Rejestracja
Rejestracja
Autoagresywni Strona Główna
  Użytkownik: Hasło:



Poprzedni temat «» Następny temat
Opowiadania
Autor Wiadomość
Chambers
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-16, 09:17   

Skrócona wersja opowiadania. Dłuższa jest w budowie :D

"Serce Artysty"

Kropla rosy delikatnie przesuwa się w stronę nasady porzuconego liścia, którego wiatr wyrwał swą bezlitosną siłą i rzucił pomiędzy kłosy zielonkawej trawy. To naturalna kolej rzeczy, wszystko ma swój koniec i początek. A czy koniec może być początkiem? Nie mam pojęcia. Każdy, kto jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie, musi być kompletnym głupcem albo nieudolnym kłamcą.
Unoszę wzrok nieco wyżej w stronę krzewów, pokrytych różnokolorowym kwieciem. Wszechobecna wilgoć sprawia, że mienią się one fascynująco w blasku porannego słońca. Zupełnie jakby każdy z nich skrywał swój własny, mały sekret.
Cała roślinność szeleści przyjemnie, tańcząc w rytm wyznaczony przez częste powiewy wiatru. Obok drzewo, stare i posępne, rzuca przyjemny cień na brązową, obdrapaną z farby ławkę. Gdzieniegdzie słychać przerywany śpiew ptaków, dość nieśmiały i cichy, a w pewnym sensie uroczy.
Poranek to niesamowicie magiczna pora.
Zdaje mi się nawet, że pamiętam ten najbardziej wyjątkowy, kiedy po raz pierwszy Cię spotkałem.
Maszerowałem właśnie z pudłem paru ostatnich rzeczy, potrzebnych mi do przeprowadzki. Byłem lekko przestraszony, od zawsze nie cierpiałem zmian. Przyłapałem się kiedyś na tym, że po przeniesieniu biurka na drugi koniec pokoju, nerwowo zerkałem na stare miejsce i ciągle zamykałem oczy, starając sobie wyobrazić, że siedzę właśnie tam.
Byłem tego dnia cholernie rozkojarzony i gdy tak teraz o tym pomyślę, nie wiem czy było to błogosławieństwo czy przekleństwo, rzucone przez Brodatego Faceta, odpowiedzialnego za stworzenie całego świata. Wpadłem na Ciebie z impetem, idąc szybkim krokiem i wpatrując się w wystającą z kartonu paczkę papierosów.
Twój zakłopotany uśmiech sprawił, że żołądek przekręcił mi się w drugą stronę, a serce zaczęło walić jak bębenki całej murzyńskiej wioski, podczas składania ofiary dla jakiegoś brutalnego bożka. Nie liczyło się nic innego, tylko Ty.
Ta chwila trwała w nieskończoność, stała się częścią mojej duszy. Była tylko jedną z wielu, każdy moment spędzony w Twojej obecności był dla mnie pocieszeniem. Jasnym, kolorowym światłem, pośród szarości dnia codziennego. Kontemplowałem te chwile, napawałem się nimi w samotności i myślę, że one dawały mi siłę.
Pozwalały mi wstawać codziennie i myśleć: Cholera! Będzie dobrze!
Zdaje mi się, że kiedy siedzę tak tutaj, pamiętam dokładnie każdy Twój oddech. Każdy dotyk Twojego ciała, każdy zduszony szept i prośbę. Przenikliwy zapach Twoich włosów, które były teraz tak blisko mnie, dosłownie na wyciągnięcie ręki.
Przymykam oczy, łzy zlepiają mi powieki, jedna z nich wędruje po moim policzku, zupełnie jak kropla rosy wędrująca po porzuconym liściu. Myślę, że ja jestem takim liściem. Spadłem na suchą, zniszczoną ziemię i nie wrócę już na drzewo. To po prostu niemożliwe.
Przed oczami mam tylko Ciebie, nic więcej. Wszystkie chwile spędzone razem, proszę aby i tym razem dodały mi siły. Cierpię wewnętrznie, gdy rzeczywistość, niczym obuch próbuje strzaskać mi czaszkę, potężnymi uderzeniami w tył głowy. Wspomnienia potrafią zdziałać cuda. Ranić ze skutecznością broni palnej lub cieszyć bardziej niż wszystkie bogactwa na świecie.
Kiedy myślę o tym co zrobiłaś, wzbiera się we mnie złość. Złość na samego siebie. Nie byłem wystarczająco dobry? Nie mam pojęcia, czego mogło Ci brakować. Dałem Ci miłość, pieniądze, czułość i uwagę. Wszystko to żeby Cię uszczęśliwić.
Najwyraźniej, nie wystarczyło.
Jeżeli ja nie mogłem Cie mieć, nikt nie mógł. Próbowałem zwalczyć tą myśl, przeciwstawić się jej i żyć dalej.
Ale liść nie może powrócić na drzewo, będzie tam leżał i usychał. Usychał z tęsknoty, samotności i odrzucenia. Tak się po prostu dzieje.
Otwieram oczy i słyszę krzyk, jakaś kobieta w średnim wieku, ubrana w przenoszoną dżinsową kurtkę i z czarną torebką dyndającą na prawo i lewo, zawieszoną niedbale na ramieniu. Stanęła w miejscu jak wmurowana, jej źrenice rozszerzyły się do granic możliwości, tworząc wewnątrz oczodołów magicznie zielonkawe jeziora, niezgrabnie otoczone białą przestrzenią. Usta szeroko otwarte w wyrazie niemego krzyku.
Chwilę potem sięga niezgrabnie po telefon, odwracam obojętnie głowę i wiem, że nie zostało mi wiele czasu. Powoli podnoszę się z pozycji klęczącej i ogarniam wzrokiem cały obraz. Czuję, że brakuje w nim jakiegoś elementu. Coś, co uzupełniałoby całość.
Ponownie zerkam na piękne kwiaty pokryte rosą, spadające liście i ich towarzyszy, którzy kres swojej podróży mają już za sobą. Patrzę na jej bezwładne ciało, szkarłatną krew spływającą na chodnik, gęstą i spójną ścieżką, brodzącą pomiędzy szczelinami szarawych płyt. Jej usta, pokryte szminką koloru karmazynu, dorównują pięknem mazi, która powoli wypływała z ledwo widocznej rany, umiejscowionej na jej szyi.
Ma na sobie moją ulubioną sukienkę, tą zieloną, którą kupiłem Jej na urodziny parę miesięcy temu. Nie była nieskazitelnie czysta, jak zwykle miała w zwyczaju. Nosiła na sobie widoczne ślady zbrodni. Desperacji.
Zamyślony, ledwo dosłyszałem dźwięk syreny policyjnej. Dostrzegłem jednak, że do sceny przyłączyła się jakaś starsza pani, która z przerażeniem w oczach zaczęła się cofać i po głębokim oddechu, wykonała znak Krzyża Świętego. Boska sztuka, nieprawdaż?
Jednak nie była ona brakującym elementem obrazu, teraz już dobrze wiedziałem, o jaką część chodzi. Jak mogłem ominąć tak istotny szczegół?
Dwaj policjanci wysiadają z błyszczącego radiowozu, jeden z nich trzyma rękę na kaburze, w której ukryty jest pistolet. Reaguję szybko i sprawnie, zapewne mają wrażenie, że chcę się poddać, ponieważ padam na kolana, tuż obok mojej ukochanej.
Delikatnie odgarniam jej blond kosmyki z twarzy. Końcówki włosów, które spoczywały na zimnym chodniku, zdążyły już przesiąknąć krwią. Napotykam jej oczy, tak obojętnie martwe i szare. Twarz wolna od emocji, nie wyrażająca kompletnie nic. Myślę, że właśnie w ten sposób chcę Ją zapamiętać.
Czuję chłód bijący od lufy, którą przystawiam do głowy. Nie należy jednak ona do żadnego z przybyłych widzów. Nie jest jedną z tych, które noszą przy sobie stróże prawa. Ostatnia, samotna łza, która zabłądziła na szorstkiej skórze, chwieje się i jest gotowa do skoku, prosto z czubka mojego nosa. Teraz byłem pewny, ja jestem brakującym elementem.
Pociągam za spust ze świadomością, że moja krew parę milisekund później zrosi trawnik tuż za mną. Być może, zanim policja zdąży to wszystko zrujnować, nasze szkarłatne stróżki spotkają się w jednym miejscu, tworząc jedną, ponurą całość.
“Mam nadzieję, że wszyscy widzowie docenią piękno sztuki, której autorem była Rozpacz, we własnej osobie. Ta sama Rozpacz, która do spółki z Obłędem, potrafi uczynić ze śmierci prawdziwe arcydzieło.
Tego poranka spadły jedynie dwa liście.”




