Panie które mnie odwiedzają są miłe. W ogóle, zauważyłam dziwną rzecz. Z każdą ich wizytą, stoją bliżej drzwi. Wątpię, żeby to było tylko moje urojenie. Może próbują mnie oswoić dawno ich nie widziałam. Może kolejnym razem wepchną się na herbatkę. Mimo że jestem ateistką - chętnie porozmawiam. Miłe osóbki.
Wiek: 27 Dołączyła: 14 Lis 2014 Posty: 265 Skąd: Polska
Wysłany: 2015-01-17, 19:08
Dla mnie to podchodzi pod sektę, a może i zdecydowanie - sekta. Miałam z nimi styczność kilka razy tzn. chodzili po domach zachęcając, tłumacząc. Rodzice zawsze grzecznie zbywali. Raz zastali mnie samą: starsza kobieta ze starszym mężczyzną, być może małżeństwo. Nie wiem, byli tacy zwykli, z perspektywy czasu, to zawsze wydawali się bardziej sympatyczni niż inni ludzie. Myślę jednak, że to tylko przykrywka i zachęta. Przeważnie te ulotki roznoszą starsi ludzie. Być może aby wzbudzić nasze zaufanie i szacunek. Być może z nadmiaru wolnego czasu. Wracając, przyjęłam gazetki, powiedziałam, że z chęcią poczytam i podziękowałam. Przeczytałam, wszystko w nich wydało mi się takie przesłodzone, sztuczne i zbyt kolorowe. Religia to nie bajka, a do dziś pamiętam ten zielony kolor z okładki, drzewa, rośliny i tą szczęśliwą rodzinę ludzi z ciemnymi włosami ubraną na biało. Tak, wręcz anielski obrazek. Nie mam pojęcia, jakimi ideałami kierują się świadkowie Jehowy, ale nie popieram tego. Na przykładzie pewnej osoby mogę chyba powiedzieć, że robią pranie mózgu nowym członkom. Do tego stopnia, że skłócają ich z rodziną. Najgorzej zawsze wychodzi rodzina, która zostanie przy chrześcijaństwie. Co świadek Jehowy zrobił? Powyrzucał ikony i krzyże z domu. Wyrzekł się córki, bo komunia... No więc, wszystko dla mnie w tym temacie jasne. Sekta, herezja. Może się mylę, moja opinia.
Kochana, nie wiem, jak i co miałabym Ci powiedzieć. Jak odejdziesz, to zaczekaj na mnie, tam, po drugiej stronie. Dołączę do Ciebie. Znów się spotkamy. I znów porozmawiamy.
Mam styczność z taką osobą, moja Matka jest świadkiem jechowy... Ja natomiast Jestem ateistą, hmm czy świadkowie jechowy to sekta? Z jednej strony tak z drugiej nie, jako że jestem jakby od środka to coś z tą sektą prawda... Jedni są mili, drudzy to aż widać fanatyzm i natarczywość żeby przejść "na ich strone" i włażenie w życie osobiste, nie chce też potępiać to każdego jest wybór... Ale najgorszy jest fanatyzm w religiach a pojawia się w każdej no w większości religi.
Mają dość dziwne zasady. Co do prania mózgu jak koleżanka wyżej napisała tak to prawda! Piorą mózgi, a te broszurki też swoje robią...
Jeśli o mnie chodzi to nie wiem czy to jest sekta czy tez nie. W sumie ciężko mi określić inne religie. A może po prostu każda religię można określić mianem sekty? Mniejsza o to, podzielę się z Wami moimi doświadczeniami. Pierwsza styczność miała miejsce w Counter Strike kiedy grałem z kumplem i jego koleżanką z klasy, która jest ŚJ. Poznałem ją, zaczęliśmy dużo rozmawiać, a jeśli o jej religii to tylko dzięki moim pytaniom. Nigdy sama mi niczego nie mówiła, nie narzucała, sam pytałem z ciekawości. Zwykła dziewczyna jak każda inna, a ta znajomość pozwoliła mi poznać tę społeczność od środka. Kilka rzeczy intrygujących takich jak transfuzja krwi czy apolityczność, nieobchodzenie świąt. Wszystko mają uzasadnione wersetami z biblii - nawet to nielubiane przez Was chodzenie od domu do domu. To jest po prostu głoszenie Królestwa Bożego co w biblii katolickiej czy ich znajdziemy. Chciałem nawet przejść się na spotkanie ich, coś jak msza u katolików. Nigdy jednak się nie przełamałem. Druga sprawa to odwiedzenie w domu. Byli u mnie 2 razy, w obu przypadkach tylko dali Strażnicę (ich pisemko) i poszli dalej. Nic szczególnego. Ale nie tak dawno zaczepiła mnie pani na ulicy pytając czy może mi przeczytać pewien fragment o czymś tam. Zobaczyłem, że to ŚJ i ze szczerym, naprawdę szczerym uśmiechem na ustach powiedziałem "naprawdę dziękuję", na co ona z takim samym odpowiedziała "rozumiem, to życzę miłego dnia", a ja odpowiedziałem, że życzę również. Dziwne, ale poprawiło mi to wtedy jakoś dzień. Ja ich nie osądzam, nie mówię o nich źle czy dobrze. Nie przeszkadzają mi w obecnej formie w jakiej się z nimi spotkałem
Nigdy do nas do domu nie przyszli Świadkowie Jehowy. A jeśli już, to otworzyli rodzice i nic o tym nie wiem. Pod koniec liceum, śpiesząc się na przystanek tramwajowy szła w moją stronę kobieta z plikiem ulotek i jeszcze zanim się zbliżyła, zaczęła wygłaszać te swoje wierzenia. Ulotki nie wzięłam, przeprosiłam i odeszłam. Mówiła coś o miłosierdziu, wiecznym szczęściu i zdrowiu (czy to nie był ten ich obraz raju na ziemi czy jakoś tak?). Na szczęście szybko dała mi spokój.
Przyłażą do mojego ojca co niedzielę, punkt 15.00. Dowiedziałem się że to dawny mój znajomy, zawsze przychodzi z kimś innym z kimś młodszym. Przypuszczam że gdybym jeszcze mieszkał z rodzicami, to wychodzili by zanim by weszli nienawidzę ich.
Muszę powiedzieć kiedyś, gdy mnie zaczepią, że jestem byłym Świadkiem. Albo samemu podejść do stojących ze stojakiem broszurek i wspomnieć o tym, zapytać, czy też mają wątpliwości.
Ciekawe, czy uciekną. Może zatkają uszy?
wisielec, nie, u nich nie ma takich odłamów. Już prędzej mógłbym się podać za kogoś ze starszyzny, przeprowadzającego inspekcję: "słyszałem wasze puste rozmowy, przynosicie hańbę! Co to za nieskromny strój?!"