Jest ktoś z tymi zaburzeniami na forum? Wiem ze powtarzam pytanie, ale widze ze dyskusja była ostatnio podjęta w 2011, moze w tym czasie pojawił sie ktoś nowy z tymi zaburzeniami, fajnie by było nawiązać jakaś dyskusje.
Dzięki za informację
Skoro tak, to mam pytanie- którego stanu najbardziej nie lubicie? Ja osobiście nie lubię manii. Wiem, to dziwne, ale zaraz wytłumaczę. Nienawidzę tej sytuacji, gdy mam za dużo energii, czuję się taki dynamiczny i nadpobudliwy, widzę reakcje ludzi na mój stan i są one, lekko mówiąc, niemiłe. Czuję że mogę zdobyć świat, ale jestem w tym osamotniony. Nikt nie rozumie mojej nagłej przemiany, czują się mną przytłoczeni, widzę to po nich. Oczywiście życie jest wtedy piękne, ale z drugiej strony ten brak akceptacji moich pomysłów (szalonych i bezsensownych, ale co to znaczy " bezsensowność" gdy masz manię?). Zostaję wtedy sam, pomimo licznego grona znajomych, ze swoją energią i to mnie przytłacza. Często słyszę teksty typu "wolę gdy masz depresję, bo wtedy nie masz takich odpałów". Strasznie mnie to dobija. Nie znaczy to oczywiście, że lubię depresję, ale gdy ją mam widzę, że jest ona bardziej akceptowalna w moim środowisku, niż mania. Nie czuję się wtedy winny. Też tak macie?
Ostatnio zmieniony przez 2014-05-23, 10:11, w całości zmieniany 1 raz
Percival, ja osobiście wolę manię. Gdy jest do depresja z reguły bardzo ciężko to przechodzę. Z drugiej strony nie mam wtedy tendencji do wku*****ia się o byle gówno. Nie mam typowej manii o jakiej Ty piszesz tylko tak zwana hipomanię- ten nastrój bardziej przypomina coś co nazywamy normalnością. Mam oczywiście więcej energii, jestem bardziej nakręcona, więcej mi się chce zrobić. Z drugiej strony wtedy jestem bardziej agresywna, skłonna do kłótni i bardziej agresywna w stosunku do siebie i skłonna do impulsywnego ataku na własną siebie.
Po zastanowieniu się stwierdzam że najbardziej lubiłam okres remisji. A nie był zbyt długi.
Zaburzenie afektywne dwubiegunowe ma moja ciocia. Nie wiem jak to odczuwa chora osoba, ale ja nie potrafiłam bez stresu wytrzymać w jej towarzystwie kiedy miała "napad". Nie spała po nocach, wszczynała kłótnie bez powodu, zwała wszystkich od najgorszych nawet jeśli nikt się nie odzywał, krzyczała strasznie, za chwile płakała ... Niby słaba kobieta, ale w chwili swojego ataku nabrała tyle siły, aż byłam w szoku. Miała zdecydowanie więcej energii. I nie wiem czy to zależy od charakteru, ale szczególnie wtedy chętniej opowiadała o swoich ekscesach miłosnych ... ogólnie temat seksu nie był tematem tabu. Musiałam brać tabletki uspokajające, żeby w miarę jakoś funkcjonować.
Ciągle się czuję jak pies - skopany, pozbyty zębów.
Ale ja dziś gryzę więc uciekaj, nie biorę jeńców.
Dziwne, siła nie? Po 16h ciężkiej pracy nie mogę zasnąć... mam chęci pracować po 24 bez ustanku, popadanie w "huśtawki" nastroju, złość, rzucanie wszystkim czym się da i krzyk potem cisza i smutek, który przeradza się w dziwny napływ takiego pozytywu że, ze wszystkiego potrafię się śmiać. Nie wiem, nie odróżniam stanów maniakalnych czy innych. Wiem że potrafię powiedzieć parę słów w ciągu dnia, a zarazem nie odzywać się do nikogo... Jestem pomieszany w tym wszystkim.
Dziwne, siła nie? Po 16h ciężkiej pracy nie mogę zasnąć... mam chęci pracować po 24 bez ustanku, popadanie w "huśtawki" nastroju, złość, rzucanie wszystkim czym się da i krzyk potem cisza i smutek, który przeradza się w dziwny napływ takiego pozytywu że, ze wszystkiego potrafię się śmiać. Nie wiem, nie odróżniam stanów maniakalnych czy innych. Wiem że potrafię powiedzieć parę słów w ciągu dnia, a zarazem nie odzywać się do nikogo... Jestem pomieszany w tym wszystkim.
Odczuwam huśtawki całkiem podobnie. Z tym że odróżniam już swoje stany.
hipomanię- ten nastrój bardziej przypomina coś co nazywamy normalnością. Mam oczywiście więcej energii, jestem bardziej nakręcona, więcej mi się chce zrobić. Z drugiej strony wtedy jestem bardziej agresywna, skłonna do kłótni i bardziej agresywna w stosunku do siebie i skłonna do impulsywnego ataku na własną siebie.
