Rejestracja
Rejestracja
Autoagresywni Strona Główna
  Użytkownik: Hasło:



Poprzedni temat «» Następny temat
Ulubione wiersze
Autor Wiadomość
Kot
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-16, 22:06   

Jan Kochanowski - Tren XIX (Sen)

Żałość moja długo w noc oczu mi nie dała
Zamknąć i zemdlonego upokoić ciała.
Ledwie mię na godzinę przed świtanim swemi
Sen leniwy obłapił skrzydły czarnawemi.
Na ten czas sie matka własnie ukazała,
A na ręku Orszulę moję wdzięczna miała,
Jaka więc po paciorek do mnie przychodziła,
Skoro z swego posłania rano sie ruszyła.
Giezłeczko białe na niej, włoski pokręcone,
Twarz rumiana, a oczy ku śmiechu skłonione.
:

Patrzę, co dalej będzie, aż matka tak rzecze:
"Spisz, Janie, czy cię żałość twoja zwykła piecze?"
Zatymem ciężko westchnął i tak mi sie zdało,
Żem sie ocknął; a ona, pomilczawszy mało,
Znowu mówić poczęła: "Twój nieutulony
Płacz, synu mój, przywiódł mię w te tu wasze strony
Z krain barzo dalekich, a łzy gorzkie twoje
Przeszły aż i umarłych tajemne pokoje.
Przyniosłam ci na ręku wdzięczną dziewkę twoję,
Abyś ją mógł oglądać jeszcze, a tę swoję
Serdeczną żałość ujął, która tak ujmuje
Sił twoich i tak zdrowie nieznacznie twe psuje,
Jako ogień suchy knot obraca w perzyny,
Darmo nie upuszczając namniejszej godziny.
Czyli nas już umarłe macie za stracone
I którym już na wieki słońce jest zgaszone?
A my owszem żywiemy żywot tym ważniejszy,
Czym nad to grube ciało duch jest ślachetniejszy.
Ziemia w ziemię się wraca, a duch z nieba dany
Miałby zginąć ani na miejsca swe wezwany?
O to sie ty nie frasuj, a wierz niewątpliwie,
Że twoja namilejsza Orszuleczka żywie.
A tu więc takim ci sie kształtem ukazała,
Jakoby sie śmiertelnym oczom poznać dała,
Ale miedzy anioły i duchy wiecznemi
Jako wdzięczna jutrzenka świeci, a za swemi
Rodzicami sie modli, jako to umiała
Z wami będąc, choć jeszcze słów nie domawiała.
Jesliżeć też stąd roście żałość, że jej lata
Pierwej są przyłomione, niżli tego świata
Rozkoszy zażyć mogła: o biedne i płone
Rozkoszy wasze, które tak są usadzone,
Że w nich więcej frasunków i żałości więcej,
Czego ty doznać możesz sam z siebie napręcej.
Ucieszyłeś sie kiedy z dziewki swej tak wiele,
Żeby pociecha twoja i ono wesele
Mogło porownać z twoim dzisiejszym kłopotem?
Nie rzeczesz tego, widzę. Także trzymaj o tem,
Jakoś doznał, ani sie frasuj, że tak rana
Twojej ze wszech namilszej dziewce śmierć zesłana.
Nie od rozkoszyć poszła; poszłać od trudności,
Od pracej, od frasunków, od złez, od żałości,
Czego świat ma tak wiele, że - by też co było
W tym docześnym żywocie człowieczeństwu miło -
Musi smak swój utracić prze wielkość przysady,
A przynamniej prze bojaźń nieuchronnej zdrady.
Czegóż płaczem, prze Boga? Czegóż nie zażyła?
Że sobie swym posagiem pana nie kupiła?
Że przegrozek i cudzych fuków nie słuchała?
Że boleści w rodzeniu dziatek nie uznała?
Ani umie powiedzieć, czego jej troskliwa
Matka doszła: co z więtszym utrapieniem bywa,
Czy je rodzić, czy je grześć? Takieć pospolicie
Przysmaki wasze, czym wy sobie świat słodzicie.
W niebie szczere rozkoszy, a do tego wieczne,
Od wszelakiej przekazy wolne i bezpieczne.
Tu troski nie panują, tu pracej nie znają,
Tu nieszczeście, tu miejsca przygody nie mają,
Tu choroby nie najdzie, tu nie masz starości,
Tu śmierć łzami karmiona nie ma już wolności.
Żyjem wiek nieprzeżyty, wiecznej używamy
Dobrej myśli, przyczyny wszytkich rzeczy znamy.
Słońce nam zawżdy świeci, dzień nigdy nie schodzi
Ani za sobą nocy niewidomej wodzi.
Twórcę wszech rzeczy widziem w Jego majestacie,
Czego wy, w ciele będąc, prózno upatrzacie.
Tu w czas obróć swe myśli, a chowaj sie na te
