, że faktycznie coś było nie tak. Byłam z nim wtedy na ten moment w szkole, moja (wtedy już była) klasa udawała, że jest okay... Że nikt mi nic nie robił i że nie rozumieją dlaczego się od nich przenoszę. To również bardzo mnie uraziło.
antymon napisał/a:
Czy istnieją właściwie skutecznie działające mechanizmy zapobiegania w takich ośrodkach?

Czas i silne nerwy- jedynie to jest w stanie coś zmienić. Można się postawić swoim prześladowcom, ale trzeba mieć ku temu olbrzymia ilość odwagi. Jeśli nie to nie dawać im tej satysfakcji, że im się udało, że wpłynęli na kogoś. Jeśli nie będzie rezultatów ich czynów jakich oczekują z czasem przestaną, zwyczajnie im się to znudzi- przestanie być zabawne...




 
 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
księżycowa 
W morzu gwiazd



Wiek: 23
Dołączyła: 03 Gru 2014
Posty: 1084
Skąd: mazowieckie

Wysłany: 2015-12-07, 20:06   

Cytat:
Doświadczyliście na własnej skórze przemocy fizycznej lub psychicznej od swoich rówieśników? Może obserwujecie w swoim otoczeniu?

Owszem. A wszystko zaczęło się od tego, że stanęłam w obronie dziewczynki która miała złą sytuację w ekonomiczną w domu. Dziewczyny podzieliły się na wszystkie i ją. Kazały mi wybrać. Wtedy byłam bardziej odtracona, ale w jakiś sposób zakodowało się to w mijej psychice. A przecież miałam wtedy osiem, może dziewięć lat. Później, po przeprowadzce w innych szkołach było już gorzej. Obecnie jestem w klasie z sadystami nad którymi wiszą papiery z sadu i groźby rozpraw za nękanie choć to słowo to mało powiedziane. Jedbą dziewczynę doprowadzili do próby samobójczej, a drugą prawie.
Nauczyciele pobłażają, zwalają wszystko na wiek. Nie chcą mieć problemów ani się angażować. Krótko mówiąc mają wszystko tam gdzie słońce nie dochodzi.


<<< Dodano: 2015-12-18, 11:41 >>>


Zastanawia mnie jedno... Czemu ci ludzie nie mogą po prostu dać nam żyć...




Z dnia na dzień silniejsza
Ostatnio zmieniony przez Evi 2015-12-18, 12:11, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
Reaper 
to hell and back



Wiek: 23
Dołączył: 28 Sty 2016
Posty: 385
Skąd: mazowieckie

Wysłany: 2016-02-06, 15:22   

Ja byłem kiedyś prześladowany psychicznie. Często byłem wyśmiewany. Najgorsze, że bałem się innym postawić. Później wziąłem się za siebie, nabrałem pewności siebie. To, że mnie wyśmiewali odreagowywałem w domu ćwiczeniami. Z czasem dzięki temu zyskałem przewage siły nad wieloma osobami. Wyzbyłem się też całkowicie strachu. Do tej pory nieboję się niczego. Postanowiłem się wkońcu postawić. Miało to pozytywny skutek, a dzięki przewadze fizycznej to ja byłem "oprawcą" przez jakiś czas. Teraz nie jestem wyśmiewany i ja też już się nieznęcam. :)



"- Pokaż mi blizny.
- Dlaczego?
- Chce zobaczyć ile razy mnie potrzebowałaś, a mnie nie było."
 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
LalaEś 



Wiek: 32
Dołączyła: 05 Maj 2016
Posty: 190
Skąd: wielkopolskie

Wysłany: 2016-05-14, 09:42   

antymon napisał/a:
Doświadczyliście na własnej skórze przemocy fizycznej lub psychicznej od swoich rówieśników?

Tak. Niestety. I niestety byłam zbyt słaba by coś z tym zrobić. Już w przedszkolu, potem całą podstawówkę i większą część gimnazjum. Jak zaczęłam chodzić do psychologa to było lepiej, lepiej sobie z tym radziłam. Z tym, że mieliśmy bardzo dobrego psychologa w szkole. Gdyby nie on to już bym nie żyła. Takie rzeczy niesamowicie bolą i zostawiaja wielką rysę w nas. A blizny powoli się goją. U mnie akurat była to przemoc psychiczna, fizyczną miałam w domu.




"- Ludzie mają zbyt mało czasu, aby cokolwiek poznać. Kupują w sklepach rzeczy gotowe. A ponieważ nie ma magazynów z przyjaciółmi, więc ludzie nie mają przyjaciół. Jeśli chcesz mieć przyjaciela, oswój mnie!"
 
 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
Niedotykalna 



Wiek: 34
Dołączyła: 14 Wrz 2013
Posty: 4310
Skąd: małopolskie

Wysłany: 2016-05-14, 09:49   

Cytat:
Takie rzeczy niesamowicie bolą i zostawiaja wielką rysę w nas. A blizny powoli się goją.

To prawda. Dziecko ma inną percepcję takich wydarzeń i dla niego urasta to do rangi tragedii.




Po co komu piwnica, w której nie ma dachu?
Życie ma sens, Strusiu...