 
 
Opowiadania
Iroisai 



Wiek: 25
Dołączyła: 03 Lut 2014
Posty: 708
Skąd: Polska

Wysłany: 2015-07-17, 14:02   

Chambers, noo przyznam, że jak dla mnie - prostego człowieka, to świetne opowiadanie, jestem pod wrażeniem. Masz talent. Napiszę nawet, że może jestem w jakimś lekkim szoku.
Chętnie będę czytać inne Twoje opowiadania. No i oczywiście dopinguję w tworzeniu. :)




Odciski naszych palców na życiu innych nigdy nie znikają.
:iso:
 
 
Opowiadania
LadyRed 
Zamknięty pokój



Wiek: 32
Dołączyła: 17 Mar 2015
Posty: 514
Skąd: pomorskie

Wysłany: 2015-07-19, 20:51   

Chambers, To jest świetne. Zazdroszczę, bosz ale ja zazdroszczę.... jak to przeczytałam to stwierdziłam, że ja jestem do niczego..... idę umrzeć :)



Tak strasznie się obwiniam Przyjacielu, że musiałeś umrzeć bym sobie o Tobie przypomniała!
 
 
 
Opowiadania
Chambers
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-22, 12:48   

Cytat:

Wysłany: 2015-07-17, 15:02
Chambers, noo przyznam, że jak dla mnie - prostego człowieka, to świetne opowiadanie, jestem pod wrażeniem. Masz talent. Napiszę nawet, że może jestem w jakimś lekkim szoku.
Chętnie będę czytać inne Twoje opowiadania. No i oczywiście dopinguję w tworzeniu.

Jeju :3
Serdeczne dzięki, to świetna motywacja ^^
Ola23 napisał/a:
Chambers, To jest świetne. Zazdroszczę, bosz ale ja zazdroszczę.... jak to przeczytałam to stwierdziłam, że ja jestem do niczego..... idę umrzeć

Strasznie przesadzasz :D
Nikt tu nie będzie umierał na mojej zmianie! Pisz, czytaj i jeszcze raz pisz :3 Tyle mogę powiedzieć.
Dziękuję za komentarze, jesteście kochane :tuli9:




 
 
Opowiadania
LadyRed 
Zamknięty pokój



Wiek: 32
Dołączyła: 17 Mar 2015
Posty: 514
Skąd: pomorskie

Wysłany: 2015-08-21, 21:07   

Witam, przesyłam do poczytania i oceny fragment który w sumie już jest częścią czegoś dużo większego.
Ocena i motywacja będą mile widziane.

Był już późny ranek. Słońce było wysoko a jego ciepły blask wpadał cienkim strumieniem przez okno oświetlając delikatnie duży salon i ukazując unoszące się w powietrzu drobinki kurzu.

Klara otworzyła oczy. Cała była obolała, nie mogąc przez chwilę wyprostować pleców zorientowała się, że całą noc spala na siedząco. Podniósłszy się wreszcie, chwiejnym krokiem powędrowała na górę.
Sonii już nie było.

Nic dziwnego- pomyślała
Dochodzi dwunasta. Dziewczynka o tej porze zawsze jest w szkole. Klara weszła do jej pokoju, usiadła na łóżku. Jej wzrok przykuł wiszący nad biurkiem rysunek. Przedstawiał on model rodziny oczami dziecka. Wszystkie trzy postacie na nim trzymały się za ręce, były uśmiechnięte, nad ich głowami świeciło słońce a pod stopami widniała zielona trawa na której rosły kwiatuszki. Nagle zrobiło jej się naprawdę smutno, była przybita wczorajszą sytuacją oraz słowami które padły z ust córki.

Czy naprawdę jestem złą matką? Przecież tak bardzo się staram.. Chcę, by Sonia dobrze się uczyła, by rozwijała swoje pasje i była szczęśliwa. Ona nie może skończyć taka jak ja! Nie może wyjść za mąż za byle kretyna , który będzie ją powoli i skrupulatnie niszczył. Ona musi mieć faceta który ją pokocha, uszanuje, doceni i zrobi wszystko co w jego mocy aby było jej dobrze.
Czy to źle, że kładę nacisk na naukę i zdrowy tryb życia? Moja córka jest przecież ambitną i inteligentną dziewczynką, nie mogę pozwolić na to aby to zmarnowała. Jej życie musi być idealne. Inne od mojego.. przepełnionego żalem i nienawiścią. Sonia jest moją jedyną radością, istotą za którą jestem gotowa walczyć … nie biorę pod uwagę porażki.