Nieodmienne, synu mój, rozkoszy bogate.
Doznałeś, co świat umie i jego kochanie,
Lepiej na czym ważniejszym zasadź swe staranie.
Dziewka twoja dobry los (możesz wierzyć) wzięła,
A własnie w swoich rzeczach sobie tak poczęła,
Jako gdy kto na morze nowo sie puściwszy,
A tam niebezpieczeństwo wielkie obaczywszy,
Woli nazad do brzegu. Drudzy, co podali
Żagle wiatrom, na ślepe skały powpadali:
Ten mrozem zwyciężony, ten od głodu zginął,
Rzadki, co by do brzegu na desce przypłynął.
Śmierci zniknąć nie mogła, by też dobrze była
Onę dawną Sybillę wiekiem swym przeżyła.
To, co miało być potym, uprzedzić wolała:
Tymże mniej tego świata niewczasów doznała.
Drugie po swych namilszych rodzicach zostają
I ciężkiego siroctwa nędzne doznawają.
Wypchną drugą na męża leda jako z domu,
A majętność zostanie, sam to Bóg wie komu.
Biorą drugie i gwałtem; a biorą i swoi;
Ale w hordach część sie wielka ich zostoi,
Gdzie w niewoli pogańskiej i służbie sromotnej
Łzy swe piją, czekając śmierci wszystkokrotnej.
Tego twej wdzięcznej dziewce bać sie już nie trzeba,
Która w swych młodych leciech wzięta jest do nieba,
Żadnych frasunków tego świata nie doznawszy
Ani grzechem dusze swej drogiej pomazawszy.
Jej tedy rzeczy, synu (niemasz wątpliwości),
Dobrze poszły, ani stąd używaj żałości.
Swoje szkody tak szacuj i omyłki swoje,
Abyś nie przepamiętał, że baczenie twoje
I stateczność jest droższa. W tę bądź przedsię panem,
Jako sie kolwiek czujesz w pociechy obranem.
Człowiek, urodziwszy sie, zasiadł w prawie takim,
Że ma być jako celem przygodom wszelakim.
Z tego trudno sie zdzierać; pocznimy, co chcemy:
Jesli po dobrej woli nie pójdziem, musi[e]my.
A co wszytkich jednako ciśnie, nie wiem czemu
Tobie ma być, synu mój, naciężej jednemu.
Śmiertelna, jako i ty, twoja dziewka była,
Póki jej zamierzony kres był, poty żyła.
Krótko wprawdzie, ale w tym człowiek nic nie włada,
A wyrzec też, co lepiej, niełacno przypada.
Skryte są Pańskie sądy; co sie Jemu zdało,
Nalepiej, żeby sie też i nam podobało.
Łzy w tej mierze niepłatne; gdy raz dusza ciała
Odbieży, prózno czekać, by sie wrócić miała.
Ale człowiek nie zda sie praw szcześciu w tej mierze,
Że szkody pospolicie tylko przed się bierze,
A tego baczyć nie chce ani mieć w pamięci,
Co mu też czasem padnie wedle jego chęci.
Tać jest władza fortuny, mój namilszy synie,
Że nie tak uskarżać sie, kiedy nam co zginie,
Jako dziękować trzeba, że wżdam co zostało,
Bo to wszytko nieszczeście w ręku swoich miało.
A tak i ty, folgując prawu powszechnemu,
Zagródź drogę do serca upadkowi swemu,
A w to patrzaj, co uszło ręku złej przygody:
Zyskiem człowiek zwać musi, w czym nie popadł szkody.
Na koniec, w co sie on koszt i ona utrata,
W co sie praca i twoje obróciły lata,
Któreś ty niemal wszystkie strawił nad księgami,
Mało sie bawiąc świata tego zabawami?
Teraz by owoc zbierać swojego szczepienia
I ratować w zachwianiu mdłego przyrodzenia.
Cieszyłeś przed tym insze w takiejże przygodzie:
I będziesz w cudzej czulszy niżli w swojej szkodzie?
Teraz, Mistrzu, sam sie lecz; czas doktór każdemu.
Ale kto pospolitym torem gardzi, temu
Tak poznego lekarstwa czekać nie przystoi:
Rozumem ma uprzedzić, co insze czas goi.
A czas co ma za fortel? Dawniejsze świeżemi
Przypadkami wybija, czasem weselszemi,
Czaem też z tejże miary, co człowiek z baczeniem
Pierwej, niż przyjdzie, widzi i takim myśleniem
Przeszłych rzeczy nie wściąga, przyszłych upatruje
I serce na oboję fortunę gotuje.
Tego sie, synu, trzymaj, a ludzkie przygody
Ludzkie noś; jeden jest Pan smutku i nagrody".
Tu zniknęła. Jam sie też ocknął. Aczciem prawie
Niepewien, jeslim przez sen słuchał czy na jawie.





