Mię jak ludzie nie znają to biorą mnie za dorosła osobę a mam tylko 14 lat
Z jakiego powodu?
Pytam dlatego, że... ludzie, którzy widzą mnie pierwszy raz dają mi kilka lat więcej, niż mam w rzeczywistości. Nie mam pojęcia, z czego to wynika.
Wiek: 32 Dołączyła: 24 Kwi 2014 Posty: 167 Skąd: Polska
Wysłany: 2014-11-14, 16:03
Ja jestem wyższa niż aga_myszka i Dohito, bo całe 156 cm . Do tego jestem bardzo chuda (mam niedowagę, to akurat mi przeszkadza) i w efekcie wyglądam jak patyczek. Kiedyś mi z tego powodu dokuczano, przezywano i wyśmiewano i bardzo to przeżywałam. Potem trafiłam w nowe środowisko, gdzie większość była wyższa ode mnie ale mój wzrost nikomu nie przeszkadzał. Uważali, że jestem urocza, taka kruszynka. Czasami sobie z tego żartowali i ja też nauczyłam się śmiać z siebie. Miałam chłopaka, który był nie tylko wysoki ale i dość postawny, zabawnie razem wyglądaliśmy. To, że znalazłam się wśród ludzi, dla których mój wzrost nie miał większego znaczenia pomogło mi go zaakceptować.
Wariuje się wyłącznie z samotności. Póki jest przy tobie ktoś, kto widzi to, co ty, słyszy to, co ty, nie postradasz zmysłów.
Wiek: 29 Dołączyła: 11 Sie 2013 Posty: 1778 Skąd: Polska
Wysłany: 2014-11-14, 16:37
Widzę kogoś o bardzo podobnej posturze ciała do mojej mam wzrostu tyle co Ty i również niedowagę. Doskonale znam żarty o kruszynce nigdy nie miałam na szczęście większego kompleksu na tym punkcie. Podchodzę do tego raczej z dystansem. Swoją chudość też lubię. Jedyne co w tym złego to fakt że waże za mało by móc krew oddawać.
"Bóg zsyła na każdą górę tyle śniegu, ile ta w stanie jest udźwignąć."
Podbijając to o czym piszecie, w sensie niski wzrost i mała waga. W liceum miałam koleżankę, która była mniej więcej Waszego wzrostu, do tego straszna chudzinka, włosy białe, cera blada.
Pamiętam, że wszyscy strasznie ją lubiliśmy i temat jej postury pojawiał się jedynie na wfie, jak panowie z naszej klasy kazali jej zawsze stanąć za nimi i mówili, że będą jej bronić.
I że gdy my marudziłyśmy o dietach, ona mówiła, że się dołączy jak nie przestaniemy gadać głupot i będziemy miały na sumieniu, że zniknie. ;D
Co do akceptacji własnego ciała... Nie akceptuje ostatnimi czasy w ogóle. Nie mogę patrzeć w lustro, noszę same workowate ciuchy żeby nie było widać zwał tłuszczu.
I przeraża mnie przyszły urlop, gdzie znów dokładnie ocenią, jak wyglądam.
Pytam dlatego, że... ludzie, którzy widzą mnie pierwszy raz dają mi kilka lat więcej, niż mam w rzeczywistości.
Ja mam na odwrót
W piątek na ćwiczeniach z musztry, chłopak 2 lata starszy ode mnie, kiedy usłyszał ile mam lat zaczął się śmiać i robić wielkie oczy " Ale, że ty dzieciaczku chodzisz do 3 gimnazjum? "
Mi osobiście strasznie przeszkadzają moje uda. Ogromne uda pokryte bliznami. I brzuch. Za bardzo odstaje.
Kiedy spytają cię, jak się masz, odpowiedz po prostu, że wcale. ~ Kłapouchy.
Pożalę się, bo utraciłam względny stan sprzed kilku postów.
Znowu utraciłam możliwość spokojnego spoglądania na siebie. Odbitą w lustrze i uwiecznioną na fotografiach, rozłożoną na poszczególne części i ciałokształt.
