Kurajmo, a może przeprowadzić taki "dowód" myślowy
Skoro i tak niedługo umrę, to to jest ostatnia okazja aby zrobić coś co zawsze chciałem, ale się bałem. No, bo skoro umrę, to jakie to ma znaczenie. Czyli wstaje z łóżka i np. podchodzę do najładniejszej laski w szkole/uczelni i zapraszam ją do kina. Jak odmówi, to nic nie zmienia. To oczywiście tylko przykład. Może spróbować tą sytuacje wykorzystać pozytywnie? A przynajmniej spróbować...
Oczywiście pragnę podkreślić, że mam ogromną nadzieje, że nic Ci się nie stanie!!!
Czuję, że niedługo umrę ... gdyż nie radzę już sama ze sobą. Nie widzę pozytywów. Każdy dzień wydaje się beznadziejny, pełen negatywnych emocji. Chcę skończyć ze sobą. Wszystko co mogłam zrobić - już zrobiłam ...
Ciągle się czuję jak pies - skopany, pozbyty zębów.
Ale ja dziś gryzę więc uciekaj, nie biorę jeńców.
Hmmm... Jednego czasu też miałem takie uczucie. Wiecie co jest w tym wszystkim najgorsze? Że dwa dni później potknąłem sie i uderzyłem głową o krawężnik. o.O to nie przypadek. Dobrze że to nic poważnego nie było.
Ps. Sory że odkurzam tak stary temat ale długo miałem problemy z netią (nie chcieli przysłać nikogo do usterki anteny) i nie widziałem wcześniej
Ostatnio często to czuję. Przeżyłem swoje życie, nie ma już nic więcej, a ja tu wciąż jestem. Mam wrażenie, że żyję jakby "na kredyt". To jakieś nieporozumienie, wszystko już minęło, nic mnie nie czeka, a tkwię tu uparcie.
Jakby śmierć o mnie zapomniała.
Wiek: 30 Dołączyła: 20 Mar 2014 Posty: 61 Skąd: lubelskie
Wysłany: 2015-05-07, 11:43
Ja czasami czuję, że jestem poważnie chora. Wydaje mi się, że trawi mnie od środka jakiś cichy zabójca, który wbija mi powoli ostrze pod skóre.
Gdy nachodzą mnie takie myśli staram się zająć głowę czymś innym, ale nie udaje mi się to zbyt często.
Boję się, że mam jakąś hipohondrie i przykro mi, że nikt nie jest w stanie mi pomóc.
Czym byłoby życie bez nadziei? Iskrą odrywającą się od rozpalonego węgla i gasnącą natychmiast.
Wiek: 35 Dołączyła: 05 Maj 2015 Posty: 33 Skąd: małopolskie
Wysłany: 2015-05-07, 15:01
Gdzieś kiedyś przeczytałam coś takiego o bólu, że ból psychiczny, jest o tyle gorszy od fizycznego, że kiedy ból fizyczny osiągnie szczyt to człowiek umiera, a ból psychiczny może zabijać codziennie od nowa, ciągle rosnąc. Myślę, że to prawda. Ciężko opisać ból psychiczny, jakby rak emocji. Myślę, że ja mam swojego raka i czuję, że umieram, a jednak mam wrażenie, że cierpienie mnie jeszcze długo, długo nie opuści.
"Po wyjściu ze sklepu Janusz i Grażyna myśleli, że mają wszystko. Gdy wrócili do domu, odkryli, że nie mają przyszłości"