 
 
Ulubione wiersze
PanFoster 
Hybris.



Dołączył: 14 Sty 2013
Posty: 5071
Skąd: dolnośląskie

Wysłany: 2014-07-23, 11:28   

Słówka, Wisława Szymborska

- La Pologne? La Pologne? Tam strasznie zimno, prawda? - spytała mnie
i odetchnęła z ulgą. Bo porobiło się tych krajów tyle, że najpewniejszy jest
w rozmowie klimat.
- O pani - chcę jej opowiedzieć - poeci mego kraju piszą w rękawicach.
Nie twierdzę, że ich wcale nie zdejmują; jeżeli księżyc przygrzeje, to tak.
W strofach złożonych z gromkich pohukiwań, bo tylko to przedziera się
przez ryk wichury, śpiewają prosty byk pasterze fok. Klasycy ryja soplem
atramentu na przytupanych zaspach. Reszta, dekadenci, płaczą nad
losem gwiazdkami ze śniegu. Kto chce się topić musi mieć siekierę do
zrobienia przerębli. O pani, o moja droga pani.
Tak chcę jej odpowiedzieć. Ale zapomniałam, jak będzie foka po
francusku. Nie jestem pewna sopla i przerębli.
- La Pologne? La Pologne? Tam strasznie zimno, prawda?
- Pas du tout - odpowiedziałam lodowato.



<<< Dodano: 2014-08-20, 01:25 >>>


Co tutaj po nas pozostanie,
Czy czarne skrzydła zamknie anioł?
Przeminie nawet przemijanie
I wszelki ślad
Po przemijaniu.

Jakby nas tu nie było wcale,
Nikogo, wcześniej ani później,
I nie mógł nawet Bóg odnaleźć
Punktu
Niknącej w sobie próżni.

Po wszystkim, ziemio, tylko tyle —
Choć taki mozół od nastania.
A każda chwila jest
Jak sztylet
Niewidzialnego przemijania.

Ten dreszcz na wskroś
Podwójna zbrodnia:
Dwie po portretach puste ramy.
I ulga po zbudzeniu co dnia,
Że się widzimy, dotykamy.

