Zrobiłam sobie duszone warzywa, miała do tego być kasza jaglana... No i... Ugotowałam ją. Przed gotowaniem wyplukalam w zimnej, a później we wrzącej wodzie. I kasza po ugotowaniu ma nadal gorzkawy posmak. Co robię źle?
Ostatnio zmieniony przez Ella 2016-04-06, 12:54, w całości zmieniany 1 raz
Camaleao, płukałaś ją po jednym razie we wrzątku i zimnej? Jeśli tak, to może następnym razem spróbuj więcej razy, naprzemiennie wrzątek-zimna-wrzątek-zimna. Ja tak zawsze robię, że przelewam ją kilka razy (idzie mi na to woda z całego czajnika) i goryczki póki co nie zaznałam. W ogóle gdzieś czytałam, żeby płukać ją tak długo, aż woda nie będzie mętnawa, a niektórzy to zawczasu godzinę ją namaczają w zimnej wodzie, ale aż tak to by mi się nie chciało.
Autor książki kulinarnej, którą niedawno czytałam, sugerował też, że gorzki posmak może również zależeć od gatunku kaszy jaglanej i od producenta i jeśli ta gorycz jest za mocna, zalecał po prostu kupić jaglankę innej firmy.
Wiek: 29 Dołączyła: 04 Kwi 2011 Posty: 3178 Skąd: Polska
Wysłany: 2016-04-06, 15:16
Ją kupuję kaszę jaglaną w Biedronce i jeszcze nigdy nie czułam goryczy, a nie bawię się w płukanie. Bo gdybym miała się bawić, to już dawno rzuciłabym ten rodzaj kaszy w kąt...
Smutne jest piękne, ale na szczęście
Nie wszystko piękne smutne jest.
Wiek: 33 Dołączyła: 18 Sie 2010 Posty: 2282 Skąd: zachodniopomorskie
Wysłany: 2016-04-06, 18:05
Ja kupuje różną kaszę jaglaną i jeszcze nie poczułam goryczy, o której wiele osób mówi.
"Nie jest łatwo oddać słowami... czym jest prawdziwa zabawa. Ale ogólne wrażenie z obserwacji niemal wszystkich gatunków ssaków, to wir nieskrępowanej, beztroskiej żywiołowości"
dr Jaak Panksepp
A ja się pochorowałam i chciałabym coś zjeść, ale nie mam zupełnie siły na przygotowanie czegokolwiek. Szczytem kulinarnych zapędów jest dziś u mnie suchy chleb. Zresztą... nawet nie czuję zapachu, więc nie umiałabym nic doprawić...
Zresztą... nawet nie czuję zapachu, więc nie umiałabym nic doprawić...
Nawet na oko?
***
Zrobiłam dzisiaj gomasio czyli sól sezamową i jaram się jak małe dziecko. Już nawet nie chodzi o to, że cudnie pachnie, tak... skwarkowo, tylko o ciekawe walory smakowe, których nadaje. Nakręciłam się na inne odmiany, kminek mi zalega po szafkach, więc pewnie jak skończę porcję sezamową, zrobię z niego. Albo z pestek dyni. Ahm.
craving, frytki z warzyw, dzisiaj na szałcie pisali o nich. Z batatów, marchewki lub domowe z ziemniaków, po prostu. Ja lubię takie dobrze przyprawione.
To pewnie dziwne, ale zazwyczaj doprawiam na węch. Stąd trudno mi się potem opisuje, ile czego dodałam...
I w ten sposób zepsułam dziś ajwar. Na szczęście mam nadzieję, ze zatkany nos niedługo minie.