Wyrwana z zamysłu przez dźwięk telefonu wstała i udała się do swojej sypialni by przygotować się do pracy. Miała dziś strasznego lenia i ochotę na długi odpoczynek. Nie mogła sobie jednak na niego pozwolić.
Zdjęła ubranie i poszła pod prysznic. Po kilkunastu minutach wyszła świeża i nabalsamowana. Stanęła nago przed lustrem, miała piękne ciało, gładkie i jędrne jak na swój wiek, pełne pośladki i płaski brzuch zadowalały ją najbardziej. Jej długie blond włosy gładko opadały na ramiona, okrywając przy tym jej foremny biust. Stala tak jeszcze przez chwilę podziwiając swoje walory, gdy nagle spostrzegła głębokie zadrapanie na swoim ramieniu. Widok jej okaleczonego ciała doprowadził ją do furii, poczuła wściekłość i nienawiść która zawsze pomaga jej w pracy... pozwoliła by wypełniło ją to całkowicie.
Zamknęła oczy , powoli uniosła głowę... złapała powietrze... napawała się tą chwilą, myślami wracała do sytuacji które nakręcały ją, pobudzały chęć mordu:
Teraz leżała na brzuchu z wysoko wypiętym tyłkiem. Siwy grubas z brodą wchodząc mocno w nią od tyłu opierał się o jej plecy jedną ręką, drugą zaś ciągnął jej blond kucyk. Czuła ból przeradzający się w nienawiść i zmuszający do walki, do pokonania oprawcy.
Zmienili pozycje, teraz to ona była na górze.... zawiązała mu oczy czerwoną opaską... wyraźnie był zadowolony... uderzył ją mocno w tyłek, piekący ból uderzył ją niespodziewanie... dotarł do mózgu zamieniając się we wściekłość która teraz pulsowała w jej głowie. Prawą ręką wyciągnęła nóż spod poduszki by za chwilę wbić go brutalnemu klientowi prosto w serce....
Gdy ocknęła się z amoku serii ciosów które wykonała było już po wszystkim. Mężczyzna leżał nieruchomo. Czuła satysfakcję, że poszło tak gładko. Wstała, ubrała się, zabrała pieniądze i nóż, chowając je do torebki po prostu wyszła.
Klara otworzyła oczy, ta wizja przygotowała ją do dzisiejszego wieczoru. Doskonale wiedziała, że dziś też zabije.


<<< Dodano: 2015-08-22, 20:51 >>>


Kolejny fragment.
Dochodziła 20 gdy czarne Audi zatrzymało się na hotelowym parkingu. Klara pewnym krokiem minęła recepcję i skierowała się w stronę windy. Dojechała na czwarte piętro. Nie znała numeru pokoju ani osoby która na nią czeka.
Idąc usłyszała za sobą chrząknięcie. Natychmiast się odwróciła. Jej oczom ukazał się przystojny brunet o nienagannym ubiorze i władczym spojrzeniu. Mierzyła przez chwilę wzrokiem jego sylwetkę, sposób poruszania się, dokonywała analizy, która przyda się w niedalekiej przyszłości.
Mimo tego, że mężczyzna jej się podobał i na pierwszy rzut oka wyglądał sympatycznie to wiedziała, że to co ona widzi to tylko powłoka która ma ją przyciągnąć, omamić i zniewolić .
Kierując się w jego stronę poczuła adrenalinę którą tak bardzo kochała. Idąc uśmiechała się promiennie, potrafiła być naprawdę czarująca.
Gdy weszli do pokoju nie był już taki miły Mocno chwycił ją za włosy, zdarł z niej płaszcz i rzucił ją na łóżko.
Klara leżała już tylko w biustonoszu . Z zaciekawieniem przyglądała się brunetowi który właśnie ściągał spodnie. Myślała o jego pięknym ciele... była podniecona tym co jej za chwilę zrobi oraz tym, co ona zrobi mu, na końcu.
Mężczyzna był brutalny ale namiętny, dawał jej rozkosz. Już sama nie wiedziała co podnieca ją bardziej... czy on czy wizja jego martwego ciała. Ich akt trwał długo. Oboje zmęczeni spoczęli na łóżku. W powietrzu czuć było żar ich ciał, półmrok który panował w pokoju sprawiał, że byli senni. Klara wiedziała, że nie może zasnąć, odpoczęła chwilę po czym rozpoczęła swoją część zabawy.

Głaszcząc klienta po twarzy spytała:
Czy ma Pan jeszcze jakiś żądania? - starała się by jej głos brzmiał spokojnie
Tak, zrób mi drinka. Pieniądze leżą na stole, weź je i wychodząc zamów mi w recepcji kolacje -opowiedział nie patrząc na nią wcale
Klara z uśmiechem cichutko wstała i udała się ku barkowi stojącemu w rogu salonu. W tym miejscu miała pole do popisu. Na fotelu leżała jej torebka, kobieta sięgnęła doń wyciągając z niej różową fiolkę. Zawartość w mgnieniu oka znalazła się w drinku klienta. Serce biło jej mocno gdy szła do sypialni z napojem w ręku , była dumna z tego co zaraz się wydarzy. Kolejny raz uda jej się przerwać żywot tego niewiernego i nic nie wartego człowieka.
Usłużnie podała drinka brunetowi, patrząc przy tym dyskretnie czy na pewno zostanie on wypity. Ubrała się. Gdy wychodziła jeszcze raz spojrzała na twarz mężczyzny, wyglądał jak by usypiał. Po drodze nikogo nie spotkała, recepcja była pusta. Klara była zadowolona z tego, że nikt jej nie widzi. Wyszła na ulicę. Powietrze było orzeźwiające, zaczerpnęła je łapczywie. Wsiadła w samochód i szybko odjechała.



:D




Tak strasznie się obwiniam Przyjacielu, że musiałeś umrzeć bym sobie o Tobie przypomniała!
 
 
 
Opowiadania
Ejber 
B.A.D



Wiek: 38
Dołączył: 14 Kwi 2015
Posty: 692
Skąd: wielkopolskie

Wysłany: 2015-08-25, 11:27   

Ola23 napisał/a:
Witam, przesyłam do poczytania i oceny fragment który w sumie już jest częścią czegoś dużo większego.
Ocena i motywacja będą mile widziane.
...A początek nie zapowiadał takiej dramaturgii :) , mnie się fajnie czytało to opowiadanko. Czekam na więcej.



Nie da się zaprzeczyć też robiłem złe rzeczy,
zachowywać się jak kretyn, zdarzyło się niestety.
Ostatnio zmieniony przez Ejber 2015-08-25, 12:00, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Opowiadania
Axxie 
introhippie



Wiek: 30
Dołączyła: 31 Paź 2013
Posty: 1809
Skąd: kujawsko-pomorskie

Wysłany: 2015-08-25, 11:47   

Chambers, przeczytałam Twoje opowiadanie i będąc jakoś w połowie pierwszej strony myślę sobie: "ogromnie przypomina mi Kinga", a za chwilę tekst o mistrzu horrorów. :D Bardzo, bardzo mi się podoba i z niecierpliwością czekam na więcej!



Gdzie odpłynęły Twoje okręty?