Co sen twe dłonie w lęku tulę,
A palce tak z moimi splatam,
By nie uronić ziemskiej kuli
Jak świecy —
Przed zdmuchnięciem świata.


Wie ktoś czyj to wiersz? :drapanie:




Jakże wspaniałym tworem jest człowiek! Może chuchać na dłonie, aby je ogrzać i dmuchać na zupę, by ją ostudzić.
 
 
Ulubione wiersze
craving 


Wiek: 30
Dołączyła: 30 Paź 2013
Posty: 1326
Skąd: podkarpackie

Wysłany: 2014-08-21, 14:20   

Ostatnio wpadły mi w ręce wiersze Różewicza...

Tadeusz Różewicz- ***

Bezbarwny bezwonny
wsącza się w ciebie
z każdym oddechem
w świetle dnia
we śnie
dręczy mnie- ciebie
od otwarcia powiek
więc nie chcesz ich otwierać
oburącz przytrzymujemy
to wieko sen
na twarzy ciemność
goździki w celofanie
Bezbarwny bezgłośny
otwiera powoli
jak puszkę mózg
upiory przyjaciół
widma wrogów
pałuby snów

czego się lękasz powiedz
ja nie wiem
wiesz
To cień rosnący cień




 
 
 
Ulubione wiersze
Kot
[Usunięty]

Wysłany: 2014-08-21, 21:55   

Rafał Wojaczek - Pewna komoda, czyli

Ile śmierć ma szuflad! W pierwszej
Składa sobie moje wiersze
Którymi ją sobie skarbię.

W drugiej szufladzie najpewniej
Przechowuje kosmyk włosów
Z czasów, gdy miałem pięć lat.

W trzeciej znowu prześcieradło
Z moją pierwszą nocną zmazą
I świadectwo maturalne.

Zaś w czwartą zbiera rachunki.
Upomnienia i sentencje
"W imieniu Rzeczpospolitej".

W piątej recenzje opinie
Które by się pośmiać, czyta,
Kiedy jest melancholijna.

Musi też mieć wielce skrytą,
Gdzie spoczywa rzecz najświętsza:
Akt mojego urodzenia.

A najniższa i największa
- samej już wysunąć trudno –
Będzie dla mnie w sam raz trumną.




 
 
Ulubione wiersze
Ever
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-27, 13:13   

Władysław Broniewski
Anka, to już trzy i pół roku,
długo ogromnie,
a nie ma takiego dnia, takiego kroku,
żebym nie wspomniał o mnie:

o mnie, osieroconym przez ciebie,
i choć twardość sobie wbijam w łeb,
nie widzę cię w żadnym niebie
i nie chcę takich nieb!

Żadna tu filozofia
sprawy tej nie zgładzi:
mojej matce, mojej siostrze było: Zofia,
i jakoś czas na to poradził.

A ja myślę i myślę o tobie
po przebudzeniu, przed snem...
Może ja jestem coś winien tobie? -
bo ja wiem.

Na Powązkach ośnieżona mogiła,
brzozy coś mówią szelestem...
Powiedz, czyś ty naprawdę była,
bo ja jestem...


Anka, 1956




 
 
Ulubione wiersze
Kot
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-14, 01:01   

Rafał Wojaczek - W podwójnej osobie

Nie śpię
lecz On też nie śpi
Słucham
lecz On też słucha
Czekam
lecz On też czeka

Ja cierpliwy
lecz i On cierpliwy
Oddycham
lecz On też oddycha
Widzę Go
ale i On mnie widzi

Nie boję się
lecz On też niestrachliwy
Zapalam papierosa
On także skręta ćmi
Jem jabłko
On tez coś sobie gryzie

Milczę
On także milczy
Piszę
i On też na kolanie
Onanizuje się
On czyni równie sprawnie

