Rejestracja
Rejestracja
Autoagresywni Strona Główna
  Użytkownik: Hasło:



Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: PanFoster
2014-07-29, 17:54
Czy można się wyleczyć z nałogu
Autor Wiadomość
Duszka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-14, 19:19   Czy można się wyleczyć z nałogu

*Czy można się wyleczyć z nałogu ?
Opisz doświadczenia swoje lub innych.

“Nikt nie poczuje nigdy tego co ja. Dzień za dniem. Czas nieubłaganie biegnie, a ja staczam się coraz niżej i głębiej w bagno mojego nałogu. W bagno wypełnione łzami, rozpaczą i nadzieją, że kiedyś będzie inaczej.”

Spisać wszystko na temat z wychodzenia z nałogów będzie ciężkie, ale bardzo fascynujące. Dla mnie to podróż dookoła ziemi i z powrotem.
W sumie alkoholik do końca życia zostanie alkoholikiem, a narkoman narkomanem... Nałogowcy otaczają każdego z nas i nie ma osoby, która by się na takiego człowieka nie natknęła. Moi niektórzy koledzy w klasie to alkoholicy, palacze... w byłej klasie byli narkomani. Sami nie zdają sobie sprawy z tego, że są nałogowcami. Jak z nimi rozmawiam, zawsze powtarzają, że nie są i nie mają z tym problemu, albo : „Ja panuję nad tym. Jak będę chciał przestać, to przestanę...” i w sumie sami sobie robią krzywdę. Takiej osobie nie można na siłę pomóc, gdyż ona nie jest świadoma tego, że jest uzależniona. Trzeba ją uświadamiać, aż do niej dotrze, że coś jest nie tak.
Drugi typ nałogowca to taki, który wie, że nim jest i próbuje innych uświadomić, że to jest złe. To jest stadium uświadomienia, do którego osoba uzależniona sama dotrze albo osoby z zewnątrz mu w tym pomogą, np. pedagog, psycholog.
Zanim dotrę do tego, czy można się wyleczyć z nałogu, postaram się najpierw opowiedzieć o przyczynach, skutkach, zachowaniach, emocjach i chęci z niego wyjścia. Tak w ogóle to ta praca tego wymaga. Bo jak można pisać pracę na temat: „Czy można wyleczyć się z nałogu?...”, nie znając
przyczyn, skutków, zachowań i innych rzeczy związanych z nałogami?
Może przytoczę historię mojej internetowej przyjaciółki ze środka Polski.
„Dziewczyna. Osiemnaście lat. Blondynka. Ogólnie lubiana w szkole, w sąsiedztwie... W domu piekło. Matka drze się o każdą pierdołę. Matka czasem pije. Czasami dochodzi do rękoczynów. Dziewczyna, na ogół spokojna i opanowana, ciosy przyjmuje na siebie bardzo potulnie. Zaczynają się kłopoty w szkole, tnie się, pije alkohol, ucieka do Boga. Obrywa się jej za każde malutkie przewinienie. Za złe zachowanie, wzrok czy małą rysę na ręce. Dziewczyna udaje się do psychiatry i psychologa, za to też się jej obrywa. Trafia na forum, do którego ma dostęp bardzo dużo ludzi w Polsce (Autoagresja.pl)- tam poczuła się bezpieczna. Zawsze mogła się wygadać i liczyć na pomoc. Ale pewnego dnia ktoś na tym forum zapytał się, czy chodzi do specjalisty. Nie wiedziała, co powiedzieć. Zrezygnowała dawno z psychologa i psychiatry, bo matka robiła problemy. To był dla niej ciężki okres. Musiała przełamać swój strach i znów się udać do poradni, by poprosić o pomoc. Przez ten czas i do tej pory dostaje wsparcie od przyjaciół z Internetu. Bo to jedyny dla niej świat, w którym jest tak, jak powinno być na świecie. Ale cóż, to nieprawdziwy świat,
to tylko złudzenia... Dotarła do psychologa i psychiatry. Terapia zaczyna przynosić skutki, tnie się coraz rzadziej, a alkoholu nie tyka. No, ale w jej życiu ciągle jest strach, że to wróci, bo nie wyprowadziła się z domu, pomimo że wokół wszyscy jej to doradzają... Uzależniła się od matki. Tu już jest gorzej i ciężej walczyć.”