I met my soulmate. He didn't.[/size][/center]
:axel:
 
 
 
Opowiadania
Hedum 
Kotoizm



Wiek: 28
Dołączył: 06 Cze 2015
Posty: 1164
Skąd: kujawsko-pomorskie

Wysłany: 2015-09-04, 20:59   

Więc... Ten, jestem w tym dziale po raz pierwszy, bo zdecydowałam się coś dodać. Pisuję i publikuję już od jakiegoś czasu, więc czemu nie spytać użytkowników forum co o tym sądzą? Fragment jest "odrobinę" wyrwany z kontekstu, bowiem jest to kontynuacja dłuższej serii.

"Szum wiatru, szelest liści, trzask łamanej gałęzi.
Siedząca na drzewie kobieta poprawiła niesforne kosmyki plemiennych loków. Płaszcz który miała na sobie w tej chwili, doskonale maskował ją pośród listowia. Tkwiła tak ukryta w koronie drzewa już jakiś czas i zaczynała się niecierpliwić. Zgodnie z raportem zwiadowcy, powinni już tutaj być...
Wtem jej uszu dobiegła cicha rozmowa i kobiecy śmiech. Chwilę później, zza drzew wyłoniły się dwie sylwetki.
Och, długo czekała, by dostać tę dwójkę w swe ręce.
Jeśli tylko uda jej się nakłonić ich do współpracy, jej jednostka zyska kolejnych silnych członków. Jednak teraz...
Najpierw trzeba ich pojmać.
Kobieta poruszyła się lekko, dając swoim ludziom ukrytym na drzewach, znak do rozpoczęcia akcji, po czym sama zeskoczyła na piaszczystą drogę, prowadzącą do Norikam, wprost przed twarze swoich ofiar.
-Witam - uśmiechnęła się, wyciągając nóż z pochwy."
Koniec. ;_;




Brak wiary w tobie,
Pociąga za sobą brak wiary w innych.
~Lao Tzu
 
 
Opowiadania
LadyRed 
Zamknięty pokój



Wiek: 32
Dołączyła: 17 Mar 2015
Posty: 514
Skąd: pomorskie

Wysłany: 2015-09-10, 21:10   

Lewa, Ja chce więcej. ... :D



Tak strasznie się obwiniam Przyjacielu, że musiałeś umrzeć bym sobie o Tobie przypomniała!
 
 
 
Opowiadania
Chambers
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-11, 08:48   

Ola23, Przeczytałem fragmenty wyżej, widać że jest dużo lepiej, podoba mi się, możemy liczyć na więcej? :D
Szczerze mówiąc gdy zobaczyłem nowy post w tym temacie spodziewałem się kolejnego opowiadanka :)




 
 
Opowiadania
Axxie 
introhippie



Wiek: 30
Dołączyła: 31 Paź 2013
Posty: 1809
Skąd: kujawsko-pomorskie

Wysłany: 2015-09-11, 09:46   

Chambers, zamieść swoją kontynuację dla przykładu. :brwi:



Gdzie odpłynęły Twoje okręty?


I met my soulmate. He didn't.[/size][/center]
:axel:
 
 
 
Opowiadania
Chambers
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-11, 11:35   

Axxie, Dawno nie pisałem. Liga Legend jednak priorytety. xd



Ostatnio zmieniony przez Axxie 2015-09-11, 11:50, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Opowiadania
LadyRed 
Zamknięty pokój



Wiek: 32
Dołączyła: 17 Mar 2015
Posty: 514
Skąd: pomorskie

Wysłany: 2015-09-16, 23:00   

Znowu ja :)

Coś takiego na szybko...
Pewnego razu, idąc przejściem podziemnym dostrzegła siedzącą na zimnym betonie żebrającą kobietę. Przyglądała się jej uważnie, nie dlatego, że była biedna i tkwiła tam o tak późnej porze , jej uwagę przykuła mała dziewczynka biegająca wesoło wokół. Była śliczna, miała czarne loki, śniadą cerę i bardzo szczupłą sylwetkę była podobna do swojej towarzyszki. Domyśliła się, że to matka z córką. Klara nie zatrzymała się przy nich, szła pewnym krokiem dyskretnie zerkając. Gdy znalazła się na szczycie schodów, odwróciła się jeszcze na chwile, jej oczy napotkały spojrzenie żebraczki, która patrzyła na nią bezradnie ale jakby wyczekująco. Zastanowiło ją to lekko, lecz postanowiła niezwłocznie udać się do domu.
Po powrocie zaparzyła gorącą herbatę, gdyż idąc bardzo zmarzła.
Siedziała samotnie w ciemnej kuchni, nie wiedząc czemu myślała o tej nieznajomej i jej dziecku.
Pomyśleć, że i ja mogłam tak skończyć. Sama, bez dachu nad głową, bez pieniędzy a do tego z dzieckiem. Wiedziałam, że nie mogę pozwolić na to by moja córka tak żyła. Dlaczego ta kobieta tego nie wie? Czy nie zdaje sobie sprawy, że jej dziecko nie może żyć na ulicy? To przecież strasznie niebezpieczne. Możliwe, że nie ma kto jej pomóc, ja też gdy tu przyjechałam nie miałam nic. Znalazła się jednak dobra osoba, która zapewniła mi pracę. Miałam szczęście. Może Ona nie ma kogoś takiego i czeka na to aż ktoś jej pomoże. Czy mogłabym być to ja? Dlaczego miałabym być to ja?- Klara przez chwilę myślała o tej małej brudnej dziewczynce, która gdyby była blondynką wyglądałaby jak jej Sonia. Nagle wstała i chwyciła za telefon, wyszukała numer. Po chwili usłyszała kobiecy głos:
Witaj, co się stało?- zapytała wyrwana ze snu rozmówczyni
Witaj, przepraszam, że Cię obudziłam, ale mam pytanie- Klara opowiedziała o całej sytuacji , ufała swojej szefowej która była też jej jedyną przyjaciółka. Kobieta po dłuższym zastanowieniu odparła:
Dobrze, porozmawiaj z nią, jeśli się zgodzi przyprowadź ją do mnie. Proszę Cię jednak o to, byś od razu powiedziała jej co ją czeka.
Kochana jesteś, jutro ją odszukam, Dobranoc, Śpij dobrze - pełnym wdzięczności tonem odparła Klara

Z nieznanego sobie powodu czuła euforię. Mogła wreszcie oddać innemu, potrzebującemu człowiekowi dobro które też, kiedyś dostała.
Nazajutrz wstała wcześnie , ubrała się i pospiesznie udała w miejsce gdzie wczoraj spotkała nieznajomą. Miała nadzieję szybko ją odnaleźć lecz gdy znalazła się w tunelu nie dostrzegła ani dziewczynki ani kobiety. Nie poddała się jednak. Wybiegła na powierzchnię, rozglądając się, wchodziła do pobliskich barów , publicznych toalet . Nigdzie ich nie było. Było ciepło, więc Klara wpadła na pomysł by poszukać w parku. Nie myliła się. Kobieta siedziała na ławce, patrząc na dziewczynkę bawiącą się przy fontannie. Tego dnia nie miała już na sobie pokracznej kurtki i nie była owinięta kocem. Była ubrana w kwiecistą sukienkę , miała ładną sylwetkę. Związane do góry włosy pozwalały ujrzeć twarz, jakże szczupłą i gładką. Bez wątpienia była bardzo młoda .
Klara była strasznie zasapana, nie chciała przestraszyć swojego celu. Uspokoiła oddech po czym spokojnie podeszła do nieznajomej.
Mogę się przysiąść? - zapytała
Skoro musisz- odpowiedziała nie patrząc w jej stronę. Nie była niemiła, raczej zdystansowana, zamknięta w sobie.

cdn

[ Komentarz dodany przez: Evicka: 2015-09-17, 14:41 ]
Rozumiem, że to długi tekst, ale zwróć proszę uwagę na literówki. ;) Było ich bardzo dużo.


