To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Autoagresywni
Forum dla ludzi z problemami

Sercowe rozterki - Ślub

R. de Valentin - 2016-07-30, 01:13

Artemisia, a co Ci nie pasuje, że na wsi, w normalnych ubraniach?
Artemisia - 2016-07-30, 01:15

R. de Valentin, bo ja jestem typowy typ księżniczki :P i uwielbiam, jak ludzie są wystrojeni, uwielbiam się stroić i nie lubię wsi.
R. de Valentin - 2016-07-30, 01:16

Artemisia, a skąd jesteś?
Artemisia - 2016-07-30, 01:20

Łodzianka obecnie mieszkająca w UK :)
Anonymous - 2016-07-30, 13:53

Na wsi mogłoby być malowniczo i spokojnie, zależy gdzie. ;)
Kropka Zagłady - 2016-09-22, 07:36

Może to dziwnie zabrzmi ale... jestem zaręczona już 5 lat i o ślubie ani widu ani słychu. Nie śpieszy mi się i facetowi też się przestało śpieszyć.
W sumie boję się myśleć o ślubie bo odnoszę wrażenie, że to nie jest facet z którym na sto procent chce spędzić życie a jednak mimo to jakoś trzymamy się.

A jak bym chciała, żeby on wyglądał. Już dawno temu przestałam go sobie wyobrażać. Bo nawet jak by doszło do niego z moim partnerem to jestem bardziej pewna, że nie było by to tak jak bym sobie wymarzyła. Więc się łudzić nie będę. Co będzie to będzie. O ile będzie...

Niedotykalna - 2016-09-22, 09:10

Ślub to jedno z moich największych marzeń.^^ Tylko nie ma z kim go wziąć. :P

Chciałabym cywilny (ale jeśli druga strona z jakichś względów - np. rodzinnych - wolałaby kościelny to bym się zgodziła), zaprosiłabym tylko tych ludzi, którzy są mi bliscy i coś w moim życiu znaczą. Czyli większości rodziny by nie było.
Co do przyjęcia to mam dosyć mgliste wizje.

Kropka Zagłady - 2016-09-22, 09:26

Niedotykalna napisał/a:
zaprosiłabym tylko tych ludzi, którzy są mi bliscy i coś w moim życiu. Czyli większości rodziny by nie było.


U mnie też raczej by większości rodziny nie było. Marne kontakty jakoś zawsze w mojej rodzinie były i słabe więzi. Wiec w sumie pewnie typowo rodzice, babki i ciotko-wujkowie (jako rodzeństwo rodziców)
A z znajomych... na dobrą sprawę nie wiem czy zmieściłabym się w pięciu osobach które bym chciała aby mi towarzyszyły w tym dniu.

Niedotykalna - 2016-09-22, 09:36

Kropka Zagłady, lepiej mieć choćby jedną osobę, która z całego serca dobrze Ci życzy niż piętnaście osób, które tylko czekają na Twoją porażkę.
Anonymous - 2017-01-08, 16:46

Scaliłam z 'Potajemny ślub'.

antynatalizm - 2017-05-24, 22:50

Ślub to wygodna sprawa, jeżeli byłabym z kimś dłużej i zrobiłoby się poważnie. Chociażby ze względu na wspólne płacenie podatków, dziedziczenie i bezproblemowe odwiedzanie się w szpitalu. Ale nie czuję tej całej "magii", a wesele pewnie by było zwykłą domówką dla znajomych.
Rusłana - 2017-08-27, 13:51

Mam 28 lat. Większość moich koleżanek - rówieśniczek wyszła za mąż w wieku 22-23 lat, zaraz po skończeniu licencjatu. Zdążyły urodzić jedno, drugie a nawet i trzecie dziecko. Zaczynają się pierwsze rozwody. Za mąż wyszły moje młodsze kuzynki.

Kiedy miałam 19 lat - zaraz na początku studiów - poznałam mojego byłego partnera. Był moim pierwszym, poważny chłopakiem. Pierwszym, z którym poszłam do łóżka.
Wierzyłam, że będzie on moim mężem i miłością do końca życia. Po około 3 latach naszego związku, kiedy koleżanki zaczęły po kolei wychodzić za mąż, ja również zaczęłam wypatrywać zaręczyn.
Ślub wydawał mi się naturalną konsekwencją miłości i uwieńczeniem kilku lat związku. Marzyłam o małżeństwie pełnym miłości, wsparcia; o domu, do którego chce się wracać. Zapisywałam sobie nieśmiało zdjęcia sukni ślubnych, które mi się podobały, wzory zaproszeń. Wyobrażałam sobie nasz ślub i wesele.
Oglądając pierścionki zaręczynowe, wyobrażałam sobie chwilę własnych zaręczyn. Wzruszenie, pytanie, czy za niego wyjdę, pierścionek, który dostanę...

Mijały kolejne miesiące, kolejne okazje. Mój były partner zaczął pracę, dobrze zarabiał. Na ślubnym kobiercu stawały pary ze stażem krótszym, niż nasz.
U nas nic się nie działo. A jeśli działo - to w stronę zupełnie odwrotną, niż w moich marzeniach.
Nigdy nie poszliśmy razem pooglądać pierścionków. Ex nigdy nie zapytał, co mi się podoba.
Ostatecznie nasz związek rozpadł się po 6 latach. Pod koniec nie mogłam nawet popatrzeć na wystawę jubilerskich sklepów, bo były na środku ulicy potrafił zrobić mi awanturę o to, że go chcę zmusić do oświadczyn, żeby chwalić się koleżankom.
Nawet gdybym doszło do naszych zaręczyn, którymi pochwaliłabym się koleżankom - zapewne nie zrobiłyby one na nich żadnego wrażenia. Koleżanki od dawna były już po ślubach a mnie jedynie współczuły, że mój facet po tylu latach nawet mi się nie oświadczył.

