Mam wrażenie, że jestem z innej epoki, że nie pasuję. Poza tym mam wrażenie, że nie jestem aż tak odpychająca, a mimo to nikt mnie nie akceptuje. Nie jestem bezczelna, niemiła, wredna, przerażająco brzydka, okropnie gruba, nie mam wykrzywionej twarzy, czy niepełnosprawności przez którą odpycham ludzi, a mimo to nikt ze mną nie gada, wszyscy mnie odsuwają od siebie i czuję się jak jakiś neandertalczyk, który musi się dostosować. Chociaż nie... Czuję się niedopasowana, jak... nie wiem jak. Nie wiem, ale sprawia mi to ogromny ból, chce mi się płakać, przez to co napisałam.
Mam wrażenie, że jestem z innej epoki, że nie pasuję. Poza tym mam wrażenie, że nie jestem aż tak odpychająca, a mimo to nikt mnie nie akceptuje. Nie jestem bezczelna, niemiła, wredna, przerażająco brzydka, okropnie gruba, nie mam wykrzywionej twarzy, czy niepełnosprawności przez którą odpycham ludzi, a mimo to nikt ze mną nie gada, wszyscy mnie odsuwają od siebie i czuję się jak jakiś neandertalczyk, który musi się dostosować. Chociaż nie... Czuję się niedopasowana, jak... nie wiem jak. Nie wiem, ale sprawia mi to ogromny ból, chce mi się płakać, przez to co napisałam.
Mam podobnie. Chociaż... przyzwyczaiłam się już to tego i nie czuje bólu, nie chce mi się płakać. Ogarnia mnie nienawiść ostatnio tylko to potrafię czuć. Beznadziejna sprawa. Wyrzygam moją nienawiść im na buty.
Nightmare, myślę, że jeszcze długo będzie mnie to bolało, to jak ludzie patrzą na mnie kiedy mnie mijają, to jak ludzie mnie ignorują i udają znajomość.
Też tak się czuję. Zwykłe odezwanie się wśród grupy ludzi jest dla mnie stresujące. A kontakt fizyczny kompletnie nie wchodzi w grę. Boję się kogokolwiek dotknąć, bo mam obawę, że przekroczę jakaś barierę, nawet jeśli mam dotknąć tylko ramienia. Ciągle czuję się tak, jakbym nie miała tematów do rozmów. Boję się niezręcznej ciszy, która jest wynikiem braku tych tematów. Panicznie szukam wtedy w głowie czegoś, co mogłabym powiedzieć. Pocą mi się ręce...Nie dziwię się, że odseparowałam się, bo człowiek raczej unika nieprzyjemnych doznań.
selfishbastard, Dokładnie jak u mnie. Zawsze jestem miła, nigdy nie odmawiam pomocy, nikt nigdy nie widział mnie zdenerwowanej na kogoś, poza tym mam szczupłą figurę i ładne włosy...Nie uważam się za piękność, ale brzydka też nie jestem. Mam kilka zainteresowań, które są dosyć powszechne wśród ludzi, np. muzykę czy film. Co z tego, jeśli nikt się mną nigdy nie interesował i nikt nie chce ze mną rozmawiać....
Nightmare, Ja czuję nienawiść szczególnie w stosunku do zakochanych par. Gdy ich widzę, cała się gotuję w środku. Kończy się jednak na wyzywaniu ich w myślach i pogardliwym spojrzeniu.
Wiek: 31 Dołączył: 20 Maj 2014 Posty: 319 Skąd: śląskie
Wysłany: 2015-02-21, 00:52
O, ciekawy temat.
Ja swego czasu pilnowałem się nawet, żeby siedzieć "normalnie" (czyt. strasznie sztywno), nie wyróżniać się.
Ale nadal gdy np. mam coś załatwić w dziekanacie, lub gdzieś zadzwonić to układam sobie mowę, którą i tak pomieszam. Nie cierpię dzwonić w obecności innych ludzi, jak i robić notatek gdy ktoś patrzy, żeby nie zobaczył moich skrótów myślowych i luźnych komentarzy. Dotyczy to też pracowania nad czymś, sprzątania i ćwiczenia.
Brak tematów do rozmów to też katorga: człowiek coś tam ciekawego wie, czyta, ogląda, a i tak wychodzi na debila. Wolę siedzieć, słuchać grupki ludzi i coś wtrącać.
Bliskości fizycznej też się boję (poza podaniem ręki). Myślę, że jak poklepię, lub obejmę kobietę to weźmie mnie za zbola. A jak kobieta sama coś takiego zrobi to ja nie wiem co się dzieje.
Pocenie rąk to kolejna rzecz, która mi towarzyszy.
A, kiedyś było jeszcze to, że jak ktoś się śmiał to myślałem, że to ze mnie.
Skutek: izolacja przez całe liceum, które podobno jest cudownym okresem i nieumiejętność zmiany tego na początku studiów. Najlepiej zacząć to olewać, bo ludzie mają i tak to gdzieś, oprócz kilku osobników, których celem życiowym jest poniżenie innych. (Wiem, ciężko, raczej nie do osiągnięcia z dnia na dzień, ale...)
Ciekawostką dla mnie było jak dowiedziałem się, że "normalni" biorą nas za pyszałków, pewnych siebie itd. Nikomu nie przychodzi do głowy np. nieśmiałość.
