Wiek: 29 Dołączyła: 24 Sie 2014 Posty: 83 Skąd: mazowieckie
Wysłany: 2014-09-01, 20:45
Najbardzie samotna czuje sie przez brak zblizen. Zawsze mialam problem z akceptacja swojego ciala i czuje sie przez to odrzucona. Powodzenie u innych facetow mam nie male i mimo tego ze odrzucam wszelkie zaloty co chwila miewam awantury przez jego zazdrosc. to nas coraz mocniej dzieli a ja czuje sie nie kochana, a jedynie potrzebna. ;(
Szkarłatne krople zsyłają zapomnienie. Strugi smutku i złości płyną, bym nie mogła znaleźć swojego końca...
Ja na przykład milion razy mówiłam facetowi o swoich uczuciach, jednak wychodziło z tego całkowite nic. Potem zaczęłam mu podsyłać przeróżne artykuły na temat tych wszystkich dziwnych chorób, które się mnie trzymają. Było dobrze tylko przez dwa dni. Później wolał zająć się sobą, niż rozmową ze mną. Jestem koszmarnie samotna, cierpię na brak uczuć. I dodatkowo ta bezsilność... A związek trwa już niemalże trzy lata.
Właśnie to ... bezsilność, brak zrozumienia i wsparcia. Czuje, że starając się wszystko pogodzić i tak wychodzi wszystko źle. Nie ma dobrych wyborów. Nie da się wszystkiego pogodzić. Chciałabym, żeby przyjechał do mnie ... bez zapowiedzi - sam z siebie. Posiedział ze mną i przytulił. Tak po prostu. Ale chyba to jednak za dużo .
Ciągle się czuję jak pies - skopany, pozbyty zębów.
Ale ja dziś gryzę więc uciekaj, nie biorę jeńców.
Przypomnial mi sie moj byly zwiazek. Zamiatanie problemow pod dywan, nie rozmawianie o problemach moich i jego, w konsekwencji coraz wiekszy dystans, poczucie bycia obcym wobec siebie,nierozumienia.. i racja, taki zwiazek nie ma sensu,ale zrezygnowac jest bardzo ciezko, w szczegolnosci kiedy zrobilo sie z drugiej osoby narkotyk bez ktorego nie mozna funkcjonowac. U mnie to tak wlasnie wygladalo, mimo ze zwiazek mnie "nie karmil" nie potrafilam zrezygnowac, dopoki nie zostalam bardzo skrzywdzona
Szczerze? Jestem w związku od 10 miesięcy i samotna byłam tylko wtedy kiedy SPECJALNIE ukrywałam coś przed swoim chłopakiem, bo nie chciałam mu psuć humoru albo zawracać głowy. Oczywiście było to tylko i wyłącznie na moją niekorzyść, bo jeśli ktoś Was naprawdę kocha, wysłucha Was zawsze i wszędzie. Jeśli będzie trzeba nawet przejedzie do Was w nocy 100 kilometrów rowerem żebyście mogły się wypłakać w jego ramieniu. Jeśli mówicie swojemu chłopakowi co czujecie, że płaczecie, jak bardzo tęsknicie, on będzie robił to samo i więź będzie się pogłębiała. Moja mama zawsze mówiła, że przed mężczyzną całej siebie się nie odsłania - może właśnie dlatego tak mało miłości w jej małżeństwie z moim ojcem? Naprawdę. Szczerze rozmawiając z drugą osobą możecie zmienić bardzo dużo. A jeśli nie mają na Was czasu lub Was krytykują - dajcie sobie z tą osobą spokój, bo uniemożliwiacie fantastycznym, kochającym facetom być z Wami. Sama byłam w nieszczęśliwym związku, z przyzwyczajenia, ale kiedy sobie odpuściłam... Było tylko lepiej.
Prawie 1,5 roku związku bez większych zgrzytów i oczywiście nagle coś musiało się spieprzyć, coby nie było za kolorowo.
Okropność. Samotność w związku to chyba najgorszy rodzaj samotności w ogóle.
Wiek: 27 Dołączyła: 12 Sie 2015 Posty: 77 Skąd: Europa
Wysłany: 2015-09-08, 17:18
Miałam podobnie. Na samym początku było różowo, a potem zamieszkaliśmy razem i zaczęło się wszystko psuć. O seksie nie będę nawet wspominać, bo czułam się jak ostatni śmieć w tej kwestii i myślę, że długo się będę z tego wylizywać. Nie mogłam z nim pogadać o niczym. Już pomijam brak możliwości porozmawiania o tym jak się czułam i co mnie bolało w krytycznym momencie mojego życia, z nim nie można było porozmawiać o zainteresowaniach, naprawdę o niczym. Pustka. Awantury, wyzwiska, płacz. Bycie samotnym i niezrozumianym będąc z kimś jest chyba najgorsze. Byliśmy razem 1,5roku. Nie żałuję, że go zostawiłam. Nie uroniłam wtedy ani jednej łzy.
samotna byłam tylko wtedy kiedy SPECJALNIE ukrywałam coś przed swoim chłopakiem, bo nie chciałam mu psuć humoru albo zawracać głowy.
Mam to samo. Kocham ją i nie chce żeby widziała w jak głębokim gównie siedzę...
Chciałbym za to dać jej poczucie bezpieczeństwa, faceta na którym można się oprzeć. Dlatego ukrywam, jak blisko mi do zawalenia się.
Z drugiej strony już pisząc to widzę, że powonieniem z nią porozmawiać żebym mógł być dla niej prawdziwym, trwałym oparciem.
"I have nothing to offer anyone, expect my own confiusion"