<<< Dodano: 2015-09-24, 22:32 >>>


Siedziały w ciszy. Klara myślała nad tym jak dobrze rozpocząć rozmowę, wiedziała, że kobieta za chwilę może ją zmieszać z błotem.
Zaczęła łagodnie:
Też mam córkę wiesz? Jest starsza od Twojej... - próbowała nieudolnie-
Pamiętasz, widziałyśmy się wczoraj wieczorem ?
Tak, pamiętam- odpowiedziała szorstko dziewczyna
Potrzebujesz pomocy? Mogę coś dla ciebie zrobić? Potrzebujesz pracy? Mieszkania?
Kobieta prychnęła.
Może i potrzebuje, ale co Cię to obchodzi? Nie masz własnych spraw? - odpowiedziała opryskliwie, ze złością patrząc na Klarę
Owszem, mam. Wiesz dlaczego chce ci pomóc? Kiedyś byłam w podobnej sytuacji . Sama z dzieckiem, bez pieniędzy i perspektyw. Wówczas ktoś wyciągnął do mnie rękę. Dzięki temu teraz mam wszystko. Wiem, że jest ci ciężko, to nie Twoja wina że masz takie życie. Możesz jednak je zmienić. Jak masz na imię?
Nelly – w tym momencie złagodniała
Dobrze Nelly, chcesz skorzystać z mojej pomocy i dać swojemu dziecku dom i bezpieczeństwo na które zasługuje?
Bardzo bym chciała- nie była już złośliwa i odpychająca. Jej mina nagle stała się smutna a w oczach pojawiły się łzy- Wiesz, kiedyś byłam szczęśliwa , miałam piękny dom, męża . Gdy urodziła się moja córka wszystko się zmieniło … Stał się nieobecny, ciągle zajęty czymś innym niż rodzina. Zaczął pić, bić mnie nieustannie. Przez niego prawie odebrali mi dziecko. Co miałam zrobić? Uciekłam. Teraz moim domem jest ulica. Kocham swoją córkę ponad życie , tylko ona dodaje mi sił. Zrobię dla niej wszystko i nigdy jej ni opuszczę. - na jej twarzy malowała się ulga, jak gdyby długo czekała by to z siebie wyrzucić, by opowiedzieć komuś swoją historię.
Klara słuchała w skupieniu po czym powiedziała:
Rozumiem, wszystko rozumiem. Mam nadzieję, że dzięki mojej ofercie będziesz mogła żyć inaczej.
Kobieta zgodziła się wysłuchać Klarę, ta zaś dokładnie opowiedziała jej o pracy w agencji, o obowiązkach i korzyściach. Patrząc wyczekująco spytała:
Co Ty na to?
Nelly wahała się. Wiesz miło, że chcesz mi pomóc, dziękuje Ci za to. Jest tylko jeden problem. Myślę, że sobie nie poradzę. Ja chyba nie jestem dobra w łóżku, to po pierwsze a po drugie hm... wiesz no mam swoje granice. Jak później spojrzę w lustro?
Klara poczuła złość.
A co widzisz patrząc w lustro w publicznej toalecie? Dumę? Uważasz, że jesteś zbyt moralna i święta żeby to robić?
Nie, ale...
… ale wolisz patrzeć jak Twoje dziecko wychowuje się na ulicy? - przerwała Klara – uwierz mi, źle jest tylko na początku, przyzwyczaisz się, ba! Może nawet polubisz – tu pozwoliła sobie na lekki uśmiech- Możesz przecież spróbować , moja szefowa wprowadzi Cię i wszystkiego nauczy. Albo to albo żebranie i noce na ulicy. Wybieraj! - naciskała
Daj mi się chociaż zastanowić – poprosiła dziewczyna
Dobrze, muszę coś załatwić . Za godzinę będę z powrotem. Powiesz mi co postanowiłaś.
To mówiąc wstała, otrzepała spódnicę po czym oddaliła się zostawiając Nelly samą.


<<< Dodano: 2015-11-27, 20:53 >>>


Witajcie :)

Kartka z pamiętnika :)

„ Najważniejsi ludzie wchodzą do Naszego życia cicho, dyskretnie, w tajemnicy. Ani się nie obejrzymy a już goszczą w Naszych sercach tak głęboko, jak gdyby byli tam od dawna”



Pamiętam dzień w którym zobaczyłam Go po raz pierwszy. Smutek otaczający Jego osobę był przytłaczający tak bardzo że, wypełniał całe pomieszczenie zarażając wszystkich w nim przebywających. Było coś tajemniczego w niedoli tego człowieka.
Na pierwszy rzut oka nie wydawał się kimś nadzwyczajnym, był to najzwyklejszy szary mężczyzna jakiego mogłabym sobie wyobrazić.
Dlaczego więc zwrócił moją uwagę? Trwało to krótką chwilę ale jednak...
Czas się zatrzymał, patrzałam na tego dryblasa z zaciekawieniem, bacznie obserwując Jego ruchy, miny i drobne gesty. W rzeczywistości trwało to tylko kilka sekund, dla mnie jednak wystarczająco długo by ujrzeć zawód i rozczarowanie z jakim przyszło mu się zmierzyć.
Sposób w jaki ze mną rozmawiał, oschle i z dystansem oraz to to, że nasze oczy ani razu się nie spotkały uświadczyły mnie w przekonaniu, że powodem jego smutku jest kobieta.
Słyszałam, że nasze myśli filtrowane są przez pewien ośrodek w mózgu który dzieli je na dobre i złe po czym odpędza te złe by uchronić człowieka przed nadmiernym zamartwianiem się.
Tak więc można by śmiało powiedzieć, że ta osoba została przefiltrowana przez moją świadomość, gdyż kilka minut po opuszczeniu pomieszczenia już o Nim nie pamiętałam.

