Rusłana, też czasem tak myślę. Ale mimo wszystko są chwile, które sprawiają, że się waham. Czasem długo jest źle, a później wszystko się prostuje. Może nie warto spieszyć się z taką decyzją?
Bardzo się staram, żeby było lepiej, ale nie potrafię udawać, że wszystko jest ok. Mój były chłopak powiedział, że mamy jeszcze szansę itd., że jak pójdę do tego psychologa i w ogóle, może wszystko się ułoży. Na początku w to wierzyłam, ale teraz myślę, że powiedział to tylko dlatego, że boi się, że sobie coś zrobię i będę "drugą osobą, która się przez niego zabiła". A on najzwyczajniej w świecie nie chce się czuć winny, więc chciał mi dać jakąś motywację do wydobrzenia. Tylko co to za motywacja, skoro mam wrażenie, że moja chęć powrotu i naprawy wszystkiego jest jednostronna...?
Nie umiem się cieszyć już niczym, nawet to, że dobrze mi poszła matura, jakoś mnie nie pocieszyło. Mam co najwyżej z godzinę w miarę dobrego samopoczucia, gdy zdarzy się coś miłego, a potem znowu to samo: szarość i smutek. Nie wiem, ile jeszcze wytrzymam.
Wiek: 32 Dołączyła: 05 Maj 2016 Posty: 190 Skąd: wielkopolskie
Wysłany: 2016-05-05, 23:45
Fajnie, że Was znalazłam, bo nie daję sobie rady. Coraz częściej mam myśli samobójce, od tygodnia stosuję farmakoterapię, mam nadzieję, że będzie lepiej. Najgorsze jest to, że nie widzę swojej przyszłości, niby coś planuję, ale bez realizacji. Często mówię do partnera "jak umrę to młoda dostanie się łatwiej do żłobka", "jak umrę to dostaniesz zasiłki i będzie Wam lepiej" itp. JEst to dla mnie całkowicie naturalne, że zniknę. Boję się tych myśli. Czasem tak bardzo, że nie ruszam się z łóżka, żeby nie wyskoczyć przez balkon.
Mnie czasem przed śmiercią powstrzymuje tylko myśl o mojej dziewczynie. Nie mogę zniszczyć jej życia, wiem, że by sobie tego nie wybaczyła. Z drugiej strony bardzo boję się, że jest ze mną tylko że strachu, żebym nic sobie nie zrobiła
Oj Koszmarku zły. Zdechnij! Zabrałaś mi cel Skarbie. Co mam teraz zrobić? Gdzie pójść? Nie wytrzymam w tym ciele długo. Możesz mnie stracić. Tak bardzo nie chce Cię skrzywdzić, ale nie zatrzymasz mnie żadną obietnicą. Ja chce Cię kochać, ale nie umiem. Kocham słowami i pragnieniem Twojej miłości do mnie. Łakne tego, ale nie dam Ci tego w zamian. Boję się, że jak się o tym dowiesz odejdziesz, aczkolwiek dla mnie dawno wszyscy już odeszli.
Wiek: 34 Dołączyła: 08 Lut 2016 Posty: 286 Skąd: Polska
Wysłany: 2016-05-06, 20:22
Mamona to wszystko u mnie trwa już zbyt długo, by można mówić o zaczekaniu z tą decyzją... To powinno stać się już dawno, dawno temu. Czas przyniósł tylko większy ból i rozpacz. Nic dobrego.
Tak chora...
Z tym sercem wciąż na torach...
Czy słyszysz?
Jestem chora!
Nie wiem nawet co napisać. Jestem sama na weekend w domu i wiem, że nikt by mnie nie znalazł. A ja już tak bardzo nie mam siły, każdy oddech to jest kolejne 15 sekund męczarni.
koala, Wiem dokładnie o czym mówisz i co czujesz.. Mam tak samo, ale trzymaj się, musisz dać radę. Jak tylko znajdziesz chwilkę to napisz z przyjemnością pogadam
Wiem, ze kazdy dzien jest cierpieniem. Mam depresje i nerwice. Bardzo dlugo myslalam o samobojstwie. Ale nie moglabym tego zrobic bliskim. Jest ciezko i ostatnio wszystko sie sypie, ale nie moge tego zrobic, chce zyc i musze jakos przetrwac. Kilka dni temu popelnil samobojstwo byly chlopak mojej przyjaciolki. Kiedys uciekl na kilka dni, pozniej sie odcial i teraz sie zabil. Wszystko rozumialam, tez bardzo chcialabym uciec, chcialam z nim porozmawiac, ale nie zdazylam. Wszyscy cierpia, jego mama jest w szitalu psychiatrycznym. Rozumiem Was i jesli moge to pomoge
Ja juz widocznie mam coraz miej siły. Psychika mi już wysiada co raz bardziej. Wystarczy coś naprawdę niewielkiego jak nieco smutniejszy ton piosenki, czy nawet osoby z którą rozmawiam i zaczyna ściskać mnie w gardle i łzy cisną się do oczu. Myśli też w tej jednej chwili zmieniają się w istny koszmar. Jeszcze daje rade to w sobie utrzymać, ale jak długo jeszcze...?
"- Pokaż mi blizny.
- Dlaczego?
- Chce zobaczyć ile razy mnie potrzebowałaś, a mnie nie było."
Chciałem, nawet pragnąłem to zrobić dzisiaj. Ale nie wiem co mnie odrzuciło w ostatnim momencie. Moja depresja znowu wróciła. I znów żeruje we mnie jak rak... Czuję... Że jeśli nie będzie bodźca by tu zostać, to odejdę... Nie mam już siły toczyć tego życia, które w obecnej chwili jest pozbawione jakiegokolwiek sensu... Jutro się pewno nic nie zmieni, pojutrze też. Już kiedyś to chciałem zrobić, dużo mi nie brakowało... Jestem w stanie to zrobić, lecz wyczekuję jedynie krytycznego momentu...