Jeszcze klasyka o której zapomniałem, a miałem: wstyd przed jedzeniem i piciem w obecności innych.
Taak! Tak świetnie to rozumiem, bo też tak mam. Po części to u mnie wynika ze strachu przed byciem ocenioną a po części z tego, że się często intensywnie izoluję we własnych czterech ścianach i trochę gubię się w tym, co u innych jest naturalne. Najbardziej "dzika" jestem w sklepach, gdzie jest masa obcych ludzi. Na szczęście jakoś z tym walczę, głównie poprzez wychodzenie do ludzi i bycie "wprost" - jak nie wiem jak się zachować, to to mówię. Większość moich bliższych znajomych rozumie, że mam drobne problemy i pomaga mi w niektórych sytuacjach. Poza tym staram się obserwować otoczenie i rozumieć jak to wszystko funkcjonuje.
Wiek: 30 Dołączył: 10 Maj 2015 Posty: 58 Skąd: małopolskie
Wysłany: 2015-05-19, 02:36
Ja ostatnio strasznie dziwnie czuję się wśród ludzi - nie potrafię być sobą, ludzie mnie męczą. Czasem mam tak, że umawiam się ze znajomymi na spacer / piwo itp itd. jest wszystko ok i nagle mam ich dość, chce iść do siebie i siedzieć sam. Uśmiecham się i śmieję się, ale nie dlatego że jestem szczęśliwy tylko dlatego, że chce ukryć co czuję. Uśmiecham się, po czym się odwracam i uśmiech znika.
Your eyes are swallowing me, Mirrors start to whisper, Shadows start to see, My skin's smothering me, Help me find a way to breathe...
Seeing as time stood still, The way it did before, It's like I'm sleepwalking, Fell into another hole I got
It's like I'm sleepwalking
Ja miewam takie okresy cyklicznie. Nie rezygnuję wtedy z kontaktów i problem przechodz z czasem sam. Do tego mam wtedy spore problemy ze snem i motywacją do czegokolwiek.
Jakże wspaniałym tworem jest człowiek! Może chuchać na dłonie, aby je ogrzać i dmuchać na zupę, by ją ostudzić.
Wiek: 30 Dołączył: 10 Maj 2015 Posty: 58 Skąd: małopolskie
Wysłany: 2015-05-19, 03:32
Ostatnio zastanawiałem się jak "naprawić" taki stan i też próbowałem się zmuszać do kontaktów z ludźmi ale przeważnie źle się to kończyło (strasznie źle się z tym czułem i nie czułem, żeby ten stan przemijał) dlatego zrezygnowałem i liczę, że samo przejdzie. Dobrze mi się gada z ludźmi tylko jak się napiję, ale od dłuższego czasu nie piję, bo wtedy piszę i dzwonię do osoby, z którą wolałbym się nie kontaktować.
Your eyes are swallowing me, Mirrors start to whisper, Shadows start to see, My skin's smothering me, Help me find a way to breathe...
Seeing as time stood still, The way it did before, It's like I'm sleepwalking, Fell into another hole I got
It's like I'm sleepwalking
Czasem mam tak, że umawiam się ze znajomymi na spacer / piwo itp itd. jest wszystko ok i nagle mam ich dość, chce iść do siebie i siedzieć sam.
Mam tak ciągle. Pomimo dobrych chęci z czasem zaczynam się męczyć, irytować i chcę jak najszybciej wrócić do domu, być sam ze sobą, bo wtedy jest mi najlepiej.
Mam podobnie jak nevermore i Tony. Chcę gdzieś wyjść, spotkać się z kimś, pojechać do kogoś, najpierw jest fajnie, wszystko ok, a potem przychodzi moment kiedy nagle, bez żadnego powodu chcę wrócić do domu. Czuję się źle, jakbym był w niebezpieczeństwie, nie wiem jak to opisać, czuję taki niepokój, mimo że nie mam żadnych powodów.
"Gdybym kiedyś odszedł stąd, nie obrażaj się na śmierć."
Wiek: 27 Dołączyła: 14 Lis 2014 Posty: 265 Skąd: Polska
Wysłany: 2015-05-21, 17:01
Lubię moment gdy idę, jadę. Nie lubię dojeżdżać. Ten czas, gdy jestem w drodze: do szkoły, do domu, na zakupy, gdziekolwiek, jest dla mnie chwilą pośrednią. Chwilą, która odrywa od wszystkiego. Chwila, gdy nie martwię się o nic, bo nie nic nie muszę. Jadę autobusem, nic nie muszę - słuchawki w uszy i jestem sama ze sobą. Jadę samochodem - patrzę za szybę i po prostu patrzę. Lubię te momenty. Wtedy inni ludzie przeszkadzają. Czuję się jak dzikus. Często bycie przez moment samemu może się nam przysłużyć. Inspiracje przychodzą same. Czuję się wyjątkowa. Ale czy to źle? Czuję, po prostu, że mam coś do zaoferowania dla innych, dla przyszłości, dla sztuki. Mam nadzieję, że nie jest to podejście choćby egoistyczne. Może po prostu sobie to wmawiam, by mieć jakikolwiek sens życia. Być może.
Kochana, nie wiem, jak i co miałabym Ci powiedzieć. Jak odejdziesz, to zaczekaj na mnie, tam, po drugiej stronie. Dołączę do Ciebie. Znów się spotkamy. I znów porozmawiamy.