Gdy robię miny
jakże się wykrzywia
Ruszam uchem
ach jak On umie ruszać
Klnę szeptem
lecz On nawet jakby umiejętniej

Więc śmieje się
lecz On bardziej drwiąco
Otwieram okno
On otwiera drugie
Boli mnie brzuch
On zanieczyszcza powietrze

Nudzę się
On ziewa
Czytam
zagląda mi w stronice
Myślę
On telepatycznie

Wyciągam bełta zza łóżka
wypija mi
Śpiewam
w duecie z Nim
Rzygam
On wcześniej ode mnie w Rydze

Wkładam koszulę
On zapina spinki
Wciągam spodnie
On przeciąga pasek
Zakładam buty
On wiąże sznurowadła

Gdy wychodzę
On też wychodzi
Gdy przychodzę
Już na mnie czeka
Przepraszam: czy pan też
umiera




 
 
Ulubione wiersze
Szprotka 



Wiek: 30
Dołączyła: 03 Paź 2014
Posty: 64
Skąd: Europa

Wysłany: 2014-10-16, 03:06   

ARTUR RIMBAUD - GŁÓD

Chęci teraz nabrałem
Tylko na piach i kamienie.
Powietrze jadam codziennie,
Żelazo, węgiel i skałę.

Głody, paście się. Głody, w koło
Po dźwięków łące!
Z powojów chłońcie wesoło
Jady trujące.

Jedzcie szutry ziarniste,
Granit kościołów podniebny,
Żwir dawnych potopów, chleby
Ciśnięte w doliny mgliste.

Trąbi wilk pod zaroślami
Miał z kurczęcia ucztę w trawie
Słonecznymi pluł piórami:
Jak wilk zjadam się i trawię.

Ta sałata, te owoce
Wyglądają zbioru w sadach,
Ale pająk w żywopłocie
Jedynie fiołki jada.

Niech śpię! Niech zakipię w dymie
Na ołtarzach Salomona.
Po grynszpanie kipiel płynie
W nurt Cedronu przemieniona.




Showtime, motherfucker, it's on
Apocolypse now, I'm droppin' this bomb
 
 
Ulubione wiersze
agazgaga99
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-22, 23:02   

Wiersz niby banalny ale jednak daje do myślenie ( jak dla mnie )

Danuta Wawilow - Wędrówka

Pewnego dnia
wyjdę z domu o świcie,
tak cicho,
że nawet się nie zbudzicie.

I pójdę,
i będę wędrować po świecie,
i nigdy mnie nie znajdziecie.
I nie wezmę ze sobą nikogo,
tylko tego małego chłopaka,
co wczoraj na schodach płakał
i bał się wrócić do domu,
a dlaczego
to tego
nie chciał powiedzieć nikomu.

I jeszcze weźmiemy ze sobą
tego czarnego kotka,
co miauczy zmarznięty na progu
i każdy odpycha go nogą,
i nie chce go wpuścić do środka.

I będziemy tak szli i szli
drogami, lasami, polami,
i każdy dzieciak,
i każdy pies
będzie mógł iść razem z nami.

I będziemy tak szli i szli
aż kiedyś,
po latach wielu,
staniemy wreszcie u celu.
I będzie tam ciepła ziemia
i dużo, dużo nieba,
i każdy będzie miał to,
czego najbardziej mu trzeba.

I będzie wspaniale.
Tak!
I niczego nie będzie nam brak!
I tęsknić nie będę wcale!
I tylko czasami, czasami
pomyślę,
że byłoby dobrze,
gdybyście wy
byli z nami...




 
 
Ulubione wiersze
StrangeGirl 



Wiek: 32
Dołączyła: 24 Kwi 2014
Posty: 167
Skąd: Polska

Wysłany: 2014-11-01, 14:21   

czy świat umrze trochę
kiedy ja umrę

patrzę patrzę

ubrany w lisi kołnierz
idzie świat

nigdy nie myślałam
że jestem włosem w jego futrze

zawsze byłam tu
on - tam

a jednak
miło jest pomyśleć
że świat umrze trochę
kiedy ja umrę


Halina Poświatowska




Wariuje się wyłącznie z samotności. Póki jest przy tobie ktoś, kto widzi to, co ty, słyszy to, co ty, nie postradasz zmysłów.
 