Nie jestem w stanie powiedzieć ile czasu minęło gdy kolejny raz ukazał się moim oczom.
Wiem tylko, że tego dnia już nie wgłębiałam się w Jego osobowość. Moja uwaga całkowicie była skupiona na małej dziewczynce która Mu towarzyszyła. Była śliczna, miała piękne loczki i zadziorne spojrzenie. Spośród innych dzieci wyróżniała ją arogancja oraz nietypowe u dziecka traktowanie innych z „ góry”. Znając siebie wiem, że potraktowałabym z pogardą takie zachowanie. Tylko ta jedna mała istota miała w sobie coś co mnie bawiło i rozczulało jednocześnie.
Wzruszały mnie ich wzajemne relacje. Zrozumiałam, że byli połączeni więzią której nigdy dotąd nie było mi dane poznać. Byłam pod wrażeniem tego, że ta mała kilkulatka sprawuje swojego rodzaju władzę nad tym człowiekiem o niezłomnym spojrzeniu. Był jak marionetka w jej rękach a Ona rozkazywała mu ze słodkim uśmiechem. Miłość do tego dziecka czyniła Go bezbronnym.
Stałam, przyglądając się im uważnie, mimowolnie zazdroszcząc, że mają siebie.

O tego czasu nie umiałam już o Nich zapomnieć. Kilka razy wracałam pamięcią do tamtej chwili, do tych emocji które we mnie wywołali. Chciałam poczuć to co Oni, być tak strasznie ważną dla kogoś jak Ci dwoje dla siebie nawzajem.
Pewnego dnia, przyszedł do mnie. Jego smutek gdzieś umknął a jego miejsce zajęły stoicki spokój i harmonia Jego łagodny, cichy ton sprawiał, że chciałam Go słuchać . Nigdy w życiu nie przypuszczałabym, że przypadkowy człowiek, otworzy przede mną swoje serce i umysł. Bez skrępowania opowiadał o swoim życiu i cierpieniu jakie Go spotkało. Początkowo czułam się zażenowana i spanikowana jego szczerością i umiejętnością mówienia otwarcie o emocjach.
Miałam nadzieję, że tego nie zauważy. Nie chciałam go odpychać, widziałam, że potrzebuje wyrzucić z siebie wszystko co czuje. Dlaczego wybrał mnie? Przecież się nie znaliśmy. Słuchałam uważnie gdy długo opowiadał o swoim małżeństwie, o tym dlaczego dobiega ono końca. Stałam tam i patrzyłam na jego strapioną minę, było mi go żal gdyż czułam, że nie zasłużył na to wszystko. Jego ból na chwilę stał się moim bólem, czułam w tamtej chwili dumę, że trafiło właśnie na mnie. Właściwie podczas tego spotkania nie rozmawialiśmy już o niczym innym. Wyszedł, a ja zostałam sama ze swoimi myślami. Rozważałam ile może być prawdy w jego opowieści. Szukałam ukrytych zamiarów, zastanawiałam się czego chce i po co mi to wszystko powiedział.


Wiele dni analizowałam Jego przeżycia. Myślałam nad tym w kontekście mojego życia i tego jak bardzo pewnego dnia ktoś mnie skrzywdził. Nie jest to coś co można zapomnieć. Pomimo tego, że minęło wiele lat, nadal czuje, że moje szczęście pozostało w miejscu w którym widziałam swojego oprawcę ostatnio. Trzyma je przy sobie, to jego trofeum, nagroda za skurwysyństwo jakie mógł wyrządzić kobiecie.
Zawsze miałam facetów za drani, za płeć tak mocno stąpającą po ziemi, że swoimi wielkimi buciorami depczą wszystko co piękne wokół nas. Męską naturę doskonale ukazuje sentencja Maurice a Barresa :
Nie należy sobie wiele robić z kobiet,
ale trzeba wzruszać się, patrząc na nie,
i podziwiać siebie, że takie błahostki
wywołują w nas tak miłe uczucia.
Myślałam, że to zimne, porywcze i pełne barbarzyńskich zapędów istoty. Każdy kolejny w moim życiu uświadczył mnie w przekonaniu, iż mam rację.
Patrząc na łagodne spojrzenie dryblasa po raz pierwszy w życiu zwątpiłam w moją teorię. Ba! Może nawet przeszło mi przez myśl, że to kobiety są zdradzieckimi sukami, które owijają sobie facetów wokół palca po czym nudząc się ich posłuszeństwem idą szukać innego na którym też będą mogły ćwiczyć swoje sztuczki. Jego życie było potwierdzeniem obecności zła jakie drzemie w każdej kobiecie. Pasmo zdrad , kłamstw i granie na emocjach ze strony żony towarzyszyło mu przez wiele lat. Podziwiałam go za to, że potrafi porzucić nienawiść i żyć dalej. Osobiście po wszystkim co przeszłam nie potrafiłam tego uczynić. Nienawiść i rozgoryczenie biło ode mnie i godziło we wszystkich ludzi którzy chcieli się zbliżyć. Jak Mu się to udało? Stał przecież przede mną, patrzał na mnie i uśmiechał się. Nie czułam jego gniewu a życzliwość i ciepło. Byłam przerażona. Łatwiej by było gdyby mnie nienawidził, gdyby patrzał na mnie z pogardą i szufladkował pod względem tego, że jestem kobietą. Nie miałabym do niego o to żalu, nie byłabym zaskoczona, wiedząc dokładnie jak postąpić urwałabym temat. On jednak postanowił swoim usposobieniem dotknąć mojego serca. Zrobił coś czego się nie spodziewałam. Jego zachowanie spotęgowało mój strach przed Nim. Obserwowałam go uważnie, wsłuchiwałam się w każde słowo, by podczas ewentualnej nieścisłości faktów ujrzeć w nim kłamce.
Czułam, że jego dobroć jest udawana, że chce mnie omamić, uśpić moją czujność i w najmniej oczekiwanym momencie zranić. Z każdym kolejnym razem gdy odmawiałam mu wspólnej kawy czułam się silniejsza i bardziej odporna na jego urok osobisty.
Wówczas zrobił coś co przekonało mnie by dać Mu jedną szansę....




Tak strasznie się obwiniam Przyjacielu, że musiałeś umrzeć bym sobie o Tobie przypomniała!
Ostatnio zmieniony przez Evi 2015-09-17, 13:39, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
 
Opowiadania
lekkapatologia 
Sinusoida



Wiek: 32
Dołączyła: 11 Sty 2014
Posty: 1817
Skąd: kujawsko-pomorskie

Wysłany: 2015-12-03, 22:49   

To ja może też coś wstawię.