Nie rozpoznaję tej osoby na obecnych zdjęciach, to, co widzę wywołuje we mnie obrzydzenie. Chcę wrócić do stanu sprzed kilku lat, a chwilę potem obedrzeć się ze skóry i tłuszczu, następnie nieudolnie poprawiam mankamenty, które i tak będą widoczne.
Nie mogę tego znieść, a jednak patrzę na historię nienawiści wypisaną na skórze i wykrzywionej, nieregularnej twarzy. Nie cofnę tego, pewne procesy są nieodwracalne, więc w rozpaczy ogarnia mnie pragnienie kontynuowania dzieła zniszczenia. Z tą obrzydliwą materią i tak już nic dobrego nie zrobię.
Pielęgnacja i dbałość o dopasowany ubiór dają mi wrażenie groteskowości, poczucie upokorzenia własną fizycznością paraliżuje każdą możliwość wyjścia poza mury domu.
Wiek: 27 Dołączyła: 04 Sie 2015 Posty: 254 Skąd: Polska
Wysłany: 2014-11-26, 21:10
Jak ja siebie nienawidzę. Było w miarę dobrze, byłam w stanie stanąć przed lustrem i stwierdzić, że pięknością nigdy nie będę ale nie jest tak źle. Jest fatalnie, okropnie. Starałam się podbudować samą siebie, odnaleźć dobre strony, zaakceptować siebie ale już nie mam siły. Każdy potrafi zniszczyć to, nad czym pracowałam miesiącami. Mam ochotę podłożyć się pod nóż i leżeć tak długo, aż w końcu nie zostanę pięknością. Albo sama za niego chwycić i powycinać te wszystkie fałdki i niedoskonałości. Nie mam już do siebie siły, siły by patrzeć w lustro, wstawać rano i się malować, bo to i tak nic nie zmieni.
gadaj se co chcesz, ja bym cię podrywał w knajpie.
I właśnie dlatego, że jest tak, jak napisałam w poprzednim poście, zainteresowanie uznałabym za okrutną drwinę, zwłaszcza, że nie zdarza się ono praktycznie nigdy.
Totalnie nie akceptuję swojego ciała, mam 160 cm wzrostu, małe stopy, małe dłonie, tylko cycki duże, jedyne je lubię. Źle wyglądam, twarz mam niewyjściową, parę kilo mniej by mi się przydało, a raczej parę cm mniej. Generalnie nienawidzę swojego brzucha, możliwe że jest jedną z przyczyn mojego niećwiczenia na wf, bo przecież trzeba się przebierać. Mam rogowacenie skóry i wypadają mi włosy z przyczyn niezależnych ode mnie, ale chodzę do dermatologa i trochę mi pomaga. Ale strasznie boję się że będę łysa, wiem że ładniejsza nie będę, ale brzydsza to nie chcę być bo już mi wystarczy.
Wiek: 32 Dołączył: 07 Lis 2014 Posty: 184 Skąd: Polska
Wysłany: 2014-11-28, 14:06
O ile z niepasującą do reszty ciała nogą jestem teoretycznie pogodzony to nie mogę patrzeć na swój ryj.
Zez i pełno śladów po trądziku. W ogóle jest jakiś dziwny... Mam wrażenie że patrząc mi w twarz można stwierdzić na jej podstawie że coś ze mną nie tak...
No i jestem z twarzowego do ojca podobny z czym też ciężko mi się pogodzić jako że uważam go za główne źródło naszych rodzinnych problemów
No i jeszcze jedna sprawa mianowicie jak się zamyślę albo zapomnę po prostu to unoszę w górę prawą rękę krzywiąc ją w taki dziwny nienaturalny sposób
Czasem jak się na tym złapię w szkole na korytarzu i pomyślę ile osób widziało mnie przez ten czas w tej dziwnej pozie to aż się głupio robi...
W ogóle jak na przykład spotykam w szkole kumpla z osiedla z tej samej szkoły ale innej grupy i tak o podejdę się nawet przywitać to mam wrażenie że się mnie wstydzą po prostu, niedawno miałem taką sytuację właśnie.