 
Ulubione wiersze
Mustela Nivalis 
no longer human



Dołączyła: 19 Mar 2013
Posty: 5163
Skąd: Europa

Wysłany: 2014-11-04, 20:20   

Pablo Neruda
Powoli Umiera


Cytat:
Powoli umiera ten kto staje się więźniem przyzwyczajenia,
powtarzając każdego dnia te same drogi,
kto nie zmienia marki, znaku firmowego,
kto nie ryzykuje, nie zmienia koloru ubrań,
kto nie rozmawia z ludźmi których nie zna.

Powoli umiera ten kto unika w swoim życiu pasji,
kto zawsze przekłada czarne nad białe i poszczególne chwile nad całą paletę emocji,
które powodują, że błyszczą oczy, że na twarzy pojawia się uśmiech,
że serce bije mocniej w konfrontacji z błędami i uczuciami.

Powoli umiera ten kto nie wywraca stołu,
kto jest nieszczęśliwy z pracy,
kto nie ryzykuje pewności dla niepewności realizacji marzeń,
kto nie pozwoli sobie, przynajmniej jeden raz w życiu, uniknąć rozumnych rad.

Powoli umiera ten kto nie podróżuje,
kto nie czyta, kto nie słucha muzyki,
kto nie znajduje dobra w sobie.

Powoli umiera ten kto siebie nie kocha,
kto nie pozwala sobie pomóc,
kto przechodzi przez życie ciągle narzekając na własne nieszczęście lub na deszcz który pada.

Powoli umiera ten kto rezygnuje z własnego projektu przed rozpoczęciem go,
kto nie pyta o to, czego nie zna i nie rozumie,
kto nie odpowiada kiedy się go pyta o coś co zna.

Uniknijmy śmierci w małych dawkach,
pamiętając zawsze, bycie żywym nie ogranicza się tylko do prostej czynności oddychania.

Tylko płomienna cierpliwość poprowadzi cię do zdobycia wielkiego i wspaniałego szczęścia.




Disqualified as a human being.
 
 
Ulubione wiersze
PanFoster 
Hybris.



Dołączył: 14 Sty 2013
Posty: 5071
Skąd: dolnośląskie

Wysłany: 2014-11-05, 11:38   

KRÓTKOŚĆ ŻYWOTA
Naborowski.


Godzina za godziną niepojęcie chodzi:
Był przodek, byłeś ty sam, potomek się rodzi.
Krótka rozprawa: jutro - coś dziś jest, nie będziesz,
A żeś był, nieboszczyka imienia nabędziesz;
Dźwięk, cień, dym, wiatr, błysk, głos, punkt - żywot ludzki słynie.
Słońce więcej nie wschodzi to, które raz minie,
Kołem niehamowanym lotny czas uchodzi,
Z którego spadł niejeden, co na starość godzi.
Wtenczas, kiedy ty myślisz, jużeś był, nieboże;
Między śmiercią, rodzeniem byt nasz, ledwie może
Nazwan być czwartą częścią mgnienia; wielom była
Kolebka grobem, wielom matka ich mogiła.




Jakże wspaniałym tworem jest człowiek! Może chuchać na dłonie, aby je ogrzać i dmuchać na zupę, by ją ostudzić.
 
 
Ulubione wiersze
Kot
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-18, 21:39   

Edward Stachura - Życie to nie teatr

Życie to jest teatr, mówisz ciągle, opowiadasz;
Maski coraz inne, coraz mylne się zakłada;
Wszystko to zabawa, wszystko to jest jedna gra
Przy otwartych i zamkniętych drzwiach.
To jest gra!

