Wiek: 28 Dołączyła: 30 Gru 2015 Posty: 395 Skąd: Polska
Wysłany: 2016-03-21, 20:02
seta.czystej, Reaper, macie rację. Jeszcze dwie najważniejsze osoby, którym na mnie zależy i tak już mają depresję. I swoje samobójcze historie.
Dalej próbuję żyć, zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Ja sobie żyję, bo kurde wbrew wszystkiemu co mnie spotyka to lubię swoje życie. Mam cel - wyjście z choroby, spełnienie marzeń, zamieszkanie z ukochaną osobą, zrobienie własnej biblioteczki, nauczenie się jazdy konnej, strzelania z łuku, wydanie książki...
Jeśli...
No jeśli bym teraz sama sobie odebrała na to szansę...
To byłoby bez sensu.
A jeśli bym miała proste, bezproblemowe życie?
Też byłoby bez sensu, bo bez problemów pewnie nie uciekałabym w świat książek od dzieciaka, nie trafiłabym na to forum i nie poznałabym ukochanej osoby. Nie miałabym celu, o co walczyć.
A tak to mam.
A nikt nie mówił że będzie łatwo.
Brak wiary w tobie,
Pociąga za sobą brak wiary w innych.
~Lao Tzu
Wiek: 27 Dołączyła: 18 Paź 2014 Posty: 5179 Skąd: Polska
Wysłany: 2016-03-21, 22:25
Lewa, to chyba jeden z najpiękniejszych postów, jakie dane mi było ostatnio tutaj czytać. Jest po prostu cholernie motywujący, piękny i prawdziwy. Zainspirowałaś mnie, wiesz?
Ja też ostatnio odkryłam kolejny cel, a do tego muszę żyć długo, długo i znieść wiele. Chcę wyjść z choroby i też to opisać, chcę napisać książkę czysto beletrystyczną, ale chcę napisać też tę jedną o moim, naszym życiu. Dlatego właśnie muszę żyć, by zostawić po nas ślad, pomnik. A tak poza tym, to jednak lubię to życie, wbrew wszystkiemu, lubię je, kocham. Uświadamiam to sobie dzięki niemu.
Ludziom najtrudniej się przyznać, że ich życie nie ma żadnego znaczenia. Żadnego celu. Żadnej treści.Opowieść Podręcznej M. Atwood 23.10.15r.
Ja sobie żyję, bo kurde wbrew wszystkiemu co mnie spotyka to lubię swoje życie. Mam cel - wyjście z choroby, spełnienie marzeń, zamieszkanie z ukochaną osobą, zrobienie własnej biblioteczki, nauczenie się jazdy konnej, strzelania z łuku, wydanie książki...
Jeśli...
No jeśli bym teraz sama sobie odebrała na to szansę...
To byłoby bez sensu.
A jeśli bym miała proste, bezproblemowe życie?
Też byłoby bez sensu, bo bez problemów pewnie nie uciekałabym w świat książek od dzieciaka, nie trafiłabym na to forum i nie poznałabym ukochanej osoby. Nie miałabym celu, o co walczyć.
A tak to mam.
A nikt nie mówił że będzie łatwo.
Życie nie jest proste i bezproblemowe, właśnie dzięki problemom i zmartwieniom jest ŻYCIEM a nie BAJKĄ. Trzeba śmiało wstawać każdego ranka by móc się z tym swoim ŻYCIEM zmierzyć. Trzeba ŻYĆ!!
Wiek: 31 Dołączyła: 17 Maj 2016 Posty: 8 Skąd: zachodniopomorskie
Wysłany: 2016-05-18, 20:33
Żyje bo mam cichą nadzieje,że moje życie się zmieni... mimo,że od urodzenia jestem przeklęta, zupełnie jakby wisiało nademna jakieś straszliwe fatu. tylko dlaczego? za co? Czasem marze,żeby szybko wyzionąć ducha i już niczym się nie martwić...
