Zauważyłam, że często kiedy jadę autobusem, jestem na imprezie i ogólnie gdzieś poza domem gdzie nie mam możliwości zrobienia sobie czegoś w myślach zaczynam sobie planować co zrobię jak wrócę. Układam cały dokładny plan. I zaczynam się delektować i wręcz cieszyć na tą chwilę jak dziecko przed wesołym miasteczkiem, od razu mam lepszy humor. Dochodziło nawet do sytuacji, że wychodziłam wcześniej pod wymyślonym pretekstem, za czasów szkoły zrywałam się z lekcji itp...
Mieliście tak kiedyś?
Wchodzę na krawędź, jak wtedy, gdy byłam ptakiem.
Błękit był zaproszeniem wtedy, dzisiaj czerń jest rozkazem...
Ostatnio zmieniony przez Żurawek 2017-06-14, 22:36, w całości zmieniany 3 razy
Wiek: 30 Dołączyła: 03 Gru 2013 Posty: 1083 Skąd: Polska
Wysłany: 2014-07-17, 21:33
Nigdy tak nie miałam. Fakt, zdarzało mi się wyobrażać sobie co sobie zrobię, kiedy byłam w sytuacji, że nie miałam takiej możliwości. Ale zanim znalazłam się w miejscu gdzie mogłam sobie coś zrobić - uspokajałam się na tyle, że nic sobie nie robiłam.
Może wynika to z tego, że zwykle okaleczam się pod wpływem silnych emocji, rzadko kiedy jestem spokojna.
Raczej nie tworzę szczegółowego planu. Najwyżej mówię sobie, że jak tylko przyjdę do domu, to to zrobię. Jeśli chcę to zrobić natychmiast, a np. siedzę na zajęciach - rozdrapuję sobie rękę, ale zostają po tym brzydkie blizny, a ślad wygląda jak po oparzeniu.
Wiek: 25 Dołączyła: 13 Lut 2014 Posty: 263 Skąd: Polska
Wysłany: 2014-07-18, 15:40
Zdarza mi się planować co sobie zrobię, jeśli nie mogę tego zrobić w danym momencie. Zastanawiam się gdzie się skaleczę, ile zrobię ran, jak się opatrzę, jak to ukryję, czym to zrobię. I może mnie ta obsesyjna myśl męczyć nawet parę godzin. Kiedy już wracam do domu, staram się opanować, stłumić w sobie tę chęć.
Wiek: 29 Dołączyła: 04 Kwi 2011 Posty: 3178 Skąd: Polska
Wysłany: 2014-07-18, 19:35
Bardzo dużo planuję. Kiedy kładę się spać, obmyślam co będę robić następnego dnia.
Rano przypominam sobie mój plan i staram się go zrealizować, tylko wtedy jestem zadowolona. Nie robię tak codziennie, często nie mam na to siły ani fizycznej ani psychicznej, ale kiedy tylko chcę się uspokoić - zaczynam planować.
To naprawdę mi pomaga. Czuję wtedy dokładnie to co perruche:
perruche napisał/a:
Zaczynam się delektować i wręcz cieszyć na tą chwilę jak dziecko przed wesołym miasteczkiem, od razu mam lepszy humor.
Od kilku lat codziennie zapisuję w dzienniku co robiłam danego dnia. Spotkanie z kimś, ważna rozmowa, zakupy, uczucia.
Dopiero niedawno staram się ograniczać to moje przywiązanie do przeszłości (boję się, że kiedyś stracę pamięć, a bardzo tego nie chcę, dlatego wszystko zapisuję) i w dzienniku zapisuję głównie uczucia, jakie towarzyszyły mi w ciągu dnia.
Generalnie planowanie mnie uspokaja. Polecam.
Smutne jest piękne, ale na szczęście
Nie wszystko piękne smutne jest.
Gorzej jeśli plan się nie powiedzie...
Kiedyś wróciłam do domu z takowym w głowie, to było za czasów kiedy moja matka dowiedziała się o aa. Schowała wszystkie golarki, żyletki. Nie wiem jakim cudem ale z każdej skrytki mi wszystko zabrała (nawet z małej dziury w ścianie )
Byłam tak zła, wręcz rozwścieczona. Wzięłam ciężarki do ćwiczeń (5 kg metalu) i zaczęłam zrzucać je sobie na piszczele, brzuch... Tak zaczęła się moja "przygoda" z biciem...
Wchodzę na krawędź, jak wtedy, gdy byłam ptakiem.
Błękit był zaproszeniem wtedy, dzisiaj czerń jest rozkazem...
Zazwyczaj planuję. Jeśli jestem smutna, zła, nie mogę już wytrzymać, a jestem w takim miejscu, gdzie nie mogę tego zrobić, to w głowie mam już plany. Wyobrażam sobie jak to zrobię, kiedy, ile będzie krwi, gdzie to zrobię, jak potem ukryje rany, widzę w głowie wszystko zawsze. Często mnie to nakręca. Wracam do domu i faktycznie to robię, nieraz mnie ponosi i robię to mocniej niż w głowie. Czasem jest tak, że już nie potrzebuję robić sobie krzywdy, bo samo myślenie mnie uspokaja.
Kiedy spytają cię, jak się masz, odpowiedz po prostu, że wcale. ~ Kłapouchy.
Ostatnio zmieniony przez 2014-07-21, 08:05, w całości zmieniany 1 raz