Na tym przykładzie nie wiem tak do końca, czy można wyjść z nałogów, ale dowiadujemy się, jak ważne dla naszej psychiki jest środowisko, w którym żyjemy. Dziewczyna chce to zrobić i święcie wierzy w to, że jej się uda, ale nie chce wynieść się z domu, który jest przyczyną jej nałogów, a matka nie chce zmienić się w żaden sposób i pomóc córce. Dziewczyna ma przyjaciół w Internecie i paru w swoim otoczeniu, ale w tym przypadku to nie wystarczy, by zerwać z nałogiem. Teraz wiemy, że z nałogu wyjście nie zależy od nas samych, ale także od naszego środowiska.
Po moim otoczeniu i sobie samej wiem, że samemu nie można. Każdy, kto nie popadł w nałóg, twierdzi inaczej. A nie powinien, bo w ogóle nie wie, co to znaczy być nałogowcem. Bo z żadnym nałogiem nie zerwie się, mówiąc: „nie będę już brał/a” i nie wystarczy mocna wiara w to, że to załatwia sprawę. Nie chcę i nie będę mówiła, że z jednego nałogu można wyjść, a z drugiego nie i nie powiem, że z alkoholizmu wyjść łatwiej niż z narkomanii, bo to nie prawda. Każdy nałóg jest trudny do wyleczenia. Bo tak naprawdę, im dłużej się siedzi w „bagnie”, tym trudniej z niego wyjść.
Przytoczę historię alkoholika (ale nie zdradzę, kim on dla mnie jest, bo nie o to chodzi w tej pracy, którą piszę). Człowiek nie pił od 7 lat. Jego znajomi spokojnie mogli powiedzieć pół roku wcześniej, że ten człowiek już ma za sobą tę chorobę. Niestety, zdziwili się. Sięgnął po alkohol i jeszcze jak łatwo mu to wyszło. Wystarczył lekki stres i wrócił do alkoholu. Poszedł do baru, wziął kufel piwa. Potem następny, a później setkę i następną... Niestety, dla jego rodziny jest to przykre. Mogę teraz spokojnie stwierdzić, że nałogi są zapisane w nas do końca życia.
Pomimo że alkoholik nie będzie pił przez kilkadziesiąt lat, przyjdzie taka chwila, gdzie zabraknie przyjaciół, wsparcia w najbliższych i siły na walkę. Wtedy znów sięgnie po najlepszy sposób utopienia swych złości, goryczy i smutków. A pomimo że chce przestać, coraz więcej pije. Dlaczego? Bo to jest tak jak w „Małym Księciu” :
„Następną planetę zajmował Pijak. Te odwiedziny trwały bardzo krótko, pogrążyły jednak Małego Księcia w głębokim smutku.
- Co ty tu robisz? - spytał Pijaka, którego zastał siedzącego w milczeniu przed baterią butelek pełnych i bateria butelek pustych.