Wiek: 28 Dołączyła: 08 Maj 2016 Posty: 299 Skąd: mazowieckie
Wysłany: 2016-05-27, 17:06
Ostatni raz myśli samobójcze miałam cztery lata temu, potem już nigdy nie brałam samobójstwa pod uwagę z takich powodów:
- jestem zbyt młoda, żeby już siebie przekreślać, każdy problem można rozwiązać
- mam marzenia, to że w tej chwili nie czuję się zdolna do nich dążyć, nie znaczy, że zawsze tak będzie
- i najbardziej trafiające: a co, gdyby zrobiła to moja przyjaciółka/mama/siostra/tata/kumpel? Jak sama bym się czuła? Świadomość, że np. siostra się zabiła, a ja byłam tuż obok i nie pomogłam w porę, nie dałaby mi żyć. Poza tym ogólnie nie wyobrażam sobie życia bez niej, jej samobójstwo jest tak straszną wizją, że na samą myśl chce mi się płakać, więc nie wiem, czy w ogóle byłabym w stanie poradzić sobie z tym psychicznie. Gdybym się zabiła, ona miałaby tak samo, a życzę jej jak najlepiej i nie chciałabym być kiedykolwiek powodem jej smutku.
Osoby, które chcą popełnić samobójstwo mają chyba w zwyczaju przekonywanie samych siebie (stwierdzam to po swoim doświadczeniu i znanych mi osób, które o samobójstwie myślały), że tylko pomogą w ten sposób bliskim, skończy się ich cierpienie powodowane oglądaniem cierpienia, ale to bull*hit.
edit: aj, jeszcze jedna rzecz, ale to chyba trafi tylko do wierzących - Bóg nas zesłał tutaj z konkretnego powodu, jest jakieś powołanie dla nas, na pewno nie jest nim unicestwienie siebie, bo to byłoby bez sensu.
jestem zbyt młoda, żeby już siebie przekreślać, każdy problem można rozwiązać
Nie każdy problem można rozwiązać. Jak umrze Ci dziecko, to nie rozwiążesz tego problemu, możesz tylko nauczyć się z tym żyć, a to zupełnie co innego.
Fearless napisał/a:
mam marzenia, to że w tej chwili nie czuję się zdolna do nich dążyć, nie znaczy, że zawsze tak będzie
Pełna zgoda. Więcej osób, szczególnie tutaj na forum, powinno tak myśleć.
Fearless napisał/a:
Świadomość, że np. siostra się zabiła, a ja byłam tuż obok i nie pomogłam w porę, nie dałaby mi żyć. Poza tym ogólnie nie wyobrażam sobie życia bez niej, jej samobójstwo jest tak straszną wizją, że na samą myśl chce mi się płakać, więc nie wiem, czy w ogóle byłabym w stanie poradzić sobie z tym psychicznie.
I tutaj sama podajesz przykład problemu, którego się nie da rozwiązać.
Fearless napisał/a:
ale to bull*hit
Jeżeli jest to nieprawda, to jest to zwężenie poznawcze typowe dla zespołu presuicydalnego. Czasem zdarza się niestety, że wcale to nie jest bull*hit, ale tutaj już wchodzimy w temat eutanazji, a nie samobójstwa.
Jak dla mnie przekonującym argumentem było, że na samobójstwo nigdy nie będzie za późno. Na wiele rzeczy w życiu może być zbyt późno, ale zabić się zawsze człowiek zdąży, więc nie ma powodu do pośpiechu.
[ Komentarz dodany przez: Żurawek: 2016-06-02, 20:00 ] Używaj, proszę polskich znaków i interpunkcji. Zachęcam do rozwijania swoich wypowiedzi, by nie wyglądały jak próba nabijania postów.
Ostatnio zmieniony przez Żurawek 2016-06-02, 19:59, w całości zmieniany 1 raz