Nie wiedziałam, że to tak można nazwać. Myślałam, ze to po prostu jakaś poprawa (jeśli chodzi o mnie). Chociaż trudno jest mi cokolwiek powiedzieć o swoim stanie.
Nie wiem jak ty. Mało ludziom wierzę
Mam wrażenie, że się gubią, kiedy mówią szczerze
Czuję, czuję, że pulsują moje bzduromierze.
(...) popadanie w "huśtawki" nastroju, złość, rzucanie wszystkim czym się da i krzyk potem cisza i smutek, który przeradza się w dziwny napływ takiego pozytywu że, ze wszystkiego potrafię się śmiać. (...) Wiem że potrafię powiedzieć parę słów w ciągu dnia, a zarazem nie odzywać się do nikogo... Jestem pomieszany w tym wszystkim.
Mam bardzo podobnie; w jednej chwili mogę być szczęśliwy i gotowy do działania i podboju świata, by nagle w następnej zacząć płakać, być zdołowanym i myśleć, że jestem nikim.
Jestem niestabilny emocjonalnie. Do tego dochodzi częsta wrogość do ludzi, czy to w realu, czy kiedy patrzę na zdjęcia ludzi uśmiechniętych w Internecie, często im zazdroszczę, tego co mają, a czego ja nie mam.
Pamiętam, że w liceum często potrafiłem np. patrzeć na grupkę ludzi z mojej klasy i chciałem by przestali istnieć albo chciałem im coś zrobić, bo tak bardzo mnie denerwowali swoim wyglądem, zachowaniem etc. Porównuję się też do innych ludzi, ich osiągnięć etc. i często przez to idzie mi gorzej niż innym i wmawiam sobie, że jestem beznadziejny.
Często nie potrafię przyjąć krytyki, od razu się peszę i jak ktoś mnie skrytykuje myślę: aha, czyli jestem do d**y, fajnie, jestem ****owy... Potrafię też obrazić się na każdego i być niemiłym, nawet jeżeli ktoś jest dla mnie miły, następnie czuję się źle i przepraszam.
Jeżeli coś wymaga ode mnie poświęcenia lub droga do efektu końcowego ma trwać długo często to porzucam - zacznę coś robić, ale nie widzę szybkich i efektownych skutków i się poddaję.
Interesuję się też wieloma rzeczami, często zaczynam się czymś interesować, by później to porzucić i zacząć coś nowego.
Często też nie potrafię się zdecydować, nawet jeżeli coś wybiorę, to później przeżywam wybór i myślę: zapewne, źle zrobiłem, trzeba było wybrać tamta opcję... etc.
Witajcie! Ja także mam zdiagnozowaną depresje dwubiegunową. Mam za sobą 4 miesięczny pobyt w szpitalu, przyjmuję leki. Ostatnio miałam fazę mani- szaleństwo, pełna energii, pogody, dusza towarzystwa. Od wczoraj znów dół, dziś już całkowity... Musiałam się zmusić aby wstać. Brak apetytu, a na dodatek nowe kreski w nocy się pojawiły.... dziś mam wizytę u psychiatry, zobaczymy co powie.
Moja diagnoza to co prawda schizofrenia paranoidalna, ale mam komponent afektywnych zaburzen mieszanych. W pewnym okresie zycia myslalam ze ta moja schizofrenia przemienia sie stopniowo w ChAD, no ale to bylo tylko wrazenie, poki co.
Wiek: 29 Dołączyła: 26 Paź 2014 Posty: 103 Skąd: Europa
Wysłany: 2014-11-05, 17:06
Ja nie jestem pewna czy może mi to dolegać. Huśtawki nastrojów mam odkąd pamiętam. Stany depresyjne zaczynałam mieć już od podstawówki (odsunięcie na bok od rówieśników, 0 sensu czegokolwiek, poczucie gorszej) a potem już po prostu wzloty, podczas których miałam dobry humor, ambicje, tysiące zainteresowań i niestety... tysiące nowych znajomych. Pchałam się (szczególnie w gimnazjum) w dość wątpliwe towarzystwo, wkurzałam o byle co, kłóciłam, następnie popadałam w dół - utrzymywał się on parę miesięcy (wtedy oczywiście byłam sama, wszyscy przyjaciele nagle znikali, wracałam do uzależnienia od gier, wszystko miałam gdzieś i wychodziłam z założenia - po co się starać skoro i tak jutro mogę wpaść pod samochód). I tak w kółko. Aktualnie jestem w okresie kiedy ciągnie mnie mocno do ludzi, nawiązuję kontakty, dużo mówię (często rzeczy nieprzemyślane)... a moje konto bankowe jest na minusie. Ciągnie mnie do chodzenia na miasto do pubów. Łapię się na tym, że znowu mam za dużo zainteresowań. Po tym co przeczytałam tutaj troszkę to pasuje do opisu.
Jedyne co mnie wkurza w tych lepszych okresach to brak kontroli nad własnymi oszczędnościami i skłonność do robienia/mówienia głupstw bez przemyślenia. Staram się nad tym pracować ale cóż...