/Pasja. Możesz zrobić z nią wszystko. BIEGANIE ma taki wymiar jaki mu nadasz./
 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
Cezar00 
Zdezintegrowany



Wiek: 29
Dołączył: 23 Paź 2015
Posty: 858
Skąd: małopolskie

Wysłany: 2016-05-23, 19:00   

antymon napisał/a:
Doświadczyliście na własnej skórze przemocy fizycznej lub psychicznej od swoich rówieśników?

antymon napisał/a:
Co było/jest przyczyną?

Ja niestety tak, głównie w podstawówce. Głównie dlatego, że byłem 'pulchniejszy'. Na początku były tylko sporadycznie docinki. A że w domu mama bardzo naciskała na to, by nie wdawać się w konflikty i żyć w zgodzie. Więc to znosiłem, ale z czasem to narastało i było już wyśmiewanie, a potem doszła przemoc fizyczna. Jakieś popychanki, potem przypieranie do ściany czy do ziemi,
antymon napisał/a:
Czy jest jakiś sposób na poradzenie sobie z taką sytuacją inna niż zupełna zmiana otoczenia?

a że zacząłem szybko z jednak na to przestawać pozwalać, to w trzech było ciężko im mnie uziemić bo bronić się też nauczyłem z czasem. W gimnazjum to osłabło, bo Ci, którzy uprzykrzali mi życie byli w innych klasach, a że z okolic doszli inni uczniowie to albo było się w znanych i lubianych grających w klubach piłkarskich, albo się było niezauważanym. Ale gdy zdarzyło się, że ktoś mnie prowokował długo, to nie wtedy już nie kończyłem jako poszkodowany. Ktoś zaczynał, a ja to kończyłem. Kolegów za bardzo nie miałem, ale pod koniec gimnazjum miałem spokój, bo wolał już nikt nie oberwać :>

Więc podsumowując, jakoś zacząłem się buntować, przez to najpierw nasiliła się ta przemoc, a potem nieco przez mój upór zaczynała słabnąć + dojście nowych ludzi (z okolicznych podstawówek do gimnazjum w mojej miejscowości) a na koniec niestety odpłacanie się tym samym poniekąd.
antymon napisał/a:
Znaleźliście gdzieś wsparcie? Co sami odczuwaliście?

Gdy to trwało i po tym, trzymałem to bardzo wiele lat w sobie, mało kto o tym wie do dziś. Widać już jako młody dzieciak widziałem że w domu nie ma beztroski a problemy, skoro nie chciałem obarczać w domu kogokolwiek swoimi problemami, tylko chciałem sobie z nimi poradzić sam.
A co odczuwałem?
mrozna napisał/a:
Takie rzeczy niesamowicie bolą i zostawiają wielką rysę w nas. A blizny powoli się goją.
Więc poza bólem: poniżenie, brak spokoju i zapewne było poczucie że w domu nie lepiej, bo też była przemoc i fizyczna i psychiczna. Na początku żal do 'oprawców' i przestawałem się lubić ( co odbija się do dziś, bo dziś dalej siebie nie polubiłem :roll: ), dalej zaczynałem mieć dość i rodził się z czasem we mnie bunt i chęć by przestać się bać a żeby to jednak obronić się przed utratą resztą szacunku.
I wprawdzie dziś nie czuję w sobie bólu co do tych zdarzeń, to nie jestem pewien czy ból po tym gdzieś głęboko czasem we mnie nie siedzi...
antymon napisał/a:
Czy szkoły faktycznie są bezsilne, czy bronią oprawców uznając, iż w jednostkach prześladowanych musi być coś co to powoduje?

Bezsilne nie są, ale moim zdaniem wolą udawać że tak jest. Dopiero pod koniec podstawówki były pierwsze reakcje i interwencje nauczycieli. Tylko co to za reakcja, zapytanie co i dlaczego, a potem wymuszenie u dzieci by się pogodzić i uznawanie wielce sprawy za załatwioną. Dopiero w 6 klasie jak zebrał się tłum gdy zacząłem się w jednym przypadku bronić i porządnie gościa sprałem, to dopiero wtedy, to nauczyciele zauważyli i było wezwanie mamy do szkoły i rozmowa, ale tylko o tym konkretnym przypadku.
A jak pamiętam też do dziś, bójki i tego typu akcje z moim uczestnictwem czy bez, były w okolicach szatni i sal gimnastycznych, więc wf-iści tam dyżurowali, ale najpierw korzystali z 'widowiska' jak uczniowie, a dopiero jak w miejsce zdarzenia zmierzał ktoś z dyrekcji albo pedagog, to wielce rozdzielali i interweniowali :roll:




"Mam w sobie tyle ładu i porządku co przedszkola."

Mam całe życie by umrzeć, więc nie będe się spieszyć."
 
 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
tenswiatjest 


Wiek: 25
Dołączyła: 29 Sty 2016
Posty: 178
Skąd: podlaskie

Wysłany: 2016-07-28, 01:54   

Nade mną nikt się nie znęcał. Ale ja lubiłam tę formę złego zajęcia.



 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,17 sekundy. Zapytań do SQL: 13