Życie to nie teatr, ja ci na to odpowiadam;
Życie to nie tylko kolorowa maskarada;
Życie jest straszniejsze i piękniejsze jeszcze jest;
Wszystko przy nim blednie, blednie nawet sama śmierć!
Ty i ja - teatry to są dwa!
Ty i ja!

Ty - ty prawdziwej nie uronisz łzy.
Ty najwyżej w górę wznosisz brwi.
Nawet kiedy źle ci jest, to nie jest źle.
Bo ty grasz!

Ja - duszę na ramieniu wiecznie mam.
Cały jestem zbudowany z ran.
Lecz kaleką nie ja jestem, tylko ty!

Dzisiaj bankiet u artystów, ty się tam wybierasz;
Gości będzie dużo, nieodstępna tyraliera;
Flirt i alkohole, może tańce będą też,
Drzwi otwarte zamkną potem się.
No i cześć!

Wpadnę tam na chwilę, zanim spuchnie atmosfera;
Wódki dwie wypiję, potem cicho się pozbieram;
Wyjdę na ulicę, przy fontannie zmoczę łeb;
Wyjdę na przestworza, przecudowny stworzę wiersz.
Ty i ja - teatry to są dwa.
Ty i ja!

Ty - ty prawdziwej nie uronisz łzy.
Ty najwyżej w górę wznosisz brwi.
I niezaraźliwy wcale jest twój śmiech.
Bo ty grasz!

Ja - duszę na ramieniu wiecznie mam.
Cały jestem zbudowany z ran.
Lecz gdy śmieje się, to wkrąg się śmieje świat!




 
 
Ulubione wiersze
Avadakedaver 
Shitstormer



Wiek: 34
Dołączył: 27 Sie 2014
Posty: 476
Skąd: Polska

Wysłany: 2014-11-18, 22:15   

Ciocia Zosia wpadła do studni
i leży tam chyba od stu dni.
Uważajcie, moi złoci,
żeby się czasem
nie napić cioci.


tłumaczenie z ang., autor nieznany.




 
 
Ulubione wiersze
Edgar 



Wiek: 34
Dołączył: 11 Gru 2014
Posty: 123
Skąd: świat

Wysłany: 2014-12-16, 10:03   

Tadeusz Różewicz - Pisałem
Pisałem
chwilę albo godzinę
wieczór noc
ogarniał mnie gniew
drżałem albo niemy
siedziałem obok siebie
oczy zachodziły mi łzami
pisałem już bardzo długo
nagle spostrzegłem
że nie mam w ręku pióra




 
 
Ulubione wiersze
Nightmare
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-16, 19:05   

Kot w pustym mieszkaniu

Umrzeć - tego się nie robi kotu.
Bo co ma począć kot
w pustym mieszkaniu.
Wdrapywać się na ściany.
Ocierać między meblami.
Nic niby tu nie zmienione,
a jednak pozamieniane.
Niby nie przesunięte,
a jednak porozsuwane.
I wieczorami lampa już nie świeci.

Słychać kroki na schodach,
ale to nie te.
Ręka, co kładzie rybę na talerzyk,
także nie ta, co kładła.

Coś sie tu nie zaczyna
w swojej zwykłej porze.
Coś się tu nie odbywa
jak powinno.
Ktoś tutaj był i był,
a potem nagle zniknął
i uporczywie go nie ma.

Do wszystkich szaf sie zajrzało.
Przez półki przebiegło.
Wcisnęło się pod dywan i sprawdziło.
Nawet złamało zakaz
i rozrzuciło papiery.
Co więcej jest do zrobienia.
Spać i czekać.

Niech no on tylko wróci,
niech no się pokaże.
Już on się dowie,
że tak z kotem nie można.
Będzie się szło w jego stronę
jakby się wcale nie chciało,
pomalutku,
na bardzo obrażonych łapach.
O żadnych skoków pisków na początek.


Wisława Szymborska




 
 
Ulubione wiersze
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,2 sekundy. Zapytań do SQL: 11