Ciemno. Jest 20.05, a on nadal się nie zjawił. To nic, że umówił się ze mną na 19.30. Matka miała rację żebym tutaj nie przychodziła. Miała świętą rację gdy krzyczała, żebym nie dawała kolejny raz się oszukać. Dlaczego jej nie posłuchałam? Prawda jest taka, że bardzo chciałam mu uwierzyć. Uwierzyć, że jego wizerunek, który stworzyłam w swojej głowie istnieje naprawdę, że to nie tylko urojenie. Pomyliłam się, kolejny raz. Chciałabym móc powiedzieć, że ostatni, ale nawet na to nie mogę sobie pozwolić. Mijający mnie ludzie dziwnie mi się przyglądają. Pewnie zastanawiają się co robię tutaj o tej porze. Sama. Starsza kobieta mija mnie już drugi raz rzucając litościwe spojrzenie. Być może pomyślała, że jestem narkomanką, albo nie daj Boże prostytutką. Niech sobie myśli, na zdrowie. 20.30. Mógłby przynajmniej zadzwonić, wysłać wiadomość. Czego ja od niego wymagam, pewnie zapomniał…o mnie. O spotkaniu, które sam wyznaczył. Jest tylko jedna rzecz, o której nigdy nie zapomni, niestety ja nią nie jestem. Jeszcze chwila i zacznie padać, a mimo to nie ruszę się stąd. Poczekam, mam czas. Czas wykupiony, a raczej wydarty matce. Wiem, że teraz zamartwia się o mnie. Czy on nie zrobi mi krzywdy…nie mógłby mnie skrzywdzić. Prawda? Ale mógł…te kilka lat temu. Wybaczyłam, zapomniałam, starałam się dać drugą szansę…i kolejną, kolejną. Bawimy się tak razem już kilka lat. W tym czasie wydoroślałam, zmieniłam się, ale nie zmądrzałam. Gdyby tak się stało siedziałabym w tej chwili w domu z kubkiem gorącej herbaty, dyskutowała z mamą o rzeczach zupełnie nieistotnych i była bezpieczna. Czego nie mogę powiedzieć o tym miejscu. 20.45. Niedługo minie półtorej godziny, żadnego znaku. Powinnam sobie pójść? Czuję, że kiedy oddalę się choćby o kilka metrów on właśnie wtedy przyjdzie i gdy mnie nie zastanie, znów będzie mnie nękał. Obiecywał…nieważne. Marznę, mimo iż mamy środek lata. Pogoda nie sprzyja wieczornym spotkaniom. Proszę cię, wyjdź w końcu zza drzewa, zza alejki. Wyłoń się, pokaż mi. Rozwiążmy to raz na zawsze. Co ja wygaduję, sama w to nie wierzę. Pocieram dłonie o siebie, próbując je rozgrzać. Jakiś koleś patrzy na mnie wymownie. Udaję, że idę w drugim kierunku. Nie biegnie za mną, to dobrze. Trudno byłoby mi się przed nim obronić.
Nagle za sobą słyszę czyjeś kroki. Kroki dziwnie znajome. Chwiejne kroki. Odwracam się, by się upewnić. Tak, to on. Jest tak jak zawsze, tak jak można się było spodziewać.
-Czeeść córeczko –mówi do mnie trochę niewyraźnie.
-Piłeś.
-Nie, nie, no co ty –próbuje się jeszcze usprawiedliwić, nie nauczył się, że to nigdy nie daje rezultatu?
-Przestań kłamać!
-Nie krzycz na mnie.
Kuli się w sobie, jest teraz namiastką człowieka. Może zawsze nią był? Robi mi się go odrobinę żal.
-Jak mam nie krzyczeć? –mówię już ciszej –Wystawiłeś mnie, czułam się jak idiotka czekając tutaj na ciebie…
-Już jestem –wyskakuje jak Filip próbując się nawet uśmiechnąć. Z marnym skutkiem.
-Mam być teraz szczęśliwa?
Sposępniał.
-Miałam nadzieję, taką cholernie głupią nadzieję, że dotrzymasz obietnicy i ten jeden raz będziesz trzeźwy. Trzeźwy! K**wa, rozumiesz jeszcze co to znaczy?
Skrzywił się, nie cierpiał gdy przeklinałam. Dla niego byłam wciąż małą dziewczynką, a dziecku nie przystoi używać wulgarnych słów. Nie potrafiłam go jednak za to przeprosić. Poczucie winy z mojej strony byłoby całkowicie absurdalne.
-Przejdziemy się? –zaproponował nagle
Wszystko wydawało się lepsze niż stanie i częściowe marznięcie. Poszliśmy, żadne z nas nie patrzyło w kierunku drugiego. Wstydziliśmy się czegoś, i o ile jego wstyd byłam w stanie zrozumieć tak mój osobisty był dla mnie kompletną abstrakcją.
-Co u ciebie?
Chyba śnię, więc pomijamy wszystkie etapy wstępne i zabieramy się od razu do rzeczy? Wymazywanie przeszłości i złych wspomnień zawsze szło mu nieźle. Kiedyś wystarczył pluszak, czekolada, albo moje ulubione cukierki, widocznie dziś uznał, że to zbędne. Szkoda, mam taka cholerną ochotę na coś słodkiego…
-Nic o czym chciałabym z tobą rozmawiać.
-Rozumiem
Chciałam krzyknąć, że wcale nie rozumie i rzuca takim utartym frazesem prosto w twarz bez żadnych wyrzutów sumienia. Nie zrobiłam tego, nagle opadłam z sił, jakby ktoś wyssał ze mnie całą energię. Może to on…
Idziemy dalej, próbuję się rozkoszować ciszą, ale nie potrafię drażnią mnie nawet spadające liście. On mnie drażni. W jednej sekundzie dotarło do mnie, że moje przyjście tutaj było błędem. Myślałam, że dzisiaj się to skończy, a może, właśnie zacznie? Bardziej to drugie niż pierwsze…ale skończy. Tak będzie lepiej. Dla mnie…po prostu nie ma już nadziei.
-Chciałbym ci coś powiedzieć zanim…zanim pójdziesz.
Spojrzałam na niego niepewnie, ma dar czytania w myślach?
-Wiem, że nie czujesz się tutaj najlepiej, idąc obok mnie…chciałbym móc powiedzieć ci jak mi przykro, że wszystko tak się potoczyło, ale jednocześnie zdaję sobie sprawę z faktu, iż nie uwierzyłabyś w żadne moje słowo…
Zaczyna mówić z sensem, to może oznaczać tylko jedno. Trzeźwieje. Tego obawiałam się najbardziej. Logiczności wypowiedzi, spójności przekazu, odbudowania dobrego i przyjaznego obrazu ojca. Złudnej nadziei. Proszę przestań kolejny raz robić mi wodę z mózgu. Proszę…
-Zmieniłem się, nie musisz wierzyć, ale zmieniłem się…
Zaczyna się. Gdybym tylko mogła czym prędzej zatkałabym sobie uszy, albo przynajmniej włączyła muzykę. Niestety żadnej z tych rzeczy nie miałam pod ręką. Jak pech to pech…
-Myślałam, że miałeś problem z alkoholem, a nie z rozdwojeniem jaźni –nie mogę powstrzymać się od zjadliwego komentarza.
Przystaje na chwilę, a ja automatycznie robię to samo. Nie mam jednak odwagi spojrzeć mu w oczy, swój wzrok kieruję w ciemną przestrzeń. Widzę jak zbliża się do mnie, ale nie czuję tego charakterystycznego zapachu, nawet wtedy gdy wieje w moją stronę wiatr. Zaczynam nabierać podejrzeń.
-Masz rację nienawidząc mnie, masz rację odrzucając mnie i wreszcie, masz rację mówiąc, że zawiodłem. To wszystko prawda, w twoich oczach jestem przegrany…i słusznie. Nie proszę cię o zapomnienie tego wszystkiego co zrobiłem, ale może kiedyś będziesz w stanie mi wybaczyć..
Chcę uciec jak najdalej się da. Jak najszybciej się da, bo niebezpiecznie czuję, że serce z lodu zaczyna topnieć.
-Wiesz…kiedy poznałem twoja matkę…
Nie wspominaj o mamie! Nie masz prawa! Rozumiesz? Nie masz cholernego prawa! Kołacze mi się po głowie, ale zachowuję milczenie. Bezsensownie pozwalam mu mówić dalej. Czekam, aż utopię się w jego potoku słów i nikt mnie już nie uratuje.
-…sądziłem, że to już na zawsze. Kochałem ją...
-Kochałeś? Żartujesz sobie, prawda? Powiedz, że żartujesz, pośmiejemy się chwilę i zapomnimy o tym. Tylko to powiedz! –nie wytrzymuję w końcu.
-Kochałem-powtarza zupełnie ignorując moją wypowiedź. Czuję się przez to taka mała i nieważna jak kilka lat temu.
-Wiem też, że ją skrzywdziłem, ale nie o tym chciałem mówić. To nie czas by rozdrapywać stare rany..
Boże jak poetycko, chyba się wzruszę.
-Więc po co to? Po co to spotkanie, rozmowa? Po co? Mógłbyś mi to wyjaśnić?
Zastanawia się chwilę i teraz dopiero widzę, że resztki alkoholu nadal w nim tkwią. To daje siłę.
-Chciałem podzielić się z kimś swoim szczęściem.
-Co? Ja-ja-jakim szczęściem? O czym ty mówisz? –jestem kompletnie otumaniona tymi słowami. Wygrał darmowy karnet na wódkę? Znalazł na drodze dodatkową zgrzewkę piwa?
-Mam syna-wypala nagle i bez żadnego ostrzeżenia.
-Syna? –powtarzam słabnącym głosem.
-Syna-powtarza radośnie –dzisiaj się urodził, to dlatego trochę się spóźniłem..-dodaje i mówi coś jeszcze, ale nie wiem co. Nic już nie słyszę, jakby obuchem ktoś pozbawił mnie słuchu zupełnie. Nie jestem w stanie wykonać żadnego ruchu. W głowie pojawia się myśl, że to tylko psychologia, że tak naprawdę mogę chodzić i słyszeć, jeśli tylko tego chcę. Nie chcę…chociaż może lepiej zakończyć to od razu? Po chwili, która wydaje się być wiecznością odzyskuje słuch i poczucie równowagi. Widzę jego troskę na twarzy, a może to tylko złudzenie?
-Wszystko dobrze? –pyta jakby nie znał odpowiedzi.
-Tak –tylko tyle mogę powiedzieć, choć to i tak przesada.
-To dobrze, i wiesz…chciałem podzielić się tą radosną nowiną z kimś bliskim. Z tobą, byłem pewien, że zrozumiesz, mimo, że nie zawsze układało się między nami najlepiej. Tak się cieszę, że zacznę od nowa. Mam nadzieję, że nie masz do mnie żalu? Jesteś już dużą dziewczyną, więc pewnie nie…
I mówi..i mówi. Nie, on nie mówi on pieprzy kompletne bzdury, a mój mózg odmawia słuchania tego wszystkiego. Szepcze mi do ucha: Mam dosyć, uwolnij mnie do tego. Proszę. Uwolnij. Jak mogę mu odmówić? Powoli odwracając się do niego tyłem zaczynam się oddalać. Nie wypowiadając przy tym ani jednego słowa, nawet pomruku. Oddalam się, ale nie czuję spokoju. O, krzyknął za mną, że ma nadzieję, iż kiedyś się spotkamy i normalnie pogadamy. O, i jeszcze, żebym nie chowała urazy. Zabawne. Doprawdy komiczne.
-Nie tato, ja nie mam do ciebie żalu –mówię odwracając się w jego stronę –Naprawdę, ja po prostu chciałabym, żebyś umarł i w końcu zostawił mnie w spokoju –dodaję i z powrotem odwracam się plecami. Ciemność mnie pochłania, czule przytula, obejmuje zapewniając anonimowość. Bezpieczeństwo. Mimo to nie czuję się dobrze, bo jedyne czego teraz oczekuję, to pozbawienie mnie uczuć i emocji bym nie musiała smakować żałosnych łez spływających z moich oczu wprost na wargi.