Kiedy ex mnie zostawił, wszystko we mnie umarło. Przestałam o siebie dbać; bywały dni, że nawet się nie myłam. Prawie nie spałam. Codziennie piłam.
Serce rozrywały mi zdjęcia kolejnych dzieci znajomych, rodzinnych wakacji, z codziennego bycia razem.
Ja nie miałam nikogo. Morze alkoholu i papieros w pociętych dłoniach.
Matka każdego dnia upewniała mnie, że nikt mnie nie zechce. Wyśmiewała mnie, że nie ,,zasłużyłam" nawet na zaręczyny z exem. Przypominała, kto w ostatnim czasie wziął ślub i komu urodziło się dziecko. Oskarżała mnie, że jest jej za mnie wstyd, gdy ktoś pyta ją, kiedy wyjdę za mąż a ona musi odpowiedzieć, że mój facet mnie rzucił.
Byłam jedną, wielką raną.

Przez dwa lata bycia singielką przytyłam 23 kg. Obecnie ważę 83 kg przy 152 cm.

Od roku mam już nowego partnera.
Jestem z kimś, kto zaakceptował i pokochał moje pełne blizn ciało. Kto akceptuje moją chorą rodzinę. Kto się mnie nie wstydzi.

Jakiś czas temu rozmawialiśmy o ślubie. Zgadzamy się, że ślubu kościelnego nie będzie - ja co prawda wierzę w Boga, ale żadne z nas nie chodzi do kościoła i zupełnie nie po drodze nam z kursem przedmałżeńskim, spowiedzią przedślubną i całą tą otoczką zwaną ,,katolickim małżeństwem". Nie chcemy mieć dzieci więc nie mamy też ochoty na słuchanie o ,,naturalnych metodach planowania rodziny". Jesteśmy już za starzy, by lecieć przed ołtarz ,,jak Pan Bóg przykazał" dla zadowolenia babci, rodziców i ciotek.
Oboje też nigdy nie marzyliśmy o weselu. To dla nas nudna, tandetna i droga zabawa, na którą nie mamy ochoty. Nie będziemy się zaharowywać, żeby wujek Tadzio z ciocią Stasią mogli pojeść, popić i porzygać.

Jest też inny problem... :(
Perspektywa ślubu nie cieszy mnie już tak, jak kiedyś, przed laty. Mimo, że bardzo kocham mojego partnera.
Chyba straciłam już zapał a moje marzenia umarły na zawsze. Coś się już skończyło. Wiem, że nie wejdę do żadnego salonu sukien, żeby cokolwiek przymierzyć. Jestem za niska, za gruba, zbyt pochlastana, żeby się komukolwiek pokazać.
Nie chcę pierścionka zaręczynowego - mój partner o tym wie, chociaż nie powiedziałam mu prawdy, dlaczego nie chcę. Powiedziałam mu, że nie mamy pieniędzy na wydawanie na biżuterię. Od ponad dwóch miesięcy mieszkamy razem, mamy wspólną kasę. Dorabiamy się wszystkiego sami od przysłowiowej łyżki. Jego rodzice nie mogli nam niczego dać, moi ,,obrazili się", że mieszkamy razem bez ślubu. Nie głodujemy ale musimy naprawdę zastanawiać się, czy potrzebujemy tego, co chcemy kupić. Nie ma w tym wszystkim miejsca na kupowanie pierścionka.
Poza tym widok pierścionków wciąż wywołuje we mnie ogromny ból i sprawia, że łzy napływają mi do oczu. Wciąż pamiętam tamto bezowocne oczekiwanie, upokorzenie i żal. Teraz już po prostu nie chcę.

Nie ma w tej historii znaków zapytania, nie ma też morału. Chciałam to wszystko jedynie z siebie wyrzucić...

Euphoriall - 2017-08-28, 17:12

Rusłana napisał/a:
spowiedzią przedślubną

Zostało niedawno to zniesione. Byłam, pytałam. Nie ma obowiązkowych "pieczątek", biskup zabronił.

Ja się bardzo powoli szykuję, planujemy za dwa lata. Przeraża mnie wizja wesela, bo nam wyszło 60 osób, no ale jak mój ojciec uparł się, że ma być cała rodzina i za nią zapłaci... jakoś obstawie się psychotropami i przeżyję.

Ale też nie chcę żadnych durnych zabaw typu zdejmowanie podwiązki zębami.
Rzucę bukietem (już mam zapowiedziane w kogo mam celować), mój mąż (Jeeeeeeeeeezu jak to brzmiiiiiii) dostanie tylko po łapach warzechą od ojca, bo tego widoku sobie nie odpuszczę :D

Ja widać mam 28 lat, za dwa lata będzie 30. Już nawet się nie przejmuję, że dzieci będą po 30-stce.
Siostra mojego narzeczonego ma 34 lata - niezamężna, nie dzieciata a bardzo zadowolona ze swojego życia towarzyskiego, mimo, że stałego partnera nie ma.
Moja kuzynka wyszła za mąż w wieku 25 lat i rozwiodła się po 3. To ja już wolę poczekać.

dorota1877 - 2017-08-28, 20:19

Ja 9.10.2017 biorę cywilny tylko ze świadkami nie potrzebuję całej tej pompy chociaż cała moja rodzina ma mi to za złe że nie zapraszamy nikogo.
Anonymous - 2017-08-28, 20:34

Szamanka napisał/a:
Przeraża mnie wizja wesela, bo nam wyszło 60 osób

Ja jestem oczarowana takimi "małymi" maksymalnie trzydziestoosobowymi weselami. Pięknie to wygląda, tak klimatycznie i skromnie.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group