- Piję - odpowiedział ponuro Pijak.
- Dlaczego pijesz? - spytał Mały Książę.
- Aby zapomnieć - odpowiedział Pijak.
- O czym zapomnieć? - zaniepokoił się Mały Książę, który już zaczął mu współczuć.
- Aby zapomnieć, że się wstydzę - stwierdził Pijak, schylając głowę.
- Czego się wstydzisz? - dopytywał się Mały Książę, chcąc mu pomóc.
- Wstydzę się, że piję - zakończył Pijak rozmowę i pogrążył się w milczeniu. “
Niby bez wyjścia, a jednak można wyjść. Ale jak? W sumie czasem wystarczy pomocna dłoń, rozmowa, przytulenie, otarcie łez. Bo chyba każdy z nas wie, że w nałóg wpada osoba, która w nikim nie czuje podpory. Przeważnie czuje się odrzucona, bezwartościowa, niekochana, zła, niedobra i bezwartościowa. Czuje się jak śmieć i nic niewarty stwór. A wystarczy tak niewiele, by pomóc. Oczywiście słowa i wsparcie to nie wszystko. Jeszcze powinna być przy „wychodzeniu” z nałogu pomoc specjalistyczna. Zawsze terapia. Wiem to po sobie i swoich przyjaciołach internetowych.
Wychodzenie z nałogów to tak jak dorastanie i dojrzewanie. Potrzebne są lata pracy, rozmowy i uświadamianie. Jeśli chodzi o mnie i mój nałóg, to nikt by nawet nie pomyślał, że ja się okaleczam. Dobra uczennica, ambitna, pomocna i zawsze uśmiechnięta. A w środku wielki ból i konflikt. Brak wyjścia i rozumienia. Nie widziałam miłości, akceptacji i żadnej wartości w sobie. Zaczęło się niewinnie. A skończyło brutalnie. Im mocniej krew leciała, tym lepiej. Im bardziej czułam ból, tym więcej chciałam, bo zaczynało się błędne koło. Koło, z którego nie widziałam wyjścia. Zawsze powtarzałam: „Przestanę, kiedy chcę.” Nie przestawałam. Cięłam się coraz częściej. Coraz mocniej. Ale twierdziłam, że to nic takiego... To nie było nic takiego. Dopóki nie trafiłam na www.autoagresja.pl i na forum. Zobaczyłam i poznałam takich ludzi jak ja. Zaczęło mi moje okaleczanie przeszkadzać w codziennym życiu. Zauważyłam, że jestem więźniem samej siebie. Dopatrzyłam się sama, jak wiele złego sobie robię. Jak okaleczam swoją duszę i ciało. Jak wiele mnie omija w życiu i jak bardzo siebie krzywdzę. Każda pierdoła była dobrym powodem do zadania sobie bólu, a to, że zadałam sobie ból, kazało mi się ukarać za to, że to zrobiłam, no i błędne koło. Potem zauważyłam też, że już nie panuję i nawet nie pamiętam, kiedy to robię. Zaczęłam się bać sama siebie. Nie wiedziałam, co zrobić. Udałam się do pedagog i na forum opowiedziałam o sobie. Bolało, ale się opłacało. Pomogło mi to w zaczęciu panowania nad sobą, więc zaczęłam walczyć, wiedząc, że gdzieś w Polsce są ludzie, którzy mnie polubili i mnie wspierają, modlą się i zawsze służą pomocom przez Internet, telefon, a nawet na żywo, jeśli tylko zechcę.
Pomogła mi też Pani Pedagog z gimnazjum. Trochę zmieniła moje myślenie. Moje stwierdzenia, że jestem beznadziejna i głupia. Nauczyła mnie, że żaden człowiek nie jest głupi i każdy zasługuje na szacunek- nawet ja. I zaczęła niszczyć moje dziwne wizje, jaka jestem niedobra. Pokazała mi, że to, co ja o sobie myślę, nie ma sensu. Zaczęłam walczyć. Od początku wiedziałam, że prędzej czy później muszę udać się do psychologa na terapię i właśnie to zrobię. I tak jestem z siebie dumna. Nie tnę się już pięć miesięcy i jestem z siebie dumna i to mnie utrwala w tym, że nie mogę za nic zmarnować tych pięciu miesięcy i muszę udać się do psychologa, bo moja walka nie będzie miała sensu, jeśli nikt z zewnątrz nie będzie tego nadzorował, bo przy większym stresie mogę upaść, a tego nie chcę. A samemu się nie wyjdzie z nałogu, widzę to po znajomych i po człowieku, który nie pił i znów pije. Bo to takie cholerstwo, które samo z siebie nie zniknie. A jeśli zniknie, to przejdzie w inny nałóg albo wróci po latach z większą siłą.
W sumie nikt nie wie, kiedy i w jaki sposób powróci nałóg i jak na niego zareagujemy. Jak go zwalczymy czy jak mu ulegniemy. Więc trzeba dać sobie pomóc, pomimo że skłonność do danego nałogu zostanie w nas do końca życia i trzeba pamiętać o tym, że trzeba być twardym i szukać pomocy wśród innych ludzi, gdy już sami nie mamy siły, bo oni pomogą i nie pozwolą nam znów upaść i zapaść się w nałóg, który gdzieś głęboko w nas tkwi.

okaleczona_dusza


co o tym myślicie? Pisałam to 3 lata temu prawie:)




 
 
Czy można się wyleczyć z nałogu
HANIA1215
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-14, 21:17   

To co tu napisałaś chwyta za serce. Cieszę się, że udało Ci się wyjść z tego nałogu, i że nie chcesz już do niego wrócić. To cudownie, że znalazłaś sens życia. Jesteś dobrym przykładem na to, że upór i zaufanie drugiej osobie bardzo pomaga w dążeniu do wyjścia z różnych nałogów, choć jak dobrze zaznaczyłaś to trudna jak diabli walka, ale jak ją się wygra, to satysfakcja jest cudowna :D



 
 
Czy można się wyleczyć z nałogu
PanFoster 
Hybris.



Dołączył: 14 Sty 2013
Posty: 5071
Skąd: dolnośląskie

Wysłany: 2014-07-29, 17:55   

Temat został przeniesiony do odpowiedniego działu




Jakże wspaniałym tworem jest człowiek! Może chuchać na dłonie, aby je ogrzać i dmuchać na zupę, by ją ostudzić.
 
 
Czy można się wyleczyć z nałogu
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,11 sekundy. Zapytań do SQL: 12