[ Komentarz dodany przez: Evi: 2015-12-04, 15:30 ]
Nie przeklinamy tutaj. ;)


<<< Dodano: 2015-12-04, 17:38 >>>


Evi, zapomniałam, że są tam przekleństwa. :roll:

A, mam takie zapytanie do Chambiego. Dokładnie chodzi mi o ten fragment:
Cytat:
Jacob miał to do siebie, że wszystko chciał zrobić od razu. Chyba w każdej paczce kumpli jest taki gość. Jeżeli Felly chciał paczkę fistaszków, Felly biegł po paczkę fistaszków. Jeżeli Felly chciał dźgnąć kijem gniazdo os, parę sekund później widziałeś go z kijem w ręce i głupawym uśmieszkiem, wymalowanym na twarzy
Czy na początku nie miało być Felly? ;> Poza tym całkiem nieźle się to czyta.



Nie wiem jak ty. Mało ludziom wierzę
Mam wrażenie, że się gubią, kiedy mówią szczerze
Czuję, czuję, że pulsują moje bzduromierze.
Ostatnio zmieniony przez Evi 2015-12-05, 00:51, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Opowiadania
LadyRed 
Zamknięty pokój



Wiek: 32
Dołączyła: 17 Mar 2015
Posty: 514
Skąd: pomorskie

Wysłany: 2015-12-08, 11:29   

lekkapatologia, Piszesz prosto i konkretnie. :) Dobrze sie czyta. Trochę byłam zaskoczona tym, że bohaterka czeka na ojca. :) Byłam pewna, że na chłopaka. :) Sprytny zabieg. :)



Tak strasznie się obwiniam Przyjacielu, że musiałeś umrzeć bym sobie o Tobie przypomniała!
Ostatnio zmieniony przez Evi 2015-12-08, 12:43, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
 
Opowiadania
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,28 sekundy. Zapytań do SQL: 16