Wysłany: 2010-01-18, 19:25 Uzależnienie od drugiej osoby
Octopus, czytasz mi w myślach, właśnie zamierzałam założyć taki temat
Uzależniłam się od pewnej osoby. Kiedy ostatnio ta osoba się nie odzywała, przeżywałam prawdziwe delirium. Jak wreszcie się z nią spotkałam, to ona uświadomiła mi, co tak naprawdę wyprawiam. Na terapię odwykową się nie wybieram, sama jestem w stanie "poustawiać sobie w głowie wszystko po kolei", a przynajmniej mam taką nadzieję...
Tak, Asie dwie, Wy wiecie, o co chodzi.
Ostatnio zmieniony przez Ella 2016-01-30, 19:37, w całości zmieniany 1 raz
A ja jestem uzależniona od swojej terapeutki... panicznie boję się, że wyrzuci mnie z terapii, bo uzna, że nie warto mi pomagać.
Ona wie o moim strachu. Pracujemy nad tym. Ale to strasznie trudne, w końcu, nawet moi rodzice mnie odrzucili
Ja też najbardziej boję się odrzucenia ze strony najbliższych osób... zwłaszcza ze strony mojego faceta. Potrafię ciągle chodzic struta, bo we łbie robią mi się te dziwne lęki, że napewno już niedługo mnie zostawi, że znajdzie lepszą...ale jakoś sobie radzę, ostatnio już prawie pozbyłam się tych podłych myśli. Jakoś w miarę potrafię to jeszcze sama ogarnąc.
I właśnie odkąd pamiętam, to najbardziej przeraża mnie wizja odrzucenia przez kogoś...nie wiem czemu tak mam!
,,Wenn sie war Gott und sie konnte den freien Platz auf der Welt, wahrscheinlich auswählen Paris."
Ja jestem uzależniona od jednej osoby, która ma mnie dość, bo nawet nie próbuje mnie zrozumieć. Nie wiem co zrobię kiedy jej zabraknie..?Podobno to ma się stać w ten piątek, albo w najbjiższym tygodniu. Nie potrafię w to uwierzyć. To jak sf...
Skowyt męczenników dodaje uroku piekielnemu pożarowi.Nie należy skowytem ognia podsycać, pożar, który wybuchł, nie jest piekielny, lada chwila sam zgaśnie.Nie należy ulegać pokusie skowytu - choć - nie ma co ukrywać, jest to pokusa w swych kiczowatych urokach znaczna.
Byłam uzależniona od chłopaka. Kurde. Jak ja teraz tego żałuje. Przemyślałam i zdałam sobie kilka spraw. To chłopak ma o mnie zabiegać a nie ja o niego, a u nas tak było.. I tego strasznie żałuje.. Mam co chciałam. Teraz już dam sobie z nim spokój i znajdę nowy model Och.. Oby to był wysoki brunet z długimi kręconymi włosami ^^ Tylko będzie mi się z tym imbecylem kojarzył :f
A tak od ludzi chyba nie jestem uzależniona. Jestem bardziej samotnikiem, milczkiem. Chociaż coraz bardziej mnie to męczy.. I chcę się otworzyć..
Po ziemi gonimy mare, którą każdy nosi we własnym sercu, i dopiero gdy stamtąd ucieknie, poznajemy, że to był obłęd...
Wiek: 37 Dołączyła: 15 Kwi 2011 Posty: 698 Skąd: z krańca świata
Wysłany: 2012-07-19, 12:27
Myślałam, że tylko ja mam taki problem. Jestem uzależniona od rozmów z kilkoma osobami, ale sama stara się nie inicjować kontaktu, bo wydaje mi się, że uznają to za narzucanie i że w końcu odejdą. A może to nie uzależnienie, a strach przed odejściem kogoś?
Nie bójcie się, moje myśli są takie malutkie, że będę je i po śmierci rzucał wam na płatkach śniegu spadających z nieba. A w lecie? Namyślę się! Przecież nie umieram jeszcze.
Hmm.. Przypomina mi się książka ''Cierpienia młodego Wertera'', który był zakochany we własnym wyobrażeniu kobiety.. Czytałaś może?
W pewnym okresie mojego związku właśnie tak się czułam, ale to było w ogóle zabarwione innym tłem, choć, może nie.
Ale rozumiem to. Bardziej byłam kiedyś uzależniona od przyjaciółki, strasznie mnie raniła, a ja tego nie zauważałam, ale wszyscy wokoło widzieli. Pod jej wpływem raniłam bliskie mi osoby. Ale w pewnym sensie, brałam z niej przykład, co do dziś dzień czuję.. Cieszę się, że nasz kontakt się urwał, ale mimo to, chciałabym z nią czasem pogadać.
Cytat:
Jak objawia się uzależnienie w związku? Jak z tym walczyć?
Może przesadna zazdrość? Ciekawość? Wszystko w nadmiarze? Czujesz, że podporządkowałaś swoje życie tej osobie.
Kod:
Jak z tym walczyć?
Najlepiej pogadać z tą osobą skoro Cię rani..
Po ziemi gonimy mare, którą każdy nosi we własnym sercu, i dopiero gdy stamtąd ucieknie, poznajemy, że to był obłęd...
Oj, ja też miałam takie doświadczenie w swoim życiu. To są jedne z moich gorszych wspomnień. Zaczynamy na wszystko tej osobie pozwalać, jeśli kłócimy się o swoje to i tak na końcu się poddajemy, wracamy, przepraszamy, choć wiemy, że mieliśmy rację. Idealizujemy tę osobę i nie dopuszczamy do siebie jej prawdziwego "ja".
casadi napisał/a:
Jak z tym walczyć?
Może to okrutne, ale jeśli rozmowy nic nie dają to trzeba wytoczyć ciężką artylerię - zerwać kontakt.
Też miałem takie doświadczenie..może nadal tak mam....że nadal o niej myśle. Jesli chodzi o moją byla,nie doszłą żone,nie nawidze Jej za to co zrobila ale jednak jakąs cząstka mnie która nadal ja kocha,tęskni,zresztą pierwszy raz w zyciu tak naprawde kochałem i poniosłem tego konsekwencje bo zranila mnie do szpiku kości,jak nikt inny.
Ostatnio zmieniony przez Zniczek 2012-08-09, 16:08, w całości zmieniany 1 raz
Ja tak mam w tej chwili... Stąd ten temat.
Tzn. tkwię w związku, w którym praktycznie nie ma już radości, są tylko łzy. On mnie rani tak, jak może zranić najbliższa osoba - uderzając w najczulszy punkt, tam gdzie wie, że bardzo zaboli. A ja zaczynam szukać winy w sobie, chociaż wszyscy dookoła mówią mi, że nie powinnam dać się tak traktować. Nie umiem żyć bez niego, nawet jak jest bardzo źle, to wolę wciąż ciągnąć ten związek, niż się rozstać. Bo nie potrafię odejść... Pomyślałam, że mogę być od niego uzależniona... a to już nie jest zdrowe...
Ale to droga do nikąd,wiem to po sobie,jak z nią byłem i jej kłamstwa stopniowo wychodziły,rozstawalismy sie po czym wracalismy do siebie,itd.,nie umiałem bez niej żyć. Ale nie można tkwić w swego rodzaju iluzji zwiazku którego dawno juz nie ma,w dodatku jak napisałaś,
casadi napisał/a:
a to już nie jest zdrowe...
Tak czy inaczej to Ty musisz podjąć decyzje,po drugie miłość to nie przyzwyczajenie,w takim czymś nie można być szczęsliwym,chyba